wtorek, 7 października 2014

ROZDZIAŁ IX: Proszę...nie odtrącaj mnie

W nocy miałam same idiotyczne sny i nie mogłam spać. Z tego wszystkiego nawet nie zareagowała na budzik. Z łóżka ściągnął mnie dopiero telefon.
- ...alo...? Kto dzwoni?
- Tak właśnie sądziłem, że śpisz- zaśmiał się głos w słuchawce- Królewno jeśli się nie mylę, to ty już dawno powinnaś wychodzić do szkoły.
- Co ty gadasz Kubuś... to która godzina?- spojrzałem na zegarek i od razu wyskoczyła z łóżka- oj nie mylisz się... dziękuję za pobudkę.
- Kotek zawsze do usług. Miłego dnia- zaśmiał się do słuchawki i rozłączył. Sama się zaśmiał i zaczęłam ubierać. Wybrałam ciemną koszulkę z napisem, czerwone spodnie i moją ulubioną bluzę. Wyszłam do łazienki, aby szybko się uczesać i umyć zęby. Do moich uszu doszedł cichy śmiech. Odwróciłam się w jego stronę i ujrzałam roześmianego Gregora bez koszulki.
- Nie przeszkadzam ci?- zapytał.
- Boże! Kompletnie o tobie zapomniałam! Przepraszam... już mnie tutaj nie ma- powiedziałam i cała czerwoną uciekłem z łazienki. Co za żenada....ogarnęła się w drugiej łazience, z której jeszcze nigdy nie korzystałam i zeszłam do kuchni po coś co będę mogła zjeść w szkole. Tam zastałam chłopaka, który cały czas się śmiał robiąc sobie kanapkę z łososiem i twarożkiem.
- Kurczę...no na prawdę strasznie mi głupio...nie wiem jak cię przepraszać..
- Spoko...nic takiego się nie stało.- obserwował mnie jak pakuję do plecaka jabłko-a ty co? Śniadania nie jesz?
- Już nie zdążę jabłko musi mi wystarczyć.
- Czekaj- chwycił mnie za nadgarstek i od razu na niego spojrzała.- Weź sobie jedną moją kanapkę i zjedz na spokojnie. Śniadanie to najważniejszy posiłek dnia. Zjesz, ja ci zrobię coś do szkoły, a potem cię odwiozę.- niemal od razu zabrał się za robienie mi drugiego śniadania. Kompletnie zdziwiona wzięłam kanapkę i zaczęłam jeść. Nagle w ustach poczułam dziwny nieprzyjemny smak.
- Z czym jest ta kanapka?
- Ta akurat jest z twarożkiem i chudą wędliną...
Zerwała się z krzesła i podbiegałam do kosza wypluwając to co miałam w ustach, po czym nad umywalką płukałam usta.
- Aha..  ok....Jesteś wegetarianką?
- Przepraszam... to skomplikowane...nie...później ci wyjaśnię...- zdjęła z kanapki wędlinę i zjadłem do końca.
- Faktycznie jesteś jednorazowe wydanie- zaśmiał się i podał mi pudełeczko- musli ze świerzymi owocami.
- Dziękuję...i na prawdę przepraszam.
- Nic się nie stało. Chodź- wziął drugą kanapkę i udał się do wyjścia, a ja za nim. Ubrałam buty, kurtkę i czapkę, po czym zamknąwszy drzwi stanęłam przed jego audi. "No i znowu będziesz jechać audi...ty to masz farta..."
- Zapraszam- powiedział i otworzył mi drzwiczki samochodu. Podałam mu adres i już po chwili jechaliśmy ulicą.- Wczoraj ty zadawałaś mi różne pytania- zaśmiał się na wspomnienie wczorajszego wieczoru- to teraz moją kolej. Pierwsze pytanie, co ci się dziś śniło?
- Dziwne pytanie...no ale mojego nie pobija. Ok...W sumie to nie pamiętam. Same jakieś głupoty...nie przywiązałam do tego większej uwagi.
- Co za dyplomacja. Ok drugie pytanie- uśmiechnął się i spojrzał na mnie- masz w pokoju, na łóżku takiego małego miśka. Słodki jest..a ja się pytam, jak dałeś mu na imię?- kompletnie mnie zaskoczył tym pytaniem. Zastanawiałam się czemu takie przyszło mu do głowy, a on cały czas się śmiał.- No bo chyba ma jakieś imię, nie?
- Tak ma. Dałam mu na imię...- zawahałam się-...Gregor. Ma na imię Gregor.- opuściłem wzrok i przyglądałam się moim dłoniom.
- A ja głupi myślałem, że o mnie mówisz...
- Co masz na myśli?- spojrzałam na niego.
- Wieczorem gdy poszłaś spać byłem na moment w twoim pokoju. Zorientowałem się, że zostawiłem u ciebie telefon. Słodko wyglądasz jak śpisz... no i nagle powiedziałaś coś. Nie zrozumiałem co w każdym razie powiedziałaś "Gregorku". Zacząłem się śmiać i uciekłem by cię nie obudzić-powiedział śmiejąc się. To faktycznie do mnie podobne. Parę razy zdarzyło mi się gadać przez sen.
- Masz szczęście, że mnie nie budziłeś. Źle kończą ci którzy mnie budzą...
- Interesujące... Już dojechaliśmy. Szkoda bo miałem jeszcze pytanie o twoją dietę.
- Nie jestem wegetarianką. Mięso po prostu śmierdzi jak dla mnie i robi mi się od niego niedobrze. Nie wiem dlaczego... Zawsze tak miałam i rodzice się już przyzwyczaili. Dziękuję za śniadanie i podwózkę. Przepraszam za moje ranne najście i kanapkę. Miłego dnia- powiedziałam wychodząc z samochodu.
- Tobie także! Powodzenia!
Pomachałam mu na do widzenia i skierowałam się na biologię. Niemiecki miałam dopiero za godzinę, ale i tak się denerwowałam. Kiedy zostałam wywołana do odpowiedzi z podziałów komórkowych czułam, że szykuje się dla mnie pechowy dzień. Zrezygnowana wróciłam do ławki z tróją i czekałam na dzwonek. Gdy przyszedł czas na niemiecki z nerwów strzelałam kośćmi w palcach.
- No no... Wczoraj jakiś chłopak cię odwoził... dziś jakiś inny cię podwozi? Tylko pozazdrościć...- powiedziała Marta siadając obok.- Może powiesz koleżance jak to robisz, że codziennie ktoś inny cię odwozi?
- Mam przyjaciół w przeciwieństwie do nie których.- Powiedziałam rozpakowując książki i siadając.
- Przyjaciół powiadasz? No ciekawe, ciekawe... To rozumiem, że dla ciebie to naturalne, że codziennie pokazujesz się z innym chłopakiem?- spoglądałam na nią już lekko zdenerwowana "Co ona się tak mnie uczepiła?"
- Możesz w prost powiedzieć o co ci chodzi?
- Witam was, mam nadzieję, że nie przeszkadzam- powiedział pan zwracając się do mnie i Marty.
- Przepraszamy..
- Na ostatniej lekcji obiecałem waszej koleżance, że ją przepytam, także od tego zaczniemy. Alicja podejdź z zeszytem.- zrezygnowana wzięłam zeszyt i podeszłam do biurka.
- Nie martw się.. klasa pierwsza w tym roku jest naprawdę sympatyczna, na pewno znajdziesz tam kolegów- zaśmiała się Marta, a ja myślałam, że zaraz zrobię jej krzywdę. Podałam panu zeszyt i marzyłam by było już po wszystkim. Nauczyciel przyglądał się mojemu zadaniu po czym spojrzał na mnie i ponownie na zeszyt. "Czyżbym zrobiła coś nie tak?".
- Dobrze Alicja, zacznijmy od tego, że masz przestać wyłamywać sobie palce.
- Oh... Przepraszam.-spuściłam ręce i z niecierpliwieniem słuchałam jego pytań, a następnie odpowiadałam.
- Dobrze ostatnie pytanie. Opisz mi swój dzień-"Tego właśnie się najbardziej bałam..." pan spoglądał na mnie z lekkim uśmiechem i wyczekiwał mojej odpowiedzi. Zaczęłam przytaczać przygotowany wczoraj z Gregorem  tekst, którego nauczyłam się mniej-więcej na pamięć lekko się jąkając.- Świetnie. Za zadanie masz 5, a za odpowiedź 4+. Siadaj i przechodzimy do lekcji- powiedział dając mi zeszyt. "To cud!!! Moje pierwsze pozytywne oceny!" z uśmiechem ruszyłam do ławki.
- Ej Alicja...Nieźle się wozisz. Ile bierzesz?- zapytał mnie jeden z chłopaków, a drugi zachichotał. Posłałam mu gniewne spojrzenie i usiadłam do ławki.
- Daj spokój widziałeś te auta... człowieku ona nie na twoją kieszeń...- powiedział drugi i po chwili kilku chłopaków zaczęło się śmiać
- No no...Brawo. Słuchaj... ja chce być tylko koleżeńska...- "Oho...Jasne" spojrzałam na nią ignorując zaczepki chłopaków.- Ludzie bywają okrutni....i wszyscy już o tobie gadają...
- Ciekawe czyja to zasługa...
- Nie patrz tak na mnie... ja tylko cię ostrzegam. Wiesz...Ludzi interesują fakty, a fakty są takie, że w przeciągu dwóch dni, dwóch chłopaków podwoziło cię do szkoły... chyba wiesz jak to wygląda...
- Możesz się odczepić... To nie twoja, ani ich sprawa kto wozi mnie do szkoły. Pilnujcie lepiej swoich spraw.
- Dość tego! Co was napadło! Alicja i Marta rozsiadacie się natychmiast...Marta zamień się z Krystianem.
- Oooo... Krycha, ale masz farta... Po koleżeńsku może będziesz miał taniej...- zaśmiali się jego kumple.
- Ostrzegałam...- Krystian z uśmiechem zamienił się z dziewczyną zajmując miejsce obok i puścił mi oczko. Miałam nadzieję, że to tylko zły sen, z którego zaraz się obudzę.
- Świetnie, a teraz wszyscy wyciągamy karteczki- rozkazał nauczyciel na co wszyscy zaczęli protestować. Pan był jednak niezłomny i już po chwili dyktował zadania.
- Jestem dobry z niemieckiego. Jak dam ci przepisać to spuścisz z ceny czy muszę pierw mieć super klasy brykę byś w ogóle na mnie zauważyła- spojrzałam na chłopaka zirytowana.
- Spadaj...
Pan posłał nam gniewne spojrzenie i w ciszy dokończyliśmy kartkówkę. Gdy zadzwonił dzwonek wszyscy oddali kartki i zaczęli wychodzić z sali, a mnie jak zwykle wcale się nie spieszyło.
- Alicja pozwól tu do mnie na moment- westchnęłam cicho i podeszłam do nauczyciela.
- Tak panie profesorze?
- Mam pytanie co do twojego zadania...Sama je robiłaś czy może przepisałaś?-spytał cały czas mnie obserwując.
-Nie przepisałam... znalazłam korepetytora- powiedziałam i ostatni uczniowie wychodzący z sali zaczęli się śmiać. Byłam załamana....- Dobrze umie niemiecki i pomógł mi z zadaniami. A czy z nimi jest coś nie tak? Coś jest źle?
- Nie wręcz przeciwnie wszystko jest zrobione bezbłędnie. A twój opis dnia to już w ogóle... Co to za człowiek?- od przesłuchania uratował mnie dzwonek obwieszczający, że właśnie zaczynam wf, więc pan pozwolił mi iść. W szatni wszystkie dziewczyny z czegoś się śmiały i gdy tylko weszłam ucichły. Szybko przebrałam się w dres i razem wyszłyśmy na salę. Pan postanowił zrobić nam turniej siatkówki co nie było dla mnie pocieszające. Zrezygnowana dołączyłam do wskazanej drużyny i zaczęliśmy mecz.
- Nie przejmuj się chłopakami... Oni już tacy są- powiedziała jedna z dziewczyn posyłając mi przyjacielski uśmiech-A głupim i tak już nic nie pomoże.- byłam wdzięczna koleżance, której imienia w sumie nie znałam.
- O popatrzcie jak się dobrały....To co teraz razem będziecie chodzić na łowy? Tylko uprzedźcie gdzie, żeby naszych chłopaków trzymać z dala od was- zaśmiała się Marta posyłając wymowne spojrzenie mojej koleżance. Jestem pewna, że słowa te miały jakieś głębsze znaczenie. Moja nowa znajoma zaczęła się kłócić z Martą, a ja starałam się ignorować docinki ze strony klasy.
- Ależ nie przejmuj się... Mieć sponsorów w dzisiejszych czasach to normalka dla takich jak ty...- powiedziała inna dziewczyna przeginając już kompletnie. Jej słowa całkowicie mnie rozbroiły i nawet nie zauważyłam lecącej we mnie piłki.- Patrz co się dzieje!- Dziewczyna zareagowała za mnie odbijając piłkę i przewracając mnie na ziemię- Nie myśl w szkole kogo następnego omotać tylko uważaj...
- Alicja nic ci się nie stało?- otarłam łzę tak by nauczyciel jej nie zauważył i złapałam się za kostkę.
- Kostka coś mnie boli...Mogę iść do higienistki?- spytałam lekko łamiącym się głosem.
- Oczywiście..Może ktoś pójdzie z tobą?
- Nie.. Nie trzeba poradzę sobie- i po chwili byłam już na korytarzu. Niestety nauczyciel wysłał za mną Martę. "Czemu właśnie ją?!" W ciszy odprowadziła mnie do pielęgniarki i tam mnie zostawiła.
- To może być skręcenie...Nie wygląda to dobrze. Zadzwoń po rodziców, a ja ci to nasmaruję.
Posłusznie wykonałam telefon do opiekunów lecz żaden z nich nie odebrał.
- No to może...do siostry? Kogokolwiek kto jest pełnoletni i zabierze cię do lekarza.
Wzięłam telefon i dopiero teraz zauważyłam, że mam dwie wiadomości.
Numer nieznany:
"Hej. Nie pytaj skąd mam twój numer ;) Nie wytrzymałem i dlatego piszę. Jak ci poszło na niemieckim. Nasze wczorajsze lekcje coś dały? GS"

" Nie mam siły się złościć skąd masz mój numer, choć chyba wiem. Niemiecki ok. Jak jesteś w domu to ci opowiem bo i tak zaraz wracam." 
Westchnęłam i mu odpisałam. Po czym przeczytałam wiadomość drugą.

Kuba:
"Jak tam w szkole? Mam nadzieję, że miło mija ci dzień? Nasze spotkanie nadal aktualne?"

"Dzień mija mi świetnie.. lepiej już chyba być nie może...
Nasze spotkanie nie aktualne. Mógłbyś po mnie przyjechać do szkoły? Proszę"
Na odpowiedź nie czekałam długo. Odetchnęłam z ulgą, gdy przeczytałam jej treść.
"Zaraz będę. Daj mi chwilę"

Higienistka podprowadziła mnie na portiernie i tam zostawiła karząc czekać. Siedziałam na krześle próbując się nie rozpłakać widząc idącą na następne lekcje moją klasę. Marta posłała mi złośliwy uśmiech i wróciła do rozmowy z koleżankami.
- Masz swoje rzeczy... Nie wzięłaś ich. Zostałabym z tobą ale muszę iść do dyrektora...Swoja drogą mam na imię Oliwia. Nie przejmuj się tą blondyną i jej głupimi koleżankami...- dziewczyna posłała mi przyjacielski uśmiech i ruszyła w stronę gabinetu. Siedziałam jeszcze chwilę, gdy poczułam jak ktoś lekko mnie klepie. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Gregora.
- Co ty tu robisz?
-Napisałaś, że już wracasz. Głupi to ja nie jestem i wiem, że jakoś wcześnie jak na liceum. Co oznacza, że coś się stało więc po ciebie przyjechałem..- odparł z uśmiechem.
- Nie zapędziłeś się kolego? To ja po nią przyjechałem- obok stanął roześmiany Kuba- Poprosiła bym przyjechał i jestem... Ciebie raczej o to nie prosiła.
- Co z tego. Byłem pierwszy więc ja ją zabieram.
- Ohoho!.. Ale wtopa Alicja, czyżby twoi przyjaciele się niefortunnie spotkali? Co może ich pogonisz i poczekasz na trzeciego kolegę?- rzuciła złośliwie Marta.- Trzeci dzień to trzeci kolega, musisz trzymać formę...
- Odwal się od niej- powiedział poważnie Kuba i szeptem zwrócił się do Gregora, który teraz spoglądał gniewnie na dziewczynę.
- No no.. nieźle sobie ich ustawiłaś. Co wiedzą o sobie nawzajem?
-A ty nie musisz przez przypadek na lekcje wracać? Może coś ci pomóc? Proszę, chyba biedactwo się zgubiło, pomogę ci znaleźć drogę- powiedział Kuba i ruszył w jej stronę. Dziewczyna zdziwiona spojrzała na niego i zanim zdała sobie sprawę co się dzieję, Kuba pukał już do gabinetu dyrektora trzymając ją za ramię by nie uciekła.- Przepraszam pana ale ta pani chyba się zgubiła i bardzo jej zależało, aby pana odwiedzić.
-Och... Dobrze dziękuję zaraz się nią zajmę. Oliwia jesteś wolna- Dziewczyna wyszła z gabinetu pokazując mi kciuki do góry i z uśmiechem pobiegła na lekcje. Poczułam jak ktoś pomaga mi wstać.
- Chodź. Zabiorę cię do samochodu i tam dojdziemy do porozumienia.
- Zabierz ja do domu. Ja zaraz przyjadę. Muszę jeszcze z panią na chwile zostać i coś wytłumaczyć- ostatnie zdanie powiedział po polsku bardziej do Marty niż do Gregora. Dziewczyna z lekkim strachem spojrzała na niego i weszła do gabinetu, a Kuba za nią.
Wstałam i podtrzymywana przez przyjaciela pokuśtykałam do samochodu. Po kilku minutach weszliśmy do domu i bez słowa uciekłam do mojego pokoju. Skuliłam się na moim łóżku i zaczęłam płakać...Z dołu dochodziły dźwięki rozmowy.
- Wytłumaczyłem panu, że dziewczyna marzy o tym by posłuchać wszystkich paragrafów na temat oczerniania innych i znęcania się psychicznego nad innymi. Dyrektor był na tyle miły, iż zaproponował jej indywidualne zajęcia na ten temat. A jak Alicja?
- Myślisz, że to pomoże? Jak tylko weszliśmy to uciekła do siebie...- usłyszałam kroki na schodach. Nawet nie zareagowałam jak weszli do pokoju. Zatrzymali się przy progu i przez chwilę na mnie spoglądali. Pierwszy chciał odezwać się Gregor, ale ja byłam szybsza.
- Nie interesuje mnie co teraz chcecie mi powiedzieć! Macie natychmiast wynosić się z mojego pokoju! Nie prosiłam was o nadmierną troskę! Coście się tak uczepili! Prosiłam tylko byś mnie stamtąd zabrał, a nie organizował pogadanki moim kolegą. A ciebie to już w ogóle tam nie powinni być! Co to za tekst byłem pierwszy?!! To nie są wyścigi "kto pierwszy ten lepszy"! Zachowujecie się dziecinnie! Czy ja was prosiłam byście byli na każde moje zawołanie!!! Natychmiast macie się wynosić! Ty z pokoju, bo z domu cię nie wyrzucę, ale ciebie to już owszem! WYNOCHA! Nie chcę was dłużej oglądać!-  wykrzyczałam przez łzy. Chłopcy stali w ciszy będąc w lekkim szoku. Nagle poczułam jak ktoś mnie przytula...Podniosłam głowę i zobaczyłam Gregora.
- Nie mam pojęcia co się stało... i dlaczego zasłużyliśmy na taki ochrzan...ale jeśli ci to pomoże...-gdy usłyszałam jego słowa poczułam się jeszcze gorzej. "Czym oni ci zawinili by zasłużyć na takie traktowanie?" zaniosłam się płaczem.
- Zostawcie mnie w spokoju...Chcę zostać sama- powiedziałam i odepchnęłam chłopaka.- Wyjdźcie natychmiast.
Załamani posłusznie wyszli z pokoju. Usłyszałam jak ustalają kto ma zadzwonić po lekarza. Po chwili usłyszałam jak schodzą na dół i szczęśliwa, że w końcu odpuścili wtuliłam się w poduszkę. Nawet nie zauważyłam, że jeden z nich wrócił i teraz usiadłszy obok mnie przygarnął mnie do siebie ramieniem.
- Możesz mnie wyrzucać ile chcesz...i tak nie wyjdę. Nie mogę cię tak po prostu zostawić... twoja każda łza sprawia mi ból...czuję się koszmarnie nie mogąc ci pomóc...Proszę...nie odtrącaj mnie...chcę móc być przy tobie i otrzeć twoje łzy.- mówiąc to przytulił mnie do siebie- Jeśli ktoś cię skrzywdził....zrobię wszystko by ci pomóc.- w jego słowach czułam smutek i ból.
- Nie chciałam by ktoś przeze mnie cierpiał....Proszę zostaw mnie.. tak będzie lepiej...Proszę...- wyszeptałam płacząc i próbując się od niego odsunąć.
- Czy ty nie potrafisz zrozumieć...Tak nie będzie lepiej....- cały czas próbowałam się od niego odsunąć na co w końcu zrezygnowany mi pozwolił.
- Mówię to po raz ostatni! Wyjdź! Jeśli nie wyjdziesz..
- To co?- wszedł mi w słowo. Zamilkłam..a on zrobił coś czego kompletnie się nie spodziewałam.. Pocałował mnie delikatnie z czułością....
____________________________

Oto kolejny rozdział. Mówiąc szczerze zabrał mi on najwięcej czasu bo sama do końca nie wiedziałam czego chcę :D Pisząc go słuchałam różnych utworów, o różnym charakterze, co mogło mi się udzielić...  Mam nadzieję, że dało się go jakoś "strawić"? Będę wdzięczna na komentarze.
Do następnego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz