piątek, 7 listopada 2014

ROZDZIAŁ XVI: W miłości, jak na wojnie- wszystko wolno...

WITAJCIE!
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem! Cieszę się, że ktoś w ogóle czyta mojego bloga :)
Za nim zaczniecie czytać...ja się pytam: na prawdę jestem aż taka przewidywalna?! ;)

__________________
Leżałam cały czas lekko zdezorientowana i rozglądałam się po sali. Czułam niesmak w ustach i lekki ból po tym jak wyjęli mi rurkę z gardła. Jakoś dziwnie mi się oddychało i do tego bolała mnie głowa. Do sali weszło dwóch chłopaków. Znałam ich twarze bardzo dobrze. Byłam w szoku, że ich widzę i nie rozumiałam co oni tu robią. Po obydwu było widać zmęczenie. Wyglądali jakby nie spali już od kilku dobrych nocy. Uśmiechnęli się do mnie niepewnie, na co ja także lekko się uśmiechnęłam.
- Alicja przyprowadziłem twoich przyjaciół- powiedział lekarz podkreślając ostatnie słowo i wskazując chłopaków ręką- Kuba i Gregor bardzo się o ciebie martwili i chcieli cię zobaczyć.
- Hej Alicja... Jak się czujesz?- spytał Gregor przysiadłszy na krzesełku obok łóżka, natomiast Kuba stanął za nim.
 - Em.... Kiepsko. Wszystko mnie boli... i mi jakoś słabo. Wiecie co mi było?- spytałam niepewnie.
 - Miałaś poważne obrażenia wewnętrzne, złamane cztery prawe żebra i przebite prawe płuco...
-...no i bardzo groźny uraz głowy.- wtrącił Gregor brunetowi.- Dostałaś jakiegoś krwotoku... i wykonywali ci trepanacje czy coś takiego....
- O matko...- nie brzmiało to najlepiej- Widzę, że też jesteś trochę pokiereszowany... co ci było?- chłopak zasępił się.
- No tak...Razem jechaliśmy tym samochodem...kiedy doszło do wypadku...Miałem strasznie dużo szczęścia.... Złamałem co prawda rękę w 3 miejscach no ale... To w sumie tyle...
- Miał wstrząśnienie mózgu i mocno stłuczoną nogę.
- Głupi ma szczęście...- powiedział smutno.
- Nie jesteś głupi. Nie mów tak...
- Alicja...ty.. pamiętasz może bal u Kaśki?-spytał Kuba.
- Bal u Kaśki? Nie....nie pamiętam... a czemu? To było coś ważnego?- spytałam słabym głosem.
- Prosiłbym, abyście już wyszli...Ona musi odpoczywać. - chłopcy grzecznie przytaknęli doktorowi i skierowali się do wyjścia. Po wyrazie twarzy Kuby widziałam, że coś się stało.
- Spokojnie odpoczywaj. Nie przejmuj się tym balem... tak tylko spytałem- rzucił na odchodnym i wyszedł z sali.
- Panie doktorze...
- Tak? Co się dzieje?
- Ja nie pamiętam, abym ich znała...- powiedziałam nie umiejąc ukryć przerażenia.

"Alicja ma amnezję... Trudno mi w tej chwili powiedzieć na ile jest to poważne..." słowa lekarza cały czas dźwięczały mi w głowie. Cudownie było widzieć ją...żywą, ale jej zachowanie bardzo mnie martwiło.
- Ona nas nie poznała...- wykrztusił Kuba, gdy wyszliśmy ze sali.
- Nie poznała to za dużo powiedziane...Ona wiedziała kim jesteśmy, a dokładniej jak się nazywamy.
- Widziałeś jaką miała minę?!
- Tak. Dlatego uważam, że to nie jest tak, iż nas nie poznała. Była w szoku, że nas widzi, ale nasze imiona nie wywarły na niej jakiegoś.... zdziwienia.
- Wiesz co... mów jaśniej- przewróciłem oczami.
- Wiedziała, że ja jestem Gregor, a ty Kuba, jeszcze zanim lekarz jej to zasugerował. Poznała nas, ale nie jako swoich przyjaciół, tylko kogoś kogo zna...
- Sugerujesz, że nie pamięta nic od dnia w którym wpadła mi pod koła?
- Albo jeszcze wcześniej...- spojrzeliśmy na siebie załamani. Nie mieliśmy pojęcia jak teraz to "rozegrać". Gdy przyjechała jej rodzina mieliśmy nadzieję, że dowiemy się czegoś więcej, ale niestety nie dowiedzieliśmy się niczego nowego.
- Alicja nie pamięta pewnego okresu ze swojego życia, to fakt. Proszę się jednak nie martwić "na zapas", takie rzeczy się zdarzają. Pamięć nie musi być uszkodzona trwale, to może być tylko przejściowe.
- Może?... - powtórzyła jej siostra na co lekarz pokiwał głową.- A czy my możemy zrobić coś, aby jej pomóc?
- Naturalnie. Możecie jej opowiadać różne historie, które miały miejsce, albo pokazywać zdjęcia, filmy. Naprawdę uważam, że nie powinniście państwo reagować tak nerwowo. Ona doznała bardzo groźnego urazu i było by to dziwne, gdyby wszystko poszło tak dobrze.
Rozumiałem, że człowiek chce nam pokazać, iż nie trzeba od razu zakładać gorszego scenariusza, ale po prawie 3 tygodniach człowiek ma psychicznie dość. Od tej chwili każdy z nas poświęcał czas wolny, aby móc dotrzymać jej towarzystwa. Już następnego dnia do szpitala przyszedłem ze zdjęciami, które zdążyłem wykonać pod czas naszej znajomości. Razem z Kubą pocieszaliśmy ją i zapewnialiśmy, że to na pewno tylko przejściowe i ma się nie martwić.
- Dziękuję, że tak się staracie. Kochani jesteście. A co jeśli ja nigdy sobie nie przypomnę... tego wszystkiego?- spytała smutnym głosem
- Daj spokój. Lekarz mówi, że to może być tylko przejściowe...
- No właśnie. Nie martw się "na zapas".
- A nawet jeśli czegoś nie będziesz pamiętać to ja ci z Gregorem opowiem wszystko, co tylko zechcesz- powiedział Kuba z lekkim uśmiechem, a ja mu przytaknąłem.
- Dziękuję....No to zacznijcie od czegoś ciekawego...
- Coś ciekawego ?- zamyśliłem się na chwilę i spojrzałem na mego towarzysza.
- Mam! Nigdy nie zapomnę dnia jak cię poznałem! Sądzę, że spodoba ci się ta historia. Było to dość mocne przeżycie dla mnie jak i dla ciebie więc, może coś ci się przypomni. Zaspałem na trening i próbowałem jakimś cudem zdążyć naginając lekko przepisy. Wyskoczyłaś mi nagle na drogę....Boże to było straszne! Byłem przerażony, a ty od razu zaczęłaś na mnie krzyczeć i nazwałaś mnie "dżentelmenem od siedmiu boleści"- zaczął się śmiać- Byłaś niesamowita! W szpitalu zrobiłaś wojnę, bo założyli ci gips, a ty nie chciałaś pobrudzić bluzy... finał był taki, że dałem ci moją i oboje o tym zapomnieliśmy.
- Tak! Miałam moją ulubioną bluzę z kotkiem! Pamiętam. Ubrałam twoją bluzę, a ty moją wziąłeś do ręki i w samochodzie położyłeś na tylnych siedzeniach.
- Dokładnie i tam została po twoim wyjściu. Musiałem całej rodzinie tłumaczyć, że nie zmieniam stylu i ta bluza nie jest moja. Tyle że potem moja rodzina chciała się dowiedzieć, jak twoja bluza znalazł się na moim tylnym siedzeniu...- Alicja zaczęła się śmiać razem z Kubą.
- Aż mi głupio, że wtedy tak cię potraktowała... Nie mieści mi się w głowie, że robiłam takie akcje.
- O... To jeszcze nic. Niech ci Gregor opowie co odwaliłaś pierwszego dnia waszej znajomości- powiedział i ja też zacząłem się śmiać.
- Co prawda to prawda... nasze pierwsze spotkanie stało się historią miesiąca albo nawet roku. Nigdy się tak nie przestraszyłem jak tamtego dnia. Leżę sobie spokojnie na łóżku i odpoczywam przed treningiem, a tu nagle do pokoju wpada jakaś dziewczyna z poiką i zaczyna krzyczeć...Normalnie myślałem, że na zawał zejdę! Byłem tak przerażony, że normalnie mowę mi odjęło. A ty jak jakaś nawiedzona zaczęłaś piszczeć i padłaś na ziemie- dziewczyna zaczęła się chichrać i ukryła twarz w dłoniach. Moje wspomnienia z tamtego dnia sprawiły, że po chwili ja i Alicja płakaliśmy ze śmiechu, a Kuba spadł z krzesła w skutek ataku śmiechu, gdy wspomniałem o jej wątpliwościach co do mojej orientacji. Po ponad tygodniu Alicja poznawała nas bez problemu i dokładnie wiedziała kim jesteśmy. No w prawie... Nadal było wiele rzeczy, których nie pamiętała i między innymi tego, że w dzień wypadku ona i Kuba zostali parą. Lekarz twierdził, że dnia wypadku Alicja może sobie nie przypomnieć nigdy i musimy się z tym pogodzić. Nie rozumiałem dlaczego jej po prostu nie powiedział, ale mnie to nie przeszkadzało. Zrozumiałem, że daje mi to szanse i tym razem zamierzałem ją wykorzystać. Po kilku dniach na OIOM'ie została przeniesiona do normalnej sali, a dziś, po wprawie  pięciu tygodniach w szpitalu, wychodziła do domu.
- Dziękuję za pomoc.- powiedziała z uśmiechem, kiedy odstawiłem ją do domu.
- Cała przyjemność po mojej stronie- odparłem z uśmiechem. Dziewczyna rozejrzała się po swoim pokoju i podeszła do swojego pianina,
- Myślisz, że nadal pamiętam, jak się gra?- powiedziała i usiadła do instrumentu. Uderzyła kilkukrotnie w klawisze, po czym zamknąwszy oczy i wziąwszy głęboki oddech, zaczęła grać. Utwór był bardzo piękny, spokojny i nastrojowy. Po dłuższym namyśle doszedłem do wniosku, że jeszcze nigdy nie słyszałem jak ona gra. Wspaniale się na to patrzyło, Alicja grała z niezwykłą pasją i uczuciem. Gdy wybrzmiały ostatnie dźwięki melodii, otworzywszy oczy, z uśmiechem spojrzała na mnie.
- Joy of Man's Desiring to mój ulubiony utwór...
- Śliczny. Naprawdę świetnie grasz... Alicja jest coś o czym chciałbym z tobą porozmawiać. To dla mnie bardzo ważne.- powiedziałem i wziąwszy krzesło usiadłem obok niej.
- Uu... Robi się poważnie. Zamieniam się w słuch- odparła obróciwszy się do mnie.
- Chciałem ci to powiedzieć już jakiś czas temu...ale potoczyło się, jak się potoczyło i nie było ku temu okazji. Jesteś niezwykła i udowadniasz to na każdym kroku. Nawet nie wyobrażasz sobie co przeżywałam w tym szpitalu.. Ty tam po prostu leżałaś, a ja nic nie mogłem zrobić...
- Ale teraz jest już dobrze.- powiedziała i uśmiechnęła się lekko
- Tak...Cieszę się, że już cię wypuścili, teraz może być już tylko lepiej. Pomyślałem, że teraz jest najlepsza okazja, aby z tobą szczerze porozmawiać. Widzisz ja...
- No cześć! Znów drzwi frontowe otwarte? Alicja... to do ciebie takie podobne- do pokoju wszedł uśmiechnięty Kuba i bez ceregieli przytulił ją na powitanie, jednocześnie rzucają mi gniewne spojrzenie. Alicja aż podskoczyła, gdy chłopak wszedł do pomieszczenia.
- O cześć... Słuchaj nie, że cię wyganiam, ale akurat mieliśmy z Gregorem ważną rozmowę...- powiedziała posyłając mu przepraszający uśmiech.
- Oh... jasne. Przepraszam nie chciałem wam przeszkadzać- odparł smutnym głosem i ruszył ku drzwiom. Oboje wiedzieliśmy,że Alicja się złamie, a on specjalnie próbował wzbudzić w niej wyrzuty sumienia.
- Spokojnie.. nie ma problemu. Skończymy tą rozmowę kiedy indziej- odparłem, widząc, że Kuba osiągnął to czego chciał i Alicja otwiera usta by go zatrzymać.
- Naprawdę nie będziesz się gniewał?- przytaknąłem i uśmiechnąłem się do dziewczyny. Zastanawiało mnie, czy Kuba ma jakiś podsłuch, czy to może zbieg okoliczności, że za każdym razem, gdy chcę jej powiedzieć,co do niej czuję, on nam przerywa. Alicja koniecznie chciała zrobić nam herbaty, ale po długich namowach odpuściła i pozwoliła nam to uczynić. Spokojnie zszedłem do kuchni i postawiłem wodę.
- Wiem co ty kombinujesz...- powiedział Kuba- I nie uda ci się to.
- Tak? A bo co? Ty mi w tym przeszkodzisz?- spytałem z ironicznym uśmiechem.
- Gregor! Dobrze wiesz, że jesteśmy parą!
- E..nie. Poprawka, wy byliście parą.
- Nigdy nie zerwaliśmy!
- Jak dla mnie zerwaliście, gdy o mało jej nie zabiłeś.
- Dobrze wiesz, że to był wypadek...- powiedział smutno.
- Tak wiem. Przepraszam... Ona nie pamięta byście byli razem, a to znaczy, że możesz kłamać.-zamyśliłem się na chwilę- Skoro boisz się, że zostanie moją dziewczyną to powiedz jej, że jesteście parą. No na co czekasz biegnij....
- Odwal się...
- Tchórz... Najzwyczajniejszy w świecie tchórz. Czego ty się boisz? Że ci odmówi?- zaśmiałem się.
- Nie.... Nie chcę, aby pomyślała, że jej to wmawiam, chcę aby sobie przypomniała... Ona mnie kocha, więc prędzej czy później i tak znów będziemy parą..
- Skoro ty jesteś taki pewny jej uczuć, to czym się martwisz. Jeśli kocha ciebie to mój plan nie wypali, czyż nie? - spytałem z ironicznym uśmiechem i wziąwszy herbatę poszedłem do Alicji. Kuba stał przez chwilę sam w kuchni, po czym dołączył do nas. Przez następne kilka dni pilnował, abym jak najmniej czasu spędzał z nią sam na sam i uniemożliwiał mi rozmowę z nią na wszystkie sposoby. Przez pierwsze dni sytuacja ta mnie niezwykle bawiła, ale w pewnym momencie stał się już na prawdę nieznośny. Czułem, że śledzi każdy mój ruch i za każdym razem, gdy na przykład przytuliłem ją albo w wygłupach zacząłem łaskotać, posyłał mi gniewne spojrzenie i od razu zmieniał temat rozmowy, zajmował ją czymś innym. Ja nie pozostawałem mu dłużny i sam pilnowałem, aby Kuba nie miał jak z Alicją porozmawiać na osobności. Temu wszystkiemu z boku przyglądała się Ania, która od czasu do czasu pozwalała sobie na zaczepki i uwagi pod naszym adresem. Z całą pewnością nasze zachowanie ją bawiło i dobrze wiedziała, co nami kieruje. Przez cały czas najbardziej bałem się momentu, gdy ja będę miał trening, a on nie i to za pewne z wzajemnością. Z niepokojem spoglądałem na kalendarz i śledziłem ile dni zostało do mojego wyjazdu do Austrii. Nie mogłem pozwolić na to, by zostawić ją samą z Kubą. Moim zbawiennym dniem okazał się, ten w którym Alicja postanowiła wrócić do szkoły. Umówiłem się z jej rodzicami, że ją zawiozę i odbiorę, oraz w razie czego będę pod telefonem jakby coś się działo.
- Pewnie cieszysz się, że wracasz już do szkoły?
- Tak... Nawet lenistwo z czasem zaczyna się nudzić.
- Skoro w domu tak ci się nudzi to może zechciałabyś ze mną gdzieś pojechać po lekcjach?- spytałem z nadzieją.
- Jasne, czemu nie. Oczywiście, jeśli tylko nie będę mieć dużo zadań. No to pa- powiedziała i dawszy mi całusa w policzek, pomaszerowała do szkoły.
-Jest!- powiedziałem sam do siebie z wielkim uśmiechem i pojechałem na trening. Nie wiedzieć czemu, w pewnym momencie zacząłem się zastanawiać czy dobrze robię. Byłem pewien swoich uczuć, ale nie wiedziałem co ona czuje do mnie. Jedyne czego byłem pewien to fakt, iż Alicja i Kuba zostali parą, co znaczyło, że ona na prawdę coś do niego czuje. Bałem się, że Kuba ma rację i tylko się przed nią zbłaźnię, ale z drugiej strony lepiej żałować, że coś się nie udało niżeli, że się w ogóle nie próbowało. Po skończonym treningu wróciłem do domu się przebrać, a następnie pojechałem po Alicję.
- Hej! Będziesz miał coś przeciwko jeśli podwieziemy pierw Oliwię?- spytał uśmiechając się uroczo.
- Nie ma sprawy, niech wsiada- odparłem z uśmiechem i pomachałem na przywitanie do dziewczyny gdy zapinała pasy.- Musisz mi tylko mówić, gdzie mam jechać, bo nie bardzo znam ulice.- pokiwała głową.
- Mam ci przekazać pozdrowienia od pana z niemieckiego...To dziwne, ale przekazuje.- podziękowałem trochę zdziwiony i zaczął wypytywać dziewczyny o to jak im minął dzień.
-   Marta jest już grzeczna, jeśli o to pytasz. Po tym co się stało na prawdę dostała za swoje i do tego jeszcze okazało się, że jej chłopak to jakiś pajac... Totalna masakra, skręć na światłach w prawo.
- Tak... nawet żal mi się jej zrobiło. Uwierzysz, że podeszła do mnie i przy ludziach przeprosiła?!
- No ale byłam w szoku! Przy wszystkich przyznała, że to były jej wymysły i że Alicja nie ma żadnego sponsora... i przeprosiła! Tu w lewo..
- No to chyba dobrze? Nie rozumiem czemu było ci jej żal...
- Zrobiła głupotę...i nie dość, że cała szkoła o niej plotkuje to jeszcze jej chłopak okazał się za przeproszeniem "dupkiem". - spojrzałem na nią i pokręciłem głową z niedowierzaniem.
- Jesteś niesamowita. Zraniła cię i ośmieszyła przed całą szkołą ale ciebie to nie interesuje i jest ci jej żal? To piękne...
- Em... Sorry nie... ale ja już będę lecieć- powiedziała Oliwia z lekkim uśmiechem i wtedy zdałem sobie sprawę, że od dłuższej chwili ja i Alicja patrzyliśmy sobie w oczy. Odwróciłem się od niej i od kaszlnąłem.
- Jasne...No to cześć- Oliwia nie ukrywając rozbawienia wyszła z samochodu i pomachawszy nam poszła do domu.
- No to niech ci będzie... Możesz mnie zabrać gdzie zechcesz.- powiedziała z uśmiechem na co i ja się uśmiechnąłem. Chciałem, aby ten wieczór był dla niej wyjątkowy i miałem nadzieję, że mój plan wypali. Na początek zabrałem ją na obiad, a następnie do teatru. Alicja spojrzała na mnie nie pewnie.
- Co my robimy w teatrze?
- Zabieram cię na musical "Upiór w operze"-powiedziałem i obserwowałem jej reakcje, Przyjrzała mi się i z uśmiechem wyrwała mi z ręki bilety.-Cieszysz się?
- Oczywiście! Zawsze chciałam iść na tą sztukę! Skąd wiedziałeś??- powiedziała uśmiechnięta, a ja tylko wzruszyłem ramionami z lekkim uśmiechem i razem poszliśmy zająć nasze miejsca. Muszę przyznać, że sztuka była na prawdę bardzo ciekawa i warta każdych pieniędzy, a radość Alicji bezcenna. Niezwykle przeżywała całą historię co moim zdaniem było bardzo urocze. Gdy Upiór kazał Christine wybrać, pomiędzy nim a Raoulem, Alicja zaczęła płakać. W momencie kiedy zrozumiał, że krzywdzi swoją ukochaną i pozwolił im odejść, rozkleiła się już kompletnie i przytuliła się do mnie.
- To niesprawiedliwe- powiedziała mi na ucho, a ja ją przytuliłem, chcąc ją jakoś pocieszyć. Mnie także było żal biedaka. Kochał Christine z całego serca, może w swym postępowaniu był trochę...okrutny i bezwzględny ale na prawdę ją kochał. Jego miłość była piękna, pozwolił jej odejść z jej wybrankiem pomimo to, że ona była dla niego całym światem. W mojej sytuacji ta sztuka nie okazała się trafnym wyborem, ponieważ znów zaczęły mnie nękać wątpliwości. Czy to co chciałem zrobić było fair? Przecież dobrze wiedziałem, że oni na prawdę zostali parą.. "Ale ona tego nie pamięta, a mu się nie pali, aby jej o tym powiedzieć. Dałeś mu szanse, a on jej nie wykorzystał, jego strata" Tak miałem racje, to nie było nie fair. Gdy wracaliśmy do domu, Alicja nadal przeżywała historię Upiora, nie mogąc pogodzić się z tym, że Christine go zostawiła i odeszła z Raoulem. Wracaliśmy późną porą i co chwilę mijały nas jakieś samochody rażąc lekko światłami, co było dość irytujące. Rozumiałem, że była kiepska widoczność, ale nie można myśleć tylko o sobie i światłami oślepiać innych kierowców. Nagle, gdy minęło nas większe auto, Alicja krzyknęła i zasłoniła twarz rękoma, po czym zaczęła płakać.
- Proszę zatrzymaj się!- byłem w kompletnym szoku i od razu jak tylko mogłem zjechałem na pobocze.
- Co się stało?!- spytałem przerażony, a ona mnie przytuliła. Była cała roztrzęsiona, nie miałem pojęcia co się dzieje.
- Przepraszam...Już biorę się w garść...- powiedziała cicho i wzięła ode mnie chusteczkę.- Ja... Przypomniałam sobie jak...- gdy usłyszałem jej słowa poczułem się jakby ktoś mi przyłożył. Czy ja na prawdę miałem aż takiego pecha? Czy Kuba na prawdę musiał postawić na swoim?!- Jechaliśmy nocą i była mgła...koszmarne warunki. Ja o czymś rozmawiałam z Kubą i on się do mnie odwrócił...i...- znów schowała twarz w dłoniach, a ja ją przytuliłem.
- Już... Spokojnie. Nic ci nie grozi. Obiecuję ci, że jesteś przy mnie bezpieczna- powiedziałem i wierzchem dłoni otarłem jej łzę. Alicja spojrzała na mnie i uśmiechnęła się blado.
-Powiedz...- spojrzałem na nią, kompletnie zdezorientowany.
- Co mam powiedzieć?
- To co próbujesz wykrztusić już od kilku ładnych tygodni, ale jakoś zawsze Kuba ci przerywa. Masz okazję...-przyjrzałem się jej niepewnie. Minął nas kolejny większy samochód i Alicja zadrżała, a ja ją mocniej przytuliłem.
- Naprawdę nie masz czego się bać. Nie pozwolę, aby coś ci się stało..- powiedziałem spoglądając na nią i podjąwszy decyzję, pocałowałem ją delikatnie. - Kocham cię i nikomu, ani niczemu nie pozwolę cię skrzywdzić.- Alicja przyjrzała mi się nie pewnie i przez dłuższy czas milczała.- Jeśli się przed tobą wygłupiłem....to po prostu zapomnijmy o tym...-powiedziałem podłamany.
- Nie wygłupiłeś się. Nie mam bladego pojęcia jak to sobie wyobrażasz...ale- uśmiechnęła się lekko i dała mi całusa- Dam ci szanse...Tylko zabierz mnie do domu, proszę.- Powiedziała błagalnie, a ja z uśmiechem ruszyłem ulicą. Po jakiś 20 minutach zaparkowałem pod jej domem i podbiegłem do nie by otworzyć jej drzwi.
- Widzisz? Jesteś cała i zdrowa. Zamknę auto i też już idę do środka, a ty nie czekaj tylko zrób sobie herbaty i odetchnij. Zapamiętać, nigdzie nie jechać z tobą nocą- powiedziałem z uśmiechem i pocałowałem ją, na co ona się zaśmiała. Byłem w siódmym niebie i trudno tego było nie zauważyć. Alicja odwzajemniła mój pocałunek, ale nagle odsunęła się ode mnie.
- Kuba?..- spojrzałem w tym samym kierunku co ona i przy bramie wejściowej zobaczyłem bruneta. Kuba stał i się nam przyglądał z nieodgadnioną miną po czym rzuciwszy mi spojrzenie pełne nienawiści odwrócił się i odszedł ulicą...
_______________________________________
Mam nadzieję, że był on zdatny do przeczytania? Tak wiem, że motyw amnezji jest już przereklamowany... ale trudno :) Wybaczycie mi to, prawda? Nie miejcie mi tego za złe, ale uwielbiam Schlieri' ego i po prostu... oni musieli zostać parą. To skomplikowane ;)
Rozdział ukazuje się teraz, gdyż cały tydzień leżę w domu (dosłownie leżę, dlatego dopiero teraz) i miałam trochę czasu, by popisać. Następny nie wiem kiedy będzie, ale przy odrobinie szczęścia może w ten długi weekend :)

TO DO NASTĘPNEGO!

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział. Kuba i Gregor walczący o względy Alicji. Bezcenne. Nie rozumiem troszkę zachowania Kuby, dlaczego jej nie powiedział, że są parą. Gregor to wykorzystał. Czekam na następny rozdział. Pisz go jak najszybciej bo nie mogę się go doczekać . Wracaj do zdrowia :)

    Pozdrawiam Aldona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że to dziwnie zabrzmi... ale też go nie rozumiem ;)
      Dzięki za miłe słowa. :)

      Usuń
  2. Hej. ♥ Ja tutaj jestem pierwszy raz. Powiem Ci, że wpadłam tak przypadkowo. Dzięki nudzie można powiedzieć, ale przeczytałam ten rozdział i muszę przyznać, że zrobił na mnie wrażenie.
    Na tę chwilę lecę nadrabiać zaległości, bo ich trochę mam, ale potem postaram się napisać coś więcej w marę możliwości. :)
    Zdrówka! ♥

    Aaa. Wpadnij również na http://du-sei-stark.blogspot.com/
    Również skoczna historia. :) Zapraszam. ♥
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :D
      Jak tylko będę miała czas to wpadnę, obiecuję :)

      Usuń