piątek, 27 lutego 2015

ROZDZIAŁ XXX: "Dziecko to obowiązki.... Myślisz, że nadawałbym się na ojca?"

Teraz mogło być już tylko lepiej. Musiało być... Gregor bardzo kiepsko przyjął diagnozę i wcale mu się nie dziwie, że go złamała, ale najważniejsze było, aby chciał walczyć. Za nim jednak można było zacząć leczenie, trzeba było poczekać trochę, aby organizm doszedł do siebie po biopsji. W dzień gdy poznał wyniki nikomu już nie pozwolono go odwiedzić, gdyż pacjent sobie tego nie życzył. Uszanowaliśmy jego decyzję. Następnego dnia Gregor nadal nie chciał z nikim rozmawiać. Próbowałam go zrozumieć, ale wszystko ma swoje granice
- Przykro mi, ale pacjent wyraźnie powiedział, że nie życzy sobie gości.
- Jestem jego bratem!-zbulwersował się- Chce się z nim zobaczyć...
- Przykro mi, ale nie ma takiej możliwości. Nie mogę pana wpuścić...
- Chcę rozmawiać z kimś ważniejszym. Na pewno coś da się zrobić!
- Lucas uspokój się- poprosiłam smutno.
- Dzień dobry... mogę wiedzieć co się tutaj dzieje?- spytała jakaś dziewczyna. "Już gdzieś ją widziałam... Wiem!"
- To pani grała z Gregorem w szachy!
- Z tym sympatycznym panem? Tak... Czy coś się stało?
- Nie chcą mnie do niego wpuścić, a jestem jego bratem!
- Przykro mi, ale jeżeli pacjent nie chce, aby kogoś wpuszczano my musimy to uszanować. Pana brat prosił, by mógł być sam, bo chce przemyśleć parę spraw. Proszę go zrozumieć.... On potrzebuje czasu. Może niech pan zostawi do siebie jakiś kontakt, a ja obiecuje zawiadomić jeśli coś się zmieni- zaproponowała. Była naprawdę sympatyczna.  Lucas jednak był wściekły i nawet jej nie odpowiedział, tylko wyszedł.
- Przepraszam za niego... Gdyby pani mogła dać znać to zostawię pani numer...
- Oczywiście, nie ma problemu. Proszę się nie martwić- podziękowawszy jej wyszłam za Lucasem. Chłopak postanowił mi pokazać trochę Tyrolu i cały dzień spędziliśmy na zwiedzaniu. Gdy wróciliśmy do domu postanowiłam sprawdzić wyniki konkursu, którego nie dokończyliśmy dzień wcześniej i zadzwonić do Kuby. Zawody wygrał Kamil, natomiast drugi był Stefan Kraft, dzięki czemu zdobył kryształową kulę. Uśmiechnęłam się lekko. Ta nagroda naprawdę mu się należała. Kuba zakończył zawody na 7 miejscu. Od razu zadzwoniłam do niego z gratulacjami i opowiedziałam mu trochę o mym pobycie, a dokładniej o zwiedzaniu Austrii. Następnego dnia dostałam wiadomość od tej pielęgniarki, że można go odwiedzić. Gdy przyszliśmy ona była u niego i właśnie kończyła zmieniać mu opatrunek. Zauważyłam, że kobieta coś do niego mówi, a Gregor się śmiał. Cudowny widok... Byłam naprawdę ciekawa, o czym rozmawiają i spróbowałam podsłuchać. "Swoją drogą od kiedy ja podsłuchuję rozmowy innych ludzi?!"
- Patrzę... a on siedzi i śpi... tak jakoś się dziwnie kołysał i nagle padł na stół twarzą do tych płatek- powiedziała, a Gregor znów zaczął się śmiać.
- Biedulek... Całe szczęście, że tego mleka nie nalał- stwierdził.
- O ma pan gości... Cieszę się, że posłuchał mnie pan. Proszę się nie poddawać.- powiedziała z przyjacielskim uśmiechem na odchodnym.
- Bardzo dziękuję. A no i proszę pozdrowić syna- odparł z uśmiechem.
- Dziękuję, pozdrowię- powiedziała i wyszła. 
- Hej... I jak tam bracie?- zagadnął go Lucas.
- Wiem, o co wam chodzi.... Nie poddam się bez walki- oświadczył. Uśmiechnęłam się szeroko i go przytuliłam.
- Cieszę się, że tak zadecydowałeś. Zobaczysz... wszystko się ułoży.- powiedziałam i usiadłam obok niego.
- Fajna ta pielęgniarka... a jak o ciebie dba- zauważył Lucas z uśmiechem i spojrzał wymownie na brata.
- Zwariowałeś? Jest dla mnie miła, bo musi. Jest pielęgniarką....
- Ona cię lubi! Weź się może z nią zaprzyjaźnij- zaproponował.
- Ona ma syna...
- No i? A Morgi córkę. To wcale nie znaczy, że jest zajęta- zauważyłam sprytnie.
- Ty też?! Dajcie sobie spokój...- może to była jedynie wyobraźnia, ale wydaje mi się, że pielęgniarki nie mają w obowiązku spędzać czas z pacjentami i grać z nimi w szachy... No ale może ja się mylę. Po południu odwiedzili go Michael i Stefan. Był to bardzo miły gest z ich strony.
- Jak się czujesz?- spytał z troską młodszy z chłopaków.
- Jako tako... Miło, że mnie odwiedzacie.
- W końcu jesteśmy drużyną, a drużyna trzyma się razem- powiedział Michael. Musiałam z trudem powstrzymać się, żeby nie zrobić "Ooooo...Jak słodko".
- Trener nam wszystko powiedział. Strasznie nam przykro... Powinniśmy to zgłosić trenerowi bez twojej zgody... a my się z ciebie śmialiśmy... Teraz strasznie mi głupio..
- Nam obu... Stefan ma rację. Powinniśmy zareagować...
- Dajcie spokój. Jak ktoś powinien zareagować to tym kimś jestem ja. No Stefan uśmiechnij się! Ja jak zdobyłem pierwszą kryształową kulę to chodziłem uśmiechnięty przez dobre kilka miesięcy... Gratulacje.
- Dzięki- odpowiedział z lekkim uśmiechem- Słuchaj...bo ja mam do ciebie interes...
- Do mnie....? Interes? Jaki?- zdziwił się.
- Przyszedłem, by cię prosić, byś nie kończył kariery...
- Nie... Nie ma o czym mówić...
- Ale poczekaj...- poprosił chłopak.
- Podjąłem już decyzję.
- Stefanowi chodzi o to, żebyś ją zawiesił, ale nie kończył...
- Wiem...decyzja należy do ciebie, ale prosimy, przemyśl to. Miejsce zawsze będzie czekało....
- Nie będę sobie robił nadziei... ani sobie, ani fanom... Podjąłem decyzję.
- Gregor... Czy ja dobrze rozumiem? Chcesz zakończyć karierę?!
- Nie ma o czym mówić.
- Schlieri! Na zakończenie kariery zawsze będzie czas... a to co chcesz zrobić to ucieczka...- powiedział Stefan.
- Nie uciekaj... Proszę. Daj sobie szanse i zawieś karierę. Jeśli... za jakiś czas dojdziesz do wniosku, że nie wrócisz to ją zakończysz.... Przemyśl to- zachęciłam go.
- Nadzieja nie jest niczym złym. Daje motywacje! Gregor no... Nie poddawaj się tak od razu! Pamiętaj, że jesteśmy z tobą i to miejsce dla ciebie zawsze będzie.- to było wzruszające. Wprawie się rozpłakałam, słuchając tego, jak chłopcy go motywują. To było piękne,
- Dobra... Przemyślę to jeszcze...- Stefan uśmiechnął się szeroko- powiedziałem, że to przemyśle, a nie że się zgadzam...
- Wiem, ale to znak, że coś dotarło-Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Tak w ogóle to cześć Ally- powiedział Michi, na co wybuchłam śmiechem.
- No właśnie! Hej
- Ta... Cześć. Nie no... spostrzegawczość macie dobrą.
- Ej no... nie czepiaj się! Powiedz lepiej co to ci było? Bo wiemy tylko, że byłaś w szpitalu. To coś poważnego?- westchnęłam cicho.
- Komplikacje w ciąży... ale już wszystko jest pod kontrolą.
- W ciąży? Gratulacje- powiedzieli jednocześnie, na co ja się uśmiechnęłam i podziękowałam chłopakom. Chociaż bardzo chciałam być przy nim i go wspierać, musiałam wracać do kraju. Lucas obiecał mi, że będzie mnie informował o stanie zdrowia Gregora. Pocieszające było też to, że Austriak postanowił zatrudnić pielęgniarkę, dzięki czemu Lucas został zmuszony do powrotu do swego życia. Poznałam ją... Była to wysoka, zgrabna blondynka. Nawet sympatyczna i, co najważniejsze, doskonale wiedziała co mu wolno, a co nie. Sprawiała miłe wrażenie i co najbardziej ucieszyło Lucasa, nie miała faceta. A to podobno ja miałam chcieć go zeswatać... Po powrocie do kraju nie wróciłam do szkoły i uczyłam się w domu. Codziennie przychodzili nauczyciele i miałam nauczanie indywidualne. Wspólne mieszkanie z Kubą przyniosło wiele dobrego, ale i złego. Przede wszystkim mieliśmy więcej okazji do kłótni, ale to zawsze były tylko takie małe kłótnie i bardzo szybko się godziliśmy. Do przyjemnych rzeczy należał fakt, że mogliśmy cieszyć się swoją bliskością bez obaw, że ktoś nam przeszkodzi. W moje 19 urodziny odwiedzili nas wprawie wszyscy moi najbliżsi znajomi- Kamil z Ewą, Patrycja, Maciek, Zuzia z Rafałem, Oliwia i Marta. Przez półtorej godziny wisiałam na telefonie z Gregorem. Jego operacja miała się odbyć jeszcze w pierwszej połowie kwietnia, co go przerażało, ale z drugiej strony napawało optymizmem, że tak szybko będzie mógł podjąć leczenie. Trzy dni po jego operacji nie wytrzymałam i zadzwoniłam do Lucasa.  W końcu miał mnie informować, a tym czasem nic... zero wiadomości. Przeprosił i powiedział, że wszystko w porządku, bez żadnych komplikacji, ale jakoś śmiałam to wątpić, gdyż mój przyjaciel słowem się nie odezwał  przez kilka tygodni. Wszystkie wizyty jak miałam to zawsze towarzyszył mi Kuba i także było i tym razem.
- Denerwujesz się?- spytał z uśmiechem, gdy usiedliśmy w poczekalni.
- Nie bardziej niż zwykle.... To już 20 tydzień. Ciekawe czy będziemy mogli poznać płeć...- zaczęłam się zastanawiać podekscytowana. Lekarz przeprowadzał badanie zadając mi różne pytania. Chciał na przykład wiedzieć, czy czuję ruchy dziecka. Odpowiedziałam mu, że się zdarzyło. Pozwolił nam posłuchać serduszka maleństwa, co bardzo mnie cieszyło.
- Zuch maluch... Wzorowo się dziecko  obróciło- zaśmiał się-Czy chcą państwo poznać płeć dziecka?- spytał lekarz z uśmiechem.
- Tak!- odpowiedzieliśmy bez namysłu, na co lekarz się zaśmiał.
- Będą państwo mieli córkę- obwieścił z uśmiechem.
- No i prawidłowo! Będzie córeczka tatusia- odparł z uśmiechem Kuba. Jego radość nie do opisania! Wszystkie wizyty sprawiały mu radość, ale po tamtej chodził uśmiechnięty przez tydzień. Po powrocie do domu Kuba zaczął myśleć nad wykończeniem pokoju dla malutkiej, a ja od razu zadzwoniłam powiedzieć przyjaciółką. Pokój dla Amelii został skończony przy udziale jej wujków- Maćka i Kamila. Co prawda tylko Maciek był na prawdę wujkiem, ale oboje tak o sobie mówiła. Tak czy owak wykończyli pokoik dla niej i to zawodowo. Był prześliczny! Co najważniejsze dla mnie, nie był cały różowy. Strasznie irytowały, a nawet przerażały mnie takie przesłodzone, różowe pokoiki. Byłam z nich taka dumna! Czas mijał nieubłaganie aż w końcu nadeszła chwila na ostateczne sprawdzenie mojej wiedzy. Na pierwszy ogień poszła olimpiada, a następnie matura. Szkołę oczywiście skończyłam i to z wyróżnieniem, gdyż miałam średnią 5.16. Najlepiej na maturze poszedł mi angielski i biologia, a pozostałe przedmioty... raczej też po mojej myśli. Kilka dni przed maturą po raz pierwszy tak na prawdę żałowałam, że jestem w ciąży... A powodem tego był fakt, że zawsze przed ważnymi egzaminami robiłam sobie długie ciepłe kąpiele, a z racji ciąży nie mogłam sobie na to pozwolić. To oczywiście tak żartobliwie, ale prawda była taka, że moje samopoczucie było fatalne... to był już 5 miesiąc i czułam się kiepsko. Codziennie byłam zmęczona, od czasu do czasu zdarzały się lekkie skurcze (lekkie, ale bolesne) i mdłości, a do tego wszystkiego bóle głowy. Na dodatek nasze maleństwo okazało się być koszmarnym wiercipiętą. Nie ważna była dla niego pora dnia, wiercił się niemiłosiernie. Wyniki olimpiady nadeszły szybko i przyniosły wspaniałe wieści, a mianowicie zostałam laureatką! Moja matura w takim razie wyglądała następująco:
Polski-  93%
Matematyka -78% (Amelka akurat zaczęła się strasznie wiercić)
Angielski- 98%
Biologia- 100%
Chemia- 97%
Polski ustny- 96% (dostałam pytane o Romantyzm i doskonale wiedziałam z kim konkurował Słowacki)
Angielki ustny-100%
Byłam zachwycona, nawet w snach nie marzyłam o tak wspaniałych rezultatach. Matematyka co prawda wyszła kiepsko, ale jak na warunki, był to sukces. W drugim tygodniu czerwca z łóżka ściągnął mnie mój telefon.
- Hej Ally... Mam nadzieję, że nie obudziłem?- spytał mnie głos.
- Gregor? Ty możesz mnie budzić! Boże... Tak się ciesze, że dzwonisz! Lucas mam wrażenie, że czegoś mi nie mówił...
- Tak... to prawda i dobrze. Mniej się martwiłaś....
- Co się stało, że dopiero teraz dzwonisz?
- Podkreślę tylko, że teraz jest ok. Doszło do komplikacji w czasie operacji... obudziłem się trzy dni temu.-" obudziłem się trzy dni temu? Uduszę Lucasa.... Choć w sumie co by to zmieniło?"
- Ale teraz jest już ok? Co mówi lekarz?
- Że jeszcze nie wszystko stracone, a operacja, oprócz krwotoku, przebiegła pomyślnie. Za nie długo podejmą dalsze leczenie....
- Spokojnie. Wszystko będzie dobrze.
- Tak, tak... Może opowiesz coś ciekawego?- zamyśliłam się na chwile.
- Jeśli chcesz mogę ci opowiedzieć o dziecku- zaśmiał się.
- Słucham.
- Więc jest strasznym wiercipiętą.... W nocy nie daje mi spać- poskarżyłam się.
- Jak to się mówi, może będzie piłkarz.
- Chyba piłkarka. Lekarz powiedział, że będzie córka- powiedziałam zachwycona. Zastanawiałam się, czy go to nudzi, ale niekiedy sam o coś dopytywał, albo komentował, więc doszłam do wniosku, że chyba naprawdę chce, by zająć go czymś innym. Nie chciałam jednak za bardzo go męczyć.
- Dobra... to ja ci nie zawracam już głowy.
- Nie zawracasz... to w końcu ja dzwonię- przypomniał- ale rozumiem. Masz inne rzeczy na głowie.... Ale z Kuby szczęściarz...
- Po pierwsze nic nie mam na głowie, a po drugie.... Gregor, znów zaczynasz?
- Nie chodzi o ciebie... Nie miej o sobie tak wielkiego mniemania- zaśmiał się- Myślę o tym, że będzie ojcem...- " Oho... Coś czuje, że znów ma jakieś przemyślenia na temat swego życia"
- Też byś chciał? Co za zmiana...
- Zawsze lubiłem dzieci są fajne, ale ja raczej nigdy nie zostanę ojcem...Raczej nie zdarzę, ale gdybym wyzdrowiał... Choć w sumie... Nie... Nie chciał bym. Dziecko to obowiązki.... Myślisz, że nadawałbym się na ojca?
- Z całym szacunkiem, ale ty bredzisz... - zaśmiał się- Co cię wzięło na myślenie o dziecku, co?
- Tak tylko myślę...
- Aha... 
- Zagadałem do tej pielęgniarki.- powiedział zmieniając temat.
- Wow! No i?
- Dostałem kosza...Nie umawia się na randki z powodu dziecka... Podobno jest strasznie o nią zazdrosne i ilekroć próbowała to, ten dzieciak pokazywał co to znaczy rozrabiaka i facet ucieka... a dla niej najważniejszy jest syn, więc dała mi kosza...
- Ups... No wiesz... Najwyraźniej nie była ci pisana... Wiesz co ja się nie znam, ale wydaje mi się, że dziecko da się przekonać...Chyba... -zamyśliłam się- Zależy jak mocno ten mały jest z nią związany i co z jego ojcem...
- Z tego co mi opowiadała, to świata poza nią nie widzi... a ojca nie ma. Nie wiem czy to dlatego, że ich zostawił, czy co, ale go nie ma. Theodor nie zna ojca...
- Z tego co opowiadała?- zaśmiał się.
- Wolę, żeby ludzie gadali mi o swoim życiu, niżeli miałbym myśleć o moim... Ale wiesz co...Tak sobie myślę, że Lucas mówił, iż ta pielęgniarka co ją wynająłem, to ona też nie ma faceta...
- Ta blondynka?- przytaknął- A od kiedy ty szukasz dziewczyny?
- No wiesz... Może jak znajdę dziewczynę to przestanę myśleć o tobie... Ale wracając do tematu-" Robi postępy..." prze dobrą godzinę analizował po kolei wszystkie dziewczyny jakie zna i to czy kwalifikują się na jego partnerkę życiową. Nie chciałam się wtrącać, ale miałam wrażenie, że każdą dziewczynę porównuje do jakiejś innej, ale co było ciekawe i mnie ucieszyło tym kimś na 100% nie byłam ja. W pewnym momencie stwierdził, że przynudza i z powrotem zaczęliśmy rozmawiać o mnie, Amelii i Kubie, aż w końcu przeprosił, że jest zmęczony i po przeszło trzech godzinach zakończył naszą rozmowę. Przez kolejne tygodnie dzwonił, od czasu do czasu, ale po jego głosie słychać było, że czuje się fatalnie. Przy jednej z kolejnych rozmów dowiedziałam się trochę więcej na temat komplikacji do jakich doszło przy operacji. Okazuje się, że krwotok spowodował lekkie uszkodzenia i będzie musiał przejść rehabilitacje. Z tego co mi opowiadał to trochę go to dobiło, ale Stefan z Michaelem podobno wpadali do niego dość regularnie i udało im się, go przekonać, żeby się nie załamywał. Odnieśli sukces, gdyż Gregor zyskał optymistyczne nastawienie. Latem Kuba brał udział we wszystkich konkursach LGP i spisywał się, moim zdaniem, bez zarzutu. Każdy konkurs kończył w pierwszej 10, a prawie połowę z nich w pierwszej 5. Ostatnie zawody zakończył na drugim miejscu, co wywołało u niego niesamowitą radość. Małymi kroczkami zbliżał się czas porodu i cały czas nie potrafiłam dojść do porozumienia z Kubą jeśli chodzi o jego obecność podczas porodu. Brunet uparł się, że chce być przy tym jak jego mała córeczka będzie przychodzić na świat, ale ja byłam przeciwko. Nie chciałam by widział mnie w takim stanie... pokłóciliśmy się wprawie o to. Uparł się i nie chciał odpuścić... za nic!  Ostatni miesiąc był najgorszy. Miałam już dość wszystkiego i czułam się gorzej niż fatalnie. Prawie w ogóle nie wstawałam z łózka, ale Kuba jeśli tylko był obecny to dbał o to, aby mi niczego nie brakowało. Od dłuższego już czasu przychodził do mnie ze zbiorem baśni i czytał mi i Amelii. Czasem przychodził po prostu sobie pogadać... To było takie urocze. Na tydzień przed porodem, lekarz kazał odstawić mi przyjmowane leki, twierdząc, że na koniec ich działania trzeba będzie jeszcze dobre kilka dni poczekać. Amelia chyba jednak miała inne plany, a mój organizm zamierzał stanąć po jej stronie i jeszcze tego samego dnia trafiłam do szpitala ze skurczami. Zgodziłam się, aby był przy porodzie w przypływie nagłej paniki. Poród w sumie trwał trochę ponad 17 godzin, ale w końcu Amelka przyszła na świat. Położono mnie na sali i po pewnym czasie oddali nam także Amelię. Nasza kruszynka miała 46 cm i dostała 9 pkt w skali Apgar'a.
- Jaka ona malutka... Taka kruszynka- stwierdził Kuba z uśmiechem obserwując ją bez przerwy. Był taki szczęśliwy! Zrobił jej zdjęcie telefonem i wysłał do kilku osób.  Pierwsze karmienie było najgorsze... Byłam przerażona, że coś zrobię nie tak, podobne z resztą jak Kuba gdy po raz pierwszy wziął ją na ręce. Wyglądał jakby jakichś drgawek dostał tak był przestraszony, ale gdy tylko miał ją już na rękach uśmiechnął się szczęśliwy i przysiadł z nią obok mnie. Była taka malutka... Aż trudno mi było uwierzyć, że to ja ją urodziłam.
- Hej skarbie...- wyszeptałam do niej, delikatnie głaszcząc jej policzek.
- Nie wyobrażasz sobie jak się ciesze- powiedział z uśmiechem i i dał mi całusa. Jak się okazało Kuba wysłał też zdjęcie do Gregora i Austriak zbudził mnie jak i Amelie telefonem.
- Tak słucham?- spytałam słabym głosem.
- Hej... Obudziłem cię?
- Tak, ale nic się nie stało- stwierdziłam, z uśmiechem obserwując Kubę, który próbuje uspokoić Amelkę.
- Dostałem zdjęcie Amelii. Śliczna jest... Gratulacje dla ciebie i Kuby. Jak się czujesz?
- Dzięki. Jak się czuję?... Szczęśliwa- odparłam z uśmiechem.- Hiper szczęśliwa i zmęczona... ale szczęśliwa- stwierdziłam i się zaśmiałam.
- To się ciesze... Wiem, że osobiście go nie znasz, ale Morgi prosi, by Ci powiedzieć, że mała jest przesłodka i się wam udała... Tak?- spytał towarzysza. "Aaa! Sam Morgenstern twierdzi, że Amelia jest słodka!... Kobieto... Weź się ogarnij..."- No... i że życzy wam, by was szybko wypuścili do domu.
- Przekaż proszę, że mu dziękujemy. A jak ty się właściwie czujesz?- spytałam nie pewnie.
- Nie będziemy gadać o mnie... Jeszcze raz przepraszam, że Cię obudziłem. Pa- westchnęłam zrezygnowana i pożegnawszy się, spojrzałam na Kubę. Stał z Amelią na rękach i wpatrywał się w nią, jak w obrazek. Uśmiechnęłam się na ten widok i pozwoliłam sobie zasnąć. Następnego dnia "zwaliła" się cała rodzinka. Moi rodzice, Kuby rodzice, Ania, Maciek... Amelia dość kiepsko ich przyjęła. Co się dziwić... Sterczeli nad nią i się kłócili po kim ma ona nosek, uszy, oczka. A co za różnica? W każdym razie skutek był taki, że mała zaczęła płakać i trzeba było ją uspokajać. Popołudniu odwiedził nas Kamil. Tak... Kamil, nie Kamil z Ewą. Podobno Ewa leży w domu z katarem i nie chciała nas pozarażać i z tego samego powodu Kamil nawet nie chciał potrzymać Amelii. W każdym razie posiedział jakiś czas, a potem pożegnawszy się poszedł. Spędziłam w szpitalu kilka dni i byłam przeszczęśliwa, że mogę już wrócić do domu. Co prawda jeszcze dłuższy czas będę dochodzić do siebie, ale chyba każdy wolał by w domu. Kuba jeszcze w pierwszym tygodniu Amelii zaklepał jej datę chrztu i rozesłaliśmy zaproszenia. Mieliśmy ją ochrzcić po miesiącu od jej narodzin. Ten pomysł wydawał mi się dobry. Cały czas jednak Kuba nie wiedział kogo poprosić na ojca chrzęstnego. Umowa była jasna on nie wtrąca się do matki chrzestnej, a ja do ojca... ale jak tu się nie wtrącać na tydzień przed chrztem?! Ksiądz pyta, a Kuba mówi, że ma czas.... Próbowałam delikatnie powiedzieć mu, że jego czas się skończył, ale chyba nie dotarło. Jakieś pięć dni do uroczystości Kuba znikł i zostałyśmy same.
- No widzisz skarbie? Tatę gdzieś wcięło.... Jeśli wróci z twoim chrzestnym, to to będzie cud- powiedziałam zrezygnowana, karmiąc ją. Usłyszałam wibracje i od razu odebrałam telefon- Tam słucham?
- Cześć Alicja... Przeszkadzam?
- Cześć Gregor. Nie, nie przeszkadzasz. O co chodzi?
- O chrzest Amelii....Pamiętasz? Rozmawialiśmy już o nim.
- No tak, wiem. Przecież powiedziałam ci, że nic się nie stanie jak nie przyjedziesz... Rozumiem, że w twojej sytuacji to będzie koszmar...
- No... ale ja zmieniłem zdanie..Chyba- w słuchawce zaległa cisza- I w związku z tym mam pytanie...
- Możesz przyjechać nawet dzisiaj! Przenocujemy cię spokojnie, bo mamy pokój gościnny- powiedziałam uśmiechnięta. To był dobry znak... Czuł się lepiej!
- Dzięki, ale nie o to chciałem spytać... Czy mógłbym przyjechać z kimś? W sensie... Nie byłbym sam...- " Co?! Gregor chce przyjechać z kimś? Z kim?! Przecież on o nikim mi nie opowiadał... a może chodzi o Lucasa?"
 - A coś więcej ? Kto by to był? Chcę wiedzieć, bo w tej sypialnie mamy tylko jedno łóżko- "Bardzo dobre zagranie". Usłyszałam śmiech w słuchawce.
- Jasne... Jedno łóżko nam wystarczy- zapewnił. " Wystarczy powiadasz? O ho ho!"- To jak mogę przyjechać z tym kimś?
- Pewnie- powiedziałam z uśmiechem. Ciekawość zaczęła mnie zżerać, skąd on nagle wynalazł kogoś, z kim chce przyjechać i może z tym kimś spać w jednym łóżku? Nie dane mi jednak było się dowiedzieć, przez telefon, gdyż podobno on musiał kończyć. Pozostawało mi poczekać i samemu się przekonać. Położyłam małą spać i zaczęłam czytać książkę, gdy nagle ktoś wbiegł do pokoju.
- Mam ojca chrzestnego!- zakomunikował z dumą Kuba.
_________________________________________
Witajcie! Za nami kolejny rozdział :) I to trzydziesty! :3 Sama nie wiem, czy mi się podoba... Ale chciałam dziś coś dodać, więc jest jaki jest. Mam nadzieję, że nie jest najgorszy? Możecie tego nie dostrzec, ale ten rozdział jest optymistyczny :3 
Nie będę się dzisiaj rozpisywać i napisze jeszcze tylko GREGOR ZDOBYŁ SREBRO!!! :D :D :D Nie wiem jak wy, ale ja się strasznie cieszę :) Treningi nie napawały optymizmem, a tu taka niespodzianka :D Jutro konkurs drużynowy i już nie mogę się go doczekać :)
Będę wdzięczna za komentarze i DO NASTĘPNEGO!

10 komentarzy:

  1. Fantastyczny rozdział!
    W końcu Alicja i Kuba zostali rodzicami :) Nie mogłam się doczekać tej chwili. To miłe, że Kamil i Maciek pomogli w urządzeniu pokoju dla Małej :)
    Gregor, czyżby kogoś poznał? Oby! Nie chcę, żeby umarł w tym opowiadaniu. On musi walczyć :)
    Kuba znalazł chrzestnego. Ciekawe kto, to :) Przychodzą mi na myśl kilka osób. No zobaczymy, kto to będzie!
    Czekam na następny i weny życzę :*
    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za komentarz :)
    Jestem ciekawa czy bierzesz tą osobę pod uwagę czy też ją pomijasz :D Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://dziekujezakazdachwile.blogspot.com/
      Zapraszam na 9 :)

      Usuń
    2. Zapraszam na 10 i pozdrawiam :) http://dziekujezakazdachwile.blogspot.com/

      Usuń
    3. http://dziekujezakazdachwile.blogspot.com/
      W wolnej chwili zapraszam na 11 i pozdrawiam :)

      Usuń
    4. http://dziekujezakazdachwile.blogspot.com/
      Zapraszam na 12 ;)

      Usuń
  3. Ten rozdział jest cudowny. Cały czas się śmiałam. Ale zacznijmy od początku. Gregor czuje się dobrze. Jak fajnie. Ma dziewczyne. To też jest super. Ja stawiam na pielęgniarkę tą co ma dziecko lub na tą co wynajeli, ale oczywiście mogę się mylić. Kamul i Maciek robili pokój dla małej. Jak sobie wyobrarze ich z wałkwmi do malowania, w takich czapkach z gazety i całych w farbie to po prostu chce mi się śmiać. Kuba znalazł chrzestnego. Jak fajnievtylko ciekawe kto to jest ? Pisz szybko kolejny, bo już nie mogę się doczekać.
    Pozdrawiam Aldona :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kto powiedział, że ma dziewczynę? :D Cieszę się, że ten rozdział wywołuje uśmiech :3 Kolejny za jakieś dwa tygodnie, gdyż nie mam dużo czasu pisać... Niestety. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!

      Usuń
  4. Jak zwykle rozdział cudowny i strasznie słodki ;3 Fajnie, że Amelka już przyszła na świat, no i że z Gregorem już dobrze :) Bardzo ciekawi mnie ta dziewczyna Schileri'ego kim ona jest xd Oraz kogo Kuba wybrał na ojca chrzestnego (co do tego mam kilka podejrzeń ;D)
    Szkoda że nowy rozdział dopiero za jakieś 2 tygodnie, no ale cuż poczekam :*
    Życzę weny no i czekam na newsa <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ten rozdział ci się podobał :) Jestem ciekawa czy uda mi się Was zaskoczyć pewnymi wyborami... No cóż zobaczymy już za kilka dni. :D Pozdrawiam!

      Usuń