sobota, 31 stycznia 2015

ROZDZIAŁ XXVI: Oczy są zwierciadłem duszy.

Cały wieczór w czwórkę zachwycaliśmy się maleństwem. Zaczęliśmy nawet myśleć nad imionami. Gregor próbował nas przekonać, że ładnym imieniem jest Gloria. Wiem, że jego siostra tak się nazywa i miałam problem, by mu wytłumaczyć, że mi się nie podoba. Anka popisała się znajomością zwyczajów i zaproponowała imię Kuba jeśli to będzie syn. Kategorycznie odmówiłam, gdyż zawsze ten zwyczaj wydawał mi się głupi. Kuba natomiast zaproponował, by dać mu na imię Rafał lub Małgosia. Nawet pokłóciliśmy się o to, gdyż uważałam, iż to byłoby nie fair w stosunku do moich rodziców. Po godzinie Gregor zaproponował by jeżeli będzie córka to dać jej na drugie imię po mojej mamie, a jeśli syn to na drugie po ojcu Kuby. Pogodził nas tym, jednak nadal nie potrafiliśmy dojść do porozumienia w kwestii pierwszego. Ania proponowała także Jagoda i Sofia, natomiast Gregor po długim namyśle stwierdził, że Zuzia lub Patrycja jeśli będzie córka, ale nie skorzystaliśmy z tej propozycji z racji tego, że doprowadziłoby to do kłótni, no bo albo jedno imię albo drugie. Podsunął mi on jednak inny pomysł.
- Kamil! To śliczne imię, a w dodatku Kamil jest zarówno moim jak i twoim przyjacielem. No i dużo dla mnie zrobił..nawet zdążył już zrobić coś dla dziecka.
- Kiedy niby?
- Na twoich urodzinach. Maciek pomimo mojego sprzeciwu nalał mi szampana, a Kamil, gdy nie patrzyliście, zamienił kieliszki i dał mi swój sok. Więc? Kamil?- Kuba zamyślił się na chwilę, po czym się uśmiechnął.
- Kamil Rafał Kot...Ładnie, podoba mi się. Tylko co jeśli będzie dziewczynka damy jej Ewa?- westchnęliśmy wszyscy i znów pogrążyliśmy się w "burzy mózgów". Padały różne propozycje. Takie normalne typu Natalia, Kasia, ale także bardziej dziwne typu Elizabeth czy też Brunhilda. Ta Brunhilda to akurat był żart, no ale... już miałam przystać na propozycję Sandra, gdy usłyszeliśmy pukanie.
- Proszę!- zawołałam i do mojego pokoju weszli moi rodzice.
- Chcielibyśmy z wami porozmawiać...- zaczęła moja mama.
- Mamo...nie ma o czym. Przykro mi, że nadużyłam waszego zaufania ale..nie będę przepraszać. Gdybyście ze mną rozmawiali to byście wiedzieli, że zmieniłam poglądy...
- Alicjo...przepraszamy za nasze zachowanie. Przepraszamy was obojga, a zwłaszcza ciebie Kuba...za tą napaść...
- Dziękuję...Spokojnie nic się nie stało. Rozumiem pana wzburzenie...
- Jeśli chcecie to możecie dołączyć do naszej burzy mózgów. Chcieliśmy wybrać imiona i jak na razie mamy dla syna. Będzie Kamil...ale dla córki coś nie bardzo...
- Kamil bardzo ładnie. Dla dziewczynki... Skoro ojciec Kuba a syn Kamil, to może córka Amelia? Amelka bardzo śliczne imię no i jest na "a"- zaproponowała moja mama. Spojrzałam na Kubę, który uśmiechnął się i pokiwał głową.
- Mnie się podoba
- Czyli Amelia Kot...Ładnie- powiedziałam. Po krótkiej rozmowie Kuba pojechał do domu, natomiast ja poszłam spać. Uzgodniliśmy z Kubą, że następnego dnia, powiemy jego rodzicom co mówiąc szczerze trochę mnie przerażało. Co prawda nie tak bardzo jak rozmowa z moimi rodzicami, no ale jednak. Następnego dnia Kuba odebrał mnie ze szkoły i od razu pojechaliśmy do niego. Jak się okazało uprzedził rodziców, że przyjdę i przygotowali obiad. Siedzieliśmy w ciszy przy stole i jedliśmy. Pani Małgosia co jakiś czas posyłała mi przyjazny uśmiech. Najbardziej denerwował mnie Maciek, który z jakiegoś powodu cały czas się chichrał i nam się przyglądał. Po zjedzonym obiedzie, gdy pomagaliśmy znieść brudne talerze, nachyliłam się do Kuby.
- Mieliśmy im powiedzieć...
- Oj no wiem...ale jakoś nie było okazji..No dobra dobra...Jak usiądziemy do kawy to wtedy..- powiedział zrezygnowany. "No proszę...On jednak też się denerwuje tą sytuacją". Jakieś dwadzieścia minut później siedzieliśmy już wszyscy razem jedząc ciasto i pijąc kawę. Rzuciłam Kubie ukradkowe spojrzenie, lecz ten od razu odwrócił wzrok. "Ty tchórzu! Nie ma szans....ja nie zacznę tej rozmowy...". Kopnęłam go delikatnie pod stołem, lecz niestety nie trafiłam w jego nogę, tylko w nogę Maćka. Chłopak spojrzał to na mnie to na Kubę. Rzuciłam mu przepraszający uśmiech i naprawiłam swój błąd. Kuba spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, po czym widząc, że nic nie wskóra wziął głęboki oddech.
- Maciek nie masz dziś treningu?
- Nie....jeśli nie pamiętasz był przed południem. Nie krępujcie się,.. w końcu jesteśmy rodziną.- powiedział z uśmiechem i zrobił łyk kawy.
- Maćku...całkiem zapomniałam. Obiecałam sąsiadom kawałek jabłecznika. Idź im zanieść...
- Mamo..teraz?
- Tak.- powiedziała zdecydowanie, na co chłopak przewrócił oczami i wstał od stołu. Po kilku minutach wyszedł z domu z ciastem. Nastała cisza, którą przerwał pan Rafał.
- Skoro wam Maciek przeszkadzał to teraz go nie ma...No powiedzcie, co się stało-nie wytrzymał jego ojciec.
- Chciałem odczekać chwilę, żeby to nie wyglądało dziwnie- powiedział z lekkim uśmiechem- Razem z Alicją chcieliśmy podzielić się z wami wspaniałą nowiną. Zostaniemy rodzicami! Alicja jest w ciąży- powiedział bez zająknięcia, czym naprawdę mnie zadziwił, i uśmiechnął się.
- O jej! Gratulacje moi kochani!- powiedziała pani Małgosia i stanąwszy od stołu przytuliła Kubę, po czym mnie.- Który to tydzień?
- Szósty- powiedziałam uśmiechnąwszy się i znów poczułam jak mnie przytula.
- Gratulacje..no to już drugi miesiąc! To cudowna wiadomość-powiedziała uśmiechnięta.
- No cóż... ja także z całego serca wam gratuluję- powiedział pan Rafał z uśmiechem- Tylko ja mam nadzieję, że ślub będzie....bo bez ślubu żyć nie uchodzi- zagroził i przytulił mnie, po czym syna.
- Tak, oczywiście...jeśli tylko Alicja przyjmie moja oświadczyny...jak już się jej oświadczę- powiedział z lekkim zakłopotaniem i spojrzał na mnie,
- A przepraszam bardzo...to mają być oświadczyny?- spytałam śmiejąc się.
- Nie no co ty...
- Wróciłem! Nie zgadniecie, żaden nasz sąsiad nie chciał jabłecznika...- powiedział sarkazmem.- No to jak? Który z was wygrał zakład?- spytał wchodząc do pomieszczenia i przyjrzał się nam.
- Zakład?- spytaliśmy jednocześnie z Kubą.
- No...Rodzice założyli się o co chodzi. Tata stwierdził, że na pewno Kuba ci się oświadczył, za to mama była zdania, że zostaną dziadkami i szczerze mówiąc też tak sądzę. To co...będę wujkiem?
- Oj Maciek...Przecież my się o nic nie zakładaliśmy....No ale jak się czujesz? Powiem ci szczerze, że w ogóle po tobie nie widać..
- Dziękuję..Tak wiem. Rozmawiałam na ten temat z lekarzem, bo mnie to trochę zaniepokoiło, ale on stwierdził, że wszystko jest w porządku. Dziecko rozwija się prawidłowo.
- No ale jak ty się czujesz? Dobrze?
- Cóż...Czuję się dość dobrze.
- Fajnie, że mnie ignorujecie.. Ej...A właściwie od kiedy wiecie?- spytał Maciek siadając przy stole.
- Alicja wie od tygodnia, a ja dowiedziałem się wczoraj...
- No nic dziwnego- zaśmiał się Maciek- Jak to było? "Nie strasz! To by była katastrofa!"
- Kuba! Powiedziałeś coś takiego?!- zagrzmiał jego ojciec, a chłopak posłał wściekłe spojrzenie bratu.
- Wyjęte z kontekstu...
- Kuba tak się tylko droczył...Maciek przestań być wredny- ostrzegłam chłopaka.
- Sorry Ally...Tak tylko się z bratem droczę. A właśnie! Przepraszam za tego szampana...Dobrze, że Kamil oddał ci swój kieliszek- zaśmiał się, a ja spojrzałam na niego w zdziwieniu.
- Widziałeś to?!
- No pewnie... - powiedział śmiejąc się.  Rodzice Kuby o wiele lepiej przyjęli nowinę niż moi rodzice. Kuba otrzymał pouczenie od rodziców, na temat tego co odpowiedział Jankowi. Byłam pewna, że jak tylko będzie ku temu okazja Kuba odwdzięczy się Maćkowi. Mi także oberwało się odrobinkę, kiedy pani Małgosia podała kolacje, a ja nie chciałam zjeść wędliny. Dostałam cały wykład na temat tego, że muszę się zdrowo odżywiać. Koło dwudziestej Kuba odwiózł mnie do domu. Uzgodniliśmy, że jak na razie nikomu nie będziemy mówić o ciąży. Co prawda nie braliśmy pod uwagę najbliższych przyjaciół, ale ja postanowiłam nie informować także Zuzi i Patrycji. Chciałam im o tym powiedzieć, gdy się zobaczymy. Po długim namyśle postanowiłam porozmawiać z moim wychowawcą. W związku z tym, że byłam w ciąży nie mogłam ćwiczyć na w-fie, a w dodatku pamiętając swój stan sprzed kilku dni, chciałam być pewna, że w razie czego ktoś będzie wiedział co jest "grane". Jego reakcja? Ironiczny uśmiech, spojrzenie mówiące "jestem wielki" i krótki komentarz:
- A tak się zarzekałaś....- rozmowa przebiegła bardzo miło i zapewnił mnie, że wszystko będzie miał pod kontrolom. Wbił mi jednak gwóźdź do głowy pytaniem czy mówiłam lekarzowi o omdleniach i ogólnie bardzo złym samopoczuciu. Prawda była taka, że nawet Kubie nie powiedziałam jak bardzo źle się czułam, a może powinnam? Chciałam z nim porozmawiać jak znów się spotkamy, ale jak się okazało on miał już plany na ten czas. Załatwił abyśmy mogli wejść na Wielką Krokiew przed treningiem jaki miał tam mieć miejsce. Zabrał mnie na samą górę i razem zasiedliśmy na belce startowej. Widok był niesamowity! Gdy spoglądałam w dół czułam ścisk w żołądku i trudno było mi sobie wyobrazić jakie to musi być uczucie, gdy się puszczasz belki. Przymknęłam oczy i z uśmiechem odbierałam każdy podmuch wiatru. Nie ma słów jakimi można by opisać jak niezwykle się czułam. Siedzieliśmy na tej belce trzymając się za ręce przez pół godziny i w ciszy rozkoszowaliśmy się tą chwilą wytchnienia, spokoju. Gdy zaczynał się trening zeszliśmy na trybuny. Z uśmiechem obserwowałam młodych adeptów, którzy z podekscytowaniem jaki strachem przygotowywali się do skoków na tej pięknej skoczni. Wśród nich zauważyłam nawet znajome mi twarze tych chłopców z którymi robiłam sobie zdjęcia na wycieczce. Aż trudno uwierzyć, że minął tylko rok...Razem z Kubą biliśmy brawo każdemu z nich, nawet jak skok był gorzej niż beznadziejny.
-Myślisz, że nasze dziecko też będzie skakać?- spytałam z uśmiechem jednocześnie myśląc czy wytrzymałabym psychicznie.
- Nie wiem...Może- powiedział śmiejąc się i mnie przytulił.- To by było urocze...Wyobrażasz to sobie? Taki maluszek kilkuletni na nartach, które mają niewiele ponad metr, buciki narciarskie, kask, i kombinezon..-zaśmiał się- na pewno za duży, aby szybko z niego nie wyrósł. Z pomocą taty odbywa swój pierwszy zjazd i zalicza pierwszy upadek. Ale nie ma co się martwić, gdyż na dole czekała jego mama i już jest przy nim. Podnosi go i otrzepuje... jeszcze wiele razy upadnie, ale najważniejsze by umiał się podnieść. Po kilku miesiącach będzie oddawał skoki w swoim pierwszym konkursie...nie ważne jaki będzie wynik, ważne by się cieszył... na trybunach będą jego oddani kibice- pierwsi i najwytrwalsi, którzy byli i będą przy nim zawsze...jego rodzice, którzy byli, są i będą z niego dumni. Na pewno drżą ze strachu za każdym razem gdy on siada na belce i im to nie minie, ale uśmiech na twarzy takiego malucha jest najpiękniejszą rzeczą jaka mogła spotkać jego rodziców- zakończył i spojrzawszy na mnie uśmiechnął się.
- Piękny obrazek....- przyznałam mu rację i szybko otarłam łezkę, która spłynęła mi po policzku- Obyśmy go nie zawiedli.
- Na pewno zrobimy wszystko, aby był szczęśliwy - powiedział i pocałowawszy mnie, sięgnął do swojej torby, po czym podał mi Tymbarka. Zaśmiałam się i wzięłam od niego sok. Otwarłam i od razu spojrzałam na kapsla. Zawsze uwielbiałam te teksty. Przeczytałam trzy krótkie słowa i uśmiechnęłam się.
 "Wyjdziesz za mnie?"- mówił napis.
- Zobacz jaki uroczy! Zawsze chciałam taki dostać od...- powiedziałam z uśmiechem i spojrzałam na niego.-..od chłopaka- dokończyłam ciszej obserwując jak Kuba z lekkim uśmiechem przyklęknął przede mną.
- Alicjo zrozumiem jeśli powiesz nie, chociaż wolałbym go nie usłyszeć, ale chcę cię o coś spytać. Odkąd spotkałem cię po raz pierwszy zajmujesz moją każdą myśl. Kocham cię i...czy zechciałabyś zostać moją żoną?- powiedział i nie spuszczając ze mnie wzroku czekał na moją odpowiedź. Zaniemówiłam ze wzruszenia i mogłam tylko pokiwać głową z uśmiechem po czym go przytulić.
- Ale to znaczy, że przyjmujesz moje oświadczyny?
- Tak! Oczywiście, że za ciebie wyjdę- powiedziałam z radością i go pocałowałam. Kuba z uśmiechem włożył mi na palec prześliczny pierścionek z białego złota i znów mnie pocałował. Wypiliśmy do końca soki i odwiózł mnie do domu.- Kuba...mam pytanie. Oświadczyłeś mi się dlatego, że jestem w ciąży i twój ojciec tego chce?
- Oczywiście że nie. Alicja kocham cię i te zaręczyny zaplanowałem już dawno...jeśli mi nie wierzysz to spytaj Kamila. Miał pożyczyć mi swój sprzęt żebyś mogła odbyć trening, oczywiście bez skoków. No ale w zaistniałej sytuacji zrezygnowałem z tego treningu- powiedział z przepraszającym uśmiechem. Nie zamierzałam pytać Kamila, czy to prawda, wierzyłam mu. Przez cały wieczór nie mogłam się nacieszyć ślicznym pierścionkiem. Bez zastanowienia sięgnęłam po telefon i napisałam do przyjaciółek, by weszły na Skeyp'a. Gdy spełniły moją prośbę przywitałam je z wielkim uśmiechem.
- Cóż się stało, że nas od nauki odrywasz? Wyobraź sobie, że nie wszyscy są takimi geniuszami co ty...- puściłam uwagę Zuzi mimo uszu i pokazałam do kamerki pierścionek.
- Ally! Jaki boski!
- Śliczny! Musiał sporo kosztować!
- Mi też się podoba... Przepraszam, że wam zawracam głowę, ale musiałam się wam nim pochwalić...
- Spoko...dla takich rzeczy możesz nas nawet po nocy budzić. To kiedy ślub?!
- Zuzia...dzisiaj mi się oświadczył.
- No to co... Może już o tym gadaliście.- dziewczyny jednak nie mogły ze mną gadać długo, ale wtedy pomyślałam sobie, że wspaniale byłoby się z nimi zobaczyć. Zadzwoniłam do Kuby i upewniwszy się, że będzie mógł, umówiłam się z nim, iż rano po mnie przyjedzie. Położyłam się spać, lecz nie mogłam zasnąć. "Jak ty to sobie wyobrażasz?..Będziemy wychowywać nasze dziecko na raty? Dziś u moich rodziców w domu, jutro u jego?" Prawie przez całą noc męczyły mnie różne wątpliwości, ale koło drugiej udało mi się zasnąć. Obudziło mnie poczucie, że ktoś delikatnie głaszcze mnie po ramieniu i plecach, po czym poczułam chłodny oddech na mojej szyi i ten ktoś zaczął mnie po niej całować. Uśmiechnęłam się lekko, lecz dalej udawałam, że śpię.
- Jesteś urocza, gdy śpisz, ale musisz wstawać...- wyszeptał mi do ucha i znów zaczął całować mnie po szyi. Odwróciłam się do niego i pocałowałam.
- Daj mi jeszcze chwilkę pospać...- poprosiłam, lecz on pokręcił głową z uśmiechem i znów mnie pocałował. Zarzuciłam mu ręce na szyję i go przytuliłam, a on jedną rękę wplótł w moje włosy, natomiast drugą delikatnie gładził plecy wzdłuż kręgosłupa.
- Tak kusząco wyglądasz w tej piżamie- wyszeptał i zaczął całować mnie po szyi,  poczułam jego dłoń na moim pośladku. "Oderwał" się ode mnie na moment, aby zdjąć bluzkę, a ja w tym czasie bez trudu rozpięłam mu spodnie i już po chwili chłopak został w samych bokserkach. Powrócił do obsypywania mnie pocałunkami i czułam jego dłonie jak wsuwał je pod moją koszulę nocną. Pozbawiwszy mnie jej jedną ręką pieścił mą nagą skórę, a drugą zsunął do mojej koronkowej bielizny. Czułam jak delikatnie wsuwa dłoń pod nią i jednocześnie omijając piersi obcałowuje moje ciało. Dość szybko podjęłam decyzję i przejmując inicjatywę, usiadłam na nim okrakiem. Pocałowałam go namiętnie jednocześnie pieszcząc jego rozgrzaną skórę i delikatnie zsunęłam dłonie do jego bokserek.
- Masz ochotę uprawiać ze mną seks?- spytałam szeptem i usłyszałam jego cichy śmiech.
- Poniekąd już to robię...- stwierdził i teraz ja się za śmiałam.
- Trafne spostrzeżenie...To coś ci powiem, ja...- wyszeptałam z uśmiechem-..muszę wstać- dokończyłam się śmiejąc i dawszy mu całusa, zeszłam z niego po czym okryłam się szlafrokiem.
- Żartujesz sobie ze mnie?- spytał z oburzeniem.
- Nie, jestem całkowicie poważna. Ubieraj się, bo nie zamierzam się mamie, wróć! Komukolwiek tłumaczyć dlaczego praktycznie nagi leżysz w moim łóżku.- powiedziałam i wzięłam rzeczy, które przygotowałam sobie dzień wcześniej.
- Nikogo nie ma. Jesteśmy sami...- powiedział trochę obrażony i zaczął ubierać spodnie. Przygryzłam lekko dolną wargę i przyjrzałam mu się.
- Sami..,powiadasz?- zamyśliłam się na chwilę- Jeśli pan obrażalski nadal ma ochotę, to z przyjemnością wezmę z nim długi i zmysłowy prysznic- powiedziałam i wyszłam z pokoju. Nie musiałam długo czekać i Kuba wziąwszy mnie na ręce zaniósł mnie do łazienki, gdzie oddaliśmy się rozkoszy. Jeśli o mnie chodzi to nie obraziłabym się, gdyby tego typu pobudki robił mi częściej. Miło, przyjemnie i czujesz się kochana... czego chcieć więcej? Z lekkim opóźnieniem wyjechaliśmy ode mnie z domu i skierowaliśmy się w stronę mego rodzinnego miasta. Droga zajęła nam trochę ponad dwie godziny. Tak jak prosiłam od razu podjechaliśmy pod moją dawną szkołę i razem trzymając się za ręce poszliśmy do niej. Trwała jeszcze lekcja, ale osoba, której szukałam akurat miała okienko. Z nieukrywanym entuzjazmem przytuliłam na powitanie, niegdyś znienawidzonego przeze mnie księdza.
- Miło księdza widzieć. Z tego co wiem to raczej się znacie no ale...proszę księdza to Kuba. Mój narzeczony- dodałam z uśmiechem co wywołało uśmiech także u mego chłopaka.
- Tak, tak mieliśmy okazję się poznać ale o ile pamiętam wtedy jeszcze nie był twoim narzeczonym- zaśmiał się Harny i przywitawszy się z Kubą usiedliśmy w pustym pokoju nauczycielskim.- Szybko jakoś te zaręczyny...- zauważył podejrzliwie i obu nam się przyjrzał- Alicjo chyba ty nie jesteś w ciąży?-uśmiechnęłam się lekko.
- Nie do końca wiem co księdzu odpowiedzieć...- przyznałam i nim zdążył coś powiedzieć kontynuowałam- Wiem co ksiądz sobie myśli, ale to nie tak...no prawda będziemy rodzicami, ale nasze zaręczyny nie mają z tym nic wspólnego.
- Normalnie nie wierzę...Ty? Najporządniejsza dziewczyna w waszej klasie i jesteś w ciąży? Przecież tak nie można...Ja wiele rozumiem, ale żebyś ty dopuściła się takiego grzechu... - usłyszałam jak Kuba zaczął się chichrać i od razu na niego spojrzałam.
- Przepraszam...- wydukał odkaszlnąwszy.
- Proszę księdza..niech ksiądz tak nie dramatyzuje. Może zostawmy tą sprawę i przejdźmy do tej w której razem z Kubą przyjechaliśmy.
- Chcielibyśmy księdza spytać, czy byłaby taka możliwość, aby to ksiądz udzielił nam sakramentu małżeństwa.- powiedział Kuba i razem obserwowaliśmy Harnego.
- Ja?- przytaknęliśmy- To byłby dla mnie zaszczyt...jeżeli tylko będę mógł to z wielką chęcią dziękuję. Macie już ustaloną datę ślubu?
- Nie...jeszcze nie, ale na pewno po tym jak Alicja urodzi. Jednak ze ślubem dużo zachodu i sporo nerwów, a to nie wskazane.
- No cóż.... Nie ma co wam ględzić. Dziecko nie zależnie czy poczęte po czy przed ślubem to cud boży! Gratuluję wam obojgu. Chociaż waszych uczynków nie pochwalam- powiedział z przekornym uśmiechem. Niestety zaczęła się przerwa i ksiądz musiał pójść na dyżur, a ja poszłam odwiedzić moich byłych nauczycieli. Najdłużej rozmawialiśmy z moją byłą wychowawczynią, która zadawała tysiące pytań. O to jak tam w szkole, jak idzie mi nauka, jak przygotowania do matury i inne tego typu rzeczy, a także pytała o moje życie osobiste. Nie uszło jej uwadze to, że przyjechałam z kimś. Nie zamierzałam ukrywać tego kim Kuba dla mnie jest, co wprawiło ją w nie małe osłupienie. Z całej mojej opowieści pod tytułem "Co u mnie słychać?" najbardziej zaciekawił ją fakt, iż z niemieckiego mam pięć i nie dowierzając zawołała germanistę, aby ocenił mój poziom. Przecież dobrze wiedziała, że uczyłam się francuskiego. Śmiejąc się przywitałam się z do tych czas znanym mi z widzenia nauczycielem i w języku niemieckim opowiadałam mu co u mnie słychać oraz odpowiadałam na jego pytania. Nie ukrywał podziwu dla Gregora za to czego dokonał i stwierdził, że mój nauczyciel mnie nie docenia. Gdy spotkałam mego byłego polonistę nastąpił jeden z cięższych momentów odwiedzin. Profesor chciał się koniecznie dowiedzieć czy w obecnej szkole mam dobre warunki i czy się nie opuściłam w nauce. Dostałam całą serię pytań dotyczących lektur, epok, pisarzy, po czym postanowił się upewnić, że mój wybranek serca jest równie dobrze wykształcony.Śmiać mi się chciało, gdy widziałam, jak Kuba próbuję odpowiedzieć na jego pytania, co nie było takie proste, gdyż mój ukochany pan profesor, nie przywykł do dawania czasu na zastanowienie i już po kilku sekundach zaczął go poganiać. Na szczęście mój narzeczony przebrnął przez "ostrzał" pytań z sukcesem. Gdy pan już poczuł się usatysfakcjonowany naszym poziomem wiedzy, odpuścił nam kolejne pytania, przyjrzał się mi i z uśmiechem powiedział.
- Gratulacje dla przyszłych rodziców... Tak moje gratulacje- Kuba rzucił mu zdziwione spojrzenie na co Duler odpowiedział- w waszych oczach odbijają się wasze myśli.- Mój narzeczony teraz spojrzał na mnie, a ja z lekkim rozbawieniem rzuciłam mu spojrzenie mówiące "Każdy na swój sposób jest dziwny...to dla niego norma, ignoruj".W końcu przyszedł czas, by zobaczyć się także z moimi kolegami no i z Zuzią. Cała klasa ucieszyła się z mojej wizyty i wszyscy koniecznie chcieli się dowiedzieć co u mnie słychać. Moją odpowiedź skróciłam do granic możliwości, chcąc zaoszczędzić na czasie. Gdy już pożegnałam się z kolegami razem z Zuzią pojechaliśmy po Patrycję, a następnie do naszej ulubionej pizzerii. Zamówiliśmy dla każdego średnią pizze i dla wszystkich po coli, oprócz mnie. Dla mnie zamówiliśmy sok.
- No to jeszcze raz gratulujemy zaręczyn- powiedziała Zuzia z uśmiechem.
- Ally...dlaczego nie pijesz coli? No i czemu wzięłaś pizze z kurczakiem i ananasem? Z kurczakiem?- spytała podejrzliwie.
- To dobrze, że zaczęła jeść mięso...Chociaż faktycznie trochę dziwne. Nawet lekarze w szpitalu nie potrafili jej przekonać, gdy wpadła w anemię....ale dobrze, że zmądrzała.
- No właśnie jestem w szoku.. i przytyłaś...
- Przytyłam? Naprawdę?- ucieszyłam się i usłyszałam śmiech Kuby.
- Skąd to zdziwienie?- brunet spojrzał na mnie zdziwiony-Alicja...nie powiedziałaś im?
- No nie... chciałam im powiedzieć dzisiaj- powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Co nam chciałaś powiedzieć?- spytały jednocześnie.
- Już se wyobrażam waszą reakcje...no nic.
- Chcecie zostać same?
- Nie trzeba...
-Trzeba!-powiedziały, na co Kuba śmiejąc się poszedł się przejść.- No mów...
- Wyrzuciłyście mi narzeczonego...dobra nie ważne. Chciałam wam powiedzieć, że jestem w ciąży.- wyznałam i z uśmiechem obserwowałam ich reakcje.
- Bez jaj...jesteś w ciąży?!
- Wkręcasz nas...przecież ty i Kuba nie sypiacie ze sobą...to jak to możliwe?
- Nie żartuję. Jestem w siódmym tygodniu ciąży.
- Ale...jak? Wy....Ty przecież chciałaś czekać do ślubu....
- Ale zmieniłam zdanie, a Kuba wcale nie narzekał. Zresztą ja też nie...Było wspaniale. - przyznałam- Powiem wam, że Kuba jest fantastyczny. Liczy się z tym czego ja chcę i zawsze jest taki...delikatny, a zarazem stanowczy. Tak, tak...wiem. Nie spodziewałyście się tego po mnie.- zapukałam delikatnie w szybę i zawołałam chłopaka.
- Na pewno mogę wrócić? Dziewczyny nadal mają jakieś dziwne miny...- uśmiechnęłam się lekko i mu przytaknęłam.
- Ale ty jej na pewno nie zmuszałeś...tak?- spytała Zuzia mierząc go wzrokiem.
- Naprawdę do niczego mnie nie zmuszał.
- I co..cieszycie się? Dzieci są okropne...
- No właśnie płaczą, krzyczą i brudzą. Tak na chwilę to nawet przejdą, ale na stałe?
- Oczywiście że się cieszymy. Zostaniemy rodzicami...To cudowna wiadomość.
- Dokładnie, a do was, dokładniej do Patrycji, mamy pytanie czy zechcesz zostać chrzestną?- spytałam z uśmiechem.
- Dlaczego ona, a nie ja?!
- Przykro mi ale ty nie masz bierzmowania...- powiedziałam z przepraszającym uśmiechem.
- Cholera! A trzeba było się pomęczyć....
- O ja! Ale super! A kto będzie ojcem chrzestnym?- spojrzałam na Kubę.
- To ja miałem wybrać, ale nie wiem jeszcze. Maciek oświadczył, że nie chce, bo woli na siebie wydawać kasę...Rozumiem, że ty się zgadzasz?- pokiwała głową z uśmiechem. Dostaliśmy pizzę, więc przestaliśmy rozmawiać i zaczęliśmy jeść. Po pierwszym kawałku stwierdziłam, że jednak nie chcę kurczaka i zaczęłam go przekładać Kubie na talerz. Brunet zaśmiał się cicho i dokładał je sobie na pizzę, przy okazji ze swojej zdejmował ananasa i przekładał je do mnie.
- Przecież ty lubisz ananasa...
- Coś za coś. Ty lubisz bardziej- powiedział śmiejąc się i usłyszeliśmy jak ktoś się krztusi. Od razu spojrzeliśmy na moje przyjaciółki. Najwyraźniej Patrycja się zakrztusiła i Zuzia z sukcesem jej pomagała, śmiejąc się.
- W porządku?- upewnił się Kuba i dziewczyna pokiwała mu głową, po czym zaczęła się śmiać.- Jasne...
- Kuba nie chcesz się przejść?- spytała z nadzieją Zuzia.
- Nie, Kuba nie chce się przejść. Jak o coś chcecie spytać czy coś to mówcie.
- Ok sama tego chciałaś.- ostrzegła- użyłaś słowa "zawsze". Mamy rozumieć, że wy tak częściej..
- Boże Ally...Opowiadałaś im o naszym pożyciu...?
- Oj..opowiadaniem to bym tego nie nazwała.
- Jeśli cię to pocieszy to mówiła o tobie bardzo dobrze i nie zdradzała nam żadnych szczegółów
- Właściwie to nic nie opowiadała, dlatego pytamy.
- Tak i od razu czuję się lepiej...- powiedział sarkazmem. Dałam mu całusa w policzek.
- Nie gniewaj się. Naprawdę im nic takiego nie powiedziałam.
- Dobra...nie gniewam się. A wy jeśli takie ciekawskie to tak. Wyobraźcie sobie, że robimy to częściej- Zuzia pokiwała głową i spojrzała na mnie.
- Co? Przecież wam odpowiedział...Mam to potwierdzić? Tak, to nie był jednorazowy epizod. Zastanów się nim zadasz kolejne pytanie.- ostrzegłam.
- Ile razy dzisiaj już to robiliście?- spytała Patrycja i z uśmiechem oglądała jak Kuba krztusi się colą.
- ile razy dzisiaj? Bez przesady...
- A widzisz! Nie odpowiadacie- zauważyła Zuzia z uśmiechem. Spojrzałam na Kubę, a on uśmiechnął się lekko.
- To głupie pytanie. I co my odpowiemy, a wy poprosicie o szczegóły?
- Nie będziemy chcieć szczegółów- zapewniły- nie musicie odpowiadać i tak wiemy że co najmniej raz.- zaśmiała się Zuzia i wróciła do jedzenia.
- Zostajecie do jutra prawda? A gdzie śpicie?
- Mamy wynajęty pokój u znajomych rodziców.-odpowiedziałam i odłożyłam sztućce- nie zjem więcej poddaje się...
- To widzimy się jutro? Sorry, ale muszę wracać do domu...
- Jasne- powiedziałam z uśmiechem. Jak się okazało obie musiały się zbierać więc zapakowaliśmy resztki i odwieźliśmy je do domów. Nasz pokój był naprawdę przytulny i jak tylko weszliśmy to się położyłam na łóżku. Przez dobrą godzinę oboje w ciszy leżeliśmy obok siebie i gapiliśmy się w sufit.  W końcu poszłam się umyć i przebrać w piżamę, która składała się z dresowych spodni i bluzki z długim rękawem. Umywszy się położyłam się z książką chcąc przeczytać chociaż fragment lektury. Kuba zdecydowanie nie był zmarzluchem, gdyż jego piżama to były spodnie z dresu. Położył się obok mnie i czytał mi przez ramię. Jednak już po kilku minutach się znudził i zaczął odwracać moją uwagę od lektury. Delikatnie głaskał mnie po udzie i muskał ustami po szyi.
 - Nie miałabyś ochoty na powtórkę z rana- zapytał, jednocześnie wsuwając dłoń pod górę z mojej piżamy.
- Boli mnie głowa- powiedziałam starając się go zignorować, a on przyjrzawszy się mi zabrał książkę i ją odłożył.
- Znam niezawodny lek na ból głowy- powiedział i nim zdążyłam zareagować zdjął ze mnie bluzkę i zaczął całować mnie po szyi, następnie linii obojczyka schodząc w dół, natomiast ręką gładził moje udo przesuwając swój dotyk ku jego wewnętrznej części i po chwili zamruczałam cicho czując, że delikatnie zaczął zsuwać mi spodnie.
- Czy ty jesteś jakiś niewyżyty czy jak?- zażartowałam i poczułam jego ciepły oddech na moim podbrzuszu, najwyraźniej się zaśmiał.
- Mając tak piękną narzeczoną to każdy by miał ochotę- odpowiedział mi z uśmiechem.- Jeśli nie chcesz to nie...-stwierdził i odsunął się ode mnie.
- A kto powiedział, że nie chcę- powiedziałam i przytuliwszy się do niego pocałowałam go namiętnie- Jestem cała twoja- wymruczałam mu do ucha. Chociaż wcale nie miałam ochoty się z nim kochać nie żałowałam decyzji. Wiedziałam, że za pewien czas będziemy musieli bardzo uważać i nie chciałam mu żałować przyjemności zwłaszcza jeżeli miał na seks ochotę, a takową, no nie czarujmy się, miał. Co prawda był on moim pierwszym i jedynym partnerem, więc nie mam jak porównywać ale z czystym sumieniem mogłam stwierdzić, że jest idealnym kochankiem. Choć początkowo ja nie miałam ochoty na miłosne igraszki on sprawił, że zapragnęłam go całą sobą. Doszliśmy niemal w tym samym momencie i jeszcze przez dłuższy czas oddychaliśmy głośno, pojękując. Kuba położył się obok, całując mnie czule. Po kilku minutach nie ubierając się zgasiliśmy światło i poszliśmy spać. W nocy było mi jednak trochę zimno i uważając by go nie obudzić wstałam, by się ubrać. Wówczas zauważyłam coś niepokojącego. Na pościeli były ślady krwi, które oznaczały, że po stosunku musiałam krwawić. Lekarz uprzedzał mnie, że do czegoś takiego może dojść, ale i tak to mnie zaniepokoiło- Kuba... Kuba proszę obudź się..- powiedziałam lekko nim potrząsając, próbując udawać, że wcale nie jestem przerażona.
- Co się dzieje?- spytał zaspany i przetarł sobie oczy, próbując się dobudzić.
- Nie chcę panikować, ale krwawiłam...- powiedziałam, a on słysząc co mówię od razu się obudził. Wstał z łóżka i w kilka chwil był ubrany.
- Boli cię coś?- spytał z troską, szukając po kieszeniach telefonu.
- Nie... Ale i tak się martwię- przyznałam zakładając bluzę. Kuba podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Nie martw się na zapas, zobaczysz... wszystko będzie dobrze- chciałam w to wierzyć. Brunet starał się zachować spokój, ale miał problem z odnalezieniem się w moim mieście, a ja jako nawigator z całą pewnością się nie sprawdziłam.
- Cholera jasna! Tylko policji mi brakowało- zdenerwował się i zjechał na pobocze.
- Dobry wieczór kierowco poprosimy dokumenty- powiedział, gdy Kuba uchylił okno. Sięgnął do kieszeni i podał papiery.
- Proszę dmuchać ciągłym słupem powietrza.- poprosił drugi. Kuba uczynił to o co został poproszony i ze zdenerwowaniem czekał, aż łaskawie pozwolą mu jechać.
- Dobrze.. Panie Jakubie możemy wiedzieć dokąd pan się tak spieszy? 90 km/h w zabudowanym, przejechał pan na czerwonym i już nie wspomnę o przejechaniu podwójnej ciągłej- policjant przyjrzał się mu- Co pan taki zdenerwowany?
- Panie władzo.. wiem, że nie jechałem zgodnie z przepisami, ale jedziemy do szpitala... Moja narzeczona źle się czuje... Proszę niech nam panowie pozwolą jechać- powiedział błagalnie.
- Pan wysiądzie z samochodu- polecił jeden z policjantów. Kuba odpiął pasy i wysiadł. Byłam załamana... Nie czułam się na tyle źle by dzwonić na pogotowie, a trzeba było. Słuchałam jak chłopak stara się wytłumaczyć co nie szło mu najlepiej. Miałam ochotę się rozpłakać.. Czułam się co raz gorzej.
- Panie Jakubie z tego co widzę to to nie pierwszy pana wybryk i na tę chwilę ma pan na koncie 16 punktów karnych- "Ile?! Kiedy on to nazbierał?!"- za dzisiejsze wykroczenie to będzie 10 punktów. Czy zdaje pan sobie sprawę, co to dla pana oznacza?- nawet ja wiedziałam. Od kiedy Kuba jest takim piratem drogowym... Postanowiłam zrobić coś.. cokolwiek.Wysiadłam z samochodu i cała trójka na mnie spojrzała.
- Ally nie wysiadaj- poprosił Kuba i podbiegł do mnie, łapiąc mnie bym nie upadła. Co prawda tylko wleciałam nogą do jakiejś dziury ale efektownie to wyglądało.- Boże.. Gorzej się czujesz?- spytał z przerażeniem i pomógł mi usiąść.
- Boli mnie brzuch- przyznałam. Kuba był kompletnie załamany.
- Spokojnie... Nie denerwuj się...
- Co pani jest?- spytał jeden z policjantów i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że oni również obeszli samochód.
- Bardzo źle się czuję...- powiedziałam.
- Co znaczy?
- A co pana to interesuje...- warknął Kuba.
- Proszę cię... Nie bądź wredny bo nic dobrego z tego nie wyjdzie. Jestem w siódmym tygodniu ciąży. Boli mnie brzuch..
-... i zaczęła krwawić- dodał Kuba. Policjanci spojrzeli po sobie i wymienili szybko kilka zdań.
- Pan bierze dokumenty i jedzie do szpitala. Pojedziemy przed wami jako eskorta- powiedział jeden z nich i ruszyli do radiowozu. Kuba od razu zasiadł za kierownicę i ruszył zaraz za policją. Czułam się bynajmniej dziwnie... Radiowóz jechał na sygnale i już po chwili byliśmy pod szpitalem. Kuba wziął mnie na ręce i zabrał do środka. Wcale nie czułam się tak źle i spokojnie mogłabym iść, ale stwierdziłam, że nie będę się z nim kłócić na oczach tych policjantów. Od razu zostałam przyjęta i położono mnie na sali segregacji. Pielęgniarki zaczęły mierzyć mi ciśnienie i "zameldowała" się również pani doktor, której pielęgniarki od razu powiedziały co się dzieje. Lekarka zaczęła mnie badać, sprawdzając gdzie dokładnie odczuwam ból.
- Kiedy zaczęła pani krwawić?
- Nie wiem dokładnie... Razem z moim narzeczonym położyliśmy się spać, a gdy się przebudziłam to na pościeli była krew. To nie jest tak, że dostałam krwotoku- przyznałam.
- Dobrze... będę musiała panią zbadać, zgadza się pani?- bez zastanowienie pokiwałam głową. Pielęgniarki osłoniły nas od pozostałych pacjentów i przygotowały aparaturę.
- Pani doktor... bo to może być ważne, że my zanim poszliśmy spać to uprawialiśmy seks- przyznałam jednocześnie myśląc czy powinnam wspomnieć także o porannej sytuacji- rano też.- lekarka pokiwała głową i w skupieniu przeprowadzała badanie.
- A państwo tak często?
- Nie. Dziś tak wyjątkowo. Mój narzeczony nie ma za bardzo czasu na takie rozrywki... a dzisiaj oboje zrobiliśmy sobie wolne.
- Narzeczony bez przerwy pracuje?- spytała z uśmiechem.
- No w sumie tak... Ciężko trenuje, jest sportowcem. Pani doktor.. i co? Wszystko w porządku?
- Proszę się nie denerwować. Wszystko jest w porządku, nie ma nic niepokojącego- powiedziała, a mnie ulżyło.- To was eskortowała policja?-pokiwałam głową- Proszę się nie martwić. Moim zdaniem krwawienie było spowodowane odbyciem stosunku i to dwukrotnie, co po prostu podrażniło szyjkę macicy.
- Ale z dzieckiem wszystko w porządku?
- Jak najbardziej, ale zrobimy jeszcze kilka badań dobrze? Proszę pobrać krew do badań- poleciła i poszła do innych pacjentów, a mną zajęła się pielęgniarka.
- Niech się pani tak nie denerwuje- powiedziała z uśmiechem- a narzeczony to piłkarz?- spytała z zaciekawieniem, a ja się uśmiechnęłam.
- Nie... Skoczek narciarski- zaśmiałam się.
- O! To co państwa sprowadza... daleko od nas do gór.
- Wychowałam się w tym mieście i przyjechaliśmy w odwiedziny- powiedziałam i zobaczyłam Kubę, który wszedł na sale za pozwoleniem pielęgniarek i od razu podszedł do mnie,
- No, no... Moja córka była by wniebowzięta- zaśmiała się pielęgniarka i zostawiła nas samych.
- Hej... I co?- spytał z troską.
- Lekarka powiedziała, że wszystko jest ok i to nic poważnego. Całe szczęście to tylko to o czym nas uprzedzał lekarz.
- Całe szczęście? Zaczęłaś krwawić...
- Przecież tu nie chodzi o to, że nie możesz mnie dotykać. Uśmiechnij się Kuba wszystko w porządku.
- Tak, tak, wiem.  Ale się strachu najadłem...- powiedział z bladym uśmiechem.
- A ja?! To był jakiś koszmar... a jak policja nas zatrzymała to już w ogóle. Kuba gdzie ty uzbierałeś tyle punktów karnych?!- brunet zaczął się śmiać.
- No zdarza, a właściwie zdarzało, mi się jechać za szybko. Wszystkie te punkty dostałem jeszcze przed naszym wypadkiem.  No ale one są ważne przez rok... Dzisiaj na szczęści dostałem jedynie upomnienie- powiedział z ulgą.
- Boże Kuba... 16 punktów karnych... A ja się zastanawiałam czemu wszyscy mówią, że jesteś piratem drogowym..- powiedziałam kręcąc głową, a on cały czas się śmiał. Siedzieliśmy jeszcze jakiś czas, aż w końcu przyszła do nas pielęgniarka.
- Na wyniki będzie trzeba jeszcze trochę poczekać, a pani doktor poleciła podpiąć pani kroplówkę- powiedziała z przepraszającym uśmiechem.
- Dobrze... Jak ja nie lubię kroplówek!- poskarżyłam się, załamana.
- Wiesz jak to jest.. Witamin nigdy za wiele- zaśmiał się Kuba. Nie do końca zgadzałam się z jego zdaniem, gdyż nadmiar witamin, też jest szkodliwy, ale jeśli lekarz mówi, żeby podać kroplówkę to wie lepiej. W końcu przyszła do nas pani doktor z dobrymi wieściami, że wypuszcza mnie do domu. Informacja, że poziom żelaza w krwi jest prawidłowy to dla mnie miła odmiana. Zanim jednak opuściliśmy szpital poprosiłam Kubę, aby dał taj miłej pielęgniarce swój autograf. Nie ukrywając zdziwienia zrobił to, o co prosiłam i gdy już pielęgniarka skończyła dziękować w imieniu swej córki wróciliśmy do pokoju. Bardzo się cieszyłam, że to nie było nic poważnego, ale zamierzałam po powrocie do domu udać się do swojego lekarza, tak jak radziła mi pani doktor.
_________________________________
Witam was! Za nami kolejny rozdział, który wyszedł mi mega długi.. Zastanawiałam się usilnie czy powinnam go podzielić na dwa, ale doszłam do wniosku, że zostawię go tak, jak jest. Mam nadzieję, że dało się przeczytać? Będę wdzięczna za komentarze :) Od poniedziałku mam ferie, chociaż mam je jakby już od dwóch tygodni, gdyż jestem chora... W każdym razie od poniedziałku ferie czyli dalej wolne, więc kolejny rozdział podejrzewam, że pojawi się gdzieś tak we wtorek/środę. TO DO NASTĘPNEGO!

5 komentarzy:

  1. Ale fajny rozdzial jak zwykle. Zaklad w rodzinie Kotow i Maciek po prostu rozwalili system. Troszke sie zmartwilam klopotami Ally ale jest dobrze i to jest najważniejsze. Pisz szybciutko kolejny, bo normalnie doczekać się nie mogę. Wracaj szybciutko do zdrowia. Życzę weny.
    Pozdrawiam Aldona :-)
    P.S.
    Przepraszam za błędy ale dodaje kom z tel i też na szybkiego więc pezepraszam iż tak bez składu i krótki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za komentarz ;) Dzięki za życzenia zdrowia, naprawdę się przyda, bo strasznie mi się już nudzi w domu :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział cudo !
    W końcu są szczęśliwi i niech tak zostanie :)
    Czekam na następny i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
    2. Zapraszam na piąteczkę ;) http://dziekujezakazdachwile.blogspot.com/
      Pozdrawiam :*

      Usuń