- I co teraz Alicja?- spytałam przez łzy, lecz nikt mi nie odpowiedział. Pomału zaczynałam tracić przytomność. Jestem taka bezradna. Przymknęłam powieki i oparłam się o drzewo próbując jak najbardziej okryć się. Było mi już wszystko jedno... Zaczął prószyć śnieg i po chwili zaczęło padać mocniej. W uszach dudniła mi cisza, gdy nagle..
- Mówię wam, nie przywidziało mi się! Na poboczu ktoś był! Minęliśmy go!- krzyczał męski głos.
- Zwariowałeś już- powiedział inny lekko rozbawiony-Chyba ci się Red Bull na mózg rzucił- dodał i kilka głosów buchnęło śmiechem.
- Cicho!- powiedział zirytowany chłopak.
Spróbowałam podnieść głowę i wydać z siebie jakiś dźwięk, lecz nie miałam siły.
- Tam!!- krzyknął chłopak, który najwyraźniej usilnie wpatrywał się w ciemność i w końcu znalazł “zgubę”. Śmiechy ucichły. Dopiero po chwili zrobiło się jaśniej. Najwyraźniej ktoś wziął latarkę. Trwało to jakiś czas, ale w końcu jeden z nich zdecydował się do mnie podejść. Przystanął jednak na chwilę, chyba się wahał. W końcu jednak podbiegł do mnie i mną potrząsnął.
- Halo! Słyszysz mnie?- pytał mnie głos. Kiwnęłam lekko głową, a on odetchnął z ulgą.
- Żyje! To nie trup!- oznajmił kolegom po czym narzucił na mnie swoją kurtkę i wziął mnie na ręce.
-Otwórzcie drzwi! Jest strasznie zmarznięta... Cała drży i ma chyba temperaturę...- “To chyba cud” pomyślałam. W jago ramionach czułam się już bezpieczna.
- Ej!! Błagam! Chłopcy szybciej!!!! Tylko mi tu niee.....- ale o co chciał mnie prosić... nie wiem. Było mi ciepło, a reszta była już nie ważna.
Jest mi jakoś.... przyjemnie miękko i nie czuję już tego koszmarnego zimna. Czuję duszący ból w klatce piersiowej, ale za to gardło już nie boli. Czuję jednak lekką suchość w ustach.
Otworzyłam oczy. Leżałam w jakimś ładnym, schludnym pokoju. Przez zasłonięte okno wkradały się promyki słońca. Podniosłam się lekko i poczułam ból w prawej ręce. Moje oczy od razu powędrowały w tym kierunku. Mimowolnie syknęłam- byłam podłączona do kroplówki.
Rozejrzałam się po pokoju. Jasny, przestrzenny z dużym łóżkiem, w którym teraz leżałam. Nie daleko stał mały, elegancki, wykonany z ciemnego drewna stolik, a obok niego fotele z ciemnej skóry. Na stoliku leżał laptop firmy “Apple”, a na fotelach były rozłożone moje rzeczy. W pokoju była także mała lodówka, a pod oknem leżała czyjaś torba....STOP! Rozłożone moje rzeczy?!
Od razu przyjrzałam się sobie. Leżałam w samej bieliźnie i moich ulubionych, czarno-czerwonych, wysokich skarpetkach. W tej chwili do pokoju ktoś wszedł, a ja od razu podciągnęłam na siebie kołdrę zapominając o kroplówce i znów syknęłam z bólu.
- O! Obudziłaś się. Strasznie się cieszę, ale nam stracha narobiłaś... Dawno się tak nie baliśmy. Już myśleliśmy, że trupa znalazłem i trzeba będzie na policję dzwonić..- Chłopak z uśmiechem podszedł do swojej torby i zaczął w niej grzebać. Wyjął z niej jasną koszulkę i dopiero teraz zauważył, że się na niego gapię.- Jak chcesz to śpij dalej. Ja wpadłem tylko na moment przebrać koszulkę. Nie przeszkadzaj sobie- posłał mi przyjacielski uśmiech i zaczął się przy mnie przebierać.
- Boże!!!- krzyknęłam nie dowierzając w to co widzę.- Co ty tutaj robisz???...Co ja tutaj robię?
- O... no tak... szok po urazowy. Spokojnie.... oddychaj... Pamiętasz jak się nazywasz?- chłopak podchodził do mnie jak do przestraszonego zwierzątka, kroczek po kroczku.
- Oczywiście, że pamiętam...- przetarłam oczy i zamrugałam kilka razy. Poderwałam się nagle z łóżka i go dotknęłam.- Prawdziwy... czyli to nie są halucynację- wymamrotałam sama do siebie – Ty jesteś Gregor Schlierenzauer!!
- Ta.... a to jest łóżko.. stolik... fotele.. może ja lepiej pójdę po twoją mamę..- powiedział i zaczął się wycofywać do ucieczki.
- Moją mamę?
- No tak... Rano dzwoniła, że już jest w Austrii, więc powinna dojechać do nas.
- W Austrii?... A co ja robię w Austrii?- miałam lekki nie ogar. Chłopak przyglądał mi się i wtedy mnie oświeciło, że stoję przed nim w bieliźnie! Spojrzałam na siebie... ale miałam na sobie niebieską bluzę, czarną koszulę i moje ulubione jeansy... “Coś tu nie pasuje”... Spojrzałam na chłopaka, koło którego teraz stała moja mama...
- Alicja! Wstawaj! Dosyć tego spania!
Otworzyłam oczy i ujrzałam mój pokój...
- Wstawaj, bo się spóźnisz. Nie trzeba było do nocy czytać.
Westchnęłam cicho i wygramoliłam się z łóżka, a nie było to łatwe. Musiałam pierw zrzucić śpiącą na mnie Daisy- mojego psa. “To by wyjaśniało ten ból” pomyślałam.
- Witajcie chłopaki!- powiedziałam z uśmiechem do plakatów i zdjęć skoczków wiszących na mojej ścianie...
____________________________________________________
Jest pierwszy rozdział!! :D Mam nadzieję, że nie jest najgorszy? Będę wdzięczna za jakiekolwiek komentarze i wskazówki. To mój pierwszy blog więc nie bardzo się na tym znam :)
Z góry przepraszam za błędy interpunkcyjne i ortograficzne, zawsze były moją piętą Achillesa.
Następny rozdział powinien pojawić się za tydzień, w piątek lub sobotę. Pozdrawiam!!
Jest świetny !! Czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńPracuję już nad następnym rozdziałam, ale ukarze się najwcześniej w czwartek :D