piątek, 19 września 2014

ROZDZIAŁ I: Uśmiech Fortuny

 Szłam ciemnym lasem z trudem hamując łzy. Rozejrzałam się po raz kolejny, po czym spojrzałam na ciemny ekran telefonu. “DLACZEGO MUSIAŁEŚ SIĘ ROZŁADOWAĆ WŁAŚNIE TERAZ?!” Zaniosłam się płaczem... Tak strasznie chciałam być na Pucharze Świata. Nawet zebrałam potrzebną sumę, ale mama się nie zgodziła. To było moje marzenie i postanowiłam je spełnić za wszelką cenę. Rano kiedy wszyscy wyszli ja miałam grzecznie odpoczywać w łóżku, ponieważ byłam chora. Ja jednak postanowiłam iść za głosikiem w mojej głowie. Wzięłam spakowany wcześniej plecak i pospieszyłam na pociąg. Jak to się stało, że nie dotarłam na miejsce? To dobre pytanie i sama chciałabym znać na nie odpowiedź.... Telefon się rozładował i nie mam jak zadzwonić po pomoc, zapadł zmrok, a ja się błąkam po lesie... i co mi przyszło z “pogoni za marzeniami?! Przysiadłam na skraju drogi wykończona. Nie mogłam dłużej wmawiać sobie, że jest dobrz.
- I co teraz Alicja?- spytałam przez łzy, lecz nikt mi nie odpowiedział. Pomału zaczynałam tracić przytomność. Jestem taka bezradna. Przymknęłam powieki i oparłam się o drzewo próbując jak najbardziej okryć się. Było mi już wszystko jedno... Zaczął prószyć śnieg i po chwili zaczęło padać mocniej. W uszach dudniła mi cisza, gdy nagle..
- Mówię wam, nie przywidziało mi się! Na poboczu ktoś był! Minęliśmy go!- krzyczał męski głos.
- Zwariowałeś już- powiedział inny lekko rozbawiony-Chyba ci się Red Bull na mózg rzucił- dodał i kilka głosów buchnęło śmiechem.
- Cicho!- powiedział zirytowany chłopak.
Spróbowałam podnieść głowę i wydać z siebie jakiś dźwięk, lecz nie miałam siły.
- Tam!!- krzyknął chłopak, który najwyraźniej usilnie wpatrywał się w ciemność i w końcu znalazł “zgubę”. Śmiechy ucichły. Dopiero po chwili zrobiło się jaśniej. Najwyraźniej ktoś wziął latarkę. Trwało to jakiś czas, ale w końcu jeden z nich zdecydował się do mnie podejść. Przystanął jednak na chwilę, chyba się wahał. W końcu jednak podbiegł do mnie i mną potrząsnął.
- Halo! Słyszysz mnie?- pytał mnie głos. Kiwnęłam lekko głową, a on odetchnął z ulgą.
- Żyje! To nie trup!- oznajmił kolegom po czym narzucił na mnie swoją kurtkę i wziął mnie na ręce.
-Otwórzcie drzwi! Jest strasznie zmarznięta... Cała drży i ma chyba temperaturę...- “To chyba cud” pomyślałam. W jago ramionach czułam się już bezpieczna.
- Ej!! Błagam! Chłopcy szybciej!!!! Tylko mi tu niee.....- ale o co chciał mnie prosić... nie wiem. Było mi ciepło, a reszta była już nie ważna.

Jest mi jakoś.... przyjemnie miękko i nie czuję już tego koszmarnego zimna. Czuję duszący ból w klatce piersiowej, ale za to gardło już nie boli. Czuję jednak lekką suchość w ustach.
Otworzyłam oczy. Leżałam w jakimś ładnym, schludnym pokoju. Przez zasłonięte okno wkradały się promyki słońca. Podniosłam się lekko i poczułam ból w prawej ręce. Moje oczy od razu powędrowały w tym kierunku. Mimowolnie syknęłam- byłam podłączona do kroplówki.
Rozejrzałam się po pokoju. Jasny, przestrzenny z dużym łóżkiem, w którym teraz leżałam. Nie daleko stał mały, elegancki, wykonany z ciemnego drewna stolik, a obok niego fotele z ciemnej skóry. Na stoliku leżał laptop firmy “Apple”, a na fotelach były rozłożone moje rzeczy. W pokoju była także mała lodówka, a pod oknem leżała czyjaś torba....STOP! Rozłożone moje rzeczy?!
Od razu przyjrzałam się sobie. Leżałam w samej bieliźnie i moich ulubionych, czarno-czerwonych, wysokich skarpetkach. W tej chwili do pokoju ktoś wszedł, a ja od razu podciągnęłam na siebie kołdrę zapominając o kroplówce i znów syknęłam z bólu.
- O! Obudziłaś się. Strasznie się cieszę, ale nam stracha narobiłaś... Dawno się tak nie baliśmy. Już myśleliśmy, że trupa znalazłem i trzeba będzie na policję dzwonić..- Chłopak z uśmiechem podszedł do swojej torby i zaczął w niej grzebać. Wyjął z niej jasną koszulkę i dopiero teraz zauważył, że się na niego gapię.- Jak chcesz to śpij dalej. Ja wpadłem tylko na moment przebrać koszulkę. Nie przeszkadzaj sobie- posłał mi przyjacielski uśmiech i zaczął się przy mnie przebierać.
- Boże!!!- krzyknęłam nie dowierzając w to co widzę.- Co ty tutaj robisz???...Co ja tutaj robię?
- O... no tak... szok po urazowy. Spokojnie.... oddychaj... Pamiętasz jak się nazywasz?- chłopak podchodził do mnie jak do przestraszonego zwierzątka, kroczek po kroczku.
- Oczywiście, że pamiętam...- przetarłam oczy i zamrugałam kilka razy. Poderwałam się nagle z łóżka i go dotknęłam.- Prawdziwy... czyli to nie są halucynację- wymamrotałam sama do siebie – Ty jesteś Gregor Schlierenzauer!!
- Ta.... a to jest łóżko.. stolik... fotele.. może ja lepiej pójdę po twoją mamę..- powiedział i zaczął się wycofywać do ucieczki.
- Moją mamę?
- No tak... Rano dzwoniła, że już jest w Austrii, więc powinna dojechać do nas.
- W Austrii?... A co ja robię w Austrii?- miałam lekki nie ogar. Chłopak przyglądał mi się i wtedy mnie oświeciło, że stoję przed nim w bieliźnie! Spojrzałam na siebie... ale miałam na sobie niebieską bluzę, czarną koszulę i moje ulubione jeansy... “Coś tu nie pasuje”... Spojrzałam na chłopaka, koło którego teraz stała moja mama...
- Alicja! Wstawaj! Dosyć tego spania!
Otworzyłam oczy i ujrzałam mój pokój...
- Wstawaj, bo się spóźnisz. Nie trzeba było do nocy czytać.
Westchnęłam cicho i wygramoliłam się z łóżka, a nie było to łatwe. Musiałam pierw zrzucić śpiącą na mnie Daisy- mojego psa. “To by wyjaśniało ten ból” pomyślałam.
- Witajcie chłopaki!- powiedziałam z uśmiechem do plakatów i zdjęć skoczków wiszących na mojej ścianie...

____________________________________________________
Jest pierwszy rozdział!! :D Mam nadzieję, że nie jest najgorszy? Będę wdzięczna za jakiekolwiek komentarze i wskazówki. To mój pierwszy blog więc nie bardzo się na tym znam :)
Z góry przepraszam za błędy interpunkcyjne i ortograficzne, zawsze były moją piętą Achillesa.
Następny rozdział powinien pojawić się za tydzień, w piątek lub sobotę. Pozdrawiam!! 

2 komentarze:

  1. Jest świetny !! Czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Pracuję już nad następnym rozdziałam, ale ukarze się najwcześniej w czwartek :D

      Usuń