poniedziałek, 6 października 2014

ROZDZIAŁ VIII: "Zdradziecki" przyjaciel...

Na samym początku chciałabym podziękować za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Ten dedykuję Katarzynie K. Dziękuję za komentarz!

Spojrzałam za okno. Dzień zapowiadał się pięknie, ale ja miałam jakieś złe przeczucia. Humor co prawda miałam wspaniały, gdyż dwa dni temu Kamil Stoch odebrał kryształową kulę i cały czas ta radość mnie trzymała. Skreśliłam  kolejny dzień na kalendarzu, już tylko kilka dni dzieliło mnie od moich uprawnionych 18 urodzin.  Nie robiłam jakiejś wielkiej imprezy. Przyjeżdżały jedynie moje przyjaciółki, zaprosiłem kilka osób ze starej klasy no i miała też być Ania. Niestety znajomi nie byli przekonani do tego by jechać przeszło 150 km, aby świętować moje urodziny. Kilka razy zastanawiałam się czy by może nie zaprosić Kuby, lecz doszłam do wniosku,  że ma on lepsze rzeczy do roboty. Już od kilku dni z nim nie rozmawiałam, gdyż każdy z nas ma swoje obowiązki. Do moich uszu doszedł sygnał wiadomości.
" Witaj śpiąca królewno! Kolejny dzień wstał i pora go przywitać. Miłego dnia ;)"
Roześmiałam się. Odkąd przy okazji ściągania gipsu wymieniliśmy się telefonami tego typu wiadomości dostawałem dwa razy dziennie. Było to urocze i doskonale poprawiało mi humor. W końcu miałam jakiegoś przyjaciela na miejscu, a nie oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów.
" Witaj królewiczu! ;) A wyobraź sobie, że już od dawna nie śpię. Masz dziś trening?"
Co prawda nigdy z nim nie rozmawiałam o treningach, ale moja intuicja mówiła mi, że coś się dziś stanie i po prostu się martwiłam. Czekałam chwilę, lecz nie odpisał. Lekko zawiedziona spakowałam się do szkoły i wybrałam się do wyjścia. Jakież było moje zdziwienie, gdy odkryłam, iż w holu stoi nie kto inny jak Kuba.
- Co ty tu robisz? Jak wszedłeś...?- to drugie pytanie wydawało mi się ważniejsze.
- To niezbyt rozsądne zostawiać otwarte drzwi do domu... Twoja wiadomość. Zaniepokoiła mnie trochę i pomyślałem, że coś się stało i dlatego pytasz...- wyjaśnił, lecz słysząc swoje słowa i widząc moją minę zrozumiał, iż sposób w jaki odczytał moją wiadomość nie należał do oczywistych. W sumie to nawet urocze...- no to może, skoro już tu jestem to cię do szkoły odwiozę?- uśmiechnęło się do niego i przytaknęłam. "Może jednak go zaprosić? Najwyżej powie, że nie przyjdzie..."
- Kuba... słuchaj mam pytanie...
- To pytaj. Kto pyta nie błądzi- odparł posyłając mi przyjacielski uśmiech.
- Pamiętasz jak byliśmy na urodzinach u Patrycji?- Jak mógłby nie pamiętać, to właśnie wtedy naraziliśmy się Kamilowi, który obiecał nam zemstę... Kuba z lekkim uśmiechem przytaknął- No to spytałeś mnie wtedy, kiedy mam urodziny... Mam 29 marca...i tak pomyślałam, że może chciałbyś przyjść?- nie patrzyłam na niego, ale wiedziałam, że mnie obserwuje. W końcu jednak ciekawość wygrała i postanowiłam spojrzeć na niego. Spoglądał na drogę zamyślony... pewnie dopiero co odwrócił wzrok.
- Bardzo mi miło, że mnie zapraszasz... ale wiesz, akurat miałem już plany na ten dzień....Przykro mi. - niby spodziewałam się takiej odpowiedzi, ale jednak poczułam lekkie ukłucie w sercu. Sądziłam, że przyjdzie...
- Spoko. Trochę szkoda... no ale.- widząc jak na mnie patrzy postanowiłam powiedzieć coś jeszcze.- Naprawdę wszystko w porządku. Nie martw się, nie zostanę sama. Przyjeżdżają moi wszyscy znajomi- uśmiechnęło się do niego. Chyba to kupił... bo odwzajemnił uśmiech. Moje urodziny nie zapowiadały się, na super imprezę stulecia.... Na pożegnanie, życzyliśmy sobie miłego dnia i dałam mu całusa w policzek na szczęście.  W szkole cały czas było do kity... niby już ogarnęłam gdzie jest jaka sala, ale to jedyny postęp....Kiedy weszłam do sali z niemieckiego pewna dziewczyna. chyba Marta, siedząca ze mną na języku, koniecznie chciała poplotkować o chłopakach. Byłam niemal pewna, że ona i jej koleżanki po prostu zobaczyły, że jakiś chłopak mnie podwiózł i teraz chciały wiedzieć kto to był. Chciałam ją zbyć jak najszybciej, ale dziewczyna się nie poddawała. W końcu rozmowa wyprowadziła z równowagi nauczyciela, który na ogół był bardzo cierpliwy i obie zostałyśmy wywołane do odpowiedzi. Marta radziła sobie z językiem i dostała 4, a gdy przyszła kolej na mnie wybawił mnie dzwonek. Pan jednak obiecał, że od tego zaczniemy następną lekcje.  Reszta lekcji upłynęła spokojnie i okazało się, że moje kółka są odwołane i mogłam wracać do domu. Tam jeszcze nikogo nie było. Zdjęła kurtkę, odłożyłam klucze i zaczęłam iść po schodach gdy do moich uszu doszedł męski głos... zatrzymałam się słuchając. "Boże! To włamanie!!!.... Ally ogarnij się nie rób nic pochopnie...." Zaczęłam wchodzić dalej cały czas nasłuchując. Głos się zaśmiał i po chwili usłyszałam pianino... Weszłam na poddasze, gdzie na korytarz ktoś wywlókł wszystkie moje rzeczy. Sięgnęła do jednego z pudeł i wzięłam z niego poikę, po czym zbliżyłam się do lekko uchylonych drzwi gotowa w razie czego uderzyć i pchnęłam je. W pokoju ktoś był!!! Zaczęłam krzyczeć jak opętana i chłopak zerwał się z przerażeniem z łóżka na, którym leżał. Na chwilę mnie sparaliżowało. Przede mną stał sam Gregor Schlierenzauer. Zaczęłam piszczeć jak nienormalna i... zemdlałam.
Otworzyłam oczy. Leżałam na łóżku, w pokoju w którym jakiś czas temu zobaczyłam mojego ulubionego zawodnika. Nade mną zobaczyłam mamę. Zażenowanie mieszało się z troską na jej twarzy. Nad jej ramieniem zobaczyłam tatę i Anię którzy z czegoś się śmiali, za pewne ze mnie..
- Co się stało?- wykrztusiłam pierwsza.
- Aleś akcję zrobiła!! Normalnie mistrzostwo. Nic dziwnego, że biedak uciekł...
- Przestań Aniu. To nie jest śmieszne. On wcale nie uciekł, tylko się spieszył na trening.
- Oho... dlatego nic ze sobą nie wziął i odjechał z piskiem opon tym swoim audi i tyle go widzieliśmy..- mama posłała jej gniewne spojrzenie.
- Kto odjechał? Co tu się dzieję?!
- Spokojnie kochanie. Widzisz.. zapomnieliśmy cię uprzedzić wcześniej...
- W sumie to jego wina. Miał przyjechać za tydzień....-Ania spojrzała na tatę niezbyt przekonana jakby wątpiła w to co mówi- Och no dobra... Nasza... Mówiłem, że to zły pomysł, aby Alicja nie wiedziała! Jako jedyna z nas biegle mówi po angielsku. Gdyby wiedziała to by teraz nie było wtopy- oburzał się tata.
- Jak miała wiedzieć skoro to miała być dla niej niespodzianka...
- Halo! Ja tu jestem! Możecie mi wytłumaczyć co się dzieje?
- Wynajęliśmy twój sąsiedni pokój Gregorowi Schliri... Jak jego nazwisko się odmienia?
- Jak to???!!? Ale po co mu ten pokój... ale...
- Wiesz kotku....Mówiliśmy ci, że chcemy ten pokój wynajmować. On odpowiedział na nasze ogłoszenie...ale dlaczego... to my właściwie nie wiemy.- mama uśmiechnęła się do mnie przepraszająco- Spytaj go jak wróci..
- Jeśli wróci- wtrącił się Ania spoglądając w moją stronę wymownie i wybuchła śmiechem razem z tatą.
- Wróci!  Przestańcie w końcu! Przeprosił, że musi jechać na trening bo jest już spóźniony. Tyle to zrozumiałam! Gdyby chciał uciekać to by uciekł od razu, a nie pierw ją położył na łóżku, otworzył okno by było więcej tlenu i zadzwonił do mnie zaniepokojony i czekał do przyjazdu, któregoś z nas. Więc z łaski swej skończcie jej wmawiać, że on uciekł!- mama była oburzona ich zachowaniem. Ale jak dla mnie, to nawet jak nie uciekł to i tak zmieni lokum. Ale wstyd....przecież ja mu w oczy nie spojrzę po mojej akcji...
- Pomożecie mi go jakoś przeprosić?
- No widzisz... ja i tata musimy wracać do pracy... a Ania jest umówiona z koleżankami... dasz sobie radę- mama uśmiechnęła się do mnie przepraszająco i po chwili wyszli.
- No ekstra! Ale masakra... jak zwykle potrzebuję czyjegoś wsparcia i nikt nie ma czasu....- nagle do głowy przyszła mi pewną osoba, na którą zawsze mogłam liczyć. Chwyciłam telefon i napisałam do Kuby.
"Hej. Mam pewien problem. Zrobiłam coś głupiego i teraz muszę kogoś przeprosić...Mógłbyś przyjechać? Proszę. Wszystko ci wytłumaczę"
Na jego odpowiedź nie trzeba było długo czekać, lecz nie napawała mnie ona szczęściem.
"Alicja nie mogę teraz. Sorry. Na pewno dasz radę. Trzymam za ciebie kciuki!"
Dawno nie byłam tak załamana. Wszystko wskazywało na to, że muszę sobie jakoś sama poradzić. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić i postanowiłam w końcu rozpakować rzeczy z kartonów. Nie zajęło mi to wiele czasu i po nie całej godzinie mój pokój wreszcie był odzwierciedleniem mojej duszy. Na półkach porozkładane były moje liczne książki i albumy. Jedna półeczka była zastawiona moim nagrodami jakie zdobyłam w moim życiu. Na ścianach wisiały liczne plakaty z moimi ulubionymi zespołami, aktorami, a także sportowcami oraz moje zdjęcia z miejsc, które odwiedziłam sama lub z przyjaciółmi. Znalazłam także miejsce na mój kolaż pożegnalny. Wieszanie fotografii i plakatów sprawiło mi wiele radości, gdyż całość tworzyło moją historię i przywoływało wiele pozytywnych wspomnień. W końcu jednak postanowiłam zabrać się za zadania domowe, więc zrobiłam sobie zielonej herbaty i siadłam przy stoliku z zeszytami. Poszło mi zaskakująco szybko i pozostało mi tylko zadanie z niemieckiego. Udało mi się nawet przy nim przysnąć, gdy nagle usłyszałam obok siebie czyjś głos.
- Może ci coś pomóc?- spytał niepewnie. Podskoczyłam jak oparzona i przestraszyłam już i tak zestresowanego chłopaka, który sam odsunął się na bezpieczną odległość w stronę drzwi.
-Boże...Nie...Przepraszam...Co?.. Jeszcze raz..- odetchnęłam głęboko i spojrzałam na chłopaka, który teraz stał już przy drzwiach trzymając w ręku klamkę. "Nie chce uciekać? Oho jasne...."
- Poczekaj! Przepraszam... Przysnęło mi się i mnie przestraszyłeś...- "Co ja mam mu powiedzieć?? Boże...." patrzyłam na niego i próbowałam pozbierać słowa w zdanie. Chłopak puścił klamkę i nerwowo podrapał się po głowie.
- Nie chciałem cię przestraszyć...Ale skoro o straszeniu mowa...to teraz jesteśmy kwita- uśmiechnął się do mnie i lekko mi ulżyło. "Ok.. Jest dobrze. Żartuje sobie z tej sytuacji...Powiedź coś dziołcha!!... Boże.. ale on ma śliczny uśmiech..."
- Tak... Teraz jesteśmy kwita-"Poważnie?! Tylko na tyle cię stać?". Załamana przygryzłam dolną wargę próbując pozbierać myśli.
- Ok... Jest dziwnie...Może zaczniemy jeszcze raz? Zapomnieć to raczej nie zapomnimy- zaśmiał się i kontynuował dalej- ale zacząć raz jeszcze możemy.- Uśmiechnęłam się do niego.
- No.. raczej trudno będzie zapomnieć...Ok.. Jestem za zaczynaniem od początku.
- Kiedy tu jechałem myślałem usilnie, co ci powiedzieć i nawet wymyśliłem...ale teraz to już nie wiem- mówiąc to spoglądał na ścianę za mną. Idąc za jego przykładem spojrzałam na liczne jego zdjęcia i plakaty austriackiej kadry. Zachichotałam nerwowo..."No pięknie.. Teraz se jeszcze pomyśli, że jakaś chora fanka jestem.."
- To nic takiego...Em....To nie to o czym myślisz...Powiedź to co chciałeś i zignoruj moją ścianę- powiedziałam błagalnie mając nadzieję, że da mi to czas na ogarnięcie się.
- Jasne...To miało lecieć tak...Przepraszam, że pomyślałaś, iż jestem włamywaczem, nie chciałam cię nastraszyć. Zacznijmy od początku. Jestem Gregor Schlierenzauer, a ty?- nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. "Co za porażka...." Wzięłam się w garść i odpowiedziałam.
- Miło mi cię poznać, ja nazywam się Alicja.- Uśmiechnęłam się do chłopaka, który sam zaczął się śmiać.
- Ok. To co może ci pomóc. To musiało być takie interesujące...- powiedział sarkazmem  na co ja znów zaczęłam się śmiać.- Z tego co zdążyłem zauważyć, piszesz coś po niemiecku. Ja tam trochę po niemiecku umiem to może pomogę- zaśmiał się.
- No dobra... Każda pomoc się przyda...Nie no, a tak na poważnie. Naprawdę? Możesz mi pomóc? Bo widzisz ja jakoś....opornie mi idzie nauka tego waszego niemieckiego.- Gregor z uśmiechem usiadł koło mnie i zaczął mi tłumaczyć o co chodzi w zadaniach, po czym tłumaczył jak je wykonać. Był bardzo przydatny, zwłaszcza jak nie umiałam ułożyć zdania, co praktycznie w każdym zadaniu miało miejsce, lub gdy nie umiałam jakiegoś słówka. Gdy zadania już były zrobione pouczył się ze mną jeszcze przez pół godziny, a następnie postanowiliśmy zjeść po jogurcie na kolacje i trochę się poznać.
- Słuchaj... Bo pytałam rodziców, ale oni w sumie nie wiedzą. Dlaczego wynająłeś pokój w Polsce?
- To trochę skomplikowane...Chciałem pochodzić trochę na uczelnię, która jest tu nie daleko. Obgadałem już wszystko z rodziną, z trenerami i podjąłem decyzję. Popytałem trochę chłopaków, czy nie znają kogoś kto wynajął by pokój, no i wtedy Kuba powiedział, że zna.
-CO?! Kuba? Ale...Ale że Kuba Kot?- nie dowierzałam...Gregor zdezorientowany przytaknął tylko głową.- A to kombinator....i pewnie razem trening mieliście co? Powiedziałeś mu o mojej reakcji na twoją obecność?
- Tak..i Tak. A co w tym złego?
- A to zdrajca jeden! Ja mu dam... Musiał mieć niezły ubaw jak mi odpisywał...- zaczęłam się śmiać sama z siebie i po chwili wytłumaczyłam Gregorowi, dlaczego Kuba jest zdrajcą.
- To dlatego go to tak bawiło! A ja się zastanawiałem co go dziś napadło.
-Słuchaj... Bo.. Mogę cię o coś spytać?- spytałam przygryzając dolną wargę z nerwów.
- Jasne. Pytaj z chęcią odpowiem.
- Bo ja mam takie dwa pytania, które zawsze mnie nurtowały. Pierwsze, łatwiejsze.. Czy ty jesteś uzależniony od Rad Bull'i?- zaczął się śmiać, lecz ja byłam cały czas poważna.
- Nie... To znaczy... Zależy kogo spytasz. Ja ci mówię nie, ale są tacy, którzy uważają, że jestem już uzależniony i chcą, abym przestał go pić. Nie rozumiem o co im chodzi. Co wy się tak uwzięliście na tego Red Bull'a. Jakbym tylko chciał to bym przestał go pić- "Ta... Typowy nałogowiec. Jakbym chciał to bym przestał"
- No ok..słuchaj... Bo to drugie pytanie jest trudniejsze..
- Strzelaj. Gorzej już być nie może
- Oj może, może...Ok. Pytam całkowicie poważnie...Czy ty jesteś gejem?- akurat pił sok i aż się zakrztusił.
- Czy kim ja jestem?! Gejem?! Boże... Tego jeszcze nie było...- nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Podałam mu chusteczki.
- No co.. tak tylko spytałam...Nie ważne z resztą... Przepraszam cię, ale ja już muszę iść spać. Jutro kolejny dzień do szkoły. Dobranoc- rzuciłam i poszłam do mojego pokoju, zostawiając go płaczącego ze śmiechu. Tylko pomachał mi na dobranoc i próbował dalej doprowadzić się do porządku. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się spać. Już zasypiałam, gdy usłyszałam dźwięk wiadomości.
"Przepraszam, że nie przyjechałem, ale sądziłem, że tak będzie lepiej. Wybaczysz mi? Musieliście to sobie sami wyjaśnić :)" 
Westchnęłam cicho i zaczęłam mu odpisywać.
"Nie rozmawiam z tobą zdrajco."
 Nacisnęłam wyślij i oczekiwałam na odpowiedź.
"Cieszę się, że się nie gniewasz ;) Jeśli chcesz możesz się na mnie jutro wyżyć. Mam wolne popołudnie i chce odwiedzić park linowy. Pójdziesz ze mną?"
Zaśmiałam się i od razu zaczęłam mu odpisywać.
"Tu się śpi! Zastanowię się...No dobra niech ci będzie. Dam ci znać o której będę wolna. Dobranoc!
P.S. I tak z tobą nie rozmawiam zdrajco!"


"Też cię kocham! ;)Dobranoc"

 Zaśmiałam się cicho i odłożyłam telefon na stolik, po czym ułożyłam się wygodnie i zasnęłam. W pewnym momencie ktoś wszedł do pokoju i zaczął mnie obserwować, po czym zachichotał i chicho ulotnił się z pomieszczenia... Ale to pewnie było tylko moje senne marzenie.

___________________________________________________
Witajcie! Oto kolejny rozdział. Długo zastanawiałam się, czy pisać tak jak było pierw w mojej wyobraźni, czy to zmienić. Podjęłam decyzję, że zostawię tak jak to wymyśliłam i oto Alicja ma niecodziennego współlokatora ;) Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko :D
Pozdrawiam i do następnego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz