piątek, 3 października 2014

ROZDZIAŁ VII: Czasami czuły dotyk wystarczy....

Od mojego wypadku minął tydzień, a w moim pokoju nadal znajdowała się bluza Kuby, natomiast bluzy z kociakiem nadal nie odzyskałam. Nie miałam nawet pomysłu jak się z nim skontaktować. Musiałam jednak przestać się tym przejmować, gdyż w końcu nadszedł dzień, aby móc odwiedzić przyjaciółki, a okazja była nie lada, bo 18 Patrycji. Specjalnie dla mnie na przyjęcie została zaproszona Zuzia. Mogłam wylegiwać się do południa, gdyż tata obiecał mi mnie zawieźć. Było koło 13 kiedy postanowiłam zacząć się ogarniać. Spakowałam prezent dla przyjaciółki wyobrażając sobie jej reakcje i stanęłam przed szafą. Zaczęłam przekopywać ciuchy w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego. Po dłuższej chwili miałam dwie opcje: czerwone jeansy, ciemną koszulkę 3/4 z moim ulubionym cytatem Morgi'ego oraz krótką czarną sukienkę z koronkowymi wstawkami.
"Raz się żyje..." pomyślałam i pierwszą opcję spakowałam by mieć w czym wracać, a drugą pozostawiłam na wierzchu i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy, po czym zabrałam się za nakładanie odżywki o zapachu awokado, gdy usłyszałam krzyk dochodzący z dołu. Zbiegłam po schodach i moim oczom ukazała się mama z całą ręką w krwi.
- Co się stało??
- Mały wypadek.... Alicja... przepraszam ale musimy jechać na pogotowie... nie zdążę cię zawieść... przykro mi- powiedział tata i po chwili już ich nie było...
- Toż to jakiś żart!! Jak ja mam tam niby teraz dojechać?!!- załamana usiadłam na podłodze i wtuliłam twarz w dłonie. Czemu zawsze mnie spotykają takie rzeczy... z bezsilności rozpłakałam się będąc wściekła na wszystkich i wszystko...gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Otarłam łzy i poszłam zobaczyć kogo niesie. Bez większego zastanowienia otwarłam drzwi i ujrzałam piwnookiego bruneta. Kuba natychmiast wszedł do środka zamykając drzwi i mi się przyjrzał.
- Jeśli nie chcesz to nie mów... ale co się stało?- spytał i delikatnie otarł mi łzę. Nie odpowiedziałam mu, a on wcale nie naciskał i po prostu mnie przytulił.- Na pewno da się temu jakoś zaradzić....- powiedział cicho ciągle mnie obejmując, co odwzajemniłam.
- Wiesz... nie że mi się to nie podoba... ale czy jesteś świadoma tego, iż jesteś w ręczniku?- zaśmiałam się cicho i odsunęłam się od niego.
- Byłam w trakcie przygotowań gdy coś mi przerwało...
- To przez to coś płakałaś? Mogę ci jakoś pomóc?
- Wątpię... po prostu mama miała wypadek i nie mam jak dojechać na urodziny przyjaciółki... a co cię tu sprowadza?
- Moja i twoja bluza... załatwił bym to wcześniej ale nie miałem kiedy.- podał mi bluzę i zamyślił się na chwilę.
- Dziękuję... już idę po twoją.- po czym wyszłam by po chwili wrócić z jego własnością.- proszę i przepraszam.
- Uśmiechnij się- rozkazał- za 40 minut jestem tu z powrotem, a ty masz być gotowa do wyjścia. Napisz przyjaciółce że się spóźnisz.- powiedział i za nim zdążyłam zaprotestować już go nie było. Posłusznie wróciłam do pokoju i wznowiłam przygotowania. Kiedy chłopak ponownie się pojawił stałam w wybranej wcześniej czarnej kreacji i w ciemnym bolerku z włosami zaczesanymi w kok. Uśmiechnął się na mój widok i zagwizdał cicho.
- No no no... wyglądasz pięknie, jeśli mnie pytasz.
- Dziękuję... ale to i tak nie ma sensu...- uciszył mnie gestem ręki.
- Zaufaj mi. Ma sens. Ubieraj kurtkę bież rzeczy i idziemy.- westchnęłam cicho i grzecznie wykonałam jego polecenia, zostawiając rodzicom kartkę, żeby się nie martwili. Wyszłam za Kubą na dwór, pozamykałam wszystko i skierowałam się za nim do samochodu.
- To nie jest twój samochód. Jestem pewna ty miałeś jasne renault, a to jest ciemne audi...
- Wow... no tak.- powiedział rozbawiony- Mój jest w naprawie, a to jest samochód kumpla... pewnie domyślasz się kogo... no nic wsiadaj.- powiedział otwierając mi drzwiczki. Wsiadłam do pojazdu analizując słowa kolegi, gdy w końcu to do mnie doszło...
- Czy to jest samochód Kamila Stocha???!!! Nie możliwe....
- Możliwe, możliwe.... nie emocjonuj się tym tak...- zaśmiał się widząc jak z uwielbieniem gładzę fotel.- jesteś niesamowita- powiedział ze swoim uroczym uśmiechem, na co od razu odpowiedziałam tym samym. Słysząc jego słowa poczułam coś dziwnego... jakby dreszcz przeszywający moje ciało. Byłam mega zdziwiona, gdy po ok. półtorej godziny staliśmy pod domem mojej przyjaciółki. Musiał jechać jak wariat. Wysiadłam z samochodu i spojrzałam na niego.
- Dziękuję... To co dasz się teraz zaciągnąć na niewinną 18?- spytałam z nadzieją, iż się zgodzi.
- Nie będę się nikomu wpraszał....
-  Daj spokój. No nie daj się prosić!- powiedziałam i spojrzałam na niego wyczekująco. Po chwili chłopak wyszedł z samochodu i zamknąwszy go zwrócił się do mnie.
- Prowadź.
Uśmiechnęłam się szeroko i po chwili już go prowadziłam do mieszkania przyjaciółki. Przyjęcie trwało w najlepsze, ale moje obie przyjaciółki cały czas wyczekiwały ostatniego zaproszonego gościa. Kiedy weszłam od razu się koło mnie zjawiły.
- Bardzo się spóźniliśmy?? Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że go zaprosiłam?? Gdyby nie Kuba, to nie wiem co bym zrobiła- powiedziałam witając się z dziewczynami, które widząc mego towarzysza spojrzały na siebie nawzajem i zachichotały,
- No coś ty. Miło z jego strony, że cię poratował, ale uprzedziłaś go o ilości mężczyzn zaproszonych na moją imprezę?
- Nie przesadzaj. Nie zaprosiłaś ich co prawda dużo ale są.
- To nie ważne... Ok no to poznajcie się. To jest Kuba, Kuba to Patrycja i Zuzia. Moje najlepsze przyjaciółki.- chłopak uśmiechnął się do nich i pomachał na przywitanie.
- No no... Ally wiedziałaś komu się rzucać pod koła!- zaśmiała się Patrycja- No to wchodźcie akurat miałam dawać tort. Czekałam na ciebie- uśmiechnęłam się do niej ignorując jej uwagę i poszłam za dziewczynami, ciągnąc nadal nie przekonanego Kubę. Nie była to może ogromna impreza, ale kameralną to był jej nie nazwała. Było ok. 30 ludzi, w tym tylko garstka chłopaków. Tort był pięknie przyozdobiony o smaku waniliowym. Po rozkrojeniu tortu wznieśliśmy symboliczny toast. Nie wszyscy ukończyli osiemnaście lat, więc alkoholu było tylko trochę.
- Jeśli chcesz to możesz napić się piwa. Mam 6 rodzai- zaproponowała moja przyjaciółka memu towarzyszowi.
- Nie dziękuję.- spojrzałam na Kubę i chwyciłam go za rękę.
- Skoro już tu jesteś, to możesz się trochę pobawić. Chodź będziesz tym jedynym który miał zaszczyt ze mną zatańczyć- zaśmiałam się i zaciągnęłam go do wszystkich, by zrobić coś dla mnie nie normalnego, zatańczyć. Akurat leciała jedna z moich ulubionych piosenek zespołu Nu'est- "Face". Następna była "RingDingDong" zespołu Shinee i kilka innych żywych kawałków, po których rozbrzmiały spokojne rytmy ballady Ed Sheeran'a pod tytułem "Give me love". Słysząc ten kawałek chciałam usiąść lecz zatrzymała mnie dłoń Kuby.
- O to znam. Zatańczysz ze mną jeszcze raz?- spytał i uśmiechnął się do mnie na co skinęłam tylko głową. Za jego plecami zobaczyłam Zuzię pokazującą mi kciuki do góry. Nigdy z nikim nie tańczyłam, a zwłaszcza wolnych, lecz jak mogłam mu odmówić?
- I że wywalczę swój własny kąt. Może dziś wieczorem do ciebie zadzwonię. Po tym, jak moja krew zamieni się w alkohol..- zaczął śpiewać mój partner, na co ja się tylko zaśmiałam- Nie, ja tylko chcę cię przytulać- ostatnie słowa wyszeptał mi do ucha i znów poczułam ten dreszcz przeszywający moje ciało. Uśmiechnęłam się do niego i przytuleni tańczyliśmy do rytmów muzyki. "Kątem oka" zobaczyłam jak Zuzia z wielkim uśmiechem na twarzy rozmawia z Patrycją, która robi nam zdjęcie. "Zabiję ją" pomyślałam i dałam się ponieść muzyce. Przyjęcie było wspaniałe lecz niestety sąsiedzi nie podzielali naszego zdania i po pierwszej w nocy na polecenie policji wyłączyliśmy muzykę i  zrobiliśmy sobie straszne opowieści. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam oparta o Zuzię. Gdy się obudziłam wszyscy inni już wstali. Jedynie Kuba jeszcze drzemał na przeciwległym krańcu kanapy. Prawie wszyscy już poszli do domów. Prawie bo z wyjątkiem mnie, Kuby i Zuzi która teraz pomagała Patrycji sprzątać. Przeciągnęłam się i podeszłym do dziewczyn.
- Hej. To co może wam pomóc? Wezmę tylko prysznic, przebiorę się i jestem z powrotem.
- Czekaj! Trzeba wykorzystać że twój Romeo śpi.
- No właśnie... choć ja mam wrażenie, że tylko udaje aby z nami sam na sam nie zostać... więc zaraz się obudzi. No ale na razie śpi więc opowiadaj! Czemu z nim przyjechałaś?
- Nie mów o nim Romeo... Tata nie mógł mnie zawieźć i wtedy on powiedział, że mi pomoże. No to co miałam kazać mu tak po prostu wracać albo w aucie siedzieć? No i w dodatku chciałam wam się pochwalić  kolegom.- uśmiechnęłam się do nich i do naszych uszu doszły dźwięki świadczące o tym, że ostatnia osoba już wstała.
- Dzień Dobry Kubuś! Dobrze się spało? To świetnie teraz możecie go pomęczyć a ją idę się ogarnąć do łazienki- i śmiejąc się zostawiłem ich samych. Po szybkim prysznicu przebrałam się w  spodnie i koszulkę, a włosy uczesałam w boczny warkocz i wróciłam do przyjaciół.
- Właśnie miałam ci pukać, że śniadanie gotowe. A i twój telefon dzwonił. To twoi rodzice.... Są trochę wściekli, bo podobno napisałeś im tylko,że i tak jedziesz i nie wiesz kiedy wrócisz...- Patrycja podała mi telefon i razem usiadłyśmy do stołu. Dziewczyny dla każdego zrobiły tosty i nalały soku pomarańczowego. Kuba z jednej strony wciekły, że zostawiłem go z dziewczynami, a z drugiej wdzięczny, że już wróciłam przyjrzał mi się.
- Fajna koszulka. Piękny cytat wybrałaś.
- To nie ona tylko ja- zaśmiała się Patrycja.- dostała ją ode mnie na urodziny.
- A.. no to dobry wybór. A właściwie kiedy masz urodziny?- spytał uśmiechając się do mnie.
- W marcu... ale nie sądzę by to była ważna sprawa.... mam jeszcze jedną ze zdjęciem Kamila i jego słowami i drugą z napisem "Kocur ognia!"- zaśmialiśmy się obaj i w ciszy spożywaliśmy swój posiłek. Później pozbieraliśmy to co nasze i wyszliśmy na dwór by tam się pożegnać i jechać do domu.
- O matko!! Twój Romeo ma czarne Audi?!- zachwyciła się Zuzia, a Kuba natychmiastowo na nią spojrzał.
- Kim ja jestem?- zapytał z rozbawieniem- Nie no, fajną mi przyszłość piszecie. Ale z tego co pamiętam to moja ksywka brzmi "dżentelmen od siedmiu boleści"- powiedział na co obaj wybuchliśmy śmiechem. Pożegnałam się i już po chwili jechaliśmy do domu. Było mi smutno, że musiałam już opuścić przyjaciół, a następnym razem zobaczymy się dopiero na moich osiemnastych urodzinach. Kuba to chyba zauważył, gdy nagle poczułam jak mnie dźga.
- Co tu jest ciekawego do roboty?  Nie wiem jak ty ale ja nie mam na dziś planów, a Kamil jak co może wziąć z warsztatu mój samochód. To co zaszalejemy?
- Za 300m jest zjazd nad jezioro, a tak to teraz cały czas lasy...i lasy.- uśmiechnęłam się do niego widząc jak skręca nad wodę. Z racji niskich temperatur nie można było się kąpać, ale Kuba wypożyczył, nie wiem gdzie, łódkę. Przez dobre 20 minut kręciliśmy się nie mogąc dojść do porozumienia,  ale w końcu Kuba przejął dowodzenie, a ja nie mogłam się opanować i cały czas się śmiałam. Wspaniale czuliśmy się w swoim towarzystwie. Kuba zabrał mnie na obiad, a następnie sam wybrał kilka miejsc, które jego zdaniem są warte zobaczenia. Tym sposobem samochód stanął  w jakimś błocie i nie potrafiliśmy się z niego wydostać. Z pomocą przyszedł nam jakiś uczynny staruszek z traktorem i nas z bagna wyciągnął. Oboje byliśmy w opłakanym stanie, cali brudni. Kuba miał błoto nawet we włosach! Nie mogliśmy powstrzymać się od śmiechu i wzajemnych docinków do póki nie uświadomiliśmy sobie
- Kamil cię zabije!
- Kamil mnie zabije!- te dwa zdania wypowiedzieliśmy jednocześnie. Jego piękne czarne audi było teraz całe pokryte błotem. Starszy pan pozwolił nam na jego podwórzu opłukać trochę auto, ale i tak wyglądało kiepsko no i pozostawała sprawa naszych ubrań. Nie mogliśmy w takim stanie wsiąść do samochodu. Żona naszego wybawcy zaproponowała nam, że możemy opłukać się w ogrodzie, a potem skorzystać z ich łazienki. Nie wymyśliliśmy nic lepszego i już po chwili Kuba lał na mnie lodowatą wodę nie zważając na moje krzyki i piski. Odniosłam nawet wrażenie, że mu się to podoba. W łazience przebrałam się w jedyne co miałam, czyli w krótką sukienkę. Wyszłam do Kuby, który przebrał się w dres starszego pana, z którego podobno właściciel nie miał dużego pożytku. Kot widząc mnie w, sukience i ciemnym bolerku, w końcu nasze kurtki także nie nadawały się do użytku, założył mi swoją bluzę, którą odzyskał poprzedniego dnia. Bardzo podziękowaliśmy starszym państwu i ruszyliśmy w dalszą podróż, tym razem już prosto do domu. Kuba w bagażnik znalazł koc i kazał mi się nim opatulić siedząc na tylnym siedzeniu i podkręcił ogrzewanie. Aby milej upłynęła nam podróż, chłopak włączył muzykę i akurat leciała piosenka Classic "To nie przyjaźń tylko miłość" na co Kuba od razu zaczął śpiewać z wokalistą.
-Fotografii stos, szczęścia kadry zatrzymane i twój cichy głos: " Miłość drogą jest w nieznane". Będę z tobą, gdy ktoś pozbawi ciebie złudzeń. Znów ci otrę łzy, znów pomogę ci może kiedyś cię obudzę... To nie przyjaźń, tylko miłość, uwierz mi. Pocieszałem, ocierałem twoje łzy... i tęskniłem- Im dłużej śpiewał tym bardziej ściszał głos, aż w końcu słowa cicho mówił zamiast śpiewać. Zamilkł na chwilę i spojrzał w lusterko wsteczne.- Jakaś taka dołująca ta piosenka co nie? Ej...Śpisz? To śpij...to najlepsze na problemy. W krainie snów zawsze jesteśmy bezpieczni... Może ja sam, choćby w śnie, odważę się ci wyznać, że...a zresztą, nie ważne. Słodkich snów- chłopak westchnął cicho i po raz ostatni spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem oraz nieodgadnionym przez mnie uczuciem i zaczął sobie podśpiewywać dalej włączając się do refrenu- To nie przyjaźń, tylko miłość, uwierz mi. Pocieszałem, ocierałem twoje łzy i tęskniłem, i nadzieję miałem, że powiesz do mnie to, co tak usłyszeć chcę...
_____________________
No i mamy kolejny rozdział! Mam nadzieję, że nie jest najgorszy? Kuba oczywiście piosenkę na imprezie śpiewał po angielsku, ale po namyśle i konsultacji z przyjaciółką, stwierdziłam, iż napiszę słowa po polsku. A oto ulubiony cytat Alicji: "Walcz z pasją, wygrywaj z dumą, przegraj z szacunkiem, ale nigdy się nie podawaj". Piękne słowa cudownego człowieka <3
Będę Wam wdzięczna za wszystkie komentarze! Do następnego!

3 komentarze:

  1. Blog świetny + dobry pomysł. Publikuj częściej :-)
    Polecam Ci też mojego bloga, w razie nudy - coś do poczytania ;D
    http://jumplikeheianorge.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej w końcu komentarz!! Dziękuję! :) Niestety ale chyba częściej się już nie da... no chyba, że się rozchoruję i będę siedzieć w domu ;)
      Co prawda obiecałam sobie, że ograniczę blogi... ale z chęcią zajrzę :D

      Usuń