piątek, 31 października 2014

ROZDZIAŁ XV: W obliczu tragedii wrogowie stają się przyjaciółmi...

Witajcie! Długo musieliście czekać ale oto kolejny rozdział, w którym to przekonacie się, czy Kuba i Alicja wyszli cało z wypadku. Mam nadzieję, że nie będzie najgorszy :D Przepraszam, że dopiero teraz ale miałam strasznie dużo rzeczy na głowie... No nic, zapraszam do czytania!
__________________________________________
- Ja ciebie mocniej- odparła dając mi całusa w policzek, gdy nagle...- Uważaj!
Krzyknęła i od razu spojrzałem na ulicę. Jadący z naprzeciwka tir niespodziewanie skręcił w naszą stronę. Skręciłem zdecydowanie, aby uniknąć pędzącego auta, lecz niestety nie wyrobiłem i nasz samochód zsunął się ze zbocza. Spadając przeturlał się kilkukrotnie, a następni w coś uderzył. Poczułem koszmarny ból, który nie ustawał i lekko mnie zamroczył. Po jakiejś chwili, nie wiem jak długiej, usłyszałem czyjś głos.
- Halo! Proszę pana słyszy mnie pan?- spojrzałem w jego kierunku i ujrzałem przerażoną kobietę. Czułem straszny ból... nie do opisania i tylko kiwnąłem lekko głową.- Proszę się nie martwić. Pomoc już tutaj jedzie! Czy mógłby pan powiedzieć co pana boli? Halo...Proszę pana, proszę ze mną rozmawiać...- kobieta mówiła coś do mnie, ale mało mnie to interesowało. Obróciłem się, żeby spojrzeć na moją dziewczynę.
- O mój Boże..Alicja...Alicja słyszysz mnie?!- wykrztusiłem łamiącym się głosem- Alicja.. Błagam nie rób mi tego...odezwij się!- ignorując ból podniosłem rękę i nią lekko potrząsłem. Nic...Dziewczyna miała zamknięte oczy i się nie ruszała, z rozbitej głowy ciekła jej krew...-Niech przestanie pani nadawać i coś zrobi!!! Błagam...- kobita spojrzała na mnie zaskoczonymi oczami.
- Proszę się nie denerwować. Pogotowie już tutaj jedzie...Nerwy wcale nie pomogą.
Byłem kompletnie załamany i bezradny. Minuty dłużymy mi się niemiłosiernie. Po dla mnie strasznie długim czasie usłyszałem pogotowie i kobieta stojąca obok nas zaczęła do nich wołać. Gdy tylko zobaczyłem lekarza od razu przestałem go słuchać.
 - Proszę pana, błagam ratujcie ją... Ja się czuję świetnie...naprawdę- skłamałem, gdy ratownicy z latarkami zaczęli mi się przyglądać.
- Jak się pan nazywa? Pamięta pan? Co pana boli?
- Mam na imię Kuba...Boli mnie tylko ręka i trochę noga... błagam niech ją ktoś ratuje!
Ratownicy obeszli auto i po dłuższej chwili wyjęli pierw mnie, a następnie z pomocą straży pożarnej Alicję. Bez trudu dostrzegłem kilka karetek, najwyraźniej było więcej rannych. Ratownicy dwoili się i troili opatrując rannych i sprawdzając ich stan.  Lekarz, który mną się zajmował cały czas o coś pytał, ale mnie interesował stan zdrowia Alicji.
- Co z nią? Gdzie ją zabierają?
- Jak grochem o ścianę...Panie Kubo, niech pan zacznie współpracować....
- Zabierają ją- wszedłem w zdanie lekarzowi i wyrwawszy się ratownikom ledwo trzymając się na nogach podszedłem do lekarzy. Gdy zobaczyłem jak Alicja zostaje zebrana przez pogotowie opadłem z sił i upadłem na ziemię.

Kilka godzin wcześniej:
Wyjazd do rodziny bardzo dobrze mi zrobił. Przemyślałem kilka, ważnych dla mnie rzeczy i wyciągnąłem wnioski. Nie mogłem się już doczekać, by znów zobaczyć Alicje. Byłem zły na siebie, że ją zostawiłem bez uprzedzenia... ale tak było lepiej. Musiałem sam sobie odpowiedzieć na męczące mnie pytania. Teraz wiedziałem czego chcę i byłem pewien, że muszę z nią porozmawiać zanim będzie za późno. Z dużym entuzjazmem wziąłem torbę i wszedłszy do domu przywitałem się grzecznie. Rodzina Alicji właśnie jadła obiad i zaprosili mnie do stołu, nie potrafiąc im odmówić usiadłem wraz z nimi. Ania właśnie kończyła coś opowiadać rodzicom, po minie jej ojca widziałem,że nie jest zachwycony. Byłem ciekaw co się stało, lecz nim zdążyłem spytać Ania obróciwszy się mi odpowiedziała.
- Właśnie opowiadałam rodzicom o moim odkryciu i ty pewnie będziesz wiedział coś więcej! Wiesz Alicja nie chwaliła się, że utrzymuje kontakt z swoim niedoszłym zabójcą. Chodzi mi tutaj o Kubę, bo chyba tak miał na imię nie?
- Tak, Kuba Kot.
- Kot?!- spytał tata dziewczyn, a ja spojrzałem na niego zdziwiony i kiwnąłem głową.- No pięknie... Nic dziwnego, że mu uległa to w końcu jeden z naszych najlepszych kadrowiczów...
- Przepraszam, ale pan chyba myśli o Maćku- wtrąciłem, gdy Ania przetłumaczyła mi słowa ojca.- Tak mi się wydaje, że myśli pan o Maćku, czyli młodszym bracie Kuby... Kuba to ten, który trochę gorzej skacze...A tak w ogóle jeśli mogę spytać to gdzie jest Alicja?
- O... Alicja właśnie pojechała na bal razem z Kubą i to stąd nasza rozmowa- odparła z uśmiechem jej siostra.
- Pojechała z Kubą....?- powiedziałem nie dowierzając.
- No tak... już jakiś czas temu. Zabrał ją ze szkoły, a wiem bo z nim rozmawiałam. Przesympatyczny chłopak. Ma Ally gust- powiedziała z uznaniem, a ja poczułem się koszmarnie. " Czyżby już było za późno...?". Podziękowawszy za obiad wstałem od stołu i udałem się do mojego pokoju. Nie znam słów, które oddały by to co czuję. Przez dobre kilka minut chodziłem po pokoju, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. W końcu uspokoiwszy się trochę postanowiłem wziąć prysznic. Idąc do łazienki minąłem otwarte drzwi do pokoju dziewczyny. Nie mogąc się powstrzymać, wszedłem do niego. Intuicyjnie podszedłem do jej łóżka, obok którego na stoliku leżało jej zdjęcie. Fotografia przedstawiała ją razem z Kubą podczas tańcu. Najwidoczniej dziewczyna oglądała ją przed snem. Poczułem jak zalewa mnie zazdrość. Byłem wściekły na nią, na Kuba, a już najbardziej na siebie samego. Rzuciłem zdjęcie na stolik i wyszedłem z pokoju. Nie miałem ochoty już na prysznic. Najchętniej coś bym rozwalił by się wyżyć. Zamiast niszczyć pierwszą lepszą rzecz postanowiłem pobiegać. Wybór okazał się trafny. Wyżycie się po przez wysiłek fizyczny dobrze mi zrobiło. Co prawda uspokojenie się zajęło mi sporo czasu, ale po kilku godzinach, kompletnie zmęczony wróciłem do domu. Gdy wszedłem znalazłem zapłakaną mamę Alicji, którą uspokajała jej starsza córka.
- Co się stało?- spytałem niepewny.
- Kuba i Alicja mieli wypadek. Oboje są w szpitalu- nogi ugięły się pode mną. Od razu odechciało mi się odpoczynku.
- Jeśli się pospieszycie to was zawiozę- powiedziałem próbując ukryć jak mocno ugodziła mnie ta informacja. Nie trwało to długo i byliśmy już w szpitalu, w którym panowało straszne zamieszanie i od nikogo niczego nie mogliśmy się dowiedzieć. Do moich uszu doszedł znajomy głos i gdy odwróciłem się zobaczyłem awanturującego się z pielęgniarką Kubę.
- Kuba!- zawołała Ania zauważając chłopaka i podbiegła do niego.- Co z Alicją?!- spytała po angielsku chcąc bym zrozumiał.
- Wiem tylko tyle, że jej stan jest krytyczny. Nie wiem nic więcej...
- Panie Jakubie! Proszę wracać na sale! Pana stan jest na prawdę kiepski- pielęgniarka nie dawała za wygraną, lecz widząc, że nic nie zdziała oświadczyła, że idzie po lekarza. Byłem wdzięczny, że Ania konsekwentnie mi tłumaczy. Do szpitala wpadł zziajany Maciek, któremu kamień spadł z serca, gdy zobaczył brata.
- Za nim cokolwiek powiesz, błagam mów po angielsku, bo mi się nie chce tłumaczyć- uprzedziła go Ania.
- Em...Ok? Boże Kuba wyglądasz koszmarnie...
- Nie jest źle, mam złamaną rękę w trzech miejscach i leciutki uraz czaszki...
- Ale co się stało?!
- Ja... nie wiem... jechaliśmy już do domu. Były koszmarne warunki i prowadziłem ostrożnie.
- To ty prowadziłeś?! No tak, można się było tego spodziewać...
- Co ty insynuujesz?- spytał Kuba smutnym głosem.
- Stwierdzam fakt, że beznadziejnie prowadzisz. No i nie zaprzeczysz, że już zdarzyło ci się jechać za szybko, nawet przy złych warunkach..
  - Gregor lepiej się odczep. Kuba nie spowodował tego wypadku...
- A ty skąd wiesz skoro cię tam nie było?!
- Ciebie też tam nie było, więc uważaj na słowa! Jestem pewien, że Kuba niczym nie zawinił. A Alicja to potwierdzi...
- Alicja dzięki temu idiocie jest w stanie krytycznym! No i proszę nawet nie zaprzeczy....
- Hamuj się kretynie!
- Chłopcy!- wtrąciła się Ania widząc, że to do niczego dobrego nie prowadzi.- Lekarz...- Wszyscy natychmiastowo spojrzeli w tym samym kierunku. Lekarz podszedł do mamy dziewczyn i przez chwilę z nią rozmawiał co tłumaczyła mi Ania.
- Alicja miała poważne obrażenia wewnętrzne i do tego groźny uraz głowy. Nie miała tyle szczęścia co jej kolega buntownik. Operacja co prawda zakończyła się sukcesem ale straciła ona jednak bardzo dużo krwi... Najbliższe godziny będą decydujące. Proszę być dobrej myśli.
- Czy można do niej wejść- spytała mama Alicji.
- Na razie nie... Ale jeśli pani chce może pani postać w korytarzu.
- A czy ja mógłbym..- wykrztusił Kuba.
- A ty niby dlaczego? Nie jesteś jej rodzinom!- oburzyłem się, lecz Kuba szybko mnie "zgasił".
- Jestem jej chłopakiem.- powiedział, a ja poczułem ukłucie w sercu. Lekarz po na myślę zgodził się go wpuścić, ale na tych samych warunkach, co panią Gawędę. Widziałem po nim, że mocno to przeżywa. Mogłem być na niego wściekły za wiele rzeczy, ale nie potrafiłem tak po prostu stać i patrzyć na ludzkie cierpienie. Gdy ujrzałem na jego policzku łzy, poczułem jak coś we mnie pęka. Chciałem powiedzieć mu coś pokrzepiającego. Wyobrażałem sobie co on musi czuć. Jego wyznanie było takim samym szokiem dla mnie jak dla Ani, czy też Maćka. Oznaczało to, że byli parą od bardzo krótkiego czasu. Spróbowałem się przemóc i ruszyłem ku chłopakowi. On jednak nie miał zamiaru mnie słuchać i dobrze wiedziałem dlaczego. Do naszych uszu doszedł długi, wysoki dźwięk i nie czekając długo puściłem się sprintem po lekarzy. Natychmiast zajęli się dziewczyną, widziałem jak o nią walczą. Marzyłem o tym, aby to się skończyło.
- Kuba spokojnie.... Uspokój się...- pocieszał go Maciek.
- Jak mam być spokojny?! Gregor ma racje to moja wina....Prosiła bym jechał ostrożnie, a ja... ja nie patrzyłem na drogę...- słowa Kuby, wzbudziły szok u każdego kto je słyszał.
- Ty gnoju!- wybuchłem i nim sam się zastanowiłem co robię, przyłożyłem mu tak, że Kuba runął na ziemię. Najszybciej zareagował Maciek, który siłą odciągnął mnie od brata.
- Ogarnij się debilu! Chcesz go zabić?!
- Czemu nie?! O jeden problem mniej!-próbowałem odepchnąć chłopaka i zaczęliśmy się szarpać. Świadkami tej sytuacji okazały się pielęgniarki, które zawiadomiwszy ochronę, przyszły z pomocą leżącemu na ziemi chłopakowi. Po mimo naszych starań ochroniarze byli nie ubłagani i wyprowadzili nas siłą ze szpitala, grożąc wezwaniem policji.
- I co idioto?! Zadowolony?! Jeżeli coś mu się stanie nie daruję ci tego!
- Odwal się....Poniosło mnie....- zmierzwiłem włosy ręką i spojrzałem na Maćka- Jak będziesz wiedzieć co z nim to weź zadzwoń....- powiedziałem, uzmysłowiwszy sobie jak moje zachowanie było głupie.
- Ty jesteś jakiś chory! Masz jakieś rozdwojenie jaźni czy jak?!- chłopak przyjrzał mi się uważnie i wziął głęboki oddech.- Rozumiem, że cię poniosło, ale wszystko ma swoje granice... Nie martw się. Ona z tego wyjdzie.
- A co jeśli nie...?- spytałem łamiącym się głosem i przysiadłszy na pobliskiej ławce, schowałem twarz w dłoniach.
- Nawet tak nie mów. Musisz być dobrej myśli... Ona ma wole walki, da radę. Co ty płaczesz?! Boże... następny...
- Odwal się... wcale nie płaczę.... Wróć do szpitala i błagam sprawdź co z nią... a jak będziesz wiedział co z Kubą to daj znać...
- Nie wcale... Ok. A ty sam nie możesz sprawdzić?
- Ja wrócę do siebie.... Muszę się uspokoić i wtedy przyjadę. Maciek....?
- Czego?
-... myślisz...myślisz, że oni... naprawdę są parą?
- ...Nie wiem, ale raczej tak. Kuba z przyjemnością zrobił by ci na złość, ale w takiej chwili.... nie kłamał by. Coś jeszcze, bo chce sprawdzić co z bratem?- pokręciłem przecząco głową i chłopak znikł zza drzwiami wejściowymi do szpitala. Kiedy podjechałem po dom i skierowałem się do wejścia usłyszałem jak ktoś mnie woła i obróciwszy się zobaczyłem dwie przyjaciółki Alicji i jakiegoś szatyna.
- A ty nie w szpitalu??!! Co się dzieje?!
- Hej...Em no nie... Wróciłem się odświeżyć...Chcecie wejść?- obie dziewczyny przyjrzały mi się i po krótkiej naradzie skorzystały z zaproszenia. Wziąłem szybki prysznic i przebrawszy się wróciłem do gości.
- Już jestem...a tak w ogóle to my się chyba nie znamy...- stwierdziłem spoglądając na chłopaka.
- O... no tak. Gregor to jest X. Harny...były katecheta Alicji...
- Miło mi. Tak były katecheta Alicji i obecny Zuzi...Dziewczyny nie miały transportu..
- Jasne...Em miło mi- powiedziałem nie pewnie.
- Gregor kilka minut temu dostałeś jakąś wiadomość- powiedziała Patrycja wskazując na mój telefon. Jak się okazało wiadomość pochodziła od Maćka.

"Lekarzom udało się ją ustabilizować na tyle na ile to możliwe. Jeśli chodzi o Kubę.... zacznij się modlić. Stracił przytomność i zabrali go na badania. Jeśli do 10 minut ktoś mi nie powie, że wszystko z nim w porządku i odzyskał świadomość, to przestaje być miły i dzwonię na policję. Pożałujesz tego"

- Ja pierdole....- przeczytawszy treść usiadłem na pobliskim krześle i z przerażeniem spojrzałem na godzinę. Zostały 4 min, które najprawdopodobniej zadecydują o mojej przyszłości.
- Gregor...Co się stało...?- spytała nie pewnie Zuza i dopiero wtedy przypomniałem sobie o ich obecności.
- Muszę jak najszybciej znaleźć się w szpitalu... może uda mi się jeszcze go przebłagać by nie nasyłał na mnie policji... Ja pierniczę... przecież ja się w życiu nie wybronię....- powiedziałem rozpaczliwie zakładając buty i zamknąwszy dom podbiegłem do samochodu. Powstrzymał mnie chłopak, który stwierdził, że jestem zbyt zdenerwowany by prowadzić. Załamany zabrałem się razem z nimi. Gdy tylko byliśmy na miejscu, od razu pobiegłem szukać Maćka. W końcu go znalazłem, chodził po korytarzu.
- Maciek!... I co z nim?
- Co?! Przestraszyłeś się i chcesz mnie błagać bym nie dzwonił?... Jesteś żałosny...
- Tak wiem...ale co z nim?
- Nie wiem.. odzyskał przytomność i kończą robić mu badania, a potem się zobaczy...Zadowolony?...Jeszcze nie dzwoniłem. Niech Kuba zdecyduje.- kamień spadł mi z serca słysząc słowa chłopaka i nie uszło to jego uwadze- Najpierw się myśli, a dopiero potem robi...Za nasze czyny powinniśmy brać odpowiedzialność.
- Co się stało?- spytały nie pewnie dziewczyny.
- Tan idiota rzucił się na Kubę z pięściami.
- To był impuls... Z resztą nie będę się wam z tego tłumaczyć. Należało mu się. Może nie w momencie kiedy ma uszkodzoną czaszkę...ale się należało.
_ Jesteś idiotom! Kuba w niczym nie zawinił, wiem, bo rozmawiałem z policją.  Gregor weź się w garść i nie trać nadziei. Ja wierzę, że ona z tego wyjdzie...
- Nigdy nie wolno nam tracić nadziei, to ona daje nam siłę by żyć- odparł Harny i wszyscy na niego spojrzeliśmy.
- Jak ksiądz coś powie....czy już mówiłam jaki ksiądz jest beznadziejny?
- Tak Zuzia. Mówisz mi to po kilka razy na lekcji.
- To niech do księdza w końcu to dotrze.
- Co z Alicją??- spytała Patrycja odwracając uwagę od wymiany zdań.
- Nie jest dobrze. Miała poważne obrażenia wewnętrzne. Od razu ją wzięli na stół z tego co wiem to straciła bardzo dużo krwi i czegoś nie dało się poskładać. Lekarzy najbardziej niepokoi uraz głowy. Ja tam nie do końca wiem o co chodzi... tyle co usłyszałem jak z jej mamą lekarz rozmawiał.
- Jeśli lekarze mówią, że jest źle to znaczy, że jest tragicznie... zawsze starają się zakładać raczej optymistyczne wersje...- wymamrotała Zuzia.
- Ale mówią by nie tracić nadziei- wtrącił Maciek.
-...Tak nie traćcie nadziei i liczcie na cud...- ich rozmowa tylko bardziej mnie zdołowała i nie mogąc znaleźć sobie miejsca poszedłem pod OIOM. Wiedziałem, że to nic nie zmieni, usiadłem na krześle i czekałem, cały czas powtarzając sobie
- " Musisz być dobrej myśli... Ona ma wole walki, da radę"

Od wypadku minął już tydzień. Przez moją głupotę Kubie pękła czaszka, ale na szczęście nie jest to groźny uraz i miało się to zakończyć bez powikłań. Był tak załamany, iż stwierdził, że mu się to należało i nie zgłosił pobicia na policję. W miarę gdy emocje opadły, Maciek pogodził się z jego decyzją i na każdym kroku naśmiewał się z brata, że wygląda jak panda. Do tego uroczego zwierzaka moim zdaniem było mu daleko, ale trzeba było przyznać rację, że wyglądał śmiesznie. Jak miał okazję się przekonać jednym z objawów pęknięcia czaszki jest siny obrzęk wokół oczu. Przez ostatni tydzień codziennie siedzieliśmy pod OIOM'em i czekaliśmy na jakieś dobre wiadomości. Już trzeciego dnia przyszło załamanie i nawet uwagi Maćka nikomu nie poprawiły humoru.
- Panie doktorze... dlaczego ona się nie budzi?- spytała przez łzy jej mama.
- Proszę pani stan zdrowia Alicji naprawdę się poprawia jednak był i jest na tyle poważny, że wprowadziliśmy ją w śpiączkę farmakologiczną. Gdy przyjdzie na to czas to będziemy ją wybudzać- powiedział lekarz i uśmiechnął się do nas pokrzepiająco.- Proszę nie tracić nadziei i czekać.
Łatwo było mówić, gorzej z wprowadzeniem tego w życie. Siedzenie tam tylko coraz mocniej dołowało człowieka. Najgorsze chwile teoretycznie były już za nami i jej stan był stabilny, ale...ile można słuchać "Stan zdrowia Alicji się poprawił. Proszę nie tracić nadziei i czekać." Gdy lekarz pozwolił wejść do niej, jej mama właściwie tylko weszła i wyszła nie mając siły, by tam przebywać. Ania, Patrycja i Zuza pomimo, iż im także pozwolono wejść odmówiły. Nie dziwiłem się im, gdyż sam mocno to przeżyłem. Dziewczyna leżała, jakby bez życia podłączona do różnych aparatur i nie oddychała samodzielnie. Jej głowa była opatrzona, a twarz była pokryta licznymi siniakami, otarciami, podobnie jak ręce. Gdy wszedł do niej Kuba nie potrafiłem dłużej wytrzymać i uciekłem na korytarz, by ukryć przed innymi ból. Chłopak spojrzał na nią i z czułością pogłaskał jej policzek, po czym przysiadł koło łóżka i wziął jej dłoń. Zamknął oczy i...zaczął płakać. Jedyne czego pragnąłem było to, aby ona po prostu się obudziła. Wiedziałem, że gdy to nastąpi to co czuję nie będzie się liczyć, gdyż miała chłopaka ale to mnie nie obchodziło. Chciałem by w końcu otworzyła oczy. Przez kolejne dni Kuba nie odstępował jej praktycznie w ogóle, cały czas trzymając ją za rękę mówił do niej. Było to absurdalne z jednej strony, ale z drugiej... w jakimś stopniu pomagało i dawało też cień nadziei, że, pomimo iż nie odpowiada, słyszy. Jej rodzice w szpitalu spędzali każdą wolną chwilę, opuszczając nas tylko by pójść do pracy. Dziewczyny, pomimo iż nie miały na to ochoty, musiały wrócić do domu. Jak się dowiedzieliśmy pacjenta w śpiączce kontrolowanej można utrzymywać nawet kilka miesięcy, a żaden z nas nie mógł zaniedbywać swojego życia tak długo. Kuba ze szpitala został wypuszczony po 1,5 tygodnia ale pomimo to całe dnie spędzał przy jej łóżku. Ja w końcu wróciłem do treningów co pomagało mi na chwile "odciąć" się od zmartwień. Gdy przychodziłem do szpitala to Kuba jechał do domu by się odświeżyć i przebrać, a ja siadałem obok niej i opowiadałem co tam słychać na świecie. On natomiast postanowił, że oprócz typowego dla niego mówienia od czasu do czasu, będzie jej czytał. Zaczął od książek, które były jej ulubionymi, a następnie sam wybierał ciekawe lektury. Wiedzieliśmy, że "pełnienie wart" nie sprawi, iż coś się zmieni, ale przynajmniej zawsze co najmniej jedna osoba dokładnie wiedziała na czym stoimy i w razie czego dawała znać innym. Dziś mijał już 18 dzień i od rana byłem na treningu. Po tym jak wczoraj odkryłem, że Alicja jest "torturowana"  trylogią Henryka Sinkiewicza, dogadałem się z Kubą, że po treningu przywiozę jakąś inną, na prawdę ciekawą książkę. Trening jak zawsze mijał mi miło, gdy nagle usłyszałem mój dzwoniący telefon.
- Kuba co się dzieje?!- spytałem odebrawszy telefon.
- Gregor jak tylko będziesz mógł, przyjeżdżaj do szpitala!- nie trzeba było mi tego powtarzać. Bez zastanowienia wybiegłem z treningu i nie tracąc czasu na przebieranie, pojechałem do szpitala.
- Jestem! Co się dzieje?- spytałem, odnalazłszy Kubę chodzącego tam i z powrotem po korytarzu.
- Alicja.... Lekarz powiedział, że dziś spróbują ją wybudzić...Znaczy robią to właśnie teraz.- nie ma słów, którymi można opisać to jak się cieszyłem. Czekaliśmy razem przez dłuższy czas, gdy w końcu wyszedł do nas lekarz.
- I co? Panie doktorze?
- Już, już... Spokojnie. Wybudziła się i wszystko wskazuje na to, że jej życiu już nic nie zagraża, ba nawet pozwolę wam do niej wejść.-Po raz pierwszy od ponad dwóch tygodni uśmiechnąłem się. Kuba wypuścił z siebie powietrze i uśmiechnął się odsłaniając przy tym lekko zęby- Muszę was jednak uprzedzić, że pojawiły się pewne komplikacje...
___________________________________
Mam nadzieję, że dało się go czytać? Będę wdzięczna za komentarze :)
DO NASTĘPNEGO!!

P.S. Lojalnie uprzedzam, że następny rozdział także nie pojawi się zbyt prędko. Nadal mam sporo zaległości w szkole ale na szczęście pomału wychodzę na prostą :D Życzę wam miłego weekend'u!

niedziela, 19 października 2014

ROZDZIAŁ XIV: Happy End- Nie sądzę....

Witajcie! Oto kolejny rozdział. Przepraszam, że dopiero teraz, ale wcześniej nie miałam czasu go wrzucić. :) Mam nadzieję, że nie będzie najgorszy. Chciałabym podziękować za komentarze pod poprzednim rozdziałem. To dla mnie naprawdę zaszczyt!
Postanowiłam także podać wam piosenkę o której będzie mowa ;)

______________________________________________
- Alicja!!- usłyszałam krzyk i ktoś siłą ściągnął mnie z łóżka w skutek czego spadłam na podłogę.
- Co?! Co jest?!- wykrztusiłam zaspana szybko podnosząc się z podłogi i przewracając się z powrotem na łóżko tracąc równowagę- Ja nie śpię... tak...już- wstałam z łóżka i przetarłam oczy po czym spojrzałam na roześmianą twarz przyjaciółki.
- Ale ciebie ciężko się budzi..- powiedziała i zaniosła się śmiechem- a powiedz mi...co nie jest takie łatwe?- spojrzałam na nią zdziwiona
- Znów gadałam przez sen?!- jęknęłam załamana.- Ja nie wiem co się ostatnio ze mną dzieje... - stwierdziłam i zabrałam się za zbieranie rozkopanej pościeli. Zuzia stała roześmiana i mi się przyglądała.
- To częściej ci się zdarza?- pokiwałam głowa- No to lepiej uważaj, bo człowiek przez sen mówi tylko prawdę i jeszcze ktoś to wykorzysta! Ktoś o tym wie?
- Gregor... Słyszał wczoraj jak o nim przez sen gadałam...nie pytaj. Co dziś mówiłam?
- Tłumaczyłaś komuś, że jest dla ciebie ważny, nie chcesz go ranić i to nie jest takie łatwe. Śnił ci się Gregor?... Choć w sumie... nic nowego.- stwierdziła z uśmiechem.
- Tak tyle, że do tych czas on tego nie wiedział i wolałabym, aby tak pozostało... Czemu mnie ściągałaś z łóżka?!- spytałam oburzona w końcu dochodząc do siebie.
- Bo mi się coś pilnego przypomniało- odparła z wielkim uśmiechem- Zanim wyjechałam to Kaśka poprosiła, abym ci od niej coś przekazała. Masz to zaproszenie na jej 18- wręczyła mi fioletową, ładną kopertę.
- Od Kaśki? A co ją napadło nigdy nie byłyśmy jakimiś super koleżankami.... na moją imprezę to nie mogła przyjechać ale ja do niej mogę?
- No wiesz... Teraz to ty jesteś jedną z tych osób, które warto zaprosić. Nie zrozum mnie źle, ale kiedyś to i tak odmawiałaś bo nie miałaś jak kupić prezentu.. no a teraz to od ciebie można liczyć na fajny prezent.
- Aha... czyli moim rodzicom udało się trafić szóstkę i nagle jestem wartościowym człowiekiem? Kiedy jest ta impreza?- spytałam i wyjęłam zaproszenie.- To za dwa dni?!
- No tak. Podobno nie miała jak inaczej ci dostarczyć...
- Oho... Jasne bo przecież poczta nie działa no i telefony tak samo...
- Co jest grane?- spytała Patrycja wchodząc do pokoju. Nawet nie zauważyłam, że ona też już wstała.
- Znajoma zaprasza mnie na swoje urodziny... ale ja się chyba na to nie piszę.
- Kaśka stwierdziła, że na pewno odmówisz bo zaprasza z osobami towarzyszącymi... to ma być bal ku jej czci czy coś takiego. No i że ty będziesz się wstydzić przyjść sama...
- Bal ku jej czci? Niezłe miałyście aparatki w tej waszej klasie...- wszystkie się zaśmiałyśmy.
- Tak... Cała Kaśka. Ale co to za tekst, że ja nie przyjdę bo będę się wstydzić? Zdenerwowała mnie...
- Ja cię rozumiem... olałabym tą księżniczkę.
- A właśnie, że przyjadę!- dziewczyny spojrzały na mnie zdziwione- Poważnie. Bo że co ja niby nie mam z kim przyjść? Ażeby się nie zdziwiła...
- I co... znów chcesz wykorzystać Kubę albo Gregora?- spytały jednocześnie.
- W waszych ustach to brzmi koszmarnie... nikogo nie będę wykorzystywać. Spytam jedynie Kuby czy nie ma ochoty ze mną pojechać. Gregor odpada bo nie wiem kiedy wróci.
- Ale Alicja... to 150 km w jedną stronę... A w dodatku nie możesz zapominać, że to środek tygodnia więc ty masz lekcje, a on zapewne treningi...a przypominam ci,że ma on ostatnio wyrzuty sumienia....
- Kichać lekcje... ale macie rację nie mogę teraz prosić Kuby o pomoc....Kurczę... Nie wiem jak, ale na pewno będę na tej imprezie i żadna księżniczka nie będzie gadać, że mogłabym się wstydzić.
Kasia zawsze lubiła gwiazdorzy, a o swoich planach na urodziny gadała już ponad rok temu i wszyscy wiedzieli, że ona i jej chłopak chodzili na kurs tańca by mogła nas olśnić swym talentem. Zawsze było mi żal dziewczyn jej pokroju... zwykłe puste laleczki... Dziś odpuściłam sobie szkołę, gdyż wolałam posiedzieć z przyjaciółkami za nim będą musiały wracać. Koło południa wrócili moi rodzice i Ania, która po raz kolejny przepraszała mnie za jej nieobecność na moich urodzinach. Nie mogąc wymyślić nic lepszego powiedziałam, że przez przypadek zniszczyła mi się karta z telefonu i poprosiłam rodziców o nową. Nie obyło się bez podejrzliwych pytań ale na szczęście, gdy wieczorem gadałam z przyjaciółkami o tym jak minęła im podróż mogłam podać im nowy numer. Od razu napisałam do Kuby oraz Oliwii i poinformowałam także Gregora o zmianie numeru. Najszybciej zareagował ten pierwszy. Z uśmiechem odczytałam wiadomość.

"Miło że mi napisałaś :D Dzięki. Mam pewne pytanie, dla mnie bardzo ważne.
Mogę jutro cię podwieźć do szkoły?"

Wybuchłam śmiechem i od razu zabrałam się za odpowiadanie.

" Jak mogłabym Ci nie podać numeru? Przecież każdy lubi dostawać kilka wiadomości dziennie... jak od jakiegoś psychopaty :P Sądzę że, niezależnie co odpowiem i tak jutro się pojawisz ;) ale z 
wielką chęciom się z tobą zabiorę."

Wysłałam wiadomość i z uśmiechem oczekiwałam odpowiedzi. Nie widziałam się z nim jeden dzień... niby nic ale z jakiegoś powodu tęskniłam. Sięgnęłam po album ze zdjęciami w którym miałam ulubione fotografie i wyjęłam jedną. Zostało zrobione na imprezie mojej przyjaciółki przez solenizantkę. Przedstawiało mnie i Kubę, podczas naszego tańcu. Wyglądamy na nim naprawdę uroczo... uśmiechnęłam się na tamto wspomnienie gdy do moich uszu doszedł dźwięk wiadomości.

"Jeśli miałem przestać to wystarczało napisać...Przepraszam. Cieszę się, że mogę cię podwieźć."

Poczułam wyrzuty sumienia. Nie o to mi chodziło, był to tylko żart. Wiadomości od niego sprawiały mi wielką radość i bez zastanowienia napisałam mu to. Życzyłam mu jeszcze miłej nocy i położywszy się, szybko zasnęłam. Następnego dnia pełna obaw wstałam i ubrawszy się zeszłam do kuchni po śniadanie.
- Alicja wszystko w porządku...? Jakoś dziwnie wyglądasz.
- Tak. Wszystko w porządku nie martw się- powiedziałam i posłałam mamie uśmiech znad miski płatków. Przyjrzała mi się uważnie i pożegnawszy się wyszła. Odetchnęłam z ulgą.
- Co nabroiłaś? - spytała Ania obserwując mnie.
- Co ty tu robisz? Nie idziesz do pracy?- zaśmiała się.
- Ja tu mieszkam. Nie dziś mam jeszcze wolne. A ty przez przypadek nie powinnaś już dawno wyjść? Spóźnisz się.- no tak... co za podejrzliwość. Kurczę tylko jak ja jej teraz to wytłumaczę. Obserwowała mnie z uśmiechem, gdy nagle usłyszałyśmy dzwonek do drzwi i wystartowałyśmy w tym samym momencie. Niestety ona okazała się szybsza.
- No cześć.... A ty to kto?- spytała z uśmiechem zdziwionego Kubę.
- Cześć.... Jestem Kuba....znajomy Alicji.
- Znajomy powiadasz?- spytała z uśmiechem.
- Spadaj!- powiedziałam mocując się z siostrą.
- Ally... ogarnij się. Wpuścimy pana niech nie czeka na dworze, przecież jeszcze nie zjadłaś. Proszę, niech pan wchodzi- powiedziała wpuszczając chłopaka. Był lekko zdziwiony i nie potrafił ukryć rozbawienia. Przytuliłam go na powitanie i ignorując dziwne miny siostry weszliśmy do kuchni.
- Już kończę i możemy jechać.
- A może przedstawisz swojego chłopaka siostrze?- powiedziała oburzona, a ja zakrztusiłam się ostatnią łyżeczką śniadania.
- Kuba nie jest moim chłopakiem! To mój przyjaciel.
- Przyjaciel? Oho uważaj bo ci uwierzę. Zawsze mówiłam, że przyjaźń damsko-męską to tylko fikcja wmawiana sobie przez nieumiejących się do tego przyznać zakochanych.- rzuciłam jej gniewne spojrzenie- A jak się poznaliście?
- Alicja... wbiegła mi pod koła chcąc ratować kociaka...
- A! To ty jesteś ten pirat, co chciał mi siostrę rozjechać....Tata chciał cię na policję podać...
- Ta... ale to była moja wina i jakoś udało mi się go przekonać. Jestem gotowa możemy jechać.
- Ok. Miło mi było.... to cześć...- odparł i wyszedł za mną. W podróży przeprosiłam go za zachowanie siostry z czego on cały czas się śmiał. Podziękowałam mu za podwózkę i pocałowawszy go w policzek poszłam do szkoły.
- Tyś jest dobra! Masz dość, że o tobie plotkują ale i tak chłopcy wożą cię na zmianę- zaśmiała się Oliwia na przywitanie.
- Co za różnica mam to gdzieś....Chodźmy na niemiecki....
Dziewczyna uśmiechnęła się przyjacielsko i razem poszłyśmy do sali. Ku memu zdziwieniu od razu gdy weszłyśmy kazał nam usiąść razem. Najwyraźniej nauczyciele wiedzieli już o zaczepkach kolegów. Brak mojego korepetytora sprawił, iż nie do końca umiałam na kartkówkę. Uśmiech pana gdy mu ją oddawałam napawał mnie jednak nadzieją. Po lekcji poprosił mnie, abym na chwilę została.
- czy coś się stało?
- Spokojnie.- odparł z uśmiechem- Chciałem Cię przeprosić za to, że nie zwróciłem uwagi na to jak ci dokuczają...Na prawdę Alicjo jest mi przykro. A co do twoich ocen... Jestem pod wielkim wrażeniem umiejętności twego korepetytora. Sprawić byś nauczyła się czegokolwiek graniczyło dla mnie z cudem...
- Aż tak źle? Ale ja się naprawdę starałam... po prostu miałam problem z motywacją.
- Jesteś na prawdę wspaniałą uczennicą i jeżeli Gregorowi udało się dać ci tą motywację to jestem pewien, że wkrótce twoje kiepskie oceny będą tylko kiepskim wspomnieniem- spojrzałam na niego zdziwiona.
- Ale skąd Pan wie...
- Oj Alicja nie tylko twoi koledzy zwrócili uwagę na to, iż do szkoły nie chodzisz piechotą- zaśmiał się i na mojej twarzy zagościł uśmiech. Na polecenie, abym pozdrowiła Austriaka od razu w jego imieniu podziękowałam. W szkole panował niezwykły spokój z czego byłam bardzo zadowolona. Wszystkie lekcje minęły mi szybko i przyjemnie, a gdy w końcu dobiegły końca ja nadal miałam dobry humor. Wróciwszy do domu, zabrałam się za zadania, tłumacząc Ani, że nie ma co opowiadać na temat mojej znajomości z Kubą. Gdy wrócili moi rodzice postanowiłam z nimi porozmawiać na temat imprezy Kaśki. Nie mieli nic przeciwko bym pojechała, ale niestety na nich nie mogłam liczyć i po długich poszukiwaniach doszłam do wniosku, iż tym razem nie uda mi się utrzeć jej nosa. Napisałam do Zuzi SMSa, aby ją poinformować, że nie przyjadę. Było mi trochę szkoda i zaczęłam rozważać poproszenie o pomoc Kuby, jednak w porę się powstrzymałam. Powtórzyłam jeszcze wiadomości z lektury na polski i czytając po raz kolejny streszczenie zasnęłam. Nie spałam zbyt dobrze, gdyż męczyły mnie całą noc koszmary i odpuściły mi dopiero nad ranem. Całkiem niewyspana, na wpół śpiąca powlokłam się do szkoły piechotą, co nie uszło uwadze Ani. Dzień mijał mi spokojnie, nie licząc bardzo szczegółowej kartkówki z "Chłopów" Reymonta na polskim. Pożegnawszy się z Oliwią ruszyłam drogą do domu. W połowie drogi czekała mnie niezwykła niespodzianka. Usłyszałam jak ktoś mnie woła i obróciwszy się, ujrzałam Kubę, machającego do mnie z samochodu. Przystanęłam na chwilę i gdy się zatrzymał, wsiadłam do środka.
- Hej... Mogę wiedzieć co kombinujesz?- spytałam mierząc go wzrokiem. Był ubrany w czarne, materiałowe spodnie, białą koszulę z czarną kamizelką.
- Porywam cię- odparł z uśmiechem.
- Porywasz? A dokąd jeśli mogę wiedzieć?
- Zabieram cię na bal ku czci twojej koleżanki. Choć najpierw podjedziemy gdzieś gdzie będziesz mogła się przebrać.
- Skąd wiesz o tym balu?!- spytałam nie ukrywając zaskoczenia na co on się zaśmiał.
- Taka dobra wróżka szepnęła mi na uszko, że jest ci potrzebny Romeo- odparł. Uniosłam brwi w zdziwieniu.
- Zuza!
- Wiedziałem, że od razu zaczaisz. Nie rób jej afery. Zrobiła tylko to co ty chciałaś... czyli do mnie napisała. Nie przyjechałem dlatego, iż uważam, że jestem ci to winien... Zrobiłem to dlatego, że nie jesteś mi obojętna... - spojrzał na mnie i dodał pospiesznie- jesteś moją przyjaciółką.
- Dziękuję- odparłam uśmiechając się do niego. Gdy powiedział, że jestem jego przyjaciółką, poczułam coś dziwnego. Jakby...zawód.- Cieszę się, że cię mam.- uśmiechnął się lekko. Zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej kilka kilometrów od celu naszej podróży bym mogła się przebrać i wtedy to do mnie dotarło.
- Kuba... a w co ja mam się niby przebrać?- uśmiechnął się i wręczył mi dwa pudełka.
- Jedno to buty, a drugie sukienka. Mam nadzieję, że będą ci pasować. Ewa pomagała mi wybrać...a właściwie...to ona robiła zakupy- odparł- no na co czekasz... idź się przebierz.
W lekkim szoku posłusznie poszłam się przebrać. Sukienka była na prawdę śliczna. Ewa wybrała jasną, kremową sukienkę przed kolana na wąskich ramiączkach. W żadnym stopniu nie krępowała moich ruchów i muszę przyznać wyglądałam w niej na prawdę ładnie. Wybrała także piękne jasne buty z kokardkami na lekkim obcasie. Postanowiłam rozpuścić włosy i po raz ostatni przyjrzałam się swemu odbiciu.
- Ciekawe co powie Kuba...- powiedziałam sama do siebie po czym pozbierałam swoje rzeczy zastanawiając się czemu właściwie mnie to obchodzi i wyszłam do przyjaciela.
- Wyglądasz zjawiskowo- powiedział z uśmiechem i otworzył przede mną drzwiczki. W dalszej drodze miałam wrażenie, że cały czas mnie obserwował. Po chwili byliśmy na miejscu i od razu zostaliśmy przywitani przez roześmianą Zuzię.
- Ty.....Dziękuję- powiedziałam i odwzajemniłam uśmiech.
- Proszę. No przecież nie mogłam pozwolić byś przepuściła taki bal... A teraz skoro już jesteś to przedstawię ci moją osobę towarzyszącą- powiedziała z wielkim uśmiechem- Poznajcie się. Rafał Alicja, Alicja Rafał.- uśmiechnęłam się do chłopaka i przywitałam z nim. Był to zielonooki brunet o trochę dłuższych kręconych włosach i lekkim, widocznym zaroście. Był ubrany w popielate, materiałowe spodnie zwężane u dołu nogawki, białą luźną koszulę, rozpiętą u góry, marynarkę i zamszowe buty. Gdy przedstawiałyśmy sobie chłopaków podeszła do nas Kasia.
- Alicja! Witaj. Tak dawno się nie widziałyśmy... przepraszam, że nie mogłam być na twoich urodzinach. Ale chyba jacyś goście przyszli?
-Hej...Nic się nie stało, było kilka osób- powiedziałam z uśmiechem wracając pamięcią do tego dnia.
- Kilka osób... No tak...Wiesz imprezy kameralne mają tam jakiś urok... prawda?
- Uważam że, głupie jest robienie niby ekstra, wielkiej imprezy na której połowa nie będzie nawet wiedzieć jak mam na imię. O wiele lepiej świętować z osobami nam najbliższymi, które przychodzą tylko i wyłącznie dlatego, że nie jesteśmy im obojętni. Wtedy nawet jeśli jest ich niewiele impreza będzie niezapomniana, no chyba że ktoś takich nie posiada i robi imprezę by się dowartościować.- powiedział Kuba z uśmiechem. Sama nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu. Jego słowa na prawdę były miłe, ale chyba mojego zdania nie podzielała Kasia, która teraz mierzyła go wzrokiem i nie uszło jej uwadze, że nasze dłonie są splecione, co ja sama dopiero teraz zauważyłam.
- Zapewne... A ty przyjechałeś z  Alicją... Tak?
- Tak. To Kuba, Kuba to jest właśnie Kasia..-powiedziałam licząc na to, że dziewczyna nie będzie zadawać jakichś niezręcznych pytań.  O dziwo, nie padło żadne. Przyjrzała mu się, po czym życzywszy nam miłej zabawy odeszła do swojego chłopaka.
- Czułam że, to jednak kiepski pomysł...
- Żartujesz?! Widziałaś jej minę?Kuba to było epickie... subtelne ale treściwe- odparła z uśmiechem Zuzia. Na jej słowa wszyscy zaczęliśmy się śmiać i przyznaliśmy jej rację. Impreza mijała nam dość....średnio. Większość czasu spędziłam na rozmowie z Kubą na temat tego jak wypada w jego oczach solenizantka. Kilkukrotnie spotkałam byłych znajomych i żaden z nich nie ukrywał zdziwienia,że mnie widzi, a do tego nie byłam sama. Wiedziałam że, wszyscy o nas gadają. Czułam te spojrzenia i słyszałam jak szepczą. Moje podejrzenia potwierdziły się, gdy usłyszałam skrawek rozmowy Kasi z jakimiś jej koleżankami.
- Niezły ten chłopak... Kuba tak?
- Ciekawe gdzie go znalazła
- Głupie pytanie. Pewnie w internecie, teraz ją stać to porządnego wynajęła- wtrąciła Kasia.
- No... Szkoda że się tak przy niej marnuje... Może prosimy go do tańca- zaproponowała jedna.
- Ma łatwy zarobek. Nie zgodzi się ja już próbowałam. Stwierdził, że on przyszedł tu dla Alicji i tylko z nią będzie tańczył.- spojrzałam na Kubę, a on się uśmiechnął
- Jak chcesz to możesz iść potańczyć.
- Nie chcę. Chcę spędzić czas z tobą- powiedział i posłał mi uśmiech. Jego słowa nie były mi obojętne, ale nawet one nie były wstanie poprawić mi humoru. "Jak one mogły pomyśleć, że Kuba został przeze mnie wynajęty. To upokarzające..."
- Hej... proszę uśmiechnij się.- powiedział i przykucnął przede mną aby spojrzeć mi w oczy- Nie ważne jest to co oni o tobie mówią. Już to przerabialiśmy.... Głowa do góry i pozwól się prosić do tańca.
- Ej Rafałowi udało się załatwić by puścili "Thinking Out Loud"! Moją ulubioną piosenkę!
- Super. Przy tym utworze to grzech nie zatańczyć- uśmiechnęłam się blado i zdjęłam nowe buty od których bolały mnie już nogi. Kuba chwycił moją dłoń, by poprowadzić mnie na parkiet, gdy rozbrzmiały pierwsze nuty piosenki.- Zaufaj mi..- wyszeptał mi do ucha i z uśmiechem spojrzał mi w oczy. Biło od niego coś czego nie potrafię opisać słowami, nie mam pojęcia dlaczego tak mocno wpływała na mnie jego bliskość. Pozwoliłam mu się poprowadzić w tańcu zapominając o całym otaczającym mnie świecie. Liczyło się dla mnie tylko on i ja...nic więcej. Miałam wrażenie, że czas się dla nas zatrzymał, a nasz taniec będzie trwał wiecznie...chciałabym by tak było. Kuba robił na mnie na prawdę duże wrażenie, gdy z niezwykłą gracją i uczuciem prowadził mnie w tańcu. Właśnie wybrzmiewały ostatnie dźwięki piosenki, ale ani mnie, ani Kubę to nie obchodziło, gdyż chłopak zrobił coś czym lekko mnie zaskoczył. Pocałował mnie delikatnie i z uczuciem, a ja....pocałunek odwzajemniłam, czując jakąś wewnętrzną, nieopisaną radość. Brunet odsunął się ode mnie z uśmiechem i teraz spoglądałam w jego szczere, szczęśliwe oczy i sama się uśmiechnęłam. Do naszych uszu doszły oklaski, które przypomniały nam o obecności całej masy ludzi. Jak się okazało wszyscy nam się przyglądali już od pewnego czasu, nawet nie wiem jak długiego. Poczułam się na prawdę dziwnie...Wśród całej masy ludzi dojrzałam Kasię, na twarzy której malowało się zaskoczenie oraz Zuzię z wielkim uśmiechem stojącą obok Rafała. Kuba z uśmiechem ukłonił się lekko i chwyciwszy moją dłoń wyszliśmy do ogrodu.
- Nie mogę...nie chcę dłużej tego ukrywać- powiedział zdeterminowany spoglądając mi w oczy. Uśmiechnęłam się lekko
- To nie ukrywaj... Za nim cokolwiek powiesz, chcę byś wiedział, iż kiedyś cię tak trochę oszukałam...- spojrzał na mnie zdziwiony- Gdy sądziłeś, że śpię... Ja nie spałam wtedy.- w jego oczach zauważyłam coś dziwnego, jakby strach.
- Nie spałaś...?- wykrztusił, a mi zachciało się śmiać.
- Nie. Nie spałam i słyszałam każde twoje słowo. Więc? Co byś mi wyznał, gdyby to był sen?- uśmiechnął się blado.
- Wyznał bym ci, że jesteś dla mnie naprawdę ważna. Nie jako przyjaciółka..Gdy cię nie ma obok czuję się nie swoje, jakby mi czegoś brakowało. Ja cię...kocham- wykrztusił, a ja nie myśląc co robię, rzuciłam mu się na szyję.
- Nawet nie wyobrażasz sobie jak się teraz cieszę...
- Czy to ma znaczyć, że zechciałabyś dać mi szansę?
- Tak-odparłam z uśmiechem i gdy tylko to powiedziałam, Kuba pocałował mnie czule.
- O tak wygrałam!! Kuba górą!- usłyszałam znajomy głos i od razu spojrzałam w jego kierunku
- Patrycja?! A co ty tu robisz?
- Zuzia zadzwoniła, że czuje, iż dziś stanie się coś niezwykłego...a że wasza koleżanka sama nie wie kto jest jej gościem, a kto nie, to wejście tu nie było trudne.
- No i się nie pomyliłam! Jak słodko!!- rzuciłam im gniewne spojrzenie, na co one zaczęły się śmiać i uciekły, a ja zwróciłam się do Kuby.
 - Chodź do środka bo zmarzniesz- powiedział uśmiechając się uroczo i razem wróciliśmy na sale. Będąc w pełni szczęścia, co było dla mnie nowym doświadczeniem, zgodziłam się bez zastanowienia zatańczyć z moim chłopakiem. Tym razem ani na chwilę nie zapomnieliśmy o obecności innych ludzi, lecz i tak taniec z nim był niezwykły.
Impreza pomału dobiegała końca i razem z Kubą postanowiliśmy się zebrać. Pożegnałam się ze wszystkimi znajomymi i przyszedł czas na pożegnanie solenizantki.
- Bardzo się cieszę, że mogliście przyjechać. Było mi na prawdę miło, a Alicja... Chcę cię przeprosić. Widzisz byłam święcie przekonana, że go wynajęłaś.... Przepraszam.
- Dzięki Kasia i w porządku. Chyba się nie gniewam.
 - To dobrze... Wasz taniec był naprawdę ekstra. Nie wiedziałam, że umiesz tak tańczyć...
- Z właściwą osobą u boku wszystko jest prostsze- odparłam i z uśmiechem spojrzałam na Kubę. Pożegnaliśmy się z wszystkimi i już po chwili jechaliśmy autem. Warunki na drodze były naprawdę okropne i poprosiłam Kubę, by bardzo uważał. Nie musiałam mu tego powtarzać, sam jechał bardzo ostrożnie.
- Dziękuję, że po mnie przyjechałeś. Naprawdę bym żałowała... Choć jakby ktoś mi powiedział, że tak będzie wyglądał ten wieczór to od razu bym do ciebie zadzwoniła- zaśmiałam się.
- Nie masz za co dziękować. Po prostu wykorzystałem czas by móc pobyć z tobą. Kocham cię- powiedział spoglądając w moim kierunku.
- Ja ciebie mocniej- odparłam dając mu całusa w policzek, gdy nagle...- Uważaj!
Krzyknęłam widząc jak jadący z naprzeciwka tir skręca nagle w naszą stronę. Kuba natychmiastowo skręcił by jakoś ominąć pędzący samochód, lecz nie wyrobił się i nasze auto stoczyło się ze zbocza. Poczułam straszny ból, który ustąpił nagle, a potem była już tylko ciemność...

______________
 Mam nadzieję, że nie jest najgorszy? Na pociechę powiem Wam, że rozdział ten nie jest ostatnim ;)
Jeszcze raz dziękuję za poprzednie komentarze! To do następnego!

niedziela, 12 października 2014

ROZDZIAŁ XIII: Coś tu nie gra... To zwyczajna zmowa!

- Kocham cię- wyszeptał mi do ucha, a przez moje ciało przeszedł dreszcz. Przymknęłam powieki i rozkoszowałam się jego obecnością. Kuba pocałował mnie namiętnie po czym zaczął całować mnie po szyi. Czułam jego dłonie, które teraz sprawnym ruchem zdjęły ze mnie bluzkę. Były chłodne i ich dotyk sprawiał, że moje ciało przeszywał dreszcz. Czułam jego pocałunki na szyi, a następnie na dekolcie. Przesunął nosem po linii mojego obojczyka, a następnie żuchwy i złożył delikatny pocałunek na mych ustach.  Sprawnym ruchem zdjęłam z niego koszulę i teraz bez przeszkód mogłam dłońmi błądzić po jego nagim torsie. Uśmiechnął się do mnie i wrócił do obsypywanie mojego ciała pocałunkami. Nie mam pojęcia jak długo trwały nasze pieszczoty. Z każdą sekundą nasze podniecenie rosło. Pragnęłam, aby ta chwila trwała wiecznie. Pozbywaliśmy się ostatnich części garderoby, gdy do naszych uszu doszło pukanie. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Gregora. Stał i przyglądał nam się z wściekłością i odrazą. Wyswobodziłam się z objęć Kuby i pobiegłam za Austriakiem, który obróciwszy się na pięcie wyszedł z pomieszczenia.
- Zaczekaj!
- Po co... Nie chcę być tym drugim...Podoba ci się jak się nami bawisz? Sprawia ci przyjemność zadawanie nam cierpienia?- chłopak spojrzał na mnie. W jego oczach widziałam ból.- Jestem głupcem...ale kocham cię i nic tego nie zmieni....- to powiedziawszy pocałował mnie...

- Alicja...Alicja...- zerwałam się nagle z łóżka uderzając w coś głową i głośno syknęłam. Usłyszałam cichy chichot i spojrzałam w jego kierunku. Na podłodze obok mojego łóżka siedział Gregor, który śmiejąc się rozmasowywał sobie czoło.- Już łapię czemu ciebie się nie budzi...Jesteś...Nieobliczalna,..- parsknęłam śmiechem i spostrzegłam jak moje przyjaciółki poruszają się niespokojnie przez sen. Położyłam palec na usta dając znać chłopakowi, że ma być cicho.
- Czego chcesz?
- Chciałaś ze mną porozmawiać...idę pobiegać i pomyślałem, że może zechcesz iść ze mną- przyjrzał mi się- Jesteś strasznie rozpalona...Masz gorączkę?- przyłożył mi dłoń do czoła i poczułam lekki dreszcz. Odsunęłam się od niego.
- Daj mi...10 min i możemy iść...spokojnie...nie mam gorączki.- uśmiechnęłam się do niego. Nie bardzo go przekonałam, ale przyjął do wiadomości i wyszedł z pokoju. Odetchnęłam z ulgą i wziąwszy swój dres poszłam do łazienki, by wziąć prysznic i ochłonąć. Taki sen nie należał do normalnych, ale po nocnym plotkowaniu o obydwu chłopakach... W sumie to i tak był dziwny. Wiedziałam, że w snach mój mózg niejednokrotnie obrazuje mi coś do czego sama nie chcę się przyznać i wypieram to. Nie miałam czasu myśleć nad sensem wizji, gdyż nie chciałam, aby chłopak na mnie czekał. Zostawiwszy przyjaciółkom kilka słów wyjaśnienia dołączyłam do Gregora, który czekał na mnie na dworze. Zamknęłam drzwi i razem z chłopakiem udaliśmy się na przebieżkę. "Kątem" oka widziałam, że mój towarzysz co jakiś czas na mnie spogląda z troską.
- Możesz w reszcie powiedzieć czemu mnie tak obserwujesz?- spytałam przystając.
- Martwię się. Na pewno nie jesteś chora...
- Spokojnie... Naprawdę to nie było nic poważnego... Po prostu w pokoju było duszno...zawsze tak mam po nocy...- Gregor przyjrzał mi się podejrzliwie, po czym uśmiechnął się lekko.
- Jakoś mnie to nie przekonuje... Skoro mówisz, że to nie choroba...- uśmiechnął się szerzej- A powiedz mi..Co ci się dziś śniło?
- Nic ciekawego- odparłam i ponownie zaczęłam biec. Mój towarzysz zaśmiał się i ruszył za mną uśmiechnięty.
- Coś mi podpowiada, że tym razem nie nawoływałaś swojego misia- rzuciłam mu gniewne spojrzenie i zignorowałam uwagę, świadczącą o tym, iż ponownie słyszał jak gadam przez sen. " Tylko jak długo słuchał...no i co mogłam mówić....?!" Pierwszy raz tak na prawdę doceniłam fakt, iż chłopak nie mówi po polsku.
- Ok. To możesz powiedzieć o czym chciałaś rozmawiać?- tyn razem to mój towarzysz przystanął i teraz bacznie mi się przyglądał.
- Chciałam cię przeprosić i jednocześnie podziękować. Podziękować ci za to, że dla mnie zostałeś i nawet moja słowa nie przekonały cię, by mnie olać. Za nie chce cię przeprosić....Ja wcale nie uważam, że to zabawne....- uciszył mnie gestem ręki i bez słowa przytulił.
- Nie przepraszaj. Wiem, że powiedziałaś to tylko po to by się mnie pozbyć. Nie mam ci tego za złe.- spojrzałam na niego. Uśmiechał się i spoglądał na mnie z troską- Nie wracajmy już do tego dnia....Tylko jeśli będzie trzeba.
- Zgadzam się- uśmiechnęłam się i dałam mu całusa w policzek- Dziękuję za to, że jesteś...- chłopak przyjrzał mi się szybko i w jego oczach dostrzegłam , że właśnie podjął jakąś ważną dla siebie decyzję.
- Alicja... Skoro już rozmawiamy tak na spokojnie... Też chciałbym ci coś powiedzieć...- wziął głęboki oddech i przyjrzał mi się uważnie. Zastanawiałam się co takiego może chcieć mi powiedzieć. Lecz nie dowiedziałam się, gdyż usłyszałam swój telefon, gdy chłopak otwierał usta by zakończyć swą myśl. Wypuścił powietrze- Odbierz, może to coś ważnego...
- Przepraszam- wzięłam telefon do ręki. Na wyświetlaczu od razu zobaczyłam kto dzwoni.- Cześć Kuba. Co się stało?- Gregor spochmurniał i przewrócił oczami.
- No tak...  Ale ma chłopak wyczucie....- spojrzałam na niego zdziwiona.
- Hej Alicja. Pamiętasz jak pożyczałem samochód od Kamila?
- Też pytanie. Oczywiście, że pamiętam...- zachichotałam na wspomnienie naszej wycieczki w nieznane.- Kamil wtedy był wściekły...
- No właśnie. I do tego zmierzam. Poprzysiągł nam wtedy zemstę.
- Oho... Chyba wiem już czemu dzwonisz... Gdzie i o której mam się wstawić?
- Kamil dał mi kluczyki do samochodu i wydał polecenie, że za półtora godziny samochód ma być czysty i w ogóle... Nie mam pojęcia co on z nim robił ale wygląda okropnie...
- To może podjedź nim pod mój dom i ogarniemy go jakoś.
- Ok. To ja będę za....20min.- rozłączyłam się i już chciałam powiedzieć mojemu towarzyszowi, iż to koniec i wracamy do domu, lecz stwierdziłam, że Gregor biegnie drogą powrotną. Nie czekając dłużej puściłam się biegiem, by go dogonić. Udało mi się dopiero nie daleko domu i obrażona wyminęłam go kulejąc, kierując się od razu do pokoju.
- Ally! No wreszcie!
- O co chodzi... przecież zostawiłam wam kartkę.
- Tak..."Ja wyszłam. Spokojnie, wrócę. Alicja"- odczytała teatralnym głosem Zuzia.
- No... O jeny... Nie miałam czasu na rozpisywanie się....- do naszych uszu doszedł dźwięk podjeżdżającego samochodu- no pięknie... nie zdążyłam się przebrać. Dziewczyny...wiem, że przyjechałyście dla mnie, ale ja teraz nie mogę się wami zająć...
- No jasne.. Wolisz Kubę- wtrąciła Patrycja wyglądając za okno. Rzuciłam jej gniewne spojrzenie na co ona zachichotała.
- Spokojnie zaopiekujemy się twoim drugim Romeem- odparła Zuzia z uśmiechem.
- Skończ z tym Romeem! Ja i Kuba będziemy myć samochód w ogrodzie. Jak chcecie możecie nam pokibicować.- to powiedziawszy wyszłam z pokoju. Samochód faktycznie nie wyglądał najlepiej... Najwyraźniej jego właściciel w ostatnim czasie miał jakąś ciężką podróż, co wydało mi się dziwne... Przecież jeszcze kilka godzin temu auto to stało pod moim domem i było z nim wszystko w porządku. Bez dłuższej zwłoki zajęliśmy się samochodem.  Po jakimś czasie dziewczyny rozłożyły się na tarasie i zaczęły nam dokuczać. Pierwszy nie wytrzymał Kuba i postanowił je uciszyć wężem ogrodowym. Po kilku minutach przerodziło się to w wodną wojnę, w której każdy walczył przeciwko każdemu. Jedyną osobą, która nie chciała z nami się wygłupiać
, był Gregor. Odniosłam nawet wrażenie, iż jest oburzony naszym zachowaniem. Gdy Kuba w pewnej chwili razem ze mną przewrócił się i wylaliśmy na siebie wiadro z mydlinami przyłożyłam mu gąbką. Chłopak z uśmiechem na twarzy zaczął się ze mną przepychać, a Gregor przyglądał nam się z okna. Miałam przez chwilę wrażenie, że mój rywal specjalnie przewrócił się tak, abym upadła na nim. "Kątem" oka zauważyłam jak Austriak spogląda na Kubę, zaryzykuję tu stwierdzenie z pogardą, i rezygnuje z dalszego obserwowania nas. Do porządku przywołał nas telefon Kuby. Jak się okazało dzwonił Kamil, by nam powiedzieć, że auto mamy odstawić razem i mamy być ubrani jakoś  przystępnie. Nie wytłumaczył nam jednak skąd takie polecenie. W przyspieszonym tempie skończyliśmy mycie i odkurzanie samochodu, by Kuba pojechał do domu się przebrać, a ja mogła znaleźć coś "przystępnego". Określenie to sprawiło mi sporo problemów, jednak gdy Kuba wrócił byłam już gotowa. Oboje ubraliśmy się w miarę elegancko ale na luzie. Ja wybrałam czarne rurki, jasny sweterek i moje ulubione, czarne, skórzane buty za kostkę, natomiast Kuba szare spodnie, czerwoną, kraciastą koszulę i czarne buty do kostek. Pożegnałam się z przyjaciółkami i markotnym Gregorem, po czym razem z brunetem ruszyliśmy ulicą z lekkim spóźnieniem. Na szczęście Kamil nie miał nam tego za złe. Jak się okazało chłopak chciał, abyśmy pojechali jako pomoc do Warszawy, gdzie w Złotych Tarasach miało się odbyć spotkanie z fanami. Byłam w szoku, gdy zobaczyłam ilu ludzi przybyło na spotkanie z idolami. Kamil, Janek i Dawid dzielnie poświęcali im czas i cierpliwie odpowiadali na pytania, opowiadając o swych marzeniach i planach. Sama byłam bardzo ciekawa ich wypowiedzi i na prawdę robili na mnie niezwykłe wrażenie. Nawet nie zauważyłam kiedy ten czas zleciał i przyszedł czas na pożegnania. Szczerze mówiąc ja i Kuba nie napracowaliśmy się...w sumie nie robiliśmy nic. No chyba, że liczyć przyniesienie wody i zrobienie kilkunastu zdjęć, gdy jakaś osoba była sama, a chciała mieć zdjęcie z idolem. Z całą pewnością nie byliśmy tam ani trochę potrzebni, ale nie narzekam, gdyż na prawdę świetnie się bawiłam. Gdy Kamil obwieścił nam koniec zemsty, zaoferował, iż w akcie litości odwiezie mnie do domu. Byłam mu na prawdę wdzięczna i kiedy Kuba wysiadł z auta po pożegnaniu się, nie omieszkałam tego okazać.
- Świetnie się bawiłam. Dziękuję, że mnie zabraliście- powiedziałam uśmiechając się do chłopaka- Tylko... Nie szkoda ci zemsty?
- Na prawdę nie masz mi tego za złe? Sądziłem, że będziesz zła, iż przeze mnie zostawiłaś przyjaciółki.
- Jakoś mi to wybaczą, a ja na prawdę świetnie się bawiłam- chłopak uśmiechnął się do mnie.- Mam tylko jedną prośbę - dodałam, gdy stanęliśmy pod moim domem.
- Ok... O co chodzi?
- Na przyszłość, gdy Kuba będzie chciał twojej pomocy, by mógł ze mną spędzić trochę czasu, po tym jak się mi naraził...Wymyśl coś lepszego niż mycie auta. To tortura...z premedytacją wybrudzić tak piękne auto.
- Nie wiem o czym mówisz- odparł Kamil z uśmiechem. Podziękowałam mu raz jeszcze i wróciłam do domu. Po mimo, iż nie wiele robiłam byłam na prawdę zmęczona, a musiałam pierw opowiedzieć przyjaciółką jak to chłopcy nas "wykorzystywali" i wysłuchać jak one spędziły dzień. Okazało się, że dziewczyny wcale nie narzekały na nudę, gdyż pierw Gregor zaproponował im, iż mogą jechać z nim na trening, na co zgodziły się bez namysłu, a następnie razem ugotowali spaghetti, co podobno było bardzo interesujące. Zuzia z nie zwykłym entuzjazmem stwierdziła, iż po takim weekendzie czuje, że nie musi się martwić najbliższym testem z angielskiego, a Patrycja wykorzystała Austriaka do powtórki niemieckiego. Na koniec usłyszałam jeszcze nie zwykle romantyczną historię jak to Zuzia poznała interesującego "Romea" w postaci jakiegoś z moich sąsiadów. Cieszyłam się, że nie mają mi za złe pozostawienia ich i postanowiłam podziękować Gregorowi za to, że dotrzymał im towarzystwa, a przy okazji skończyć zaczętą rano rozmowę. Niestety czekał mnie zawód, gdyż jak się okazało chłopaka nie było. Od przyjaciółek dowiedziałam się, że chodził dziś bardzo markotny i jakieś 40 minut przed moim powrotem wziąwszy torbę wyjechał, pozostawiając mi jedynie krótki liścik:
" Alicja mam nadzieję, że nie będziesz miała mi tego za złe, ale postanowiłem, wrócić na kilka dni do domu. Obiecuję, że za niedługo jestem z powrotem ;). Biorąc pod uwagę, że będę w innym kraju w razie czego napisz do mnie e-mail, a ja oddzwonię. GS" 
Byłam trochę zła na niego ale w końcu sama sobie wytłumaczyłam, że przecież ma on prawo odwiedzić rodzinę i nie musi mi się z tego tłumaczyć. Przebrawszy się w piżamę postanowiłam napisać do niego. Jak się okazało on mnie wyprzedził.
"Chcę ci życzyć kolorowych i przyjemnych snów. I oby tym razem w twoim pokoju nie było "duszno" w nocy ;). Mówiąc szczerze, z wielką chęcią dowiedział bym się, co dziś ci się śniło...ale rozumiem, że nie ma opcji, abyś się ze mną tym podzieliła. No nic... będę musiał to jakoś przeżyć.Dobranoc!"
Uśmiechnęłam się lekko i mu odpisałam.
"Spokojnie tym razem uchyliłam okno, więc nie masz o co się martwić. Dobranoc."
Odłożywszy telefon, zasnęłam zmęczona mając nadzieję, że tym razem obejdzie się bez tak niecodziennych snów. Jak się okazało, mój mózg miał inne plany...
__________________________
Witajcie! Mam nadzieję, że tym razem rozdział lepszy? Spotkanie chłopaków z fanami oczywiście miało miejsce 29 marca w sobotę, a nie 30 marca w niedzielę, jak to przedstawiłam. Wiem o tym i wierzę, że nie macie mi za złe zmiany. Będę wdzięczna za komentarze i do następnego!

piątek, 10 października 2014

ROZDZIAŁ XII: Bo na przyjaciół zawsze można liczyć...

Przez naszą furtkę właśnie przechodzili uśmiechnięci, polscy skoczkowie. Otworzyłam usta....Byłam w szoku.
-Nie jesteśmy za wcześnie?- spytał Maciek, młodszy brat Kuby, a nad jego ramieniem zobaczyłam machającego Kamila Stocha. Poczułam jak nogi się pode mną uginają i ktoś mnie łapie śmiejąc się. Potem była już tylko ciemność...

- Ale akcja... Niby ostrzegałeś nas, że może nas przyjąć w różny sposób...ale żaby od razu mdleć...
- Nie miej o sobie dużego mniemania Kocur. Zemdlała jak Kamila zobaczyła...Tu wcale nie chodziło o ciebie- zaśmiał się czyjś głos.- Mogli by przestać się kłócić...Weź ogarnij brata..- te słowa zwróciły moją uwagę na trwającą obok kłótnie.
- Co to za akcja?! Prosiłem byś jej powiedział...
- Zamknij się....Co z tego...Wcale Ci nie obiecałem, że będę twoim adwokatem...
- Spytałem czy możesz ją ode mnie przeprosić i się zgodziłeś!
- Ale się rozmyśliłem... Trzeba było samemu do niej zadzwonić. Chociaż spytać jak się czuje! Cokolwiek, a nie teraz kolegów sprowadzasz i zadowolony. I jeszcze do mnie masz pretensje!
- Nie chce wam przeszkadzać, ale nasza solenizantka się wybudza...- powiedział jakiś inny, spokojny głos. Otworzyłam oczy i ujrzałam rozradowane spojrzenia moich przyjaciółek klęczących przy kanapie w salonie. Koło nich kucnął Kuba, a obok mnie przysiadł podłamany lekko Gregor. Nad jego ramieniem zobaczyłam uśmiechniętego Kamila Stocha z założonymi rękoma na piersi, a kilka metrów od nas Maćka Kota, Dawida Kubackiego i Janka Ziobrę.
- Aleś nas nastraszyła Ally!
- Nie panikuj Pati...- podparłam się na rękach i spojrzałam po wszystkich-Czy to jest sen? A może jakaś ukryta kamera?
- Nie...To się dzieje na prawdę. Jesteś niesamowita... Już drugi raz w tym tygodniu wpadasz mi w ramiona- zaśmiał się Gregor,
- Nie chciałem zrobić nic złego... to miała być taka miła niespodzianka....Chciałem...
- Ta... przyznaj się, że było ci szkoda wydawać na prezent, a nie wciskaj dziewczynie bajeczkę, iż chciałeś spełnić jej marzenie...Skąpigrosz...
- Maciek.. bądź tak miły i się przymknij...
- A co może nie? Kupiłbyś jej coś fajnego, a my i tak moglibyśmy się wprosić i zrobić jej przyjemność... Ale według ciebie to to jest twój prezent.- powiedział Janek. któremu zawtórował Dawid.
- Tak... to oni niech se to wyjaśnią... a ja pozwolę sobie złożyć ci życzenia- Odparł Kamil podchodząc do mnie z uśmiechem- No to... Życzę ci, abyś zawsze pamiętała, iż każde, nawet to najbardziej nieprawdopodobne marzenie może się spełnić, jeśli tylko w to uwierzysz i będziesz tego chcieć całym sercem. Abyś nigdy się nie poddawała i zawsze umiała odnaleźć uśmiech nawet w tych najboleśniejszych sytuacjach, które cię czekają...No oczywiście oby takich było jak najmniej. By zawsze otaczali cię ludzie, którzy cię kochają szczerze, bo to właśnie oni nas uskrzydlają. Nie życzę Ci pieniędzy...prezentów...itp ponieważ korzyści materialne są najmniej ważne i życzę ci byś nigdy o tym nie zapomniała.-zakończył z uśmiechem, a ja poczułam, że po policzku spływa mi łza. Szybko ją otarłam i uśmiechnęłam się do niego.
- Ja.... N-naprawdę dziękuję...To chyba najmilsze życzenia jakie w życiu słyszałam...-nie wiedziałam co powiedzieć...Kamil uśmiechnął się blado i przytulił mnie na pocieszenie.
- Co ty jej zrobiłeś?- spytali chłopcy chórkiem.
- W przeciwieństwie do Was...złożyłem jej życzenia. A... no i mam dla ciebie prezent... - zamyślił się na chwilę- najwyżej dowiem się, że skąpie kasy na prezent..proszę - powiedział i wręczył mi dość duży, ale cienki prezent.
- Otwieraj!- zachęciła Zuzia. Zawahałam się i drżącymi dłońmi zaczęłam go odpakowywać. Po chwili udało mi się wygrać z papierem oraz taśmą klejącą i trzymałam w ręku oprawiony w antyramę plastron z Planicy, w którym jeszcze tydzień temu skakał stojący przede mną chłopak...Kamil podpisał się na nim, dopisując wers pewnej piosenki i dedykację.
"Wszystko się może zdarzyć, gdy serce pełne wiary" uśmiechnęłam się od ucha do ucha i odłożyłam prezent na bok po czym rzuciłam mu się na szyje dziękując.
- A niech ktoś spróbuje powiedzieć, że dałeś beznadziejny prezent... wtedy będzie miał do czynienia ze mną! Jest wspaniały!!!- Kamil zaśmiał się.
- Teraz moja kolej! Przesuń się- powiedział Maciek spychając na bok Kamila- Ja w przeciwieństwie do kolegów postanowiłem się postarać i kupiłem ci prezent. Proszę- powiedział i wręczył mi mały pakunek. Czułam się dziwnie...Wszyscy mi się przyglądali jak otwieram paczuszkę.
- Jaka śliczna!- wypsnęło się Zuzi, gdy zobaczyła jak odpakowuję srebrną bransoletkę z małą srebrną zawieszką w kształcie klucza wiolinowego.
- Kuba kiedyś wspomniał, że jesteś muzykiem...Prawda?- zwrócił się do brata, gdyż ja cały czas stałam i przyglądałem się bransoletce z poważną miną.
- Wspomniałem ci, że ma pianino...Tak...To prawda.
- To znaczy, że jesteś muzykiem?- spytał z nadzieją, a ja się uśmiechnęłam.
- Tak..Poniekąd jestem. Dziękuję, ale nie mogę tego przyjąć- powiedziałem i oddałam mu bransoletkę.- To prawdziwe srebro...Musiała sporo kosztować.
- Daj spokój. Kupiłem ją dla ciebie...Co z nią zrobię?
- Widzisz Maniek? Trzeba było dać jej coś sentymentalnego- powiedział Janek.
- I co miałem wziąć dać jej mój autograf albo coś takiego?
- O.. To by było fajne- odparłam z uśmiechem i wszyscy na mnie spojrzeli- No co...Bransoletka jest śliczna..ale... Nie zrozum mnie źle.
- Ok.. Zapamiętam na przyszłość...A teraz wszystkiego najlepszego i przyjmij prezent- zawahałam się ale w końcu przyjęłam bransoletkę i poprosiłam Gregora by pomógł mi ją zapiąć.
- Dobra to teraz ja i Janek mamy dla ciebie prezent! A życzenia...- Dawid zamyślił się na chwilę.
- Wszystkiego najlepszego i by ci wszystko grało i buczało...No a teraz prezent.- Pomógł koledze Janek i razem wyszli z domu, by po chwili wrócić z tortem w kształcie skoczni.- Ten skoczek to ty! Patrz ma nawet plastron podpisany! To twoja własna skocznia narciarska! A ilu masz kibiców! Patrz na te transparenty!
- Jak chcesz to to może być mamut! A ty właśnie ustanowiłaś nowy rekord!- spojrzałam na nich i zaczęłam się śmiać. Poprosiłam ich by postawili tort na stole, a następnie obu podziękowałam za świetny prezent. Czułam się na prawdę dziwnie mając na swojej imprezie urodzinowej skoczków, których bardzo ceniłam. A już obecność Kamila cały czas nie mieściła mi się w głowie. Z całą pewnością to były najlepsze urodziny w całym moim życiu! Chociaż byłam zła na Kubę, nie mogłam udawać, że jego niespodzianka nie sprawiła mi przyjemności. Podeszłam do niego i przytuliłam, dziękując. Kuba z uśmiechem przedstawił mi każdego z chłopaków i przeprosił, za to że jest ich tylko czterech. Całą imprezę byłam męczona przez gości i ani jeden nie chciał mi odpuścić tańcu. Po mimo iż tort wyglądał genialnie, postanowiłam jednak go rozkroić. Zanim jednak to zrobiłam, obfotografowałam go z każdej strony i zdjęłam z niego moją podobiznę, która jak się dowiedziałam nie jest zjadliwa.  W smaku był naprawdę dobry, o smaku kokosowo-waniliowym. Imprezę zakończyliśmy koło godziny drugiej w nocy. I pomimo mojego zaproszenia chłopcy postanowili wracać do domów nie zostając na noc.
- Jak chcecie... Jeszcze raz dziękuję..za wszystko. To było na prawdę niesamowite doświadczenie móc was poznać. Dziękuję za wszystkie prezenty są super. Ale ty- wskazałam Kubę- Nie wracasz do domu. Nie myśl, że już ci wybaczyłam...Oboje musicie mi chyba coś wyjaśnić.
- To my może zostaniemy, żeby oni się nie pobili...- powiedział Maciek do kolegów z niezwykłą powagą.
- Sądzę, że nie pobiją się przy niej...ale trochę w tym racji jest. Jeśli mogę to ja zostanę. Przyjechałem własnym autem więc potem nikt nie będzie musiał mnie odwozić. Pomogę ci ich jakoś pogodzić- zaoferował się Kamil. A ja jedynie kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam. Wspomnieni o aucie jakoś mnie wybiło...Pożegnałam chłopaków i Oliwię. po czym wróciłam do salonu.
- Ok... A teraz możecie mi wyjaśnić co wy odwalacie?
-  Ja nic nie odwalam! Ok.. Przyznaję się. Okłamałem cię, mówiąc, że mam plany i wyjeżdżam, ale to dlatego, że robiłem ci niespodziankę! Wypytałem twoją koleżankę- wskazał na Zuzię, która z uśmiechem mi pomachała- i powiedziała mi kiedy masz urodziny. Wiem, że cię zawiodłem...ale ja na prawdę nie miałem jak przyjechać!- powiedział zrozpaczony- Zadzwoniłem do tego...Poprosiłem, aby sprawdził czy wszystko ok, jeśli może. On stwierdził, że nie ma problemu. Miał cię przeprosić ode mnie i powiedzieć...
- A co ja jestem! Z jakiej racji miałem cię niby tłumaczyć? Sam mogłeś ją przeprosić, a nie teraz super przyjaciela zgrywasz i ze mnie robisz nie wiadomo co...- przerwał mu Gregor, któremu Kamil tłumaczył co Kuba mówi.
- To trzeba było powiedzieć, że książę nie ma zamiaru przekazać moich słów! Nie sądziłem, że wykorzystasz moją nieobecność by ją nastawić przeciwko mnie!
- Spokojnie. Nikt mnie nie nastawiał przeciwko tobie.
- Zobaczysz zaraz się pobiją- powiedziała Patrycja do Zuzi, które razem siedząc na kanapie obserwowały chłopaków. Kamil na jej słowa uśmiechnął się i stanął pomiędzy chłopakami obu uspakajając.
- Ja stawiam na Gregora...
- Co ty... Kuba. Nie pamiętasz jak słodko wyglądali na moich urodzinach?
- O...Dziewczyno..Trzeba było widzieć jak ona się z tym Romeem całuje...- powiedziała Zuzia ręką wskazując Gregora i kiwając głową przypominając sobie sytuację w której nas zastała.
-Całuje?!- powiedziała Patrycja razem z Kubą w tym samym momencie i wszyscy spojrzeli na zmieszanego chłopaka który najwyraźniej nie chciał powiedzieć tego głośno, na co Kamil parsknął śmiechem i udawał atak kaszlu. Gregor lekko zirytowany czekał, aż ktoś mu powie o co chodzi. W końcu zlitował się nad nim Kamil, który cały czas śmiejąc się z kolegi, wrócił do tłumaczenia.
- O jeny.... To wcale nie jest tak jak to wyglądało!
-Czyli nie całowałaś się z nim?- spytał Kuba z nadzieją ignorując spojrzenia pozostałych. Zmieszałam się trochę...
- No... w sumie to całowałam...
-Całowaliście się?- spytał Kamil Gregora, gdy usłyszał moje wyznanie.
- To były tylko wygłupy..Chciałem..A z resztą..Tak, no i co z tego?!- Kamil wzruszył ramionami zdając sobie sprawę, że tak właściwie to go nie powinno interesować.
- No właśnie. To moja sprawa z kim się całuję i dlaczego. Nie zmieniajcie tematu!- rzuciłam gniewne spojrzenie przyjaciółką- Możecie wyjaśnić to nieporozumienie bez kłótni? Gregor to prawda, że miałeś mi coś przekazać?
- Tak....- powiedział po chwili zrezygnowany- Kuba prosił bym cię przeprosił i powiedział Ci, że przyjedzie do ciebie jak tylko będzie mógł. Że jest mu bardzo przykro, iż zaprzecza sam sobie i jest sam na siebie wściekły, że teraz on cię zwiódł.
- No właśnie...Dzięki ale to miałeś powiedzieć jej wczoraj!- Kamil uciszył Kubę, a ja cały czas obserwowałam Austriaka, który spoglądał na podłogo unikając moje wzroku.
- Dlaczego mi tego nie powiedziałeś? Tylko proszę bez kręcenia, powiedz szczerze.- Gregor wziął głęboki oddech i spojrzał na  mnie.
- Bo byłem wściekły...Chciałem ci to powiedzieć, ale....Nie potrafiłem. Kiedy zobaczyłem jak cierpisz i wiedziałem, że to częściowo też przez niego...Jego wymówka w cale nie miała sensu. Byłem wściekły i po prostu chciałem ci pomóc. Poprawić ci chociaż trochę humor...- zamilknął na chwilę- A z resztą nawet gdybym ci to powiedział to byś nie poczuła się lepiej! Powiedziałabyś tylko, że go bronię i jestem taki jak on! Ty nie chciałaś niczego słuchać i próbowałaś się mnie pozbyć z pokoju za wszelką cenę- nie musiał mi tłumaczyć co ma na myśli. Dobrze wiedziałam, że chodzi o moje słowa wypowiedziane pod jego adresem...- Gdyby to on był na moim miejscu, też by ci nie przekazał! Miałem ochotę mu przywalić widząc jak cierpisz, a ja nie potrafię nic...kompletnie nic zrobić!
- Ta jasne...Chciałeś jej powiedzieć...Teraz tak się tłumaczysz, bo masz nadzieję, że ją przekonasz.
- Zamknij się! Nie próbuję się usprawiedliwiać! Tak przyznaję, że miałem jej przekazać twoje słowa i tego nie zrobiłem. I mam to gdzieś, czy mi to wybaczy...Ja przynajmniej byłem przy niej gdy tego potrzebowała. A ty co? Nawet nie zadzwoniłeś... Co takiego robiłeś, że nie mogłeś do niej zadzwonić, samemu przeprosić? Spytać czy wszystko dobrze. Cokolwiek, aby pokazać, że to nie jest tak, że masz ją gdzieś. - Kuba wciągnął powietrze i otworzył usta jakby coś chciał powiedzieć, lecz po chwili je zamknął.
-Wykorzystałeś jej załamanie dla własnych celów! Jesteś beznadziejny!
- Ja?- zaśmiał się- Lepiej spójrz na siebie! Nawet nie wiesz co chcesz powiedzieć...Co? Przeszkadza ci, że ją pocałowałem? A co ci do tego?
- Wykorzystałeś ją...Chciałeś wykorzystać.!
- Kuba ogarnij się...Przeginasz- Kamil zwrócił się o Kuby, który był już kompletnie zdesperowany i pomału na prawdę wyglądał, jakby chciał Gregorowi przywalić.
- Nikt mnie nie chciał wykorzystać! Dziękuję, iż uważasz bym się na to zgodziła- Kuba uspokojony przez kolegę spojrzał na mnie z miną mówiącą "Nie to miałem na myśli..." i już otwierał usta by coś powiedzieć, lecz ja mu na to nie pozwoliłam.- Oboje macie trochę racji w tym co mówicie... Gregor skoro powiedziałeś mu, że przekażesz powinieneś dotrzymać słowa...Za to ty Kuba... Przykro mi ale Gregor ma rację. To, że on mi nie przekazał, to nie jest wyjaśnienie dlaczego kompletnie mnie olałeś. Nie mam siły się z wami użerać...Jak z dziećmi...Szkoda tylko, że mnie postrzegacie jako jakąś zabawkę...A teraz przepraszam, ale ja idę spać, a wy...jak chcecie to się nawet pobijcie mam to gdzieś..- powiedziałam i obróciwszy się od nich wyszłam z salonu.
- Narozrabialiście...- powiedział Kamil na co oni rzucili mu gniewne spojrzenie.- Na co wy czekacie? Idźcie za nią! Przeproście...ale bez kłótni, tylko współpraca- powiedział z uśmiechem. Chłopcom nie trzeba było tego powtarzać i już po chwili stali w moim pokoju.
- Nie ma problemu..Możecie wejść- powiedziałam ironicznie, gdy bez pukania weszli.
- Przepraszamy... Zachowaliśmy się jak idioci i teraz nawet nie wiemy jak cię przepraszać- zaczął Kuba.
- Czemu chcecie mnie przepraszać? To przecież wasza kłótnia. Załatwcie to między sobą...
- Mamy cię za co przepraszać, bo oboje zawiedliśmy twoje zaufanie. Jest mi strasznie głupio z tego powodu...- Gregor spojrzał na mnie podłamany.
- Jeżeli powiem, że się nie gniewam to już sobie pójdziecie? Jestem na prawdę zmęczona. Ale z tobą jeszcze nie skończyłam- dodałam wskazując na Gregora- Możemy jutro porozmawiać?- przytaknął mi i z uśmiechem obu przytuliłam.- Jak dzieci...No to teraz spadać, dajcie mi spać- gdy wyszli z lekkim uśmiechem wróciłam do ścielenia. Czułam na sobie wzrok przyjaciółek.
- No dobra... Co chcecie wiedzieć?
- No skoro już pytasz....Całowaliście się?- załamałam się i usiadłam na łóżku. Spojrzałam na przyjaciółki i wybuchłam śmiechem. Jeszcze przez dobra dwie godziny plotkowałyśmy na temat chłopaków i tego jak całują. Kilkukrotnie opowiadałam im jak doszło do tego, że Zuzia przyłapała nas na niecodziennej sytuacji i razem analizowałyśmy jego zachowanie. W końcu poszłyśmy spać, a mnie w głowie powstało kilka pytań na które nie znałam odpowiedzi...

_______________________
Oto kolejny rozdział. Mam nadzieję, że jest zdatny do czytania....Mnie osobiście się za grosz nie podoba.
Będę wdzięczna za wasze komentarze i do następnego!

czwartek, 9 października 2014

ROZDZIAŁ XI: Od przyjaźni do nienawiści jeden krok...

Spojrzałem na nią z troską. Nie mogłem patrzeć na to jak cierpi, chciałem sprawić, by była szczęśliwa.
- Wcale nie zamierzałem się śmiać. Nie zamierzam cię zostawić samej. Obiecuję...- Przytuliłem ją do siebie i pocałowałem w czoło. Alicja oparła się głową o mnie i wtulona po chwili zasnęła. Sam długo nie mogłem zasnąć i leżałem myśląc, cały czas ją przytulając. W końcu jednak zmęczenie wygrało i sam się zdrzemnąłem. Gdy nadszedł ranek nie miałem serca budzić Alicji, w końcu mogła wypocząć. Dopiero teraz zauważyłem co dziewczyna ma na sobie i lekko się uśmiechnąłem. Jej piżamę tworzyły krótkie spodenki w kratę i jasna koszulka z krótkimi rękawkami. Delikatnie odgarnąłem jej kosmyk włosów za ucho. Poruszyła się nagle, ale nadal spała. Wygląda tak uroczo, gdy śpi. Spojrzałem na nasze splecione dłonie i uśmiechnąłem się. Przyjrzałem się ze smutkiem raz jeszcze blizną na jej rękach. "Co sprawia, że ludzie są w stanie robić sobie krzywdę?... I jeszcze znaleźć w tym jakiekolwiek rozwiązanie...". Z przerażeniem pomyślałem o tym co mi wczoraj wyznała. "...Gdy po raz kolejny nienawidząc sama siebie chciałam po prostu to wszystko zakończyć....po raz kolejny... ". Gdy ją poznałem w życiu bym nie pomyślał, że może ona mieć takie tendencje. Była taka...żywa i wesoła. Zaśmiałem się przypominając sobie jej pytanie, którym pierwszego dnia doprowadziła mnie do łez. 
- Z czego się śmiejesz?- wyszeptała i spojrzała na mnie zaspanymi oczami.
- Przepraszam, nie chciałem cię obudzić. Przypomniałem sobie..jak mnie spytałaś czy jestem gejem- powiedziałem z uśmiechem i ona też się zaśmiała.- Cały czas nie potrafię zrozumieć co sprawiło, że w ogóle miałaś takie pytanie.- pokręciłem z niedowierzaniem głową.
- Nie miałam tylko mam... Nie uzyskałam od ciebie odpowiedzi- powiedziała uśmiechając się. Nie chciało mi się w to wierzyć..
- Chyba żartujesz..Nie żartujesz?- spytałem zdziwiony.
- Nie.. Nie żartuję. Pytałam poważnie..ale w sumie i tak możesz skłamać w tym temacie..więc nie musisz odpowiadać.- odparła z uśmiechem.
-Nie jestem gejem!... Naprawdę- czułem, że i tak mi nie uwierzy- Co takiego zrobiłem, że tak pomyślałaś?- zaśmiała się.
- To dłuuuga historia.. W skrócie...miałam taki jeden głupi sen. Kiedyś może ci opowiem.
- I co sen sprawił, że zwątpiłaś, iż jestem heteroseksualny? Nie mam pojęcia jak cię przekonać...- nagle przyszedł mi do głowy pewien sposób. Uśmiechnąłem się łobuzersko i spojrzałem na nią.
- Co się tak uśmiechasz? Coś kombinujesz?- spytała mnie uśmiechając się lekko. Podniosłem się i obróciłem tak, że nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Nie przestawała się uśmiechać i z ciekawością spojrzała mi w oczy.
- Powiedzmy, że coś kombinuję...Żadne moje słowa cię nie przekonają tak?- przytaknęła mi z zaciekawieniem- A czyny?- Spojrzała na mnie zdziwiona i zaśmiała się.
- Chyba zwari...- nim zdążyła skończyć pocałowałem ją. Najpierw delikatnie, bojąc się, że mi przyłoży. Czując, że nadal w lekkim szoku, pozwala bym ją całował pogłębiłem pocałunek. Całując ją namiętnie z czułością zmieniłem pozycję tak by znaleźć się nad nią. Zaśmiała się cicho, lecz o dziwo, nie powstrzymała mnie. Spojrzała na mnie lekko przygryzając dolną wargę.Jedna ręką opierałem się o kanapę, a drugą pogłaskałem jej policzek. Nachyliłem się i wyszeptałem jej do ucha
- Mam kontynuować?..- spojrzała na mnie z rozbawieniem, lecz nie zaprzeczyła. Sam się zaśmiałem...
- O matko! Alicja!- obydwoje spojrzeliśmy w kierunku wejścia do salonu, w których teraz stała nie znana mi dziewczyna- Ja tu się dobijam do domu...dzwonię do ciebie...a ty...- pokręciła głową w niedowierzaniu i obróciła się na pięcie by wyjść.
Spojrzeliśmy na siebie i wybuchliśmy śmiechem. Odsunąłem się wypuszczając Alicję, która pobiegła za koleżanką. Wstałem z kanapy i ciekawy poszedłem za dziewczynami.
Zatrzymała przyjaciółkę przy schodach i próbowała z nią porozmawiać. Mówiły po polsku i nie rozumiałem o czym mówią, lecz w pewnym momencie dziewczyna, Alicja zwracała się do niej Zuza, skinęła na mnie mówiąc "Romeo". Naprawdę żałowałem, że nie rozumiem o co chodzi. Zaśmiałem się cicho i Alicja rzuciła mi gniewne spojrzenie.
- Nie śmiej się, bo nawet nie wiesz o co chodzi...
- Nie wiem, ale i tak mnie to bawi. Powiesz co się stało? Może mogę jakoś pomóc?
- Zapomniałam ci powiedzieć...Robię małą imprezę...Potem ci wyjaśnię..Tak czy siak zapomniałam z tego wszystkiego, że Zuzia miała przyjechać wcześniej by mi pomóc.- Dziewczyna przyglądała się nam i po chwili o coś spytała Alicję, znów używając imienia "Romeo". Pokiwała głową jakby coś sobie uświadomiła i przyjrzawszy się mi pobiegła po schodach na górę.
- Nie wiem co ją napadło... mógłbyś posprzątać w salonie? Ja pójdę z nią pogadać... - zgodziłem się i śmiejąc się odprowadziłem ją wzrokiem.

Sytuacja była komiczna...całkowicie zapomniałam o przyjeździe przyjaciółki. Weszłam do swojego pokoju i ujrzałam Zuzię stojącą z otwartymi ustami, spoglądającą na zdjęcia i plakaty.
- Nie podniecaj się tak! Zaraz ci wszystko wyjaśnię...
- Ale...ale to on, nie? Nie mylę się?- przewróciłam oczyma.
- Tak to on...To w ogóle jakaś powalona sytuacja... W skrócie on mieszka w pokoju obok.- wytrzeszczyła na mnie oczy w zdziwieniu-  Moi rodzice wynajmują mu pokój.
- Aha... a twoi rodzice wiedzą, że on nie zawsze do swojego łóżka trafia?- spytała z rozbawieniem.
- Nie.. Rodzice o wielu rzeczach nie wiedzą i tak jest lepiej. A w dodatku to pierwszy taki przypadek.
- Dobra, dobra... Teraz całkiem poważnie. Czemu nie mówiłaś o nim wcześniej? Podobno jesteśmy przyjaciółkami....
- Jesteśmy, ale on dopiero w tym tygodniu się tu pojawił. Nie było okazji...
- Znasz go tylko kilka dni?- przytaknęłam- Cicha woda z ciebie!
- Co?... Nie to nie tak jak myślisz...
- Ja rozumiem że to twój idol no i jest przystojny... no ale żeby po kilku dniach...Ale teraz Alicja jak na spowiedzi...Przespałaś się z nim?- spytała bardzo poważnie.
- Co?! Nie! Zwariowałaś? Przecież mnie znasz!
- Znam, ale wiem co widziałam! Wy....no... nie wmówisz mi, że to były żarty...
- Ale to były wygłupy! To naprawdę nie było to co myślisz!- jęknęłam załamana.
- Alicja kiedy weszłam całowaliście się! O gdyby tylko tyle...Naprawdę chcesz mi wmówić, że tylko się wygłupialiście? Ja wchodzę wściekła, że nie raczysz mi otworzyć, ani telefonu odebrać. Patrzę, a ty leżysz na kanapie z jakimś chłopakiem i świetnie bawicie się w swoim towarzystwie!
- To kiedy ty weszłaś? Nie mogłaś jakoś odchrząknąć?!
- No tak...miej pretensje do mnie, że przyłapałam cię na igraszkach z chłopakiem! Byłam w szoku! Zanim odzyskałam mowę to trochę potrwało, a to że byliście tak zajęci sobą, że mnie nie zauważyliście to to już nie moja wina...
- Na jakich...- westchnęłam zrezygnowana.- Jak ty w ogóle weszłaś?
- O zgrabna zmiana tematu?- zaśmiała się- Wzięłam klucze spod wycieraczki- odparła uśmiechnięta.- Mówiąc szczerze... byłam zdziwiona, że je tam trzymacie.- stanęłam przed przyjaciółką ubrana w szary sweterek z 4F i jasne spodnie.
- Wow... w końcu kupiłaś sobie coś tej marki.
- Tak... Zrobiłam sobie prezent. Chodź na śniadanie, ale bez głupich uwag- wzięłam ją za rękę i zaprowadziłam do kuchni, gdzie przywitał nas uśmiechnięty Gregor.
- Zrobiłem musli ze świeżymi owocami. Co chcecie do picia?
- Ulala...Twój Romeo umie gotować?
- Skończ z tym Romeem i staraj się mówić po angielsku, żeby zrozumiał.
- Ja po angielsku?! Dobry żart...- rzuciłam jej wściekłe spojrzenie.
- Siadajcie, a ja naleję nam soku. Poznajcie się.
- Hej miło mi cię poznać. Nazywam się Gregor Schlierenzauer, możesz mówić do mnie Schlieri.- powiedział z uśmiechem do mojej przyjaciółki.
- Cześć. Miło mi cię poznać. Nazywam się Zuzia.
- Alicja wspominała o tobie. Podobno bardzo jej pomogłaś jako jedna z nie licznych... Musisz być świetną przyjaciółką.- postawiłam przed nimi po szklance soku i z rozbawieniem przyglądałam się Zuzi, która miała minę mówiącą "Oho...jasne. Uważaj bo rozumiem co do mnie mówisz"- Wiem że, sytuacja w której nas zastałaś nie należy do...codziennych...ale my naprawdę nie...- uciszyła go gestem ręki.
- Hola hola...Alicja z tego nic nie będzie.... Ja go do końca nawet nie rozumiem...Weź tłumacz...albo coś....
- Daj spokój... Poproszę by mówił wolniej i nie skomplikowanie...no chyba, że po niemiecku pogadacie..
- Po niemiecku? Coś ty już całkiem zwariowała?
- No ale jakoś musicie się porozumiewać... Z niemieckiego jednak zawsze byłaś lepsza niż ja..
- Tak bo ty uczyłaś się francuskiego! No ale rozumiem, że już nadrabiasz braki...- powiedziała i z rozbawieniem spojrzała na Gregora.
- Przestań!
- Przepraszam.... Rozumiem, że chcecie porozmawiać....to ja was może po prostu zostawię same...
- O zrozumiałam.- spojrzała na mnie- No ok.... To ja przepraszam. Nie mówię po angielsku dobrze. Proszę mów wolniej i....- zamyśliła się.
- Chyba rozumiem. Sorry... trzeba było tak od razu. Powiedziałem, że Alicja o tobie mówiła i jesteś świetną przyjaciółką. Rozumiesz?- uśmiechnęła się i pokiwała głową, a on zamyślił się na chwilę- Wiem, jak to wyglądało... Mówię teraz o sytuacji jaka miała miejsce. To było nieporozumienie. Ja bardzo szanuję Alicję... To były żarty, naprawdę. Między nami do niczego nie doszło...i nie doszłoby nawet gdybyś się nie pojawiła- dodał szybko nie chcąc być źle zrozumianym.
- Co wy mi się tak tłumaczycie! Pamiętaj Alicja tłumaczą się tylko winni. Nawet jeśli to nie były wygłupy i przeszkodziłam wam to nie musicie mi się tłumaczyć.- Poddałam się i powiedziałam Gregorowi, żeby dłużej nas nie tłumaczył. Zjedliśmy i razem z Zuzią zajęłyśmy się imprezą, a Gregor z chęcią nam pomagał.
- Czy ty nie masz jakichś treningów?...- spytała w pewnym momencie Zuzia. Gregor spojrzał na mnie i na nią, po czym uśmiechnął się.
- Przeszkadzam wam? To rozmawiajcie po polsku i tak nie zrozumiem.
- Nie... Nie przeszkadzasz. Tak tylko spytałam. Ej.. Alicja, a ten... Kuba też przyjdzie?- spytała z uśmiechem. Gregor słysząc jej słowa spojrzał na mnie nie pewnie.
- Kuba nie przyjdzie...Nie chcę by przychodził..- powiedziałam i aby uniknąć dalszych pytań ze strony przyjaciółki wyszłam z salonu. Bardzo szybko dogonił mnie Gregor.
- Czekaj...- chwycił mnie za ramię i obrócił bym na niego spojrzała.- Nie smuć się... To w końcu twoje urodziny! Powinny być wyjątkowe...A ten...Nie pozwolę, by ktokolwiek popsuł ci dziś humor- koło nas stała Zuzia i z zaciekawieniem spoglądała na to jak przytulam chłopaka.- Wiem co sprawi, że się uśmiechniesz. Mam pewne pytanie. To co udało mi się cię przekonać, że wolę dziewczyny?- zachichotałam, a Zuzia rzuciła mi ciekawe spojrzenie.
-Nie- odparłam z uśmiechem- Nawet jakbyś był gejem to mógłbyś mnie pocałować i próbować uwieść. Nie przekonałeś mnie.
- Alicja... Czy ja dobrze rozumiem..Powiedziałaś mu, że podejrzewałaś go o romans z jego...
- Cicho!!! Nie!- Gregor z rozbawieniem spojrzał na Zuzię, a potem na mnie.
- Że podejrzewałaś mnie o romans z kim?- rzuciłam gniewne spojrzenie Zuzi.
- Z nikim.. Taki żart.. Słuchaj... bo coś nie daje mi spokoju..Teraz Zuzia nie musisz słuchać- powiedziałam i posłałam jej przepraszający uśmiech, na co ona zrobił obrażoną minę- Wczoraj... jak rozmawialiśmy u mnie w pokoju...Jak ty w ogóle do niego wszedłeś. Przecież zamknęłam drzwi od środka?- uśmiechnął się lekko.
- Chyba nie wiesz, że jeśli ma się klucz to można je otworzyć też z drugiej strony. Masz pecha, bo ja akurat dostałem od twoich rodziców cały zestaw kluczy. Po prostu je otworzyłem, ale zajęło mi to chwilę...
- Nie chcę wam przeszkadzać, ale za jakaś chwilę powinni się pojawić pierwsi goście. Gdzie jest Ania?- słuszna uwaga...sama tego nie wiedziałam. Poszłam do swojego pokoju i ignorując całą masę idiotycznych wiadomości znalazłam jedną od siostry. 

" Witaj siostra! Chciałabym ci złożyć najserdeczniejsze życzenia... Czego tam chcesz, byś miała. Bardzo cię przepraszam, ale nie dojadę...Sorry... Wybaczysz mi to?"

Westchnęłam cicho i odłożyłam telefon. "Coraz lepiej... Teraz niech jeszcze Oliwia i Patrycja nie przyjdą to już w ogóle będzie pięknie...". Na szczęście zaproszone dziewczyny przyszły o umówionej godzinie i Zuzia z wielkim uśmiechem włączyła muzykę, a Gregor na moją prośbę rozlewał alkohol tym którzy chcieli. Byłam załamana... zawsze chciałam, by moja osiemnastka była niezapomnianą imprezą. A teraz to była jakaś porażka... miałam aż 4 gości licząc Gregora, który był w pewnym sensie domownikiem. 
- Nikt się nie bawi.. Co ja mówię.. Nawet nie ma kto się bawić... Trzeba było to odwołać- skarżyłam się Zuzi i nawet nie zauważyłam, że Gregor nam się przygląda. 
- Nikt się nie bawi? To patrz- podszedł do wierzy i puścił Long & Junior "Tańcz Tańcz Tańcz"- O to jest fajne!- wybuchłam śmiechem widząc jak chłopak, chcąc poprawić mi humor, na środku salonu zaczął tańczyć do muzyki. Zuzia uśmiechnęła się widząc, że chłopakowi udało się mnie rozbawić i szybko do niego dołączyła. Patrycja z Oliwią chwyciły mnie z ręce i za ciągły do tańczących. Zaczęłam płakać ze śmiechu, gdy Austriak powstrzymał mnie od ucieczki i razem ze mną zaczął tańczyć. 
- Ja nienawidzę takiej muzyki!- powiedziałam do partnera cały czas się śmiejąc.
- Trudno! Przynajmniej można przy niej potańczyć.- odparł z uśmiechem.
- Ja nienawidzę tańczyć! Nie umiem...
- Jak nie umiesz... To zależy od partnera- to powiedziawszy zaczął ze mną tańczyć do następnego utworu, którym był Just 5 "Kolorowe sny". Za nim w końcu udało mi się od nich uwolnić musiałam przetańczyć pięć kolejnych utworów, by pod pretekstem, że chce mi się pić uciec z parkietu. Stanęłam z boku z szklanką soku i z uśmiechem przyglądałam się jak Gregor tańczy z trzema moimi koleżankami. Parsknęłam śmiechem i nagle usłyszałam, dzwonek do drzwi. Odłożyłam szklankę i poszłam to sprawdzić.
- Za nim zatrzaśniesz mi drzwi przed nosem błagam wysłuchaj!- usłyszałam błagalny głos, gdy tylko uchyliłam drzwi.
- Kuba nie ma o czym mówić...Świetnie bawisz się na swoim wyjeździe?- spytałam z wyrzutem.
- Alicja.. Przepraszam...Wiem, że cię zawiodłem...ale wtedy na prawdę, nie mogłem przyjechać...Przecież prosiłem Gregora by ci to powiedział...- nie miałam ochoty, słuchać tego co ma mi do powiedzenia, jednak jego ostatnie słowa mnie zaciekawiły.
- Gregor miał mi coś powiedzieć?
- No tak... Po twoim telefonie, byłem przerażony i zadzwoniłem do niego, że jeśli może to żeby sprawdził czy wszystko ok... Nie miałem jak przyjechać...Chciałem zrobić ci miłą niespodziankę....Czekaj... Nie przekazał ci...- po minie chłopaka widziałam, że jest wściekły. Zaśmiał się ironicznie, kręcąc głową, nie dowierzając.
- Co się dzieje?- usłyszałam głos przyjaciela, który widząc w drzwiach Kubę, przestał się uśmiechać.
- O wilku mowa...Właśnie o tobie rozmawialiśmy i chyba musisz mi coś wyjaśnić...- spojrzałam na Gregora, który teraz mierzył spojrzeniem chłopaka.
- Nie muszę ci nic wyjaśniać...Nie ma co.- westchnął cicho- Możemy to obgadać..jutro? Kiedy nie będziesz mieć urodzin?
- Co chcesz mieć czas, żeby wymyślić kłamstwo, w które ona uwierzy?- Chłopcy patrzyli na siebie ze wściekłością. Gregor uśmiechnął się lekko.
- Kretyn... Nie. Nie chcę jej psuć bardziej urodzin. Chyba miałeś dla niej jakąś super niespodziankę...- spojrzałam na Kubę.
- Nie chce niczego od ciebie...a ty.. nie obrażaj go. Możemy tą sytuację wyjaśnić teraz.. impreza już skończona. 
- Może jednak nie spisuj jej jeszcze na straty- powiedzieli jednocześnie.
- Widzisz....Za kilka minut przyjdzie tu więcej ludzi....Taki mój mały prezent...- powiedział Kuba z lekkim uśmiechem.
- Jakie kilka minut.. już tu są- powiedział Gregor wskazując na coś ręką. Wyminęłam Kubę i nie dowierzałam w to co widzę. Przez naszą furtkę właśnie przechodzili...


_______________________________
Oto następny rozdział :D
Nie wiem co dodać, więc po prostu napiszę, że będę wdzięczna za komentarze.
I DO NASTĘPNEGO!