sobota, 31 stycznia 2015

ROZDZIAŁ XXVI: Oczy są zwierciadłem duszy.

Cały wieczór w czwórkę zachwycaliśmy się maleństwem. Zaczęliśmy nawet myśleć nad imionami. Gregor próbował nas przekonać, że ładnym imieniem jest Gloria. Wiem, że jego siostra tak się nazywa i miałam problem, by mu wytłumaczyć, że mi się nie podoba. Anka popisała się znajomością zwyczajów i zaproponowała imię Kuba jeśli to będzie syn. Kategorycznie odmówiłam, gdyż zawsze ten zwyczaj wydawał mi się głupi. Kuba natomiast zaproponował, by dać mu na imię Rafał lub Małgosia. Nawet pokłóciliśmy się o to, gdyż uważałam, iż to byłoby nie fair w stosunku do moich rodziców. Po godzinie Gregor zaproponował by jeżeli będzie córka to dać jej na drugie imię po mojej mamie, a jeśli syn to na drugie po ojcu Kuby. Pogodził nas tym, jednak nadal nie potrafiliśmy dojść do porozumienia w kwestii pierwszego. Ania proponowała także Jagoda i Sofia, natomiast Gregor po długim namyśle stwierdził, że Zuzia lub Patrycja jeśli będzie córka, ale nie skorzystaliśmy z tej propozycji z racji tego, że doprowadziłoby to do kłótni, no bo albo jedno imię albo drugie. Podsunął mi on jednak inny pomysł.
- Kamil! To śliczne imię, a w dodatku Kamil jest zarówno moim jak i twoim przyjacielem. No i dużo dla mnie zrobił..nawet zdążył już zrobić coś dla dziecka.
- Kiedy niby?
- Na twoich urodzinach. Maciek pomimo mojego sprzeciwu nalał mi szampana, a Kamil, gdy nie patrzyliście, zamienił kieliszki i dał mi swój sok. Więc? Kamil?- Kuba zamyślił się na chwilę, po czym się uśmiechnął.
- Kamil Rafał Kot...Ładnie, podoba mi się. Tylko co jeśli będzie dziewczynka damy jej Ewa?- westchnęliśmy wszyscy i znów pogrążyliśmy się w "burzy mózgów". Padały różne propozycje. Takie normalne typu Natalia, Kasia, ale także bardziej dziwne typu Elizabeth czy też Brunhilda. Ta Brunhilda to akurat był żart, no ale... już miałam przystać na propozycję Sandra, gdy usłyszeliśmy pukanie.
- Proszę!- zawołałam i do mojego pokoju weszli moi rodzice.
- Chcielibyśmy z wami porozmawiać...- zaczęła moja mama.
- Mamo...nie ma o czym. Przykro mi, że nadużyłam waszego zaufania ale..nie będę przepraszać. Gdybyście ze mną rozmawiali to byście wiedzieli, że zmieniłam poglądy...
- Alicjo...przepraszamy za nasze zachowanie. Przepraszamy was obojga, a zwłaszcza ciebie Kuba...za tą napaść...
- Dziękuję...Spokojnie nic się nie stało. Rozumiem pana wzburzenie...
- Jeśli chcecie to możecie dołączyć do naszej burzy mózgów. Chcieliśmy wybrać imiona i jak na razie mamy dla syna. Będzie Kamil...ale dla córki coś nie bardzo...
- Kamil bardzo ładnie. Dla dziewczynki... Skoro ojciec Kuba a syn Kamil, to może córka Amelia? Amelka bardzo śliczne imię no i jest na "a"- zaproponowała moja mama. Spojrzałam na Kubę, który uśmiechnął się i pokiwał głową.
- Mnie się podoba
- Czyli Amelia Kot...Ładnie- powiedziałam. Po krótkiej rozmowie Kuba pojechał do domu, natomiast ja poszłam spać. Uzgodniliśmy z Kubą, że następnego dnia, powiemy jego rodzicom co mówiąc szczerze trochę mnie przerażało. Co prawda nie tak bardzo jak rozmowa z moimi rodzicami, no ale jednak. Następnego dnia Kuba odebrał mnie ze szkoły i od razu pojechaliśmy do niego. Jak się okazało uprzedził rodziców, że przyjdę i przygotowali obiad. Siedzieliśmy w ciszy przy stole i jedliśmy. Pani Małgosia co jakiś czas posyłała mi przyjazny uśmiech. Najbardziej denerwował mnie Maciek, który z jakiegoś powodu cały czas się chichrał i nam się przyglądał. Po zjedzonym obiedzie, gdy pomagaliśmy znieść brudne talerze, nachyliłam się do Kuby.
- Mieliśmy im powiedzieć...
- Oj no wiem...ale jakoś nie było okazji..No dobra dobra...Jak usiądziemy do kawy to wtedy..- powiedział zrezygnowany. "No proszę...On jednak też się denerwuje tą sytuacją". Jakieś dwadzieścia minut później siedzieliśmy już wszyscy razem jedząc ciasto i pijąc kawę. Rzuciłam Kubie ukradkowe spojrzenie, lecz ten od razu odwrócił wzrok. "Ty tchórzu! Nie ma szans....ja nie zacznę tej rozmowy...". Kopnęłam go delikatnie pod stołem, lecz niestety nie trafiłam w jego nogę, tylko w nogę Maćka. Chłopak spojrzał to na mnie to na Kubę. Rzuciłam mu przepraszający uśmiech i naprawiłam swój błąd. Kuba spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, po czym widząc, że nic nie wskóra wziął głęboki oddech.
- Maciek nie masz dziś treningu?
- Nie....jeśli nie pamiętasz był przed południem. Nie krępujcie się,.. w końcu jesteśmy rodziną.- powiedział z uśmiechem i zrobił łyk kawy.
- Maćku...całkiem zapomniałam. Obiecałam sąsiadom kawałek jabłecznika. Idź im zanieść...
- Mamo..teraz?
- Tak.- powiedziała zdecydowanie, na co chłopak przewrócił oczami i wstał od stołu. Po kilku minutach wyszedł z domu z ciastem. Nastała cisza, którą przerwał pan Rafał.
- Skoro wam Maciek przeszkadzał to teraz go nie ma...No powiedzcie, co się stało-nie wytrzymał jego ojciec.
- Chciałem odczekać chwilę, żeby to nie wyglądało dziwnie- powiedział z lekkim uśmiechem- Razem z Alicją chcieliśmy podzielić się z wami wspaniałą nowiną. Zostaniemy rodzicami! Alicja jest w ciąży- powiedział bez zająknięcia, czym naprawdę mnie zadziwił, i uśmiechnął się.
- O jej! Gratulacje moi kochani!- powiedziała pani Małgosia i stanąwszy od stołu przytuliła Kubę, po czym mnie.- Który to tydzień?
- Szósty- powiedziałam uśmiechnąwszy się i znów poczułam jak mnie przytula.
- Gratulacje..no to już drugi miesiąc! To cudowna wiadomość-powiedziała uśmiechnięta.
- No cóż... ja także z całego serca wam gratuluję- powiedział pan Rafał z uśmiechem- Tylko ja mam nadzieję, że ślub będzie....bo bez ślubu żyć nie uchodzi- zagroził i przytulił mnie, po czym syna.
- Tak, oczywiście...jeśli tylko Alicja przyjmie moja oświadczyny...jak już się jej oświadczę- powiedział z lekkim zakłopotaniem i spojrzał na mnie,
- A przepraszam bardzo...to mają być oświadczyny?- spytałam śmiejąc się.
- Nie no co ty...
- Wróciłem! Nie zgadniecie, żaden nasz sąsiad nie chciał jabłecznika...- powiedział sarkazmem.- No to jak? Który z was wygrał zakład?- spytał wchodząc do pomieszczenia i przyjrzał się nam.
- Zakład?- spytaliśmy jednocześnie z Kubą.
- No...Rodzice założyli się o co chodzi. Tata stwierdził, że na pewno Kuba ci się oświadczył, za to mama była zdania, że zostaną dziadkami i szczerze mówiąc też tak sądzę. To co...będę wujkiem?
- Oj Maciek...Przecież my się o nic nie zakładaliśmy....No ale jak się czujesz? Powiem ci szczerze, że w ogóle po tobie nie widać..
- Dziękuję..Tak wiem. Rozmawiałam na ten temat z lekarzem, bo mnie to trochę zaniepokoiło, ale on stwierdził, że wszystko jest w porządku. Dziecko rozwija się prawidłowo.
- No ale jak ty się czujesz? Dobrze?
- Cóż...Czuję się dość dobrze.
- Fajnie, że mnie ignorujecie.. Ej...A właściwie od kiedy wiecie?- spytał Maciek siadając przy stole.
- Alicja wie od tygodnia, a ja dowiedziałem się wczoraj...
- No nic dziwnego- zaśmiał się Maciek- Jak to było? "Nie strasz! To by była katastrofa!"
- Kuba! Powiedziałeś coś takiego?!- zagrzmiał jego ojciec, a chłopak posłał wściekłe spojrzenie bratu.
- Wyjęte z kontekstu...
- Kuba tak się tylko droczył...Maciek przestań być wredny- ostrzegłam chłopaka.
- Sorry Ally...Tak tylko się z bratem droczę. A właśnie! Przepraszam za tego szampana...Dobrze, że Kamil oddał ci swój kieliszek- zaśmiał się, a ja spojrzałam na niego w zdziwieniu.
- Widziałeś to?!
- No pewnie... - powiedział śmiejąc się.  Rodzice Kuby o wiele lepiej przyjęli nowinę niż moi rodzice. Kuba otrzymał pouczenie od rodziców, na temat tego co odpowiedział Jankowi. Byłam pewna, że jak tylko będzie ku temu okazja Kuba odwdzięczy się Maćkowi. Mi także oberwało się odrobinkę, kiedy pani Małgosia podała kolacje, a ja nie chciałam zjeść wędliny. Dostałam cały wykład na temat tego, że muszę się zdrowo odżywiać. Koło dwudziestej Kuba odwiózł mnie do domu. Uzgodniliśmy, że jak na razie nikomu nie będziemy mówić o ciąży. Co prawda nie braliśmy pod uwagę najbliższych przyjaciół, ale ja postanowiłam nie informować także Zuzi i Patrycji. Chciałam im o tym powiedzieć, gdy się zobaczymy. Po długim namyśle postanowiłam porozmawiać z moim wychowawcą. W związku z tym, że byłam w ciąży nie mogłam ćwiczyć na w-fie, a w dodatku pamiętając swój stan sprzed kilku dni, chciałam być pewna, że w razie czego ktoś będzie wiedział co jest "grane". Jego reakcja? Ironiczny uśmiech, spojrzenie mówiące "jestem wielki" i krótki komentarz:
- A tak się zarzekałaś....- rozmowa przebiegła bardzo miło i zapewnił mnie, że wszystko będzie miał pod kontrolom. Wbił mi jednak gwóźdź do głowy pytaniem czy mówiłam lekarzowi o omdleniach i ogólnie bardzo złym samopoczuciu. Prawda była taka, że nawet Kubie nie powiedziałam jak bardzo źle się czułam, a może powinnam? Chciałam z nim porozmawiać jak znów się spotkamy, ale jak się okazało on miał już plany na ten czas. Załatwił abyśmy mogli wejść na Wielką Krokiew przed treningiem jaki miał tam mieć miejsce. Zabrał mnie na samą górę i razem zasiedliśmy na belce startowej. Widok był niesamowity! Gdy spoglądałam w dół czułam ścisk w żołądku i trudno było mi sobie wyobrazić jakie to musi być uczucie, gdy się puszczasz belki. Przymknęłam oczy i z uśmiechem odbierałam każdy podmuch wiatru. Nie ma słów jakimi można by opisać jak niezwykle się czułam. Siedzieliśmy na tej belce trzymając się za ręce przez pół godziny i w ciszy rozkoszowaliśmy się tą chwilą wytchnienia, spokoju. Gdy zaczynał się trening zeszliśmy na trybuny. Z uśmiechem obserwowałam młodych adeptów, którzy z podekscytowaniem jaki strachem przygotowywali się do skoków na tej pięknej skoczni. Wśród nich zauważyłam nawet znajome mi twarze tych chłopców z którymi robiłam sobie zdjęcia na wycieczce. Aż trudno uwierzyć, że minął tylko rok...Razem z Kubą biliśmy brawo każdemu z nich, nawet jak skok był gorzej niż beznadziejny.
-Myślisz, że nasze dziecko też będzie skakać?- spytałam z uśmiechem jednocześnie myśląc czy wytrzymałabym psychicznie.
- Nie wiem...Może- powiedział śmiejąc się i mnie przytulił.- To by było urocze...Wyobrażasz to sobie? Taki maluszek kilkuletni na nartach, które mają niewiele ponad metr, buciki narciarskie, kask, i kombinezon..-zaśmiał się- na pewno za duży, aby szybko z niego nie wyrósł. Z pomocą taty odbywa swój pierwszy zjazd i zalicza pierwszy upadek. Ale nie ma co się martwić, gdyż na dole czekała jego mama i już jest przy nim. Podnosi go i otrzepuje... jeszcze wiele razy upadnie, ale najważniejsze by umiał się podnieść. Po kilku miesiącach będzie oddawał skoki w swoim pierwszym konkursie...nie ważne jaki będzie wynik, ważne by się cieszył... na trybunach będą jego oddani kibice- pierwsi i najwytrwalsi, którzy byli i będą przy nim zawsze...jego rodzice, którzy byli, są i będą z niego dumni. Na pewno drżą ze strachu za każdym razem gdy on siada na belce i im to nie minie, ale uśmiech na twarzy takiego malucha jest najpiękniejszą rzeczą jaka mogła spotkać jego rodziców- zakończył i spojrzawszy na mnie uśmiechnął się.
- Piękny obrazek....- przyznałam mu rację i szybko otarłam łezkę, która spłynęła mi po policzku- Obyśmy go nie zawiedli.
- Na pewno zrobimy wszystko, aby był szczęśliwy - powiedział i pocałowawszy mnie, sięgnął do swojej torby, po czym podał mi Tymbarka. Zaśmiałam się i wzięłam od niego sok. Otwarłam i od razu spojrzałam na kapsla. Zawsze uwielbiałam te teksty. Przeczytałam trzy krótkie słowa i uśmiechnęłam się.
 "Wyjdziesz za mnie?"- mówił napis.
- Zobacz jaki uroczy! Zawsze chciałam taki dostać od...- powiedziałam z uśmiechem i spojrzałam na niego.-..od chłopaka- dokończyłam ciszej obserwując jak Kuba z lekkim uśmiechem przyklęknął przede mną.
- Alicjo zrozumiem jeśli powiesz nie, chociaż wolałbym go nie usłyszeć, ale chcę cię o coś spytać. Odkąd spotkałem cię po raz pierwszy zajmujesz moją każdą myśl. Kocham cię i...czy zechciałabyś zostać moją żoną?- powiedział i nie spuszczając ze mnie wzroku czekał na moją odpowiedź. Zaniemówiłam ze wzruszenia i mogłam tylko pokiwać głową z uśmiechem po czym go przytulić.
- Ale to znaczy, że przyjmujesz moje oświadczyny?
- Tak! Oczywiście, że za ciebie wyjdę- powiedziałam z radością i go pocałowałam. Kuba z uśmiechem włożył mi na palec prześliczny pierścionek z białego złota i znów mnie pocałował. Wypiliśmy do końca soki i odwiózł mnie do domu.- Kuba...mam pytanie. Oświadczyłeś mi się dlatego, że jestem w ciąży i twój ojciec tego chce?
- Oczywiście że nie. Alicja kocham cię i te zaręczyny zaplanowałem już dawno...jeśli mi nie wierzysz to spytaj Kamila. Miał pożyczyć mi swój sprzęt żebyś mogła odbyć trening, oczywiście bez skoków. No ale w zaistniałej sytuacji zrezygnowałem z tego treningu- powiedział z przepraszającym uśmiechem. Nie zamierzałam pytać Kamila, czy to prawda, wierzyłam mu. Przez cały wieczór nie mogłam się nacieszyć ślicznym pierścionkiem. Bez zastanowienia sięgnęłam po telefon i napisałam do przyjaciółek, by weszły na Skeyp'a. Gdy spełniły moją prośbę przywitałam je z wielkim uśmiechem.
- Cóż się stało, że nas od nauki odrywasz? Wyobraź sobie, że nie wszyscy są takimi geniuszami co ty...- puściłam uwagę Zuzi mimo uszu i pokazałam do kamerki pierścionek.
- Ally! Jaki boski!
- Śliczny! Musiał sporo kosztować!
- Mi też się podoba... Przepraszam, że wam zawracam głowę, ale musiałam się wam nim pochwalić...
- Spoko...dla takich rzeczy możesz nas nawet po nocy budzić. To kiedy ślub?!
- Zuzia...dzisiaj mi się oświadczył.
- No to co... Może już o tym gadaliście.- dziewczyny jednak nie mogły ze mną gadać długo, ale wtedy pomyślałam sobie, że wspaniale byłoby się z nimi zobaczyć. Zadzwoniłam do Kuby i upewniwszy się, że będzie mógł, umówiłam się z nim, iż rano po mnie przyjedzie. Położyłam się spać, lecz nie mogłam zasnąć. "Jak ty to sobie wyobrażasz?..Będziemy wychowywać nasze dziecko na raty? Dziś u moich rodziców w domu, jutro u jego?" Prawie przez całą noc męczyły mnie różne wątpliwości, ale koło drugiej udało mi się zasnąć. Obudziło mnie poczucie, że ktoś delikatnie głaszcze mnie po ramieniu i plecach, po czym poczułam chłodny oddech na mojej szyi i ten ktoś zaczął mnie po niej całować. Uśmiechnęłam się lekko, lecz dalej udawałam, że śpię.
- Jesteś urocza, gdy śpisz, ale musisz wstawać...- wyszeptał mi do ucha i znów zaczął całować mnie po szyi. Odwróciłam się do niego i pocałowałam.
- Daj mi jeszcze chwilkę pospać...- poprosiłam, lecz on pokręcił głową z uśmiechem i znów mnie pocałował. Zarzuciłam mu ręce na szyję i go przytuliłam, a on jedną rękę wplótł w moje włosy, natomiast drugą delikatnie gładził plecy wzdłuż kręgosłupa.
- Tak kusząco wyglądasz w tej piżamie- wyszeptał i zaczął całować mnie po szyi,  poczułam jego dłoń na moim pośladku. "Oderwał" się ode mnie na moment, aby zdjąć bluzkę, a ja w tym czasie bez trudu rozpięłam mu spodnie i już po chwili chłopak został w samych bokserkach. Powrócił do obsypywania mnie pocałunkami i czułam jego dłonie jak wsuwał je pod moją koszulę nocną. Pozbawiwszy mnie jej jedną ręką pieścił mą nagą skórę, a drugą zsunął do mojej koronkowej bielizny. Czułam jak delikatnie wsuwa dłoń pod nią i jednocześnie omijając piersi obcałowuje moje ciało. Dość szybko podjęłam decyzję i przejmując inicjatywę, usiadłam na nim okrakiem. Pocałowałam go namiętnie jednocześnie pieszcząc jego rozgrzaną skórę i delikatnie zsunęłam dłonie do jego bokserek.
- Masz ochotę uprawiać ze mną seks?- spytałam szeptem i usłyszałam jego cichy śmiech.
- Poniekąd już to robię...- stwierdził i teraz ja się za śmiałam.
- Trafne spostrzeżenie...To coś ci powiem, ja...- wyszeptałam z uśmiechem-..muszę wstać- dokończyłam się śmiejąc i dawszy mu całusa, zeszłam z niego po czym okryłam się szlafrokiem.
- Żartujesz sobie ze mnie?- spytał z oburzeniem.
- Nie, jestem całkowicie poważna. Ubieraj się, bo nie zamierzam się mamie, wróć! Komukolwiek tłumaczyć dlaczego praktycznie nagi leżysz w moim łóżku.- powiedziałam i wzięłam rzeczy, które przygotowałam sobie dzień wcześniej.
- Nikogo nie ma. Jesteśmy sami...- powiedział trochę obrażony i zaczął ubierać spodnie. Przygryzłam lekko dolną wargę i przyjrzałam mu się.
- Sami..,powiadasz?- zamyśliłam się na chwilę- Jeśli pan obrażalski nadal ma ochotę, to z przyjemnością wezmę z nim długi i zmysłowy prysznic- powiedziałam i wyszłam z pokoju. Nie musiałam długo czekać i Kuba wziąwszy mnie na ręce zaniósł mnie do łazienki, gdzie oddaliśmy się rozkoszy. Jeśli o mnie chodzi to nie obraziłabym się, gdyby tego typu pobudki robił mi częściej. Miło, przyjemnie i czujesz się kochana... czego chcieć więcej? Z lekkim opóźnieniem wyjechaliśmy ode mnie z domu i skierowaliśmy się w stronę mego rodzinnego miasta. Droga zajęła nam trochę ponad dwie godziny. Tak jak prosiłam od razu podjechaliśmy pod moją dawną szkołę i razem trzymając się za ręce poszliśmy do niej. Trwała jeszcze lekcja, ale osoba, której szukałam akurat miała okienko. Z nieukrywanym entuzjazmem przytuliłam na powitanie, niegdyś znienawidzonego przeze mnie księdza.
- Miło księdza widzieć. Z tego co wiem to raczej się znacie no ale...proszę księdza to Kuba. Mój narzeczony- dodałam z uśmiechem co wywołało uśmiech także u mego chłopaka.
- Tak, tak mieliśmy okazję się poznać ale o ile pamiętam wtedy jeszcze nie był twoim narzeczonym- zaśmiał się Harny i przywitawszy się z Kubą usiedliśmy w pustym pokoju nauczycielskim.- Szybko jakoś te zaręczyny...- zauważył podejrzliwie i obu nam się przyjrzał- Alicjo chyba ty nie jesteś w ciąży?-uśmiechnęłam się lekko.
- Nie do końca wiem co księdzu odpowiedzieć...- przyznałam i nim zdążył coś powiedzieć kontynuowałam- Wiem co ksiądz sobie myśli, ale to nie tak...no prawda będziemy rodzicami, ale nasze zaręczyny nie mają z tym nic wspólnego.
- Normalnie nie wierzę...Ty? Najporządniejsza dziewczyna w waszej klasie i jesteś w ciąży? Przecież tak nie można...Ja wiele rozumiem, ale żebyś ty dopuściła się takiego grzechu... - usłyszałam jak Kuba zaczął się chichrać i od razu na niego spojrzałam.
- Przepraszam...- wydukał odkaszlnąwszy.
- Proszę księdza..niech ksiądz tak nie dramatyzuje. Może zostawmy tą sprawę i przejdźmy do tej w której razem z Kubą przyjechaliśmy.
- Chcielibyśmy księdza spytać, czy byłaby taka możliwość, aby to ksiądz udzielił nam sakramentu małżeństwa.- powiedział Kuba i razem obserwowaliśmy Harnego.
- Ja?- przytaknęliśmy- To byłby dla mnie zaszczyt...jeżeli tylko będę mógł to z wielką chęcią dziękuję. Macie już ustaloną datę ślubu?
- Nie...jeszcze nie, ale na pewno po tym jak Alicja urodzi. Jednak ze ślubem dużo zachodu i sporo nerwów, a to nie wskazane.
- No cóż.... Nie ma co wam ględzić. Dziecko nie zależnie czy poczęte po czy przed ślubem to cud boży! Gratuluję wam obojgu. Chociaż waszych uczynków nie pochwalam- powiedział z przekornym uśmiechem. Niestety zaczęła się przerwa i ksiądz musiał pójść na dyżur, a ja poszłam odwiedzić moich byłych nauczycieli. Najdłużej rozmawialiśmy z moją byłą wychowawczynią, która zadawała tysiące pytań. O to jak tam w szkole, jak idzie mi nauka, jak przygotowania do matury i inne tego typu rzeczy, a także pytała o moje życie osobiste. Nie uszło jej uwadze to, że przyjechałam z kimś. Nie zamierzałam ukrywać tego kim Kuba dla mnie jest, co wprawiło ją w nie małe osłupienie. Z całej mojej opowieści pod tytułem "Co u mnie słychać?" najbardziej zaciekawił ją fakt, iż z niemieckiego mam pięć i nie dowierzając zawołała germanistę, aby ocenił mój poziom. Przecież dobrze wiedziała, że uczyłam się francuskiego. Śmiejąc się przywitałam się z do tych czas znanym mi z widzenia nauczycielem i w języku niemieckim opowiadałam mu co u mnie słychać oraz odpowiadałam na jego pytania. Nie ukrywał podziwu dla Gregora za to czego dokonał i stwierdził, że mój nauczyciel mnie nie docenia. Gdy spotkałam mego byłego polonistę nastąpił jeden z cięższych momentów odwiedzin. Profesor chciał się koniecznie dowiedzieć czy w obecnej szkole mam dobre warunki i czy się nie opuściłam w nauce. Dostałam całą serię pytań dotyczących lektur, epok, pisarzy, po czym postanowił się upewnić, że mój wybranek serca jest równie dobrze wykształcony.Śmiać mi się chciało, gdy widziałam, jak Kuba próbuję odpowiedzieć na jego pytania, co nie było takie proste, gdyż mój ukochany pan profesor, nie przywykł do dawania czasu na zastanowienie i już po kilku sekundach zaczął go poganiać. Na szczęście mój narzeczony przebrnął przez "ostrzał" pytań z sukcesem. Gdy pan już poczuł się usatysfakcjonowany naszym poziomem wiedzy, odpuścił nam kolejne pytania, przyjrzał się mi i z uśmiechem powiedział.
- Gratulacje dla przyszłych rodziców... Tak moje gratulacje- Kuba rzucił mu zdziwione spojrzenie na co Duler odpowiedział- w waszych oczach odbijają się wasze myśli.- Mój narzeczony teraz spojrzał na mnie, a ja z lekkim rozbawieniem rzuciłam mu spojrzenie mówiące "Każdy na swój sposób jest dziwny...to dla niego norma, ignoruj".W końcu przyszedł czas, by zobaczyć się także z moimi kolegami no i z Zuzią. Cała klasa ucieszyła się z mojej wizyty i wszyscy koniecznie chcieli się dowiedzieć co u mnie słychać. Moją odpowiedź skróciłam do granic możliwości, chcąc zaoszczędzić na czasie. Gdy już pożegnałam się z kolegami razem z Zuzią pojechaliśmy po Patrycję, a następnie do naszej ulubionej pizzerii. Zamówiliśmy dla każdego średnią pizze i dla wszystkich po coli, oprócz mnie. Dla mnie zamówiliśmy sok.
- No to jeszcze raz gratulujemy zaręczyn- powiedziała Zuzia z uśmiechem.
- Ally...dlaczego nie pijesz coli? No i czemu wzięłaś pizze z kurczakiem i ananasem? Z kurczakiem?- spytała podejrzliwie.
- To dobrze, że zaczęła jeść mięso...Chociaż faktycznie trochę dziwne. Nawet lekarze w szpitalu nie potrafili jej przekonać, gdy wpadła w anemię....ale dobrze, że zmądrzała.
- No właśnie jestem w szoku.. i przytyłaś...
- Przytyłam? Naprawdę?- ucieszyłam się i usłyszałam śmiech Kuby.
- Skąd to zdziwienie?- brunet spojrzał na mnie zdziwiony-Alicja...nie powiedziałaś im?
- No nie... chciałam im powiedzieć dzisiaj- powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Co nam chciałaś powiedzieć?- spytały jednocześnie.
- Już se wyobrażam waszą reakcje...no nic.
- Chcecie zostać same?
- Nie trzeba...
-Trzeba!-powiedziały, na co Kuba śmiejąc się poszedł się przejść.- No mów...
- Wyrzuciłyście mi narzeczonego...dobra nie ważne. Chciałam wam powiedzieć, że jestem w ciąży.- wyznałam i z uśmiechem obserwowałam ich reakcje.
- Bez jaj...jesteś w ciąży?!
- Wkręcasz nas...przecież ty i Kuba nie sypiacie ze sobą...to jak to możliwe?
- Nie żartuję. Jestem w siódmym tygodniu ciąży.
- Ale...jak? Wy....Ty przecież chciałaś czekać do ślubu....
- Ale zmieniłam zdanie, a Kuba wcale nie narzekał. Zresztą ja też nie...Było wspaniale. - przyznałam- Powiem wam, że Kuba jest fantastyczny. Liczy się z tym czego ja chcę i zawsze jest taki...delikatny, a zarazem stanowczy. Tak, tak...wiem. Nie spodziewałyście się tego po mnie.- zapukałam delikatnie w szybę i zawołałam chłopaka.
- Na pewno mogę wrócić? Dziewczyny nadal mają jakieś dziwne miny...- uśmiechnęłam się lekko i mu przytaknęłam.
- Ale ty jej na pewno nie zmuszałeś...tak?- spytała Zuzia mierząc go wzrokiem.
- Naprawdę do niczego mnie nie zmuszał.
- I co..cieszycie się? Dzieci są okropne...
- No właśnie płaczą, krzyczą i brudzą. Tak na chwilę to nawet przejdą, ale na stałe?
- Oczywiście że się cieszymy. Zostaniemy rodzicami...To cudowna wiadomość.
- Dokładnie, a do was, dokładniej do Patrycji, mamy pytanie czy zechcesz zostać chrzestną?- spytałam z uśmiechem.
- Dlaczego ona, a nie ja?!
- Przykro mi ale ty nie masz bierzmowania...- powiedziałam z przepraszającym uśmiechem.
- Cholera! A trzeba było się pomęczyć....
- O ja! Ale super! A kto będzie ojcem chrzestnym?- spojrzałam na Kubę.
- To ja miałem wybrać, ale nie wiem jeszcze. Maciek oświadczył, że nie chce, bo woli na siebie wydawać kasę...Rozumiem, że ty się zgadzasz?- pokiwała głową z uśmiechem. Dostaliśmy pizzę, więc przestaliśmy rozmawiać i zaczęliśmy jeść. Po pierwszym kawałku stwierdziłam, że jednak nie chcę kurczaka i zaczęłam go przekładać Kubie na talerz. Brunet zaśmiał się cicho i dokładał je sobie na pizzę, przy okazji ze swojej zdejmował ananasa i przekładał je do mnie.
- Przecież ty lubisz ananasa...
- Coś za coś. Ty lubisz bardziej- powiedział śmiejąc się i usłyszeliśmy jak ktoś się krztusi. Od razu spojrzeliśmy na moje przyjaciółki. Najwyraźniej Patrycja się zakrztusiła i Zuzia z sukcesem jej pomagała, śmiejąc się.
- W porządku?- upewnił się Kuba i dziewczyna pokiwała mu głową, po czym zaczęła się śmiać.- Jasne...
- Kuba nie chcesz się przejść?- spytała z nadzieją Zuzia.
- Nie, Kuba nie chce się przejść. Jak o coś chcecie spytać czy coś to mówcie.
- Ok sama tego chciałaś.- ostrzegła- użyłaś słowa "zawsze". Mamy rozumieć, że wy tak częściej..
- Boże Ally...Opowiadałaś im o naszym pożyciu...?
- Oj..opowiadaniem to bym tego nie nazwała.
- Jeśli cię to pocieszy to mówiła o tobie bardzo dobrze i nie zdradzała nam żadnych szczegółów
- Właściwie to nic nie opowiadała, dlatego pytamy.
- Tak i od razu czuję się lepiej...- powiedział sarkazmem. Dałam mu całusa w policzek.
- Nie gniewaj się. Naprawdę im nic takiego nie powiedziałam.
- Dobra...nie gniewam się. A wy jeśli takie ciekawskie to tak. Wyobraźcie sobie, że robimy to częściej- Zuzia pokiwała głową i spojrzała na mnie.
- Co? Przecież wam odpowiedział...Mam to potwierdzić? Tak, to nie był jednorazowy epizod. Zastanów się nim zadasz kolejne pytanie.- ostrzegłam.
- Ile razy dzisiaj już to robiliście?- spytała Patrycja i z uśmiechem oglądała jak Kuba krztusi się colą.
- ile razy dzisiaj? Bez przesady...
- A widzisz! Nie odpowiadacie- zauważyła Zuzia z uśmiechem. Spojrzałam na Kubę, a on uśmiechnął się lekko.
- To głupie pytanie. I co my odpowiemy, a wy poprosicie o szczegóły?
- Nie będziemy chcieć szczegółów- zapewniły- nie musicie odpowiadać i tak wiemy że co najmniej raz.- zaśmiała się Zuzia i wróciła do jedzenia.
- Zostajecie do jutra prawda? A gdzie śpicie?
- Mamy wynajęty pokój u znajomych rodziców.-odpowiedziałam i odłożyłam sztućce- nie zjem więcej poddaje się...
- To widzimy się jutro? Sorry, ale muszę wracać do domu...
- Jasne- powiedziałam z uśmiechem. Jak się okazało obie musiały się zbierać więc zapakowaliśmy resztki i odwieźliśmy je do domów. Nasz pokój był naprawdę przytulny i jak tylko weszliśmy to się położyłam na łóżku. Przez dobrą godzinę oboje w ciszy leżeliśmy obok siebie i gapiliśmy się w sufit.  W końcu poszłam się umyć i przebrać w piżamę, która składała się z dresowych spodni i bluzki z długim rękawem. Umywszy się położyłam się z książką chcąc przeczytać chociaż fragment lektury. Kuba zdecydowanie nie był zmarzluchem, gdyż jego piżama to były spodnie z dresu. Położył się obok mnie i czytał mi przez ramię. Jednak już po kilku minutach się znudził i zaczął odwracać moją uwagę od lektury. Delikatnie głaskał mnie po udzie i muskał ustami po szyi.
 - Nie miałabyś ochoty na powtórkę z rana- zapytał, jednocześnie wsuwając dłoń pod górę z mojej piżamy.
- Boli mnie głowa- powiedziałam starając się go zignorować, a on przyjrzawszy się mi zabrał książkę i ją odłożył.
- Znam niezawodny lek na ból głowy- powiedział i nim zdążyłam zareagować zdjął ze mnie bluzkę i zaczął całować mnie po szyi, następnie linii obojczyka schodząc w dół, natomiast ręką gładził moje udo przesuwając swój dotyk ku jego wewnętrznej części i po chwili zamruczałam cicho czując, że delikatnie zaczął zsuwać mi spodnie.
- Czy ty jesteś jakiś niewyżyty czy jak?- zażartowałam i poczułam jego ciepły oddech na moim podbrzuszu, najwyraźniej się zaśmiał.
- Mając tak piękną narzeczoną to każdy by miał ochotę- odpowiedział mi z uśmiechem.- Jeśli nie chcesz to nie...-stwierdził i odsunął się ode mnie.
- A kto powiedział, że nie chcę- powiedziałam i przytuliwszy się do niego pocałowałam go namiętnie- Jestem cała twoja- wymruczałam mu do ucha. Chociaż wcale nie miałam ochoty się z nim kochać nie żałowałam decyzji. Wiedziałam, że za pewien czas będziemy musieli bardzo uważać i nie chciałam mu żałować przyjemności zwłaszcza jeżeli miał na seks ochotę, a takową, no nie czarujmy się, miał. Co prawda był on moim pierwszym i jedynym partnerem, więc nie mam jak porównywać ale z czystym sumieniem mogłam stwierdzić, że jest idealnym kochankiem. Choć początkowo ja nie miałam ochoty na miłosne igraszki on sprawił, że zapragnęłam go całą sobą. Doszliśmy niemal w tym samym momencie i jeszcze przez dłuższy czas oddychaliśmy głośno, pojękując. Kuba położył się obok, całując mnie czule. Po kilku minutach nie ubierając się zgasiliśmy światło i poszliśmy spać. W nocy było mi jednak trochę zimno i uważając by go nie obudzić wstałam, by się ubrać. Wówczas zauważyłam coś niepokojącego. Na pościeli były ślady krwi, które oznaczały, że po stosunku musiałam krwawić. Lekarz uprzedzał mnie, że do czegoś takiego może dojść, ale i tak to mnie zaniepokoiło- Kuba... Kuba proszę obudź się..- powiedziałam lekko nim potrząsając, próbując udawać, że wcale nie jestem przerażona.
- Co się dzieje?- spytał zaspany i przetarł sobie oczy, próbując się dobudzić.
- Nie chcę panikować, ale krwawiłam...- powiedziałam, a on słysząc co mówię od razu się obudził. Wstał z łóżka i w kilka chwil był ubrany.
- Boli cię coś?- spytał z troską, szukając po kieszeniach telefonu.
- Nie... Ale i tak się martwię- przyznałam zakładając bluzę. Kuba podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Nie martw się na zapas, zobaczysz... wszystko będzie dobrze- chciałam w to wierzyć. Brunet starał się zachować spokój, ale miał problem z odnalezieniem się w moim mieście, a ja jako nawigator z całą pewnością się nie sprawdziłam.
- Cholera jasna! Tylko policji mi brakowało- zdenerwował się i zjechał na pobocze.
- Dobry wieczór kierowco poprosimy dokumenty- powiedział, gdy Kuba uchylił okno. Sięgnął do kieszeni i podał papiery.
- Proszę dmuchać ciągłym słupem powietrza.- poprosił drugi. Kuba uczynił to o co został poproszony i ze zdenerwowaniem czekał, aż łaskawie pozwolą mu jechać.
- Dobrze.. Panie Jakubie możemy wiedzieć dokąd pan się tak spieszy? 90 km/h w zabudowanym, przejechał pan na czerwonym i już nie wspomnę o przejechaniu podwójnej ciągłej- policjant przyjrzał się mu- Co pan taki zdenerwowany?
- Panie władzo.. wiem, że nie jechałem zgodnie z przepisami, ale jedziemy do szpitala... Moja narzeczona źle się czuje... Proszę niech nam panowie pozwolą jechać- powiedział błagalnie.
- Pan wysiądzie z samochodu- polecił jeden z policjantów. Kuba odpiął pasy i wysiadł. Byłam załamana... Nie czułam się na tyle źle by dzwonić na pogotowie, a trzeba było. Słuchałam jak chłopak stara się wytłumaczyć co nie szło mu najlepiej. Miałam ochotę się rozpłakać.. Czułam się co raz gorzej.
- Panie Jakubie z tego co widzę to to nie pierwszy pana wybryk i na tę chwilę ma pan na koncie 16 punktów karnych- "Ile?! Kiedy on to nazbierał?!"- za dzisiejsze wykroczenie to będzie 10 punktów. Czy zdaje pan sobie sprawę, co to dla pana oznacza?- nawet ja wiedziałam. Od kiedy Kuba jest takim piratem drogowym... Postanowiłam zrobić coś.. cokolwiek.Wysiadłam z samochodu i cała trójka na mnie spojrzała.
- Ally nie wysiadaj- poprosił Kuba i podbiegł do mnie, łapiąc mnie bym nie upadła. Co prawda tylko wleciałam nogą do jakiejś dziury ale efektownie to wyglądało.- Boże.. Gorzej się czujesz?- spytał z przerażeniem i pomógł mi usiąść.
- Boli mnie brzuch- przyznałam. Kuba był kompletnie załamany.
- Spokojnie... Nie denerwuj się...
- Co pani jest?- spytał jeden z policjantów i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że oni również obeszli samochód.
- Bardzo źle się czuję...- powiedziałam.
- Co znaczy?
- A co pana to interesuje...- warknął Kuba.
- Proszę cię... Nie bądź wredny bo nic dobrego z tego nie wyjdzie. Jestem w siódmym tygodniu ciąży. Boli mnie brzuch..
-... i zaczęła krwawić- dodał Kuba. Policjanci spojrzeli po sobie i wymienili szybko kilka zdań.
- Pan bierze dokumenty i jedzie do szpitala. Pojedziemy przed wami jako eskorta- powiedział jeden z nich i ruszyli do radiowozu. Kuba od razu zasiadł za kierownicę i ruszył zaraz za policją. Czułam się bynajmniej dziwnie... Radiowóz jechał na sygnale i już po chwili byliśmy pod szpitalem. Kuba wziął mnie na ręce i zabrał do środka. Wcale nie czułam się tak źle i spokojnie mogłabym iść, ale stwierdziłam, że nie będę się z nim kłócić na oczach tych policjantów. Od razu zostałam przyjęta i położono mnie na sali segregacji. Pielęgniarki zaczęły mierzyć mi ciśnienie i "zameldowała" się również pani doktor, której pielęgniarki od razu powiedziały co się dzieje. Lekarka zaczęła mnie badać, sprawdzając gdzie dokładnie odczuwam ból.
- Kiedy zaczęła pani krwawić?
- Nie wiem dokładnie... Razem z moim narzeczonym położyliśmy się spać, a gdy się przebudziłam to na pościeli była krew. To nie jest tak, że dostałam krwotoku- przyznałam.
- Dobrze... będę musiała panią zbadać, zgadza się pani?- bez zastanowienie pokiwałam głową. Pielęgniarki osłoniły nas od pozostałych pacjentów i przygotowały aparaturę.
- Pani doktor... bo to może być ważne, że my zanim poszliśmy spać to uprawialiśmy seks- przyznałam jednocześnie myśląc czy powinnam wspomnieć także o porannej sytuacji- rano też.- lekarka pokiwała głową i w skupieniu przeprowadzała badanie.
- A państwo tak często?
- Nie. Dziś tak wyjątkowo. Mój narzeczony nie ma za bardzo czasu na takie rozrywki... a dzisiaj oboje zrobiliśmy sobie wolne.
- Narzeczony bez przerwy pracuje?- spytała z uśmiechem.
- No w sumie tak... Ciężko trenuje, jest sportowcem. Pani doktor.. i co? Wszystko w porządku?
- Proszę się nie denerwować. Wszystko jest w porządku, nie ma nic niepokojącego- powiedziała, a mnie ulżyło.- To was eskortowała policja?-pokiwałam głową- Proszę się nie martwić. Moim zdaniem krwawienie było spowodowane odbyciem stosunku i to dwukrotnie, co po prostu podrażniło szyjkę macicy.
- Ale z dzieckiem wszystko w porządku?
- Jak najbardziej, ale zrobimy jeszcze kilka badań dobrze? Proszę pobrać krew do badań- poleciła i poszła do innych pacjentów, a mną zajęła się pielęgniarka.
- Niech się pani tak nie denerwuje- powiedziała z uśmiechem- a narzeczony to piłkarz?- spytała z zaciekawieniem, a ja się uśmiechnęłam.
- Nie... Skoczek narciarski- zaśmiałam się.
- O! To co państwa sprowadza... daleko od nas do gór.
- Wychowałam się w tym mieście i przyjechaliśmy w odwiedziny- powiedziałam i zobaczyłam Kubę, który wszedł na sale za pozwoleniem pielęgniarek i od razu podszedł do mnie,
- No, no... Moja córka była by wniebowzięta- zaśmiała się pielęgniarka i zostawiła nas samych.
- Hej... I co?- spytał z troską.
- Lekarka powiedziała, że wszystko jest ok i to nic poważnego. Całe szczęście to tylko to o czym nas uprzedzał lekarz.
- Całe szczęście? Zaczęłaś krwawić...
- Przecież tu nie chodzi o to, że nie możesz mnie dotykać. Uśmiechnij się Kuba wszystko w porządku.
- Tak, tak, wiem.  Ale się strachu najadłem...- powiedział z bladym uśmiechem.
- A ja?! To był jakiś koszmar... a jak policja nas zatrzymała to już w ogóle. Kuba gdzie ty uzbierałeś tyle punktów karnych?!- brunet zaczął się śmiać.
- No zdarza, a właściwie zdarzało, mi się jechać za szybko. Wszystkie te punkty dostałem jeszcze przed naszym wypadkiem.  No ale one są ważne przez rok... Dzisiaj na szczęści dostałem jedynie upomnienie- powiedział z ulgą.
- Boże Kuba... 16 punktów karnych... A ja się zastanawiałam czemu wszyscy mówią, że jesteś piratem drogowym..- powiedziałam kręcąc głową, a on cały czas się śmiał. Siedzieliśmy jeszcze jakiś czas, aż w końcu przyszła do nas pielęgniarka.
- Na wyniki będzie trzeba jeszcze trochę poczekać, a pani doktor poleciła podpiąć pani kroplówkę- powiedziała z przepraszającym uśmiechem.
- Dobrze... Jak ja nie lubię kroplówek!- poskarżyłam się, załamana.
- Wiesz jak to jest.. Witamin nigdy za wiele- zaśmiał się Kuba. Nie do końca zgadzałam się z jego zdaniem, gdyż nadmiar witamin, też jest szkodliwy, ale jeśli lekarz mówi, żeby podać kroplówkę to wie lepiej. W końcu przyszła do nas pani doktor z dobrymi wieściami, że wypuszcza mnie do domu. Informacja, że poziom żelaza w krwi jest prawidłowy to dla mnie miła odmiana. Zanim jednak opuściliśmy szpital poprosiłam Kubę, aby dał taj miłej pielęgniarce swój autograf. Nie ukrywając zdziwienia zrobił to, o co prosiłam i gdy już pielęgniarka skończyła dziękować w imieniu swej córki wróciliśmy do pokoju. Bardzo się cieszyłam, że to nie było nic poważnego, ale zamierzałam po powrocie do domu udać się do swojego lekarza, tak jak radziła mi pani doktor.
_________________________________
Witam was! Za nami kolejny rozdział, który wyszedł mi mega długi.. Zastanawiałam się usilnie czy powinnam go podzielić na dwa, ale doszłam do wniosku, że zostawię go tak, jak jest. Mam nadzieję, że dało się przeczytać? Będę wdzięczna za komentarze :) Od poniedziałku mam ferie, chociaż mam je jakby już od dwóch tygodni, gdyż jestem chora... W każdym razie od poniedziałku ferie czyli dalej wolne, więc kolejny rozdział podejrzewam, że pojawi się gdzieś tak we wtorek/środę. TO DO NASTĘPNEGO!

poniedziałek, 26 stycznia 2015

ROZDZIAŁ XXV: Miłość cierpliwa jest (...) nie pamięta złego.

Siedziałam nad podręcznikiem z rozszerzonej biologii, gdy usłyszałam ciche pukanie.
- Hej, już wróciłem. Nie przeszkadzam?- widząc przyjaciela od razu się uśmiechnęłam i zrobiwszy mu miejsce zaprosiłam go do środka.
- Hej Gregor. No to wal o co chodzi. Od razu po tobie widać, że chcesz porozmawiać- uśmiechnął się ironicznie.
- Słuchaj... mam do ciebie pewne pytanie. Tyle że ono jest bardzo osobiste.- uśmiechnęłam się do niego i ponagliłam- Jeżeli się mylę to nie miej do mnie żalu, ale... Alicja jesteś w ciąży, prawda?- słysząc jego pytanie, aż wypuściłam książkę z rąk i nie umiejąc wymyślić co odpowiedzieć, spuściłam wzrok i zaczęłam przyglądać się swoim dłonią. Gregor podniósł z podłogi podręcznik i odłożywszy go na stolik czekał w ciszy na moją odpowiedź. Nie wiedząc co odpowiedzieć, rozpłakałam się. Chłopak nie był bardzo zdziwiony moim zachowaniem i po prostu mnie przytulił- Nie musisz odpowiadać. Uspokój się.... Weź głęboki oddech.
- Przepraszam... ja nie wiem co mam ci powiedzieć...
- Na spokojnie... nie martw się, jakoś się ułoży... Może mogę jakoś ci pomóc?
- Wybacz...ale nie potrafię z tobą rozmawiać na temat mój i Kuby...
- Cały czas masz wyrzuty sumienia?- przytaknęłam mu- Tłumaczyłem ci, że nie mam do ciebie żalu.. o nic. Wtedy dla mnie była to tylko kwestia czasu, kiedy uświadomisz sobie, że to go kochasz. Wiedziałem o tym, ale miałem po prostu nadzieję....Nie byłaś ze mną szczęśliwa, wiem to, a fakt że... jesteś z nim w ciąży tylko to potwierdza...- czułam się dziwnie rozmawiając z nim na ten temat. Nie wiedziałam co na to odpowiedzieć.
- Gregor... Jesteś na prawdę świetnym chłopakiem.  A my...- wzięłam głęboki oddech-. My nie planowaliśmy wtedy tego....tak wyszło...
- Błagam... Oszczędź mi szczegółów- zaśmiał się chłopak.- Nie chcę wnikać w to jak do tego doszło... To nie moja sprawa. Mogę mu pozazdrościć.... ja mogłem se zawsze tylko po marzyć....
- Przestań! To nie jest śmieszne...- na moje słowa chłopak wybuchł śmiechem i mnie przytulił.
- Przepraszam. Tylko stwierdzam fakty. Teraz to już muszę pogodzić się z tym, że dla ciebie zawsze będę wątpliwym heteroseksualistą- słysząc co mówi sama się zaśmiałam.
- Nie będziesz. Wierzę, że nie jesteś gejem. Powiedz mi tylko jedno... skąd się dowiedziałeś? Nikomu tego nie powiedziałam. Znaczy wprawie...ale Oliwia i Marta na pewno ci nie powiedziały, a Kamil tym bardziej...Nikt więcej nie wiedział...
- Jak to? Kuba nie wie?!- kiwnęłam głową- Nieźle... Ok. Powiem ci, ale w miarę możliwości nie śmiej się ze mnie. Otóż gdybyś tak nie zauważyła po mimo moich częstych wyjazdów czasem tu bywam. Zauważyłem, że zachowujesz się jakoś inaczej i zacząłem cię obserwować. Mieszkając z tobą pod jednym dachem zdążyłem zauważyć, że kiedy masz okres to jesteś baaaardzo drażliwa i zdarza ci się płakać bez powodu. No i niby nic dziwnego, ale ty jesteś humorzasta cały czas i kilkukrotnie zauważyłem, jak płakałaś. Między innymi na reklamie kaszki dla dzieci i to już było dziwne... Oprócz tego raz jak jedliśmy śniadanie byłem świadkiem jak zjadłaś kanapkę z wędliną i to nie krzywiąc się przy tym...
- Ona była z wędliną?! To dlatego, tak się zdziwiłeś- uśmiechnął się lekko i ciągnął dalej.
- Tydzień temu jak twoich rodziców nie było i wpadłaś do domu przekonana, że nikogo nie ma i zamknęłaś się w łazience... byłem już prawie pewien, że coś jest nie tak i uważaj bo teraz będzie najlepsze. Nie wiedząc jak potwierdzić swoje przypuszczenia wczoraj poprosiłem swoją mamę o rozmowę.- słuchając jego opowieści trudno było się nie uśmiechnąć. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak to po mnie widać. Gdy powiedział ostatnie zdanie, nie mogąc się powstrzymać wybuchłam śmiechem.
- Co zrobiłeś?! O matko...Możesz opowiedzieć bo jestem ciekawa jak ta rozmowa wyglądała?
- Mama zna mnie najlepiej na świecie i od razu jak przyjechałem zauważyła, że coś mnie dręczy. Na początku nawet nie rozważałem opcji, aby z nią rozmawiać ale ostatecznie, gdy już z siedem razy usłyszałem " Pamiętaj, że nie jesteś sam. Zawsze możesz na mnie liczyć i nigdy nie odmówię ci pomocy " to się złamałem.
- Aha... Już sobie to wyobrażam... no opowiadaj dalej.
- Tylko się nie śmiej!- ostrzegł- zaprosiłem mamę na spacer. Od razu czuła, że chcę z nią porozmawiać, tyle że ja sam nie wiedziałem jak tą rozmowę zacząć. Całą drogę milczałem, aż w końcu ona nie wytrzymała i poprosiła bym prosto z mostu powiedział co mnie dręczy. No to powiedziałem jej, że podejrzewam, iż bliska mi dziewczyna jest w ciąży, tyle że nie wiem jak to sprawdzić.
- O matko! A nie mogłeś tego jakoś inaczej powiedzieć?- spytałam z trudem hamując śmiech.
- Ta... To chyba już wiesz jak ona to odebrała... Nieźle musiałem jej się z tego tłumaczyć, ale w każdym razie, gdy już wyjaśniliśmy sobie, iż ta ciąża w żadnym wypadku nie jest moją sprawką to przyznała, że twoje zachowanie może wskazywać na to, że mam rację, a najlepiej zrobię po prostu cię pytając. No i wracamy do punktu wyjścia. Wróciłem i spytałem.
- Mama ci uwierzyła, że to nie ty jesteś ojcem?
- Tak. Nie miałbym jej po co okłamywać.- zamyślił się na chwilę- Alicja... Czemu Kuba nie wie?
- Bo... Jak ja mam mu to powiedzieć? Nie potrafię... - Gregor przyjrzał mi się i po namyśle powiedział.
- Ok... Zrobi się dziwnie... Słuchaj, skoro zdecydowaliście się na to, aby pójść razem do łóżka, to powinniście liczyć się z tym, że tak to się skończy.
- Tak masz rację zrobiło się dziwnie... Nigdy nie podejrzewałam, że będę z tobą rozmawiać na ten temat...- uśmiechnął się lekko- Wiem jak to działa, tyle że wtedy jakoś o tym nie po myślałam... i co ja mam mu teraz powiedzieć...
- Prawdę. Powiedz mu prawdę.
- To nie jest takie proste...
- Byliście pijani? Byliście pod wpływem jakichś środków?
- Co ty ogłupiałeś...
- No właśnie. Alicja... jesteś osobą odpowiedzialną. Proponuję ci, żebyś teraz po niego zadzwoniła i z nim porozmawiała. Z całą pewnością to ci pomoże, a wsparcie Kuby w tej sytuacji jest niezbędne.- powiedział i podał mi telefon. Ręce trzęsły mi się niemiłosiernie. Wybrałam numer i czekałam aż odbierze. Jego głos usłyszałam już po pierwszym sygnale. Stchórzyłam jednak i szybko się rozłączyłam.
- Nie ma opcji... nie zadzwonię... przepraszam- powiedziałam i uciekłam do toalety. Od tego wszystkiego gorzej się poczułam. Usiadłam na ziemi i zaczęłam płakać.
- Alicja wszystko dobrze?- spytał Gregor, który bez zastanowienia wszedł do środka.
- Przepraszam... Zrobiło mi się niedobrze i rozbolał mnie brzuch...
- Może zadzwonię po lekarza... - zaprzeczyłam, kręcąc głową- Cholera... Alicja ty na prawdę musisz z nim porozmawiać. Jak już usłyszysz od niego, że będzie dobrze i cię przytuli od razu poczujesz się lepiej....On tu jedzie...
- Co?! Zadzwoniłeś?- pokiwał głową.
- Chodź zrobię ci herbaty i poczekasz na niego w salonie... Jeśli będziesz chciała to zostanę z tobą- wzięłam głęboki oddech i kiwnęłam głową. Zeszliśmy razem na dół i Gregor zrobił mi mojej ulubionej herbaty, po czym usiadł obok mnie.
- Spokojnie...
- A co jeśli nie chce być ojcem... Jeśli mnie zostawi?
- Nie zrobi tego. Jestem pewien, a nawet jeżeli się mylę to zawsze masz mnie...- uśmiechnęłam się lekko i przytuliłam do niego.
- Gregor... Nie sądzisz, że powinieneś znaleźć sobie dziewczynę..? A nie wiecznie myśleć o mnie?- zasępił się lekko.
- Ally... Ale ja... Ja nie chcę.. Nie potrafię tak po prostu pokochać innej dziewczyny...
- Gregor.. Ja nie będę z tobą..Nigdy- powiedziałam smutno.
- Wiem.. tu nie chodzi o to, że chcę byś do mnie wróciła... ale to nie zmienia faktu, że jesteś dla mnie ważna i zawsze tak pozostanie. To by było nie fair w stosunku do tej dziewczyny...
- Proszę..daj sobie szanse na szczęście..
- Nie możesz mnie zmusić bym się zakochał.
- Ty bez mojej zgody zadzwoniłeś do Kuby- zaśmiał się cicho.
- I co teraz na siłę chcesz mnie zeswatać w akcie zemsty?
- Nie... Jeśli będę próbować cię zeswatać, to tylko i wyłącznie dlatego, że chcę twojego szczęścia.
- Z wzajemnością. Dlatego zadzwoniłem... Nie gniewaj się i się rozchmurz- poprosił- Zobaczysz, że Kuba cię nie zawiedzie.
- Oby..- wyszeptałam i usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu.
- Przybiegłem jak tylko mogłem najszybciej.... Co się dzieje?- spytał Kuba wpadając do salonu. Gdy go zobaczyłam, odebrało mi głos i nic nie mogłam wykrztusić. Gregor westchnął cicho i zwrócił się do mojego chłopaka.
- Kuba... wiem, że między mną, a tobą bywało różnie... Zanim przejdziemy do tego po co przyszedłeś, chciałbym cię przeprosić. Nie zawsze byłem w stosunku do ciebie fair.
- Daj spokój... Ja też święty nie jestem. Nigdy nie podziękowałem za to jak postąpiłeś... Masz swoje za uszami, ale jesteś w porządku. Też przepraszam- chłopcy podali sobie ręce na zgodę.
- Ok... Czy tego chcesz czy nie Alicja jest moją przyjaciółką... Ona musi z tobą porozmawiać więc lepiej usiądź- Kuba przyjrzał nam się i usiadł na przeciwko mnie, a Gregor stanął obok opierając się o ścianę.
- Alicja... Co się dzieje? Powiedz... na pewno razem damy sobie z tym radę...- poczułam jak po policzkach spływa mi łza i szybko ją otarłam.- Ktoś cię skrzywdził?
- Nie... Nie wiem jak ci to powiedzieć...- Gregor usiadł obok i mnie przytulił, na co Kuba przyjrzał mu się wzrokiem mówiącym "poważnie...?".
- Po prostu powiedz... Zobaczysz, że nic złego się nie stanie- zachęcił mnie Gregor.
- Alicja nie zależnie od tego co się stało, damy radę. Nie zostawię cię... Przecież ja cię kocham.- odsunęłam się od Gregora i skupiając swój wzrok na moich dłoniach, wzięłam głęboki oddech.
- Pamiętasz jak ponad miesiąc temu zakończyłeś zawody na 6 miejscu...- chłopak przytaknął-i...my potem spędziliśmy ze sobą noc?- Kuba spojrzał niepewnie na Gregora, który teraz z nieodgadnioną miną siedział i gapił się na swoje buty.
- Pamiętam...ale do czego zmierzasz.. przecież ja cię do niczego nie zmuszałem...to z resztą z twojej inicjatywy...
- Tak wiem.Daj mi powiedzieć... Oczywiście, że do niczego mnie nie zmuszałeś. Chciałam tego...ale...
- Nie rozumiem... Żałujesz...?- Kuba ponownie zmieszany spojrzał na chłopaka i z powrotem przeniósł wzrok na mnie.
- Nie żałuję... było wspaniale zarówno wtedy jak i później...
- Przepraszam... ale czy on musi tu siedzieć...? Czuję się bynajmniej dziwnie rozmawiając przy twoim, jakby nie było, byłym, o tym jak nam się układa w łóżku...
- Weź jej nie przerywaj cały czas. Zachowujesz się dziecinnie... Nie masz się czego wstydzić. Beznadziejny to ty raczej nie byłeś skoro cię nie zostawiła...
- Ok... Ale nie muszę opowiadać o tym osobom trzecim, a tego typu uwagi zostaw dla siebie. Jeśli na prawdę twoja obecność jej pomaga to siedź tu, ale z łaski swojej bądź cicho i nie rób głupich min- Kuba wziął głęboki oddech i znów skupił swoją uwagę na mnie.- Przepraszam...już ci nie przerywam.
- Fajnie... Kuba postawmy sprawę jasno. Chciałam tego tak samo jak ty i nie żałuję moich decyzji. Zarówno wtedy jak i później...ok? Zostawmy ten temat... Chodzi mi o konkretną sytuację i, najprawdopodobniej, jej skutki...- wzięłam głęboki oddech i otarłam kolejną łzę.
- Alicja błagam powiedz co się stało... ja tu zaraz zwariuję. Czy to ja coś zrobiłem? Ktoś ci coś zrobił?
- Kuba..Możesz w końcu z łaski swojej dać mi skończyć?!- powiedziałam bliska kolejnego ataku płaczu- Jestem w ciąży. Zadowolony? Będziesz tatą...-powiedziałam i odetchnąwszy głęboko, odważyłam się na niego spojrzeć. Siedział pochylony i twarz miał ukrytą w dłoniach.
- Boże...- wykrztusił. Gregor zaśmiał się cicho i wstał.
- Sądzę, że nie jestem wam potrzebny. Gratulacje Kubuś- powiedział i poklepał go po ramieniu, po czym wyszedł. Nie wiedziałam co Gregora bawi, lecz po chwili to do mnie dotarło. Kuba się śmiał... Teraz spojrzał na mnie z uśmiechem i bez słowa usiadł obok, przytulając mnie.
- O Boże, Alicja aleś mi stracha narobiła..To przecież wspaniała wiadomość...Czemu nie powiedziałaś od razu? 
- Bo bałam się, że będziesz zły... że nas zostawisz...
- Ale ja głupi jestem...- stwierdził załamany-Rozmowa na moich urodzinach? Daj spokój... Mam być zły, że moja dziewczyna jest ze mną w ciąży? Co ty zwariowałaś? Przecież ja cię kocham, gdyby tak nie było to uwierz, nie byłabyś w ciąży, a już na pewno nie ze mną. A w dodatku...nie skromnie powiem, że należę do istot rozumnych. Przecież wtedy byłem świadomy, że się nie zabezpieczamy. Kocham cię...- powiedział i dał mi całusa.
- No tak...ale bo ja wiem, co ci wtedy po głowie chodziło? Nigdy nie rozmawialiśmy o dzieciach i w ogóle... A co z tekstem. "Nie strasz, to by była katastrofa"?!
- Przepraszam...Tak palnąłem... Naprawdę tak nie uważam. Nawet nie podejrzewałem, że możesz być w ciąży. Trzeba było mi od razu powiedzieć...
- Bo co?! Bo jakbyś wiedział to co by to zmieniło?! Powiedziałeś to co myślisz..
- Wcale nie uważam, żeby to była katastrofa.Uwierz... Naprawdę się cieszę.- powiedział, a ja zastanawiałam się czy mu wierzyć.- Alicja... Przepraszam cię za to... W życiu bym czegoś takiego nie powiedział wiedząc... Janek tak naglę to powiedział..a ja chciałem po prostu wybrnąć i nawet nie pomyślałem, co mówię.. Przepraszam...Proszę, uwierz mi..- poprosił, a ja go przytuliłam.
- Powiedzmy, że ci wierzę...
- Czy coś jeszcze cię niepokoi?- spytał z troską.
- Wszystko... Najgorsze było to by ci powiedzieć, ale...Ja w tym roku mam maturę... Chciałam iść na studia... Muszę o tym powiedzieć rodzicom...
- Jakoś sobie z tym poradzimy. Alicja wiem, że nie planowaliśmy dziecka, ale "wpadką" to też trudno to nazwać. Przynajmniej z mojego punktu widzenia...Wiem, że nie jesteśmy małżeństwem, ale to przecież nie jest takie ważne.
- Ty nie rozumiesz... Ja zawsze mówiłam, że będę czekać do ślubu, a teraz co mam im powiedzieć?
- Prawdę. Jeśli twoi rodzice mają mieć pretensje to tylko i wyłącznie do mnie. To moja wina... Nie powinien wtedy na to pozwolić.
- Kuba nie wiem czy wiesz, ale do tego trzeba dwojga, więc jak już to to NASZA wina...- chłopak zamyślił się na chwilę.
- Ale co w tym złego? Kochamy się przecież...W tej chwili zachowujemy się, jakbyśmy dopuścili się jakiejś zbrodni... a przecież nic złego nie zrobiliśmy. Uspokój się...Zobaczysz, że wszystko skończy się dobrze. Zapamiętaj sobie, że ja nigdy, przenigdy cię nie zostawię.
- Nie chcę wam przeszkadzać, ale twoi rodzice właśnie wracają...- wtrącił się Gregor, który najwyraźniej widząc ich samochód postanowił nas ostrzec.
- Ok... Jesteś w stanie im to powiedzieć teraz... czy wolisz kiedy indziej?- wzięłam głęboki oddech.
- Nie, nie teraz...- poprosiłam.
- Spokojnie... Gregor jak będą pytali proszę powiedz im, że...wierzę w twoją kreatywność.
- Aha?... Dobra zajmę ich rozmową, a wy weźcie mój samochód.- Kuba wziął kluczyki od chłopaka, który posłał mi przyjacielski uśmiech i znikł, by zająć moich rodziców rozmową. Razem z Kubą wyszliśmy przez ogród i po chwili jechaliśmy ulicą.
- Gdzie mnie porywasz?
- Mam zamiar wziąć cię do lekarza. Jeżeli masz rację i to wtedy zaszłaś w ciąże to to już drugi miesiąc, a więc powinien zobaczyć cię ginekolog.
- Do ginekologa?!...Pójdziesz tam ze mną?
- Jeśli chcesz to pójdę, a jeśli nie to zostanę w samochodzie.
- To chyba dziecinne, ale chcę byś ze mną poszedł...Ja po prostu... nigdy wcześniej nie byłam u ginekologa...i trochę się boje- wyznałam.
- Nigdy?- zdziwił się.
- Nigdy...zadowolony? Zawsze panicznie się bałam tej wizyty, więc nigdy na taką nie poszłam.
- Jeśli cię to pocieszy to też nigdy nie byłem.
- Hahaha... ale zabawne....Jesteś moim chłopakiem i przed tobą to akurat nie mam co się wstydzić, a czułabym się pewniej, więc jeśli się zgodzisz to było by miło, gdybyś ze mną poszedł.
- Nie ma problemu- powiedział z lekkim uśmiechem. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Usiedliśmy w poczekalni i czekaliśmy, aż przyjmie mnie lekarz. Stwierdzenie "Byłam przerażona" to mało powiedziane.
- Pani Gawęda- poczułam ścisk w żołądku i niechętnie weszłam do gabinetu.
- Dzień Dobry...- wykrztusiłam i usiadłam na wskazanym przez lekarza miejscu.
- Witam. Proszę się nie denerwować, ja na prawdę nie gryzę. Rozumiem, że to pierwsza wizyta?- przytaknęłam.- Dobrze... Więc co się dzieje?
- Em...Podejrzewam, że jestem w ciąży. Znaczy się robiłam test i wyszedł pozytywnie.
- No to proszę. Zrobimy od razu badanie. Chce pani, aby chłopak był przy badaniu?-upewnił się lekarz.
- Tak- odparłam i z trudną do ukrycia niechęcią pozwoliłam się zbadać.
- Na prawdę proszę się nie denerwować. To nic strasznego.- pocieszył mnie lekarz.
 Kuba przysiadł na krześle i pochwycił moją dłoń, by dodać mi otuchy.
- Ej... Nie denerwuj się...- powiedział, uśmiechając się. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na lekarza.
- Tak... To oficjalnie prawda! Będą państwo rodzicami, gratuluję!
- Czy możemy zobaczyć?- spytał ożywiony chłopak i spojrzałam na niego z uśmiechem. "Chyba naprawdę się cieszy.."
- Ależ oczywiście. Proszę... O tutaj...- lekarz wskazał na monitor. Mówiąc szczerze ja osobiście nigdy nic nie widziałam na takich obrazach, ale tym razem bez trudu je dostrzegłam. Uśmiechnęłam się szeroko. Teraz gdy razem z Kubą podziwialiśmy tą małą istotkę jakoś wszystko co dotychczas mnie niepokoiło...znikło. Teraz najważniejsze było dla mnie to dziecko i Kuba. Jeszcze nigdy nie byłam tak pewna tego, że jest on tym jedynym jak w tym momencie.
- Alicja... nie płacz..- Kuba otarł spływającą mi po policzku łzę.
- Przepraszam...ja po prostu...jestem w tej chwili chyba najszczęśliwszą osobą na ziemi... - chłopak zaśmiał się cicho i dał mi całusa.
- Uwierz... rozumiem, co czujesz.- Lekarz potwierdził nasze przypuszczenia co do daty poczęcia i po jeszcze krótkiej rozmowie, podziękowawszy za wszystko wyszliśmy z budynku do samochodu.
- No to co teraz?
- Teraz... do mojego domu. Chcę to mieć już za sobą.
- Już się robi.- odpowiedział z uśmiechem. Droga do mojego domu minęła zaskakująco szybko i już po kilku minutach stanęliśmy przed drzwiami frontowymi- Spokojnie...Jestem z tobą. - powiedział i weszliśmy do środka trzymając się za ręce. Zastaliśmy wszystkich domowników w jadalni, jak akurat jedli obiad. Gregor pomachał nam uśmiechnięty widząc mnie w lepszym humorze.
- Dzień Dobry
- O dzień dobry Kuba. Siadajcie razem z nami.
- I co?! Uratowaliście tego kociaka?!- spytała Ania, na co Gregor posłał nam przepraszający uśmiech i wzruszył ramionami.
- Em...nie bardzo...Czy moglibyście nas chwilę posłuchać? Ja i Kuba, chcielibyśmy wam coś powiedzieć- cała moja rodzina od razu spoważniała, a ojciec zaczął nas mierzyć wzrokiem. Ich zachowanie trochę mnie przestraszyło, ale na pomoc przyszedł mi Kuba.
- Alicja jest w 6 tygodniu ciąży. Będziemy rodzicami- powiedział nie ukrywając swojej radości na co i ja się uśmiechnęłam. Mama spojrzała na tatę, a tata na nią po czym odłożył sztućce i odchrząknął cicho. Ania ukryła się za szklankom wody udając, że pije, spoglądając to na rodziców, to na nas.
- Miło mi, że cieszycie się razem z nami...- powiedziałam sarkazmem.
- Alicja...nie spodziewaliśmy się tego po tobie...po was obydwu. Co wam strzeliło do głowy?!
- Przepraszam, ale nam nic nie "strzeliło do głowy". Niech państwo nie zrozumieją mnie źle, ale nie uważam byśmy zrobili coś złego. Kocham państwa córkę, a ona kocha mnie...
- Tak, a ciąża to owoc ich wspaniałej miłości- wtrąciła Ania, za co od razu został zgromiona wzrokiem przez tatę.
- Chciałem powiedzieć, że bardzo się cieszę, że będę tatą, ale tak też może być..
- Cieszysz się?! Jeszcze powiedz, że to zaplanowaliście...
- Nie...Znaczy nie do końca..ale to nie zmienia faktu..
- Czyli wpadka...Co za wstyd.
- To czy to planowaliśmy czy nie, nie ma nic do rzeczy.
 - Ty się już lepiej nie odzywaj...Moja córka zawsze powtarzała, że będzie czekać do ślubu. Dla mnie wytłumaczenie jest proste. Zmusiłeś ją do seksu!
- Tato! To nie prawda.- z przerażeniem stwierdziłam, że to ja powiedziałam. Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam kontynuować- Kuba do niczego mnie nie zmuszał. Kocham go i chciałam tego. Już od dawna moje przekonania są inne, niż kiedyś.
- Dla nas jest to bez znaczenia, czy jesteśmy małżeństwem czy nie. Oboje bardzo się cieszymy, że będziemy rodzicami.
- Ty to słyszałaś?! Zawsze lubiłem bardziej Gregora...
- Tato!
- Proszę pana, ale ja także nie uważam, by zrobili coś złego. Mam takie same podejście do tych spraw co oni.  A w dodatku o ile się nie mylę miłość nie jest zakazana...
- Już cię nie lubię...- warknął tata pod nosem- Lepiej niech nie zapomina, kto pozwala mu tu spać- dodał, lecz tego już nikt mu nie przetłumaczył.
- Oczywiście, że miłość nie jest zakazana ale... Kuba, Alicja...
- Właśnie wracamy od lekarza...to co chcecie zobaczyć naszą kruszynkę, czy dalej będziecie demonizować?- to powiedziawszy razem z Kubą poszliśmy do mojego pokoju. Zaraz za nami weszła Anka i Gregor.
- Gratulacje!- krzyknęli razem.
- Boże... nawet nie wyobrażacie sobie jak się cieszę!
-... że będziesz ciocią?
- Nie! Że w końcu coś przeskrobałaś! Zawsze byłaś taka grzeczna i uczynna jeżeli coś zrobiłaś przepraszałaś...ba nawet jak nic nie zrobiłaś i tak przepraszałaś. Miałaś kilka załamań...no ale to była wina rodziców. Zawsze było to samo. Ja chciałam iść z chłopakiem na imprezę- Nie! Ty chcesz, żeby twój chłopak nocował u ciebie- żaden problem! W końcu coś przeskrobałaś! Gratuluję, jestem z ciebie dumna!- zakończyła z wielkim uśmiechem.
- Nie przesadzaj...- powiedziałam rozbawiona.
- Nie przesadzam, taka prawda..no ale pokażcie nam to maleństwo! Ej...ale ja nie będę chrzestną prawda?- spytała z powagą.
- Jeśli nie chcesz to nie, ale wiesz w sumie z Alicją nie myśleliśmy jeszcze nad tym...- powiedział z przepraszającym uśmiechem.
- Dobra...Pokażcie te zdjęcia.- zniecierpliwił się Gregor. Z uśmiechem pokazaliśmy im zdjęcia od lekarza i nagranie USG, po czym pogrążyliśmy się w rozmowie.
________________________________
Kolejny rozdział za nami! Przepraszam, że nie pokazał się niedzielę, ale byłam nie do życia :) Tak kończy się u mnie nocne oglądanie telewizji :D Mam nadzieję, że ten rozdział nie był najgorszy? Dziękuję za komentarze pod poprzednim wpisem. Mam nadzieję, że żadna z Was nie poczuła się urażona, przez to co napisałam o blondynkach? Naprawdę nie miałam nic złego na myśli! :) Czy Gregor będzie miał dziewczynę jeszcze nie wiem... Szczerze mówiąc pomału historia ta miała dobiegać końca, więc trudno będzie coś wymyślić, ale się zobaczy :D Na razie zapraszam do komentowania i DO NASTĘPNEGO! 

piątek, 23 stycznia 2015

ROZDZIAŁ XXIV: Kilka nieprzemyślanych słów potrafi zburzyć to, co budowało się przez wiele miesięcy...

 Ta chwila czekania na wynik dłużyła mi się w nieskończoność, aż w końcu poczułam jak załamują się pode mną nogi. Wynik był pozytywny...- No brawo Ally...- powiedziałam sarkazmem do siebie i rozpłakałam się załamana. Nie miałam pojęcia co teraz robić. Siedziałam jak idiotka na sedesie z testem w ręku i najzwyczajniej w świecie płakałam. Głos rozsądku mówił mi, że powinnam zadzwonić do Kuby. W końcu to było jego dziecko, ale strasznie się bałam. Co jeżeli Kuba nie będzie chciał tego dziecka? Co jeśli mnie zostawi? "Weź się w garść, przecież jest odpowiedzialny i wiedział jakie skutki może mieć seks bez zabezpieczeń"...Fakt powinien być tego świadom, ale czy ja jestem pewna, że on wtedy o tym myślał?  Pomyślałam sobie, że może zadzwonię do mamy i poproszę, by przyjechała, byśmy mogły spokojnie porozmawiać. Ale co ja mogłam jej powiedzieć? Zawsze bezgranicznie mi ufała...Przez tyle lat zarzekałam się, że "seks tylko po ślubie" i co mam teraz jej powiedzieć, że zostanie babcią? Przecież ona mnie wyklnie... wydziedziczy... wyrzuci z domu, albo nie wiem co jeszcze. Jakie afery robiła Ance, gdy ta coś przeskrobała...A ja miałabym jej powiedzieć, że jestem w ciąży? Nie ma opcji...a do taty tym bardziej nie pójdę. "Może Ania?..Co ty..Ta to by miała ubaw...przez co najmniej miesiąc naśmiewała by się ze mnie...". Do przyjaciółek nie miałam po co dzwonić...150 km, a mamy poniedziałek. Wiedziałam, że w takiej sytuacji, nie pozostaje mi nic innego jak na razie wziąć to na przetrzymanie, a potem...Potem się zobaczy. "Może Kamil z Ewą?" zalśnił mi w głowie pomysł. W sumie nie był taki głupi...Wzięłam głęboki oddech i obmywszy twarz, wyszłam z łazienki. To co, a właściwie kogo, zobaczyłam sprawiło, że aż mnie zamurowało i po prostu patrzyłam na niego.
- Alicja..wszystko w porządku?- z przerażeniem schowałam test do kieszeni, aby go nie zobaczył.
- Tak...Gregor co ty tu robisz?
- Ciebie też miło widzieć...Wyglądasz okropnie.. Mam trochę czasu i postanowiłem cię zobaczyć. Płakałaś?- spytał z troską.
- Problemy w szkole...Nic takiego.
- Jesteś pewna, że to nic takiego? Wiem, że może do niektórych tematów się nie nadaję, ale może chcesz porozmawiać?- nic nie odpowiedziałam i po prostu się do niego przytuliłam. Poczułam jak chłopak mnie obejmuje.
- Już mi trochę lepiej...Dzięki .- powiedziałam, a on nie drążył dalej tematu. Wiedziałam, że cały czas mnie obserwuje... bał się o mnie. Co prawda przyjechał tylko na jeden dzień...no ale to miło z jego strony. Podjęłam w głowie pewną decyzję i zostawiwszy Gregora w kuchni udałam się do swojego pokoju. Każdy sygnał w słuchawce sprawiał, że czułam się jeszcze gorzej, aż w końcu usłyszałam głos ukochanego.
- Tak, słucham?
- Hej Kuba...Słuchaj mam do ciebie pilną sprawę. To bardzo ważne. Musimy porozmawiać..- powiedziałam, a chłopak od razu spoważniał.
- To nie brzmi najlepiej...coś złego się stało?
-...Trudno powiedzieć. Proszę przyjedź
- Ok...No to przyjadę wcześniej niż byliśmy umówieni i wtedy porozmawiamy. No chyba, że...Wiesz co może ja zadzwonię do wszystkich i powiem by nie przychodzili. Tak, to dobry pomysł, przynajmniej będziemy mogli spokojnie porozmawiać.-" O Boże Ally! 19 styczeń! To przecież jego urodziny!"
- Nie...Nie odwołuj imprezy, nie ma takiej potrzeby. 
- Na pewno?- przytaknęłam- Ok..To będę wcześniej.- rozłączyłam się załamana. "Jak mogłaś zapomnieć, że to jego urodziny?! Teraz to mu nie możesz powiedzieć....". Jedno co mnie pocieszyło to fakt, iż miałam dla niego już prezent, więc tylko ogarnęłam się szybko i ubrałam coś ładnego. Nie czułam się najlepiej, ale nie chciałam niszczyć mu urodzin. Nie wymyśliłam tylko co mu powiedzieć...Że niby o czym chciałam mu powiedzieć? Przecież nie powiem mu w jego urodziny, że zaliczyliśmy "wpadkę" i jestem w ciąży. Brunet był jakieś 40 min szybciej, niż byliśmy umówieni. Przywitał mnie czułym całusem i od razu zamienił się w słuch.
- Chciałam ci złożyć najserdeczniejsze życzenia...
- I to jest ta ważna sprawa niby?  No powiedz, co się dzieje?
- No bo widzisz...- mój mózg dawno nie pracował na takich obrotach.- Po prostu chciałam mieć czas, by dać ci mój prezent- powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Mieć czas? By dać mi prezent? Oho...jasne...
- Naprawdę...- skłamałam- no ale..Gregor przyjechał i trochę mi się plan skomplikował...
 - Alicja za długo cię znam by ci w to uwierzyć. Brzmiałaś bardzo poważnie...byłaś załamana i było słychać, że coś się dzieje. Jestem...Pomogę ci jak tylko będę potrafił najlepiej, ale powiedz co się stało.- powiedział z troską bacznie mnie obserwując. "Powiedz mu prawdę"
- Kuba...Bo widzisz..Eh no dobra faktycznie coś się stało, ale...ale z tego wszystkiego zapomniałam o twoich urodzinach.- wyznałam- Przepraszam..No i teraz...Nie chcę ci teraz tego mówić- powiedziałam ze smutkiem unikając jego wzroku.
- Alicja to bez różnicy czy mam urodziny czy nie. Ty jesteś dla mnie najważniejsza. Powiedz co się stało. Kochanie...- spuściłam wzrok i pokręciłam głową. Poczułam jak chłopak mnie przytula i pomału gładzi mnie po plecach.- Kochanie..Powiedz co się stało, proszę. Przecież widzę, że coś się dzieje...Będzie ci lepiej, a ja ci pomogę. Obiecuję, że cię nie zostawię z problemami samej. 
- Ta..Teraz tak gadasz- wypsnęło mi się i Kuba od razu spojrzał mi w oczy.
- Hej...Co się stało?... Coś nie tak zrobiłem? 
- Nie, przepraszam. Tak jakoś powiedziałam....- stwierdziłam spuszczając wzrok- Kuba...Nie chcę teraz o tym rozmawiać, świętujmy twoje urodziny. W końcu nie co dzień kończy się 25 lat- dodałam z szczerym śmiechem. 
- Proszę...Porozmawiaj ze mną. Moje urodziny w tej chwili nie są ważne...
- Oh...ale ty jesteś uparty...to ma związek ze szkołom. Marcie znów coś odbiło, a do tego miałam kiepski dzień i źle się dziś czuję..zadowolony?- powiedziałam siląc się chociaż na trochę szczerości.
- Tak. Cały czas źle się czujesz?...nie ma dyskusji jedziemy do szpitala.- powiedział i za brał mnie do samochodu. Wbrew moim prośbą, groźbą już po kilku minutach jechaliśmy do lekarza. Byłam przerażona. Postanowiłam wcisnąć mu jakiś kit, że już byłam u lekarza i to tylko grypa. Zajęło mi to co prawda parę minut, ale w końcu odpuścił.- No to dzwonię do wszystkich by nie przychodzili...Odwiozę cię do domu zrobię ci herbaty z cytryną i miodem i dopilnuję byś wypoczęła.
- Nie... Jestem ci wdzięczna, ale jedziemy na twoje urodziny. Kuba proszę cię..nie chcę się z tobą kłócić o takie pierdoły. 
- Eh... Ale i tak ci nie odpuszczę. A co do tej sytuacji z Martą...Chcesz o tym porozmawiać? 
- Nie..Spokojnie..Po prostu wtedy to też było pod wpływem emocji...teraz jak już trochę ochłonęłam nie jest tak źle- zapewniłam go, będąc jednocześnie na siebie wściekła. Okłamuję go ot tak w dniu jego urodzin..."Tak nie można...Powiem mu wieczorem, po jego urodzinach." Byłam zdecydowana i wiedziałam, że im szybciej mu powiem tym lepiej. "A może się ucieszy?" W sumie nie bardzo w to wierzyłam. Byłam świadoma tego, że, o ile mam rację, to oboje świadomie zdecydowaliśmy się na seks bez zabezpieczeń, więc z jednej strony ciąża nie powinna być jakąś katastrofą....ale czy ja jestem pewna, że on wtedy myślał jakie nasze zachowanie może mieć skutku? Niezależnie od tego co sobie myślał, stało się. Czasu już nie da się cofnąć...
- Hej Alicja! Wyglądasz coś niemrawo- zauważył Maciek, gdy tylko weszłam do ich domu. Zignorowałam uwagę młodszego Kota i usiadłam na sofie. Po kolei każdy kto przychodził zwracał mi uwagę, że coś jest nie tak. Z każdą uwagą czułam się co raz gorzej. 
- Hej Alicja- przywitała mnie Ewa razem z Kamilem.
- Hej..błagam tylko nie zaczynaj, że źle wyglądam- ostrzegłam widząc że chłopak już chce coś powiedzieć.
- Chciałem po prostu spytać co powiesz..ale ok.
- Przepraszam...każdy ma jakąś uwagę co do tego jak wyglądał i już mam dość.- Kamil uśmiechnął się lekko i przyjrzał mi się uważnie.
- Cóż...Faktycznie nie..
- Kamil daj jej spokój. Chyba dotarło już do niej, że kiepsko wygląda. Nie musisz być kolejną osobą, która zwróci jej na to uwagę...
- Dzięki Ewa. - powiedziałam z uśmiechem i razem włączyliśmy się do trwających rozmów. Gdy już wszyscy goście przyszli chłopcy zaczęli rozlewać alkohol. Kamil jako jedyny odpowiedział, że nie będzie pił, gdyż prowadzi i Maciek z butelką sięgnął po mój kieliszek.
- Oj..nie dziękuję. Ja nie będę piła alkoholu- powiedziałam i w pokoju zrobiła się cisza.
- Co ty...to tylko szampan. Tyle procent choćby nic...- odmówiłam zdecydowanie.- Czemu?
- Ty, a może Alicja w ciąży jesteś? Co? Kuba? Alicja? Chcecie się nam czymś pochwalić?- zażartował Janek wymownie spoglądając to na mnie to na Kubę. 
- Co ty! Janek wypluj te słowa! To by była katastrofa- zaśmiał się Kuba i wszyscy zaczęli sobie żartować, a Maciek nie zważając na nic nalał mi szampana i zaczął z chłopakami żartować. "No pięknie! Tego nie przewidziałaś co geniuszu?...Może takie trochę nie zaszkodzi?". Wzięłam do ręki kieliszek, lecz nagle ktoś zabrał mi go z ręki i wręczył mi swój. Spojrzałam na tego kogoś i zobaczyłam uśmiechniętego Kamila, która puścił mi oczko.
- Nie możesz pić...prowadzisz- zauważyłam zdezorientowana.
- Nie wybieramy się jeszcze do domu. Takie trochę mi nie zaszkodzi- powiedział.
- A jak cię policja zatrzyma?
- Po pierwsze nie będę mieć dużo promili...takie trochę..za dwie-trzy godziny nie będzie już śladu. Po drugie...alkohol nawet w małych ilościach jest bardzo szkodliwy w czasie ciąży.-powiedział, na co ja spojrzałam na niego z przerażeniem.
- Nie kłóć się z nim dłużej, bo za chwilę zauważą, że podmieniliście kieliszki. Chyba nie chcesz zaszkodzić dziecku- powiedziała Ewa, a ja przytaknęłam jej po czym szepnęłam do Kamila.
- Dzięki..- gdy już chłopcy przestali dokuczać Kubie i sobie żartować wznieśliśmy toast i zaśpiewaliśmy "Sto lat". Maciek grzecznie dbał o to, aby dolewać alkoholu, gdy ktoś będzie miał pusty kieliszek. Ewa podobnie jak ja odmówiła picia alkoholu i chłopak przyjął do wiadomości, że ma nam nie nalewać. Chłopcy bawili się w najlepsze, ale ja nie potrafiłam skupić się na ich rozmowach. " Co ty! Janek wypluj te słowa! To by była katastrofa....". Miałam ochotę się rozpłakać. Katastrofa? Byłam wściekła, a jednocześnie, kompletnie załamana. Nie miałam już odwagi z nim porozmawiać. Po tym co powiedział, nie miałam w ogóle ochoty z nim rozmawiać. Koło 21 Kamil i Ewa zaczęli się zbierać.
- Którędy jedziecie?- spytałam ich w przedpokoju.
- Nie ma problemu, możemy cię podwieźć- powiedziała Ewa z uśmiechem, a Kamil jej przytaknął. Uśmiechnęłam się lekko i poszłam się pożegnać ze wszystkimi. Kuba próbował mnie przekonać, że poprosi swojego ojca by mnie odwiózł, ale nie odniósł sukcesu. Gdy wsiadałam na tylnym siedzeniu samochodu Kamila, przypomniało mi się, jak prawie rok temu jechałam nim z Kubą. Zaśmiałam się cicho, wspominając naszą przygodę i Kamil spojrzał na mnie w lusterku.
- O proszę! Humor ci się poprawił..
- Nic dziwnego.. nie ma tu Kuby- zauważyło Ewa, a ja spojrzałam na nią zdziwiona.
- O co ci chodzi?
- Cały wieczór byłaś smutna...a jednocześnie piorunowałaś go wzrokiem. Jeśli mam być szczera to po jego tekście, to na twoim miejscu bym się zebrała i wyszła.- powiedziała oburzona zachowaniem mojego chłopaka.
- Ewa daj spokój..Fakt to nie było trafne stwierdzenie..
- Nie było trafne?! Stwierdził, że ciąża była by katastrofą! Od kilku godzin próbowałam się zdobyć na odwagę by z nim porozmawiać, a on kilkoma słowami od razu sprowadził mnie na ziemię... Możesz sobie wyobrazić jak się poczułam?- powiedziałam załamana i otarłam łzy. 
- Ale on mówiąc to nie wiedział, że jesteś w ciąży- spróbował załagodzić.
- Kamil! Grabisz sobie! Wiedział, nie wiedział...nie ważne! Jakbyś ty coś takiego powiedział to bym ci chyba przywaliła...
- A co ja jestem winien? Tylko stwierdziłem fakt...jakby wiedział to by czegoś takiego nie powiedział.
- Dobra wiesz co... wysadź mnie tutaj...
- Nie broń go dłużej...nie mówi się takich rzeczy! 
- Słyszysz? Chcę wysiąść!
- Nie krzyczcie po mnie bo się denerwuje...Czuję się osaczony...
- Zatrzymaj się...
- Nie! Nie wysadzę cię na środku ulicy i przestań marudzić!
- Kamil nie krzycz po niej! Nic dziwnego, że jest zdenerwowana...też jestem na ciebie wściekła! Jak możesz go bronić...
- Ja nie mogę! Ewa ja go wcale nie bronię, ja po prostu..
- O widzisz zaczynasz się tłumaczyć- zauważyła jego żona. Spojrzałam to na biednego Kamila to na Ewę i zaczęłam się śmiać. Kamil uśmiechnął się lekko.
- Już ci lepiej? Nie chcesz wysiadać?
- Nie..,znaczy tak. Lepiej i nie chcę wysiadać...Przepraszam..wyżywam się na tobie za Kubę. 
- Na prawdę to nie jest tak, że stoję po jego stronie. Uważam, że zachował się jak za przeproszeniem dupek, ale..
- Tak, tak. Nie powiedział by czegoś takiego wiedząc...Masz rację Kamil, że ma on jakieś tam wyczucie.
- Ale tu chodzi bardziej o jego poglądy, a nie o to jakich słów użył- dokończyłam za Ewę.- Chciałam wam podziękować za pomoc... Zwłaszcza tobie Kamil, dziękuję że zamieniłeś się ze mną kieliszkami.
- Daj spokój...nie masz za co dziękować.
- Mam...Właściwie chciałam spytać o to już wtedy, ale...to nie był ku temu czas. Dlaczego je zamieniłeś...znaczy skąd wiedziałeś, że nie mogę pić alkoholu? 
- To było po tobie widać- odparła Ewa z lekkim uśmiechem.
- Dokładnie...Janek zażartował o tej ciąży, a ty zrobiłaś taką dziwną minę...
- Przerażenie, ale jednocześnie jakbyś chciała powiedzieć "daj spokój, aleś wymyślił" i zaśmiałaś się ironicznie.
- Ale spokojnie...z całym szacunkiem do moich kolegów, orłami to oni zazwyczaj nie są...Kuba pewnie by zauważył, ale wtedy patrzył na Janka.
- Aha...? Naprawdę tak zareagowałam?-pokiwali głowami śmiejąc się.
- Dobra zaryzykuję...nie bocz się na Kubę za bardzo...I pomimo tego co dziś palnął to z nim porozmawiaj.- powiedział Kamil.
- Po co? Wiem już co myśli...
- Kamil ma rację...Niezależnie co powiedział to jego dziecko. A musisz wziąć pod uwagę też to w jakim był towarzystwie.
- No proszę...Ewa bronisz go?- zauważył przekornie Kamil, na co Ewa rzuciła mu spojrzenie mówiące "znów sobie grabisz".
- Dziękuję...za wszystko. Przemyślę to obiecuję. Nikomu nie powiecie...prawda?
- Co ty...To twoja sprawa.- zapewnił mnie Kamil.
- Dzięki...Cieszę się, że was poznałam.- powiedziałam z uśmiechem i wysiadłam z samochodu, po czym nachyliłam się jeszcze nad oknem Kamila.- nie wiem czy ktoś wam to już mówił, pewnie tak...ale jesteście naprawdę uroczym małżeństwem.- powiedziałam i pomachawszy im poszłam do środka. Gregora już nie było- na szczęście. Z liściku dowiedziałam się, że pojechał do domu, ale niebawem mnie odwiedzi. "Może do tego czasu moje życie się zmieni?". Przemyślałam to co powiedzieli mi Kamil z Ewą, ale po tym co usłyszałam z ust Kuby nie miałam odwagi z nim porozmawiać. Wiedziałam, że prędzej czy później będę musiała, ale wolałam to później. Dopiero gdy wróciłam do domu uzmysłowiłam sobie, że mogłam powiedzieć, iż nie piję bo biorę leki...ale to już było po ptokach. Szkoda, że nie pomyślałam o tym wcześniej. Od następnego dnia zmodyfikowałam swoją dietę i zaczęłam brać witaminy. Po kilku dniach poczułam się lepiej i Kuba przestał mi zrzędzić o wizycie u lekarza. Oczywiście normalnie się z nim widywałam. To by było dziwne, gdybym tak nagle się na niego obraziła. 
_________________________
Witajcie! Co prawda mówiłam, że będzie w weekend no ale co za różnica :)
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Myślałam nad tym biednym Gregorem i muszę Wam się do czegoś przyznać. Chciałam to zrobić w ostatnim rozdziale, ale zrobię to teraz. Ta historia została zainspirowana moim snem i plan był taki, że Alicja będzie z Gregorem tylko... Chciałam im trochę namieszać, do czego potrzebowałam jakiegoś faceta. Wybór padł na pierwszego lepszego, czyli Kubę. Tak świetnie namieszałam, że stwierdziłam, iż Ally musi być z Kubą no i biedny Gregor został na lodzie. Dla wszystkich tych, które chcą by odnalazł swą miłość to raczej nie nastąpi. Przykro mi, ale byłabym o niego zbyt zazdrosna :) Wiem, to głupie. A w dodatku rozsądek podpowiada, że gdyby miła się pojawić jakaś dziewczyna dla niego to to musiała by być Sandra, czyli w realu jego narzeczona.( Dygresja od tematu. Kiedy oni się zaręczyli?! Nie pamiętam, który to był konkurs...Któryś TCS jak komentator mówił coś o niej i przedstawił ją jako jego narzeczoną. Zastanawiałam się usilnie, czy to jego błąd, czy Gregor naprawdę Sandrze się oświadczył.. Wiecie może?) A wracając do tematu... Jestem niestety uprzedzona do sporej części blondynek... TO NIE JEST TAK, ŻE ICH NIE LUBIĘ! Ale ja jestem brunetką i wpienia mnie fakt, że najfajniejsi faceci zawsze mają dziewczynę i to zawsze jest blondynka...-_- Chyba jedyną blondynką, za którą naprawdę przepadam, a można jej męża pozazdrościć jest Ewa. Ewa i Kamil są taką piękną parą...Wspaniale do siebie pasują i zawsze jak ich razem widzę to się uśmiecham :) Sądzę, że macie podobnie. Ale wracając do tematu :D  Jeśli zgodzicie się, aby w moim opowiadaniu Gregor miał dziewczynę, ale Sandra się nie pojawi to może (ale tylko może) będzie ją miał. Z jednej strony to przecież mój blog i to ja decyduję kto z kim jest, ale z drugiej chyba na każdym blogu jest tak, że mniej więcej pary są zgodne z prawdą (podkreślam chyba, bo wydaje mi się, że chyba jednak nie...) Dobra ale za chwilę mój komentarz do rozdziału będzie dłuższy niż sam rozdział :D
To powiem jeszcze tylko, że jeśli się uda to kolejny rozdział może pojawić się w niedzielę, a na razie zapraszam do komentowania i DO NASTĘPNEGO!
P.S. Poważnie, jeśli ktoś z was wie coś na temat tych zaręczyn to była bym wdzięczna za info. Ci komentatorzy czasem pociskają takie głupoty, że do tego co mówią podchodzę z lekką nieufnością, ale to o tej narzeczonej mnie zastanowiło, a jakoś nic nie słyszałam, więc pytam :) 

wtorek, 20 stycznia 2015

ROZDZIAŁ XXIII: Marzenia są piękne, ale może lepiej by się nie spełniły...?

Sylwestra spędziłam wraz z Kubą w wynajętym przez nas domku w miejscowości Białka Tatrzańska. Moi rodzice oczywiście nie mieli nic przeciwko i ucieszyli się, że w końcu spędzę ten dzień poza domem. Ania nie omieszkała zauważyć, że jej nie było wolno wyjść nawet z przyjaciółkami na Sylwestra, a z chłopakiem to już w ogóle, ale jak zazwyczaj w odpowiedzi otrzymała jedynie "Ania nie rób scen. Dobrze wiesz, że Alicji daleko do ciebie i twoich głupich pomysłów. Mogłabyś brać z niej przykład". Po takim tekście  ich dyskusja zawsze dobiegała końca, a Ania nie odzywała się do mnie przez kilka dni. No ale co ja poradzę, że rodzice tak gadają? Wraz z nowym rokiem przyszły kolejne piękne wydarzenia. Kamil dostał "zielone światło" i wrócił do skakania! Niesamowicie się z tego cieszyłam. Udało mi się załapać na stypendium naukowe, dzięki temu że na semestr miałam średnią 5.0, plus dostałam się do okręgowego etapu z olimpiady biologicznej. Co prawda ostatni etap jest tuż przed egzaminami maturalnymi, ale dla mnie był to świetny trening no i jeżeli udało by mi się wygrać to najlepsze uczelnie stoją dla mnie otworem. W przeszłości kilkukrotnie udało mi się już przejść szkolny etap, a dwa razy nawet i okręgowy, ale jeszcze nigdy nie byłam laureatką. Dla Kuby rok 2015 także okazał się hojny, gdyż 10 stycznia w Pucharze Kontynentalnym stanął na najniższym stopniu podium, a 11 był drugi. Gregor niestety nie wygrał Turniej Czterech Skoczni, ale udało to się jego koledze z Teamu, Stefanowi. Bardzo żałowałam, że nie mogłam Gregorowi złożyć życzeń osobiście, ale przez telefon nawet nie było najgorzej. Co prawda przegadałam z nim wszystko co miałam na koncie...no ale było warto. W końcu 7 stycznia skończył 25 lat. Jeszcze w pierwszych dniach nowego roku postanowiłam wypróbować swój prezent i z pomocą przyszedł mi Kuba. Zabrał mnie na stok i starał się mnie nauczyć jazdy na nartach. Przez dobre kilka godzin dwoił się i troił by coś do mnie dotarło, ale nie bardzo mu to wychodziłam. Pomimo iż święta były niezwykle udane to je odchorowałam. A mianowicie czymś się zatrułam, gdyż przez kilka dni borykałam się z okropnymi nudnościami, aż w końcu trochę mi przeszło. Nie mówiłam o tym Kubie, bo on od razu zaczął by dramatyzować, więc nie mogę mieć do niego żalu, że tak mnie "maltretował". W końcu jednak, gdy kolejna próba zjazdu zakończyła się zderzeniem z Kubą i wspólnym lądowaniem w zaspie, brunet zabrał mnie do domu, bym się nie przeziębiła. Zbliżały się konkursy PŚ rozgrywane w Polsce i ani trochę nie zdziwiło mnie, gdy 12 stycznia pod szkołą zobaczyłam ciemne audi.
- Gregor!- ucieszyłam się jak dziecko i puściłam się biegiem, by go przywitać. Chłopak wysiadł z samochodu i przytulił mnie z uśmiechem.
- Cóż za radość! Podoba mi się, chyba częściej nie będę z tobą gadać- zaśmiał się i pomachał moim dwóm koleżanką, które obserwowały nas śmiejąc się z mojej reakcji.
- Nawet nie próbuj urywać kontaktu- zagroziłam śmiejąc się-To co..Śpisz u nas, czy wolisz hotel?
- Głupie pytanie, jasne że u was.- powiedział z uśmiechem- Podwieźć was?- spytał Martę i Oliwię, na co dziewczyny z wielką chęcią się zgodziły. Całą drogę na zmianę opowiadaliśmy sobie co u nas słychać. Miałam wrażenie, że moje koleżanki z ulgą opuszczały samochód. Gdy zostaliśmy sami, Gregor spoważniał trochę.
- A co u ciebie i Kuby?- spytał z lekkim uśmiechem, a mnie trochę zatkało.
- No wiesz...Dobrze, dzięki że pytasz.- odpowiedziałam, a chłopak spojrzał na mnie.
- No toś rozmowna...Wiem, że ma co raz lepsze wyniki, jeszcze trochę i może uda mu się wygrać. Widać miłość naprawdę uskrzydla- zaśmiał się.
- Gregor nie musisz się zmuszać do rozmowy o mnie i Kubie.
- Nie zmuszam się. Tylko chcę wiedzieć, czy wszystko u ciebie ok.- odpowiedział, obserwując mnie.
- U nas wszystko dobrze...Naprawdę. Mówiąc szczerze, jest wspaniale- odpowiedziałam z uśmiechem- Gregor chcę cię jeszcze raz przeprosić...za to wszystko.
- Daj spokój...Nie wracajmy do tego.  To był taki...Wypadek przy pracy, kompletna pomyłka. Nie masz za co przepraszać, to ja nabroiłem, a nie ty.
- Ale..
- Nie ma żadnego "ale". Wykorzystałem sytuacje...Kiedy o tym wszystkim myślę, aż sam nie dowierzam, że byłem tak podły...Dlatego proszę, nie obwiniaj się, bo w tym wszystkim ty to akurat byłaś ofiarą.- uśmiechnęłam się lekko i  pokiwałam głową na znak, że przyjęłam do wiadomości. W domu chłopaka przywitała moja siostra, która pozwoliła sobie na uwagę:"kolejny chłopak co u ciebie nocuje...No no no...oby tylko rodzice się nie przejechali na tym ich zaufaniu". Gregor posłał mi rozbawione spojrzenie.
- Kolejny? Kuba u ciebie nocuje?- spytał z zaciekawieniem, a ja się trochę zmieszałam i myślałam co odpowiedzieć. Jak zwykle moja kochana siostra przyszła mi z "pomocą".
- No..Nocuje u niej w weekendy, gdy nie ma zawodów i parę razy zdarzyło się, że to ona u niego spała. Moja kochana siostrzyczka w końcu dorasta.- powiedział z uśmiechem i pokazała mi język, po czym uciekła do swojego pokoju.
- Spadaj!-krzyknęłam zażenowana.- Przepraszam za to...Tak, Kuba czasem u mnie nocuje, gdy rodzice wyjeżdżają.- wytłumaczyłam, mając nadzieję, że Gregor nie dopatrzy się żadnych podtekstów.
- A..No to wszystko jasne. Nie chcesz zostawać sama na noc? Typowe dla ciebie- powiedział z lekkim uśmiechem. Ucieszyłam się, że Gregor nie zadaje jakiś krępujących pytań. Wszyscy moi przyjaciele wiedzieli jakie mam przekonania...a właściwie jakie miałam, tyle że żadnemu z nich nie przyznałam się, że je zmieniłam. Gregor był ostatnią osobą jakiej chciałbym o tym powiedzieć, a gdyby spytał pewnie powiedziałabym prawdę. Byłam beznadziejnym kłamcą i bardzo rzadko udawało mi się skłamać. To nie było tak, że teraz za każdym razem, gdy nadarzyła się okazja to ją razem z Kubą wykorzystywaliśmy. Raz skusiliśmy się na wspólną kąpiel i w sylwestra spędziliśmy ze sobą romantyczną noc, ale akurat w przypadku kąpieli to moja mama była w domu, a dokładniej w swoim gabinecie. No i raz gdy spałam u niego...ale tamten wieczór był jednym z nieudanych, gdyż jego brat umiejętnie nam przeszkodził, wchodząc do pokoju bez pukania i proponując na oglądanie "Pojutrze", więc się nie liczy. Trudno mi powiedzieć, kto z nas czuł się wtedy gorzej. Ja czy biedny Maciek, który został zbesztany przez brata i siłą wyrzucony z pokoju. Potem przepraszał mnie za tą sytuację kilkukrotnie, ale z tego co wiem to tylko mnie, bo Kuba mówił mi, że chłopak czasem pozwala sobie na jakieś zgryźliwe uwagi. Dobrze wiedziałam jak go to denerwuje, gdyż Ania robiła dokładnie to samo. Rodzice oczywiście nie mieli nic przeciwko, by Gregor mógł spać u nas w domu, w końcu jego pokoj stał pusty. Chociaż dobrze wiedzieliśmy, że muszę rano wstać i tak gadaliśmy do późna. Dałam mu swój prezen i raz jeszcze złożyłam mu długie życzenia urodzinowe, w których to życzyłam, aby latał do końca orkiestry Jurka Owsiaka i o jeden dzień dłużej, by jego forma z roku na rok co raz mocniej wzrastała pobijając jego rywali i aby zawsze po piętach deptali mu Polacy. Życzenia wywołały na jego twarzy uśmiech, a taki był ich cel. Wieczorem razem obejrzeliśmy kilka naprawdę dobrych filmów, po czym jeszcze długo, długo rozmawialiśmy, w konsekwencji czego rano nie umiałam się pozbierać. Gregor obiecał, że mnie zawiezie, ale pierw to ja musiałam się pozbierać z łóżka, a to już był problem.Kiedy w końcu udało mi się ogarnąć i zeszłam na dół by wyjść, chłopak oczywiście nie chciał pozwolić mi wyjść bez śniadania. Nie byłam zachwycona, gdyż kompletnie nie miałam na nic ochoty...i było mi trochę niedobrze.
- Czy ty słyszałaś o czymś takim co się nazywa budzik? Bierz moje kanapki...- powiedział z lekkim rozbawieniem. Posłusznie wzięłam jedną kanapkę i zaczęłam jeść.- E...Ally..?
- Tak?- spojrzałam na chłopaka, który od dłuższego czasu mi się przyglądał z zabawną miną.
- Smakuje ci ta kanapka?- spytał podejrzliwie.
- Jest całkiem dobra..a co, coś z nią nie tak?- chłopak uśmiechnął się lekko i zaprzeczył. Gdy zjedliśmy śniadanie, od razu popędziliśmy do szkoły bym się nie spóźniła.
- Alicja....Poczekaj chwile- zatrzymał mnie pod szkołą i spojrzałam na niego wyczekująco- Wiem, że się spieszysz..Mam tylko jedno pytanie.
- No to mów.
- Kuba jak u was nocuje...nocuje u ciebie w pokoju, prawda?- spytał przyglądając mi się. "Oho... Przeanalizował wczorajszą rozmowę"
- Nie wiem do czego zmierzasz...ale ok. Tak, śpi w moim pokoju, a czemu?
- Mogę zadać ci bardzo osobiste pytanie?- spytał niepewnie. Wzięłam głęboki oddech i zamyślałam się na chwilę.
- Miało być jedno..Chyba możesz..- powiedziałam, bojąc się, że tego pożałuję.
- Ok, najwyżej nie odpowiesz. Czy ty nadal...-zamyślił się na chwilę, a ja byłam co raz bardziej załamana- Czy ty nadal masz takie same przekonania?- czułam, że właśnie o to chce spytać. Wiedziałam, że muszę odpowiedzieć, gdybym nie odpowiedziała to by było równoznaczne z odpowiedzią negatywną.
- Ale o co ci chodzi-"Brawo Ally!" pochwaliłam się w myślach, obserwując chłopaka.
- No..Chodzi mi o to.. Czy ty..No Boże, no..Jestem w prawie pewien, że dobrze wiesz o co mi chodzi tylko się ze mną droczysz- "W połowie prawda..brawo, punkt dla ciebie."- Czy ty i Kuba sypiacie ze sobą?- spytał i spojrzał na mnie.
- Czemu o to pytasz?- "A może by tak no nie wiem...jakiś dzwonek zadzwonił?! Co on jechał 100 na godzinę, że tak szybko dojechaliśmy?"
- Po prostu...- zamyślił się-Czyli co..nie chcesz odpowiedzieć, tak?- "O ty....Tak chcesz mnie podejść..A może po prostu mu powiedz?"
- Nie, to nie tak, że nie chcę odpowiedzieć, po portu nie spodziewałam się takiego pytania. Mogę odpowiedzieć. Zdziwiłeś mnie...
- Więc jaka jest odpowiedź?
- Ale ty uparty..Wiesz, że to bynajmniej dziwne?- uśmiechnął się lekko.- Gregor przecież mnie znasz..- "Dobre zagranie!".
- Tak wiem, że chcesz czekać do ślubu.
- No więc skąd to pytanie skoro wiesz jaka jest odpowiedź.
- Unikasz odpowiedzi- zauważył. "Co z tobą?!". Dzięki Bogu usłyszeliśmy dzwonek- Ok..Leć sorry, za ciekawość i za to, że cię przetrzymałem.- Uśmiechnęłam się lekko i pobiegłam do szkoły. Na całe szczęście Gregor więcej nie wrócił do swojego pytania. Zawody w Wiśle wygrał Stefan Kraft, natomiast w Zakopanem Polakom poszło świetnie. W drużynowym co prawda wygrała Austria, ale drudzy byli Polacy! W indywidualnym na najwyższym stopniu stanął Kamil, drugi był Stefan Kraft, a trzeci Gregor. Czyli podium w czerwono-białych barwach. Zaraz za podium uplasował się Maciek i Piotrek. Kuba także dostał prawo startu i zajął 24 miejsce.
- To teraz nam należy się nagroda!- powiedział z radością Janek Ziobro.
- Święta prawda- pochwalił kolegę Dawid i zwrócił się do mnie- To co Alicja...Świętujesz z nami?
- Nie...Wiecie, nie miejcie żalu ale wolę wrócić do domu i pójść spać. Teraz jak już emocje opadły to jestem naprawdę śpiąca- odpowiedziała z przepraszającym uśmiechem. 
- No nie daj się prosić... bierz mojego brata i chodźcie na "małe co nie co". Jak się trochę napijesz to ci od razu spanie przejdzie. Zobaczysz...
- Maciek daj jej spokój- zagrzmiał Kuba- Jeśli Alicja mówi, że nie to znaczy nie. Chodź odwiozę cię do domu.- powiedział i objąwszy mnie ramieniem poszliśmy w kierunku jego auta.- Kochanie..,co się dzieje? Tylko nie próbuj wciskać mi kitów, bo przecież widzę, że coś jest nie tak...- powiedział z troską, gdy już jechaliśmy.
- Źle się czuję i jestem zmęczona. Chcę po prostu wrócić do domu...
- Może cię do lekarza zabrać?
- Kuba...nie przesadzaj. Chcę iść po prostu spać.- chłopak przyjął do wiadomości. Postanowił jednak, że nie wróci od razu do kolegów tylko trochę posiedzi ze mną. Miałam wrażenie, że go ukatrupię, gdy zrobił mi kolację i ciepłą herbatę, a potem kazał zjeść. Ignorując go poszłam się umyć i przebrać w ciepłą piżamkę. To było urocze, że się martwi i się o mnie troszczy, ale ja nie miałam w ogóle ochoty jeść, chciałam odpocząć. 
- Alicja zjedz coś...
- Dziękuję, ale naprawdę nie mam ochoty. Nie męcz mnie...
- Nie męczę tylko się martwię! 
- Proszę...głowa mnie boli.- spojrzał na mnie zirytowany- Leć do pozostałych i świętujcie, ja idę spać.
- Ale..
- Nie ma "ale". Dobranoc- powiedziałam i pocałowawszy go czule, położyłam się w łóżku i praktycznie od razu zasnęłam. Byłam bardzo zmęczona, tą ciągłą nauką i codziennym wczesnym wstawaniem. Nie mogłam się już doczekać ferii, by w końcu móc się wylegiwać. W poniedziałek-19 stycznia znów miałam problem z zdążeniem do szkoły, ale tym razem z pomocą przyszedł Kuba, który z resztą mnie obudził.
- Co z tobą? Zapomniałaś budzika nastawić?
- Oj..no nastawiłam. Nie obudził mnie.- wyznałam zbierając się w popłochu.
- Może chora jesteś?- zasugerował z troską śledząc mój każdy ruch. Zeszłam do kuchni, by zjeść śniadanie, ale jakoś nie miałam ochoty...Zjadłam tylko banana, żeby się nazywało, że zjadłam śniadanie. Kuba odwiózł mnie do szkoły, dzięki czemu zdążyłam na pierwszą lekcję. Przez pierwsze dwie godziny miałam biologię i przygotowanie do zbliżającej się olimpiady, a następnie dwie godziny chemii. Pod koniec drugiej lekcji bardzo źle się czułam, ale miałam jeszcze niemiecki, dwa W-Fy i matematykę, więc musiałam jeszcze wytrzymać. Na niemieckim zostałam wywołana do odpowiedzi, ale nie było się czym przejmować, gdyż niemiecki szedł mi całkiem dobrze. Było mi jednak trochę słabo i miałam problem by się skoncentrować na tym co mówi do mnie nauczyciel.
- Alicjo..Czy dobrze się czujesz?
- Tak..Przepraszam, mógłby pan powtórzyć?- nauczyciel przyjrzał mi się uważnie i powtórzył pytanie, ale niestety nie usłyszałam go, gdyż straciłam przytomność. Ocknęłam się chwile potem, leżąc już u higienistki. Kobieta przyjrzałam mi się z troską i gdy zapewniłam ją kilkukrotnie, że już lepiej się czuję w ostateczności pozwoliła mi wrócić na lekcje. Zdążyłam jeszcze na końcówkę niemieckiego. Czułam, że wszyscy mnie obserwują, każdy bez wyjątku, nawet nauczyciel, ale starałam się o tym nie myśleć. Po skończonej lekcji pan poprosił mnie na chwilę do siebie.
- Alicja...co ty wyprawiasz? Wyglądasz okropnie...
- Ale ja się już naprawdę dobrze czuję.- skłamałam z nadzieja, że uwierzy jednak, trochę zakręciło mi się w głowie. Germanista podtrzymał mnie i posadził na krześle.- No może..nie całkiem dobrze, ale lepiej. Nie chcę opuszczać zajęć...już sporo ich opuściłam przez wyjazdy.
- Ale to może być coś poważnego. Moim zdaniem powinniśmy zadzwonić po pogotowie.
- Naprawdę nie trzeba... Poczekam do końca lekcji i pójdę do lekarza. Obiecuję- powiedziałam z bladym uśmiechem.- To pewnie tylko przeziębienie...Niech się pan nie martwi.
- Alicja...A może w ciąży jesteś?- spytał mnie z troską.- Mnie możesz powiedzieć, w końcu jestem waszym wychowawcą..Jeśli potrzebujesz jakiejś pomocy, to tylko powiedz- "Tak?! To on jest naszym wychowawcą?!...No ładnie, znów wychodzi jaka jesteś nie ogarnięta."
- Nie proszę pana..Spokojnie, to nie możliwe. Proszę się nie martwić.- powiedziałam i pożegnawszy się poszłam na następną lekcję. Na korytarzu czekała Oliwia z Matą i od razu zabrały mnie do szatni. Uparły się, że muszę wracać do domu, nim stanie się coś złego, a przy okazji chciały wiedzieć czego chciał nauczyciel. Opowiedziałam im sytuację.
- Ty...A może on ma rację?- powiedziała Oliwia.
- Z tym, że w ciąży jestem? Daj spokój...To nie możliwe.- powiedziałam ubierając kurtkę.
- Czemu? Co wy nie byliście jeszcze razem?- spytała z lekkim zdziwieniem Marta.
- Nie...Znaczy...No dobra, ale...- zacięłam się, myśląc co właściwie chcę powiedzieć.
- No to jest to możliwe...A zawsze się zabezpieczaliście?-spojrzałam na nią z powagą, uzmysławiając sobie, że wcale nie mogę wykluczyć, iż jestem w ciąży.
- Nie...Nie zawsze. Jak byliśmy w Norwegii to...
- W Norwegii? Nie no spoko..Zawsze jak się z koleżankami przegadywałyśmy, która z nas lepsza, to padały różne odpowiedzi w kiblu, w samochodzie, u rodziców w sypialni...ale z tobą to nie ma szans. Phi...w Norwegii...
- Marta...To nie jest teraz ważne...- zauważyła Oliwia z lekkim rozbawieniem.- Alicja zdajesz sobie sprawę..
-Tak..mogę być w ciąży- powiedziałam z przerażeniem. Za każdym razem się zabezpieczaliśmy, no wprawie każdym, ale prawda była tak, że i nie zależnie od tego i tak nie mogłam ciąży wykluczyć. Fakt że wtedy zdecydowaliśmy się kontynuować bez zabezpieczenia, nie był budujący.- Boże...Nie..To nie może być prawda.
- Przykro mi, ale wygląda na to, że chyba jest..Ty ale ten nasz wychowawca zaradny... Pomyślał o ciąży za nim ty sama zdążyłaś o niej pomyśleć...
- Zna się najwyraźniej na tym- stwierdziła Oliwia.
- O ho ho! Przecież on nie ma żony.. Czyżby nasz kochany nauczyciel miał coś za uszami?
-Cicha woda, a brzegi rwie..- powiedziała i spojrzała na mnie- Dobra..ale nie rozmyślajmy o jego przygodach, tylko zastanówmy się co z Alicją. Spokojnie to wcale nie musi być prawda...Jakie są objawy ciąży?...O! Masz poranne nudności?
- Nie...  Tylko mi śmierdzą niektóre rzeczy..Chociaż..Tak, miałam mdłości, ale wtedy myślałam, że się zatrułam...W sumie to nadal jest mi trochę niedobrze.
- Aha...a masz jakieś dziwne smaki?
- Nie...
- A bolą cię piersi?- spytała Marta i razem z Oliwią na nią spojrzałyśmy- No co..to też jest objaw, nie wiedziałyście?
- Mówiąc szczerze? Nie...Ale skoro twierdzisz, że jest to objaw..Alicja?- zamyśliłam się na chwilę.
- Może...W ostatnim czasie trochę faktycznie. Dobra.. A co jeśli jestem w ciąży?- uśmiechnęłam się blado- Wiecie..zawsze marzyłam o synku..Myślicie, że to mógłby być syn?
- Nie wiem...ale raczej może. Masz 50% szans. Biorąc pod uwagę wasze geny... Ty masz siostrę, a on brata- zaśmiała się.
- Trochę mniej jeśli wziąć pod uwagę hermafrodyty- wtrąciła Marta.- Co? Taki żart...Skoro cieszysz się, że jesteś w ciąży to nie ma problemu. Dzwoń po Kubę i cieszcie się razem..
- Wcale nie powiedziała, że się cieszy..jest załamana jakbyś nie zauważyła. Próbuje siebie tylko jakoś pocieszyć.. Alicja nie masz co się na razie przejmować. Zadzwoń po Kubę, zrób test i jedź do lekarza. Mogłabyś pierw zrobić test, a potem dzwonić po Kubę, ale ledwo trzymasz się na nogach więc...a lekarz tak czy tak cię nie ominie.
- Nie zadzwonię po Kubę- powiedziałam z przerażeniem.- I co ja mam mu niby powiedzieć? Cześć Kuba przyjedź po mnie bo źle się czuję, a i przy okazji kup mi w aptece test ciążowy?- dziewczyny zaczęły się śmiać, lecz widząc moją minę od razu spoważniały.
- Nie..No ale jakoś musisz się do domu dostać...
- Pójdę sama. Teraz na prawdę czuję się lepiej...Pójdę na autobus i przy okazji wejdę do jakiejś apteki..
- Spoko...A jak co to jestem pod telefonem...Choć tobie raczej potrzebny pilnie przyjaciel, a nie jakaś tam koleżanka.
- Nie jesteś jakąś tam koleżanką..- Marta odchrząknęła lekko.- Nie jesteście jakimiś tam koleżankami. Dziękuję za wsparcie..
- Nie masz za co...A jak co to nie martw się, nasze państwo świetnie płaci samotnym matką..Żart..Boże..ale wy się nie znacie, na żartach..- pożegnałam się z nimi i poszłam na autobus. W drodze z przystanku do domu weszłam jeszcze do apteki i kupiłam test ciążowy. Nie miałam pojęcia co zrobię, jeśli wyjdzie pozytywnie. Weszłam do domu w zamyśleniu i od razu poszłam do łazienki, zrobić test. Ta chwila czekania na wynik dłużyła mi się w nieskończoność....
____________________________
No i kolejny rozdział za nami. Bardzo przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale wiecie jak to jest. Koniec semestru... Gdyby nie to, że jestem chora to musielibyście jeszcze trochę poczekać, ale ułożyło się tak jak się ułożyło. Mam nadzieję, że ten rozdział nie był najgorszy? Następny podejrzewam, że wrzucę w weekend, gdyż jest już napisany. :) Mam do was pytanie. Mam pomysł na kolejne opowiadanie, ale problem pojawia się jeśli chodzi o nazwisko. Nie mam jakoś żadnego pomysłu na nazwisko głównego bohatera. Macie jakieś propozycje?
Zapraszam do komentowania i do NASTĘPNEGO!