niedziela, 28 września 2014
ROZDZIAŁ III: Początek "lepszego" jutra.
- proszę...- wyszeptał pomału zbliżając się do mnie. Byłam kompletnie zrozpaczona. Zaniosłam się płaczem i zabrałam ostrze od ręki. Chłopak bez zastanowienia wykorzystał to i od razu wyrwał mi je z ręki odrzucając na bok.
- Już dobrze....- powiedział obejmując mnie. Sam był lekko roztrzęsiony. Wtuliłam się w niego jak dziecko i po prostu płakałam. Nie interesowało mnie to, że jest on znienawidzonym prze zemnie nauczycielem. Spojrzał na mnie z troską. Nawet nie zauważyłam, że nie jesteśmy sami. Ktoś podał mu moją kurtkę drżącymi rękami. X. Harny wziął ją i narzucił mi na ramiona osłaniając od zimna.
- Pomóżcie mi. Trzeba ją zabrać do samochodu- sprawnym ruchem wziął mnie na ręce i razem z dwoma dziewczynami wyszliśmy z ruin, by po chwili znaleźć się w ciepłym samochodzie.
- Trzeba ją zabrać do szpitala!- powiedziałam Zuzia łamiącym się głosem.
- Nie... Szpitalem narobimy jej tylko problemów....próbujcie zatamować krwawienie, bo nam zaraz odleci- oznajmił ksiądz i ruszył ulicą. Musiał jechać bardzo szybko, bo już po chwili wchodziliśmy do jego mieszkania na probostwie. Podszedł ze mną do swojego łóżka i delikatnie mnie na nim położył.
- Dziewczyny idźcie na dół i poproście o ciepłą herbatę- posłusznie wyszły. Przykrył mnie kocem i rzucił mi przyjacielski uśmiech. W pokoju był ktoś jeszcze, jakiś mężczyzna. Nie znałam go, ale był to chyba jakiś lekarz, bo zaczął opatrywać mi przedramiona. Spoglądałam w sufit starając się nie myśleć, o tym co się stało. Po dłuższej chwili skończył i wyszedł na korytarz razem z księdzem. Ten drugi jednak szybko wrócił i usiadł obok mnie. Przemogłam się i spojrzałam na niego. W jego błękitnych oczach widać było troskę.
- Dziękuję...- wyszeptałam,a na jego twarzy zagościł lekki uśmiech. To nie był ten sam człowiek, który zaczepiał mnie na każdej lekcji.
- Nie masz za co... Odpoczywaj- wstał i opatulił mnie kołdrą. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Otworzyłam oczy. Na dworze nadal było ciemno. Zauważyłam zegar na ścianie, wskazywał 5:34. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na podłodze obok łóżka siedział ksiądz, drzemiąc z otwartymi ustami. Mimowolnie parsknęłam śmiechem, a on od razu otworzył oczy, ocierając usta dłonią. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Z czego się śmiejesz? Zajęłyście mi wszystkie inne miejscówki- i skinął głową na moje dwie przyjaciółki śpiące na fotelu.- Za nic nie chciały cię zostawić- powiedział i posłał mi przyjacielski uśmiech.
- Wiem co ksiądz sobie myśli... To nie tak, że chciałam się....- nie potrafiłam tego wykrztusić- To było tylko takie załamanie... Ja..
- Nie tłumacz się- powiedział i usiadł obok mnie przygarniając mnie do siebie ramieniem. Przytuliłam się do niego bez zastanowienia- Zdziwisz się, ale znam całą sytuację.
Spojrzałam na niego zdziwiona, a on uśmiechnął się lekko i ciągnął dalej.
- Twoja siostra zadzwoniła po dziewczyny i zaczęły cię szukać. Nawet nie wiesz jaki byłem zdziwiony kiedy odebrałem telefon od zrozpaczonej Zuzy, która błagała o pomoc.
- Wow... naprawdę musiała byś zdesperowana- zażartowałam i odsunęłam się od niego. W jego towarzystwie czułam się inaczej niż zwykle, a w jego objęciach było mi naprawdę dobrze. Nie chciałam jednak ciągnąć tego tematu, a w dodatku on nadal pozostawał moim katechetą...Po twarzy mojego wybawcy było widać troskę i zmęczenie. Zauważyłam też kilka siniaków...
- O matko! Jednak udało mi się trafić...powiedziałabym przepraszam...ale w sumie..
- Nie przepraszaj. Wiem, że przegiąłem- zaśmiał się na wspomnienie naszej ostatniej lekcji.- Właśnie.. Znalazłem to na podłodze- powiedział i podał mi zdjęcie mojego idola- Super prezent można ci pozazdrościć. To ja przepraszam... a siniakiem się nie przejmuj. Dodaje mi charakteru- powiedział śmiejąc się.
-... Niech ksiądz się nie oszukuje... dla księdza już nie ma ratunku- wymamrotała Zuzia i przeciągle ziewnęła budząc Patrycję.
- No Ally... ale nam stracha narobiłaś...Masz szczęście, że kiedyś byłyśmy tam razem- powiedziała Patrycja będąc bardzo poważna.
- Dziękuję wam....- nie mogłam wykrztusić już nic więcej i po chwili po policzkach spływały mi łzy. Dziewczyny od razu mnie przytuliły, a ksiądz wycofał się z pokoju nie chcąc nam przeszkadzać. Moje dwie przyjaciółki... razem szukające mnie i wspierające się nawzajem. To niesamowite jak im na mnie zależało. Jak mogłam być taką egoistką...
Musiałyśmy jednak w końcu wrócić "na ziemię". X. Harny zawiózł mnie do domu i postanowił porozmawiać z moimi rodzicami. Dowiedziałam się, że na Boże Narodzenie będziemy już w nowym domu i nic nie da się zrobić. Rodzice byli bardzo wdzięczni moim ratownikom za to co zrobili. Pozwolili mi jechać na wycieczkę do Zakopanego i zostać do wigilii klasowej. Wyjazd był niezwykle udany. Udało mi się nawet chwycić paru skoczków, którzy akurat mieli trening. Co prawda nie byli oni z kadry narodowej, a najstarszy miał 14 lat... ale i tak zrobiłam sobie z nimi zdjęcie. W końcu jednak nadszedł dzień pożegnania. Oczywiście Zuzia jak i Patrycja mogą mnie odwiedzać, no ale wiecie... to w końcu ponad 150km. Ubrałam się ładnie i poszłam do szkoły. Tam oczywiście nie obyło się bez bez jasełek i typowego dla tego dnia zamieszania. Każdy chciał każdemu życzyć "Wesołych Świąt". Strasznie zaskoczyła mnie moja klasa, która wręczyła mi pożegnalny prezent w postaci kolażu z naszych wspólnych zdjęć. Kiedy nadszedł moment na ostateczne pożegnania rozpłakałam się przytulając każdego po kolei. Gdybyście widzieli minę mojej klasy, kiedy na pożegnanie przytuliłam x. Harnego. Trochę posmarkałam mu koszulę, ale chyba nie zauważył. Gdyby kilka miesięcy temu ktoś mi powiedział, że będę przytulać się do księdza i i płakać mu w rękaw, a on będzie mnie delikatnie głaskał po plecach i pocieszał... wyśmiałabym go. Wieczorem kiedy ostatnie rzeczy pakowaliśmy do auta przyszły dziewczyny, by po raz tysięczny już pożegnać się. Odjeżdżając spod kamienicy w której się wychowałam czułam, że jakbym traciła cząstkę siebie... Po paru godzinach stanęliśmy przed pięknym domkiem jednorodzinnym... teraz ta cząstka mnie przepadła.. Czy tego chciałam, czy nie właśnie w moim życiu rozpoczynał się nowy rozdział....
_______________________________
Oto kolejny rozdział. Mam nadzieję, że nie najgorzej? Będę wdzięczna za wasze opinie i wskazówki. Do następnego!!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz