piątek, 6 lutego 2015

ROZDZIAŁ XXVIII: Nie podoba mi się ta sytuacja...

Zanim zaczniecie czytać małe sprostowanie, że tak to ujmę. Coś takiego ***** to słowo którego Alicja nie rozumie. Wiem, że to dziwne, ale czytając zrozumiecie ;)
_____________________________
Leżałam z przymkniętymi powiekami i wsłuchiwałam się w aparaturę, do której zostałam podpięta. Cieszyłam się, że już nie czuję bólu. Cały czas byłam roztrzęsiona tym, co się stało i myślałam nad zaistniałą sytuacją, gdy do moich uszu doszedł dźwięk kroków. Poczułam na swoim policzku łzę i otarłam ją drżącą ręką.
- Powiedziałam jasno, że nie życzę sobie by cię wpuszczono... nie zmieniłam zdania. Wyjdź- powiedziałam słabym głosem, nawet nie patrząc na chłopaka.
- Alicja... Proszę porozmawiajmy...
- Wyjdź!- powiedziałam rozpaczliwie i spojrzałam na niego. Stał nie całe dwa metry ode mnie, smutny, z zamkniętymi oczami. Zauważyłam jak po jego policzku spływa łza.
- Proszę...- wyszeptał błagalnie- Porozmawiajmy...nie wyrzucaj mnie...
- Nie mamy o czym rozmawiać...- spojrzał na mnie i wziąwszy oddech przysiadł na krześle obok mojego łóżka.Widziałam w jego oczach ból. Wiedziałam, że żałuje tego co powiedział, ale to nic nie zmieniało.
- Przepraszam....Przepraszam was obu... Zachowywałem się jak dupek. Alicja przepraszam. Nigdy w życiu skoki nie były i nie będą ważniejsze od ciebie... uwierz. Kocham cię...Kocham was obu. Gdyby tak nie było to bym nie kupował domu! To bym go nie remontował... To miała być niespodzianka. Prezent na twoje urodziny... Dlatego nie chciałem ci tego powiedzieć...Nie sadziłem, że to doprowadzi do czegoś takiego... Zachowywałaś się, jakbyś dostała jakiejś obsesji... wydzwaniałaś do mnie o każde porze dnia i nocy.... Starałem się to znosić. Wiecznie miałaś pretensje, że nie odbieram... Nie przejmowałem się tym... Od kiedy trafiłem na badania po upadku już osiem razy usłyszałem od ciebie, że chcesz, aby nasze dziecko miało ojca i mam na siebie uważać... Nie mam ci tego za złe...wiem, że się martwiłaś. Ale wszystko ma swoje granic- powiedział załamany- Gdy po raz pierwszy mnie oskarżyłaś, że nie przejmuję się tym co będzie dalej...gdy dziecko się urodzi, to przesadziłaś... Ja się nie przejmuję? Mi nie zależy na tym, aby nasze dziecko miało normalną rodzinę? Aby miało normalny dom?Jak mogłaś tak w ogóle pomyśleć... Nigdy nie chciałem się z tobą kłócić i starałem się to wytrzymać... Rozumiałem, że się martwisz... Dzisiaj... Miało się spełnić jedno z największych moich marzeń, a ty dobrze o tym wiedziałaś...
- Kuba ja...
- Wiem... Powinienem postąpić inaczej, ale w życiu do głowy by mi ni przyszło, że stanie się coś takiego... Mieliśmy się zobaczyć, a ty dzwoniłaś do mnie, wiedząc, że mam trening 18 razy! Do Maćka zadzwoniłaś 11 razy.... Wściekłem się. Kiedy przyszedł Kamil i przy wszystkich powiedział, że jesteś na mnie wściekła bez zastanowienia pojechałem do ciebie. Przepraszam, za moją reakcje...
- Kuba...
- Zachowałem się jak palant.... Kiedy powiedziałaś, że jestem żałosny.... nie wytrzymałem. Nie myślę tak... nie wiem dlaczego wtedy tak powiedziałem...- zamilkł na chwilę, a ja ze łzami w oczach obserwowałam jak mocno go zraniłam. Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek będę widzieć jak płacze... delikatnie chwyciłam jego dłoń, a on na mnie spojrzał- Przepraszam... Za to wszystko... Chciałem ci to powiedzieć już wtedy... ale zobaczyłem jak Gregor z tobą wybiega. Wtedy do mnie dotarło jak głupi jestem... tak strasznie bałem się...o ciebie, o was. Bałem się, że was stracę.... Znów miałem wrażenie, że los sobie ze mną pogrywa... Czułem się jak wtedy... ale tym razem mogłem stracić dwie najcenniejsze osoby w moim życiu... I to znów przeze mnie!...Alicja jesteście dla mnie najważniejsi, błagam nigdy nie mów, że mi na was nie zależy... że się wami nie przejmuję..... Wiem, że zawaliłem i to na całej linii, ale proszę daj mi szansę to naprawić. Błagam, odwołaj to co powiedziałaś lekarzowi...-powiedział szeptem.
- Kuba...nie płacz. To baby są od płakania- zażartowałam, ale bez efektu. Nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć... Byłam na niego wściekła za to co się stało, ale jednocześnie chciałam go mieć przy sobie. To co mi powiedział nie jest mi obojętne, ale żadne jego tłumaczenia, go nie usprawiedliwiały. Podjęłam decyzję- Wszystko będzie dobrze. Przepraszam cię za moje zachowanie... z tego co mi właśnie powiedziałeś to zachowywałam się jak jakaś jędza....
- Nie przepraszaj, bo to ja cię zawiodłem. Po prostu się martwiłaś, a ja zamiast utwierdzić cię w tym, że nie masz o co się martwić zawodziłem cię na każdym kroku...
- Proszę pana! Wyraziłem się jasno! Nie może pan tu wchodzić- zagrzmiał lekarz i Kuba natychmiastowo poderwał się z miejsca- Proszę stąd wyjść!
- Nie... Panie doktorze niech zostanie- powiedziałam słabym głosem- Chcę by został. Ale gdyby była taka opcja...to mógłby przyjść do mnie Gregor?- lekarz przyjrzał mi się uważnie i wyszedł z sali. Chwyciłam jego dłoń i uśmiechnęłam się lekko. "Każdy popełnia błędy..."
- Dziękuję- wyszeptał i nachyliwszy się nade mną delikatnie mnie pocałował. 
- To ja dziękuję za to, że jesteś...- powiedziałam i odwzajemniłam pocałunek. Usłyszeliśmy ciche odkaszlnięcie i okazało się, że lekarz spełnił moją prośbę. Kuba uśmiechnął się lekko i otarłszy mi ostatnią łzę, usiadł na krześle jednocześnie splatając ze mną dłonie. 
- Cieszę się, że mu wybaczyłaś...To kretyn, ale cię kocha- zażartował mój przyjaciel. Wyglądał jakoś...inaczej. Niby się uśmiechał, a jednak miałam wrażenie, że ten uśmiech jest sztuczny. Jego oczy były smutne...- Cieszę się, że żyjesz, wy oboje.
- W dużej mierze to twoja zasługa. Jesteś jakimś aniołem stróżem, zawsze zjawiasz się wtedy, kiedy jesteś potrzebny- powiedziałam z lekkim uśmiechem, analizując swoje spostrzeżenie- Choć powiem ci szczerze, że gdy zacząłeś do tej biednej dyspozytorki po niemiecku nawijać... to zwątpiłam, że spotka mnie szczęśliwy finał- zaśmiałam się cicho.
- Gadałem po niemiecku? Naprawdę?...Byłem przekonany, że mówię po angielsku... To wyjaśnia czemu biedulka nie potrafiła zrozumieć... Ale teraz możemy się już z tego śmiać- powiedział z uśmiechem. Nie... z całą pewnością ten uśmiech nie był szczery.
- Tak...- przyznałam rację i zamyśliłam się na chwilę. "Nie bez powodu się u mnie pojawił.." najbardziej zastanowiło mnie to, co on robi w Polsce. Nie mogłam jednak tak wprost go zapytać..- Możecie mi powiedzieć co wy tu jeszcze robicie? Oboje? Już dawno powinniście być w drodze na zawody..- zauważyłam i obserwowałam reakcje Austriaka. Zasępił się lekko i uciekł wzrokiem. Szybko jednak ponownie na jego ustach zagościł nieszczery uśmiech i spojrzał na Kubę.
- Nie jadę... Zostaję z wami. Zawody są w tej chwili nie ważne- powiedział mój ukochany. "Dobra wszystko wszystkim, ale teraz to on se może już jechać..."
- Kuba?! Nie możesz... To było twoje marzenie...
- Nie ważne. Kiedy indziej się spełni. Lepiej spytaj go, czemu nadal tu siedzi- nie chciałam się z nim kłócić, widziałam, że i tak teraz niczego nie osiągnę. Spojrzałam na mego przyjaciela.
- No co... Lubię wielkie wejścia. Przyjadę na ostatnią chwilę- zaśmiał się Gregor- Nie no, a tak poważnie to chciałem się upewnić, że jest wszystko dobrze. Teraz z czystym sumieniem, mogę jechać. Trzymajcie się!- zawołał wychodząc. "No dobra... Ale człowieku co ty w ogóle tu robiłeś..."
- Schlieri czekaj!-zawołałam, a on przystanął na chwilę.
- Co się stało?
- Nie bez powodu chciałam, aby cię wpuszczono. Zamierzałam z tobą porozmawiać...
- Ally... To musi być teraz? Jeśli nie wiesz, nie jestem w pierwszej 10.. więc muszę się kwalifikować.
- Gregor...- "Jestem pewna, że przyjechał by porozmawiać... Coś jednak sprawiło, że się rozmyślił. Tylko co?" przewróciłam oczami- Jeśli musisz to idź- chłopak posłał mi przepraszający uśmiech i pomachawszy mi wyszedł, zostawiając mnie samą z Kubą. Wiedziałam, że nie mogę tak tego zostawić, ale w tej chwili musiałam odpuścić. Uśmiechnęłam się lekko do bruneta.
- Czemu jesteś taki poważny?
- Zawiodłem cię... Dziś mnie potrzebowałaś...a ja cię zawiodłem... 
- Przestań- poprosiłam- to już przeszłość. Nie mam siły się z tobą kłócić, więc się uśmiechnij...i opowiedz mi o tym domu- powiedziałam z uśmiechem- Naprawdę kupiłeś dom?
- Tak. Jest już prawie gotowy...prawie bo nie jest zrobiony pokój dla dziecka.
- Boże... To niesamowite!
- Jak tylko będziesz chciała... możemy razem zamieszkać- powiedział z lekkim uśmiechem..
- Zamieszkać razem?- Kuba pokiwał głową.
- To chyba zły pomysł... znaczy. Twoi rodzice wiedzą o domu?
- No pewnie. Pomagali przy remoncie... z resztą tak jak twoi. Kilka osób pomagało mi przy remoncie i twoi rodzice przy kupnie- przyznał z uśmiechem.
 - I co twój tata myśli...no o tym domu?
- Że mam dobry gust- zaśmiał się- Alicja nie ma w tym nic złego, że zamieszkalibyśmy razem, ale jeśli nie chcesz to nie... Pomyślałem tylko, że chyba dobrze by było, gdybyśmy zamieszkali razem jeszcze za nim urodzi się nasze maleństwo.- powiedział i uśmiechnął się do mnie lekko.- To jak?
- Cóż... Z przyjemnością z tobą zamieszkam- odpowiedziałam z uśmiechem. Jeśli ktoś miałby o nas plotkować to i tak będzie to robił. Co za różnica... Całą resztę dnia przespałam, z resztą tak jak i noc. Obudziłam się dopiero koło 8. Przy moim łóżku zobaczyłam piękny bukiet białych lilii i mojego narzeczonego. W ciągu dnia wpadli jeszcze moi i Kuby rodzice. Zarówno moja jak i jego mama strasznie przejmowały się całą tą sytuacją, mój tata odniosłam wrażenie, że na oddziale ginekologi czuje się nieswojo i za pretekstem potrzeby znikł już po pierwszych 10 minutach, a co najciekawsze już się nie odnalazł. Pan Rafał za to pokłócił się z Kubą, o to że ten nie pojechał na zawody, a następnie dostał cały wykład od żony na temat tego, że miejsce ich syna jest przy mnie w szpitalu, a nie na zawodach i przyznała, że jest z niego dumna, iż został. Znaczy się pierw wyraziłam swoje zdanie na temat tego jak mnie potraktował, ale koniec końców, podjął słuszną decyzję z czego była dumna. Trochę dziwnie się zrobiło, gdy moi rodzice pojechali do pracy, a Kuba z ojcem poszli po coś zjadliwego dla mnie w skutek czego zostałam sama z panią Małgosią. 
- Czy pani chce ze mną o czymś porozmawiać?- spytałam wprost obserwując kobietę. Ta przyjrzała mi się i uśmiechnąwszy się lekko, przytaknęła. 
- Ale nie wiem jak... żebyś nie poczuła się urażona...- przyznała i usiadła przy łóżku.
- Niech pani powie w prost... O co chodzi?- zachęciłam ją.
- O... o te blizny...- powiedziała wskazując na me ręce. Lekko mnie zatkało... Nawet nie pomyślałam o tym, że moje przedramiona są odkryte, a co za tym idzie można było zobaczyć blizny, które je pokrywały. Westchnęłam cicho, myśląc co powiedzieć- Alicjo... Wiem, że to nie moja sprawa, ale co się... co się stało?
- Ile pani o mnie wie? O mojej rodzinie?
- Że mieszkaliście kiedyś kawał drogi stąd, ale twoi rodzice znaleźli lepszą pracę tu i się przyprowadziliście. No i że mój kochany syn o mało co cię nie ukatrupił...i taki bym początek waszej znajomości- zaśmiałam się cicho.
- Z całym szacunkiem, ale w takim razie nic pani nie wie...- powiedziałam szczerze i wziąwszy głęboki oddech opowiedziałam jej o tym, jak moi rodzice popadli w długi, a po w prawie 10 latach wszystkie ich problemy rozwiązał totolotek. Powiedziałam jej o tym, że miałam pewne problemy i przyznałam, że okaleczanie się w jakimś stopniu mi pomogło, ale po pewnym czasie również pogrążyło. W sumie nie mam pojęcia dlaczego jej to powiedziałam...To przecież nie była jej sprawa.
- Boże... Ale Alicja...
- Ja nie jestem psychicznie chora.. naprawdę- zapewniłam ją.
- Czy ty... kiedykolwiek próbowałaś...
- Czy próbowałam się zabić? Tak...- przyznałam. "Po co ty jej to mówisz?! Jeszcze cię do psychiatry wyśle..."-... ale tamten etap życia na szczęście mam już za sobą- powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko- Naprawdę. Jestem normalna i nie potrzebuję psychiatry.
- W życiu bym nie pomyślała... Zawsze byłaś taka radosna..pełna życia... Boże Alicja... Czy kiedykolwiek robiłaś to przez Kubę? - spytała z przerażeniem. "Stop! Koniec tego dobrego."
- Nie... Skończyłam z tym za nim przyjechałam do Zakopanego- skłamałam. Szczerość jest ważna, ale nie będę jej dobijać i tak strasznie przeżyła, sam fakt, że miałam takie problemy- Niech się pani nie martwi. Teraz jest już wszystko dobrze i to w dużej mierze dzięki Kubie- powiedziałam z uśmiechem. Widziałam, że to poprawiło jej humor. Bałam się, że komuś o tym powie albo stwierdzi, że jestem niepoczytalna czy coś w tym stylu, ale na szczęście zapowiadało się, że do niczego takiego nie dojdzie. Gdy wrócił pan Rafał wraz z synem przynieśli mi zupę krem z brokułów, dzięki czemu nie musiałam jeść jedzenio-podobnych wyrobów szpitalnych.  Późnym popołudniem postanowiłam obejrzeć kwalifikacje do konkursu i pokibicować przyjaciołom. Czułam, że szykuje się dla naszych kolejny wspaniały weekend. Wszyscy przeszli kwalifikacje bez najmniejszego problemu, zresztą wygrał je Piotrek, a w pierwszej 10 było jeszcze dwóch innych Polaków, a zaraz za nią czwarty. Kamil nie musiał się kwalifikować, no a szósty nasz zawodnik siedział obok mnie. Komentatorzy nie omieszkali skomentować jego nieobecności i co mnie zdziwiło, byli bardzo dobrze poinformowani... Powiedzieli o tym, że Kuba nie przyjechał z racji spraw rodzinnych, a dokładniej powiedzieli, iż powodem jest trafienie do szpitala jego narzeczonej. Skąd oni o tym wiedzieli? Nie mam zielonego pojęcia! Zrobiło mi się na prawdę miło. Każdy z naszych reprezentantów na nartach miał napisane życzenia dla mnie. "Zdrowia Alicja!"- mówiły napisy. Jeszcze większą przyjemność sprawił mi fakt, iż także Austriacy, których znałam, na nartach mieli napisane "Alles Gute Ally!". Ale moje szczęście nie trwało zbyt długo.
- Kuba... Proszę powiedz, że on skakał, a ja po prostu przegapiłam jego skok- poprosiłam. 
- Przykro mi... Startowało siedmiu Austriaków...Nie przegapiłaś go- powiedział smutno. Miałam ochotę się rozpłakać... Po zakończonych kwalifikacjach, Kuba wyłączył telewizor, a ja usilnie próbowałam się dodzwonić do Gregora. Nie byłam na niego zła, za to że kłamał. Byłam załamana, że jest już tak źle, że nie jedzie nawet na zawody i nie chce ze mną rozmawiać, kłamiąc, że się spieszy. Nie podobało mi się to... On jednak, ani myślał odebrać i skończyło się na tym, że napisałam do niego SMS.
"Teraz to już przegiąłeś... :( Gregor co się dzieje?! Błagam odpisz... Martwię się :("
- Nie martw się kochanie. Może Kuttin po prostu zabrał więcej zawodników? 
- Dzięki, że próbujesz mnie pocieszyć- powiedziałam z uśmiechem. Ze względu na późną porę, Kuba musiał już iść do domu, natomiast ja poszłam spać. Trochę po drugiej w nocy obudził mnie mój telefon.
-...alo?- wybełkotałam do słuchawki, lecz głos osoby, która dzwoniła mnie rozbudził.
- Cześć Ally... Przepraszam, że dzwonie o tej porze i cię budzę..
- Gregor?! Boże.. Co się dzieje?
- Spokojnie, nie denerwuj się tak.
- Jak mam się nie denerwować? Kłamiesz, że spieszysz się na zawody, a tym czasem w ogóle nie miałeś startować... Nic mi nie mówisz... Martwię się o ciebie.- powiedziałam załamana.
- Przepraszam... Naprawdę się spieszyłem...To skomplikowane.
- Gregor każdemu zdarza się mieć jakieś załamanie... ale to jeszcze nie powód, by się w ogóle wycofywać i kłamać... Powiedz co się dzieje...Może razem coś wymyślimy...- stwierdziłam, a w słuchawce zaległa cisza- Jesteś tam?
-...Tak, jestem....Przepraszam. Nie martw się tak o mnie, masz ważniejsze rzeczy na głowie.
- Powiesz co się dzieje?- spytałam i usłyszałam jakiś kobiecy głos w słuchawce, mój przyjaciel nie był sam. Zdziwiło mnie to i zaczęłam nasłuchiwać. Tyrolczyk najwyraźniej zabrał od ucha telefon i teraz z nią rozmawiał po niemiecku. Jeśli miałam nie słyszeć tej rozmowy, to Austriak sam był sobie winien, że jest tak dobrym nauczycielem. Rozmowa wyglądała mniej więcej tak:
-...... Przepraszam, że przeszkadzam muszę zmienić *******.
- Oczywiście... Nie ma problemu. Czy była by taka możliwość abym ******* *******?
- Przykro mi, ale ******* pan dziś *****, więc niestety nie mogę. Czy chce pan coś na sen?- zapytała troskliwie dziewczyna, lecz chłopak jej nie odpowiedział... a przynajmniej nie słowami. Jedno ze słów użytych w rozmowie coś mi mówiło... Wiedziałam, że je znam, ale jakoś nie mogłam sobie przypomnieć.
- Alicja przepraszam, ale ja będę musiał kończyć...
- Szybko...-zauważyłam-Gregor... Co znaczy "Tropf"?- spytałam niepewnie, w sumie nie wiedząc, co chcę tym zyskać. Wątpiłam, by taka delikatna sugestia, że słyszałam ich rozmowę, sprawiła, że powie mi co się dzieje.
- Słyszałaś moją rozmowę?..-spytał lekko podłamany, a ja przytaknęłam. Zamyślił się na chwile-... pościel...Tak... "Tropf" znaczy pościel. Jestem w hotelu i przyszła pokojówka- powiedział- To pa Ally! Jeszcze się odezwę- obiecał i się rozłączył.
-...pościel po niemiecku to Bettzeug...- wyszeptałam cicho sama do siebie. Nie podobało mi się to...a pomijając już wszystko inne, tak po prostu przyszła o tej godzinie do niego pokojówka? Jakoś nie chciało mi się w to wierzyć. Nie zważając na godzinę napisałam do Kuby prośbę, aby przyniósł mi mój laptop, gdy będzie się do mnie wybierał, a potem poszłam spać. Trudno było mi jednak zasnąć, a gdy w końcu się udało miałam jakiś koszmar... Śniło mi się, że w dzień matury trafiłam do szpitala i doszło do jakichś powikłań w skutek czego nasze dziecko zmarło. To był jakiś horror i cieszyłam się, gdy Kuba mnie obudził. Od razu opowiedziałam mu koszmar, a on przysiadł na moim łóżku i mnie przytulił, uspokajając. Gdy w końcu mu się udało, poprosiłam, aby na moim laptopie otworzył słownik i sprawdził mi kilka słów.  Nie ukrywał zdziwienia, ale usiadł obok mojego łóżka i uczynił to, o co prosiłam.
- Sprawdź mi pierw słowo..."Morphium"- Kuba spojrzał na mnie zdziwiony.
- Nie muszę sprawdzać... To morfina- pokiwałam głową "Cudnie się zapowiada..."
- "Tropf"?- spytałam niepewnie, a Kuba sprawdził słowo.
- Kroplówka- powiedział, a ja poczułam, że coś we mnie pęka "Pięknie..."
 - A "analgetika"?
- To leki przeciwbólowe... Ally skąd wzięłaś te słowa?- nie odpowiedziałam mu. Próbowałam teraz jeszcze raz odtworzyć tą rozmowę w myślach uzupełniając brakujące słowa jednocześnie przypominając sobie znaczenie ostatniego, które coś mi mówiło.
"-...... Przepraszam, że przeszkadzam muszę zmienić kroplówkę.
- Oczywiście... Nie ma problemu. Czy była by taka możliwość abym dostał leki przeciwbólowe?
- Przykro mi, ale dostał pan dziś morfinę, więc niestety nie mogę. Czy chce pan coś na sen?"
 - Boże...- wyszeptałam załamana.
-Ally... wszystko w porządku?- spytał z troską, ale i tym razem nie uzyskał ode mnie odpowiedzi. Próbowałam dodzwonić się do przyjaciela, ale nic z tego- Kochanie... Co się dzieje?
- Boję się o Gregora.... 
- Nie martw się na zapas. Każdemu zdarza się taki lekki dołek. Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze- spróbował mnie pocieszyć, ale bez sukcesu. Cały dzień byłam w kiepskim humorze, aż w końcu Kuba włączył telewizor, byśmy mogli obejrzeć zawody. Nie trzeba było czekać długo i już po kilku minutach poczułam się jeszcze gorzej. Akurat skoczył Manuel Fettner i realizator zrobił zbliżenie, na jego narty. "Alles Gute Schlieri" miał napisane markerem. Komentatorzy od razu odnieśli się do tego.
- Jak już wszyscy zdążyliśmy zauważyć, wielkim nieobecnym tych zawodów jest Gregor Schlierenzauer.
- Tak Marku... Ten młody utytułowany austriacki zawodnik w ogóle nie znalazł się w składzie na ten weekend. 
- Rozmawiałem wczoraj z Andreasem Koflerem i to jest jakaś dziwna sytuacja. Kiedy tylko wspomniałem o tym chłopaku, Kofler zaczął coś kręcić i stwierdził, że słyszał, iż niby Schlieri jest przeziębiony.
- Słyszał, że jest przeziębiony? A to ciekawe wiesz..  bo ja zamieniłem dziś kilka zdań z trenerem Kruczkiem i podobno Heinz Kuttin powiedział, iż ten młody zawodnik nabawił się kontuzji kolana.
- W istocie ciekawa sytuacja... No chyba Austriacy będą musieli dogadać zeznania, a tym czasem na belce kolejny Austriak Manuel Poppinger...- obserwowałam zawodnika, którego zdążyłam już poznać. Uśmiechnęłam się lekko, widząc, że i dzisiaj życzy mi zdrowia. Moja radość jednak nie trwała długo, gdyż na jego drugiej narcie napis był taki sam, jak u jego kolegi. 
- Cóż jak widzimy cała ekipa wspiera swego kolegę. Jest to bardzo miły gest...
- Prawda...Ciekawe jest też to, że uwielbiany przez tak wielu kibiców Austriak już od dłuższego czasu kompletnie sobie nie radził, nie sądzisz?
- Słusznie zauważyłeś. Ostatni raz startował w konkursie na Mistrzostwach Świata, a jak wszyscy pamiętamy w drugim z konkursów był ostatni... To istna porażka dla tego zawodnika. Doprowadziło to do tego, że ich trener nie pozwolił mu wystartować w konkursie drużynowym.
- Ale już wtedy powiedziano, że to przez grypę. 
 - Ta... grypa, przeziębienie, teraz kontuzja kolana...a następne co będzie? Ten 25-latek ma w istocie pecha...- zaśmiał się jeden z komentatorów.
- Uśmiechnij się- poprosił Kuba- To na pewno nic poważnego. Wiesz jak to jest z komentatorami...
 - On jest w szpitalu...- powiedziałam smutno i spojrzałam na Kubę- Pytałeś skąd wzięłam te słowa.  Z jego rozmowy... zapewne z pielęgniarką...
- Ally... ale jesteś pewna, że dobrze zapamiętałaś te słowa?- pokiwałam głową- Ale i tak nie możesz być pewna.... Nie przejmuj się tal...- znów sięgnęłam po telefon, by do niego zadzwonić i znów to samo... Napisałam do niego SMSa.
"Jak mam się nie martwić skoro wciąż kłamiesz? Twój kolega mówi, że jesteś przeziębiony, trener twierdzi, iż masz kontuzje kolana, cały twój team skacze z napisem "Alles Gute Schlieri", a ty rozmawiasz z kimś o kroplówce, lekach... morfinie... Co się dzieje?!"
Trochę humor mi się polepszył, gdyż zawody wygrał Kamil. Jednak nadal nie dawała mi spokoju ta sytuacja. Kuba obiecał mi, że zadzwoni do Maćka i spróbuje się czegoś dowiedzieć. Koło 22 usłyszałam sygnał wiadomości.
"Alicja proszę nie denerwuj się tak. Przepraszam, ale nie musisz wiedzieć o wszystkim... Nie wydzwaniaj, bo i tak nie odbiorę. Obiecuję, że jak tylko będę mógł to się odezwę i wszystko ci wyjaśnię. Przepraszam" 
Westchnęłam zrezygnowana. Miałam nadzieję, że może dowiem się czegoś od Maćka, ale jak się okazało ten kompletnie nic nie wiedział. Podobno Austriacy kompletnie ignorowali rozmowy na temat Gregora, a gdy ktoś go poruszał w rozmowie z nimi szybko zmieniali temat. Pozostało mi jedynie czekać. Spędziłam w szpitalu pięć dni i gdy w końcu zostałam wypisana naprawdę się cieszyłam. Dotrzymałam słowa i z pomocą bliskich przeprowadziłam się. Domek był nieziemski! Widoki z okien zapierały dech w piersiach. Na parterze była pierwsza z dwóch łazienek, kuchnia z przejściem do jadalni, przedpokój, mały składzik i salon. W salonie był elegancki kominek i oszklone drzwi do ogrodu! Na piętrze mieściły się trzy pokoje i druga z łazienek. Jeden z pokoi nie był za grosz zagospodarowany i jak się okazało Kuba nie miał na niego pomysłu. Drugi miał już położone panele i pomalowane wstępnie ściany. Miał to być pokój dla dziecka, ale z jego wykończeniem Kuba chciał czekać, aż się dowiemy czy to będzie córka, czy też syn. Na przeciwko mieściła się sypialnia. Z całą pewnością to z jej okien był najpiękniejszy widok. Na podłodze były ciemne wiśniowe panele, a ściany zostały pomalowane na bordowo. Rozejrzałam się po całym pokoju.
- Łóżko małżeńskie?- spytałam z rozbawieniem i spojrzałam na Kubę.
- Mój tata doszedł do wniosku, że i tak gdy ja nocuje u ciebie lub ty u mnie to śpimy w jednym łóżku, więc sam zaproponował, by kupić jedno, wspólne- zaśmiałam się.
- Dom jest śliczny.... Naprawdę piękny. Dziękuję- powiedziałam i się do niego przytuliłam. 
- Cieszę się, że ci się podoba. Ale teraz już koniec wycieczki. Musisz odpoczywać- powiedział i dał mi całusa. Nie musiał mnie zmuszać, sama dobrze wiedziałam, że przez najbliższe dni będę musiała jeszcze leżeć. Po raz kolejny spojrzałam na telefon, lecz i tym razem czekał mnie zawód. Od obietnicy Gregora minął  wprawie tydzień, a nadal się nie odezwał...
_______________________________________
No i kolejny rozdział za nami. Powiem Wam... przekombinowałam chyba :D  Po tym jak opublikowałam poprzedni rozdział doszłam do wniosku, że przesadziłam i myślałam jak się z tego mojego pomysłu wycofać, ale nie wpadłam na żaden sposób, więc mój plan został wcielony w życie. Trudno, musicie mi to wybaczyć ;) Jestem naprawdę ciekawa waszych teorii na temat podejrzanego zachowania Austriaków.
Kolejny rozdział gdzieś tak w poniedziałek, ale nie wykluczam, że uda się go dodać wcześniej :) 

Nadal jestem chora, więc siedzę w domu. Nie ma to jak przesiedzieć ferie w domu -_- Tak długo czekałam by móc pojeździć na nartach i na śnieg mogę popatrzeć tylko przez okno. No ale przynajmniej mam czas by się uczyć i pisać bloga :) 
Będę wdzięczna za komentarze i DO NASTĘPNEGO!

10 komentarzy:

  1. Załamujesz mnie dziewczyno... No w sumie tylko tyle jestem w stanie powiedziec mam szczerą nadzieję że nic się Gregorowi nie stało że to naprawdę tylko grypa, jednak mam jakieś dziwne przeczucie że to się nie sprawdzi;( Ja osobiście współczuje ci że musisz siedziec w domu (swoją drogą nie daj satysfakcji chorobie i nie poddawaj się w końcu ustąpi;)) Ale tak na serio chcesz się uczyc no bloga to rozumiem no ale nauka?( nie że jestem przeciwko ja też się uczę bo muszę) No to pozdrawiam i czekam na następny;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Załamuję cię? Ale w jakim sensie? Aż tak źle? :( Wiem, że trochę namieszałam... Przepraszam. Jak się okazuje mi nie wolno zbyt dużo myśleć, a zwłaszcza jak mam kiepski humor ;)
      Co do choroby, to jestem załamana, gdyż dwa tygodnie przed świętami byłam chora i w sumie przesiedziałam miesiąc w domu. Do szkoły wróciłam na dosłownie tydzień i znów wylądowałam chora. Wiem, że trzeba się nastawić pozytywnie, ale czasem trudno :) a co do nauki, to mam bardzo dużo do nadrabiania w związku z moimi nieobecnościami plus mój kochany nauczyciel polskiego zadał nam 2 lektury na ferie. :) Pozdrawiam i ostrzegam, że następny rozdział to już będzie sedno sprawy ... ale może nie będzie najgorzej :)

      Usuń
  2. OMG nie wiem co się dzieje z Gregorem i zastanawiam się ci to może być. Jest w szpitalu ? Tylko nie to ? Morfina? Kojarzy mi się tylko z rakiem. Oby to nie było to. Ciesze się, że Ally już wyszła ze szpitala i wybaczyła Kubie. Ich dom musi być piękny. Czekam na wyjaśnienie sprawy.
    Pozdrawiam Aldona
    P.S.
    Wiem jak to jest ja kiedyś byłam chora na zapalenie oskrzeli i chodziłam do szkoły. Skończyło się na tym iż miałam zapalenue oskrzeli i płuc jednocześnie, więc 3 tygodnie w domu plus 2 tygodnie ferii również w domu. Miałam już dosyć. Życzę weny o szybkiego powrotu do zdrowia. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, choć może nie powinnam, przeraża mnie Twoja intuicja... Co się dzieje z Gregorem dowiesz się już w najbliższym rozdziale. Co do Alicji i Kuby... Nie umiem opisywać domów ;) Nad czym ubolewam -_-

      Co do mojej choroby to tylko, albo aż, ostre zapalenie ucha i podejrzenie perforacji błony bębenkowej... Dla mnie dramat.... :(
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam! :)

      Usuń
  3. Myślałam, ze się już nie pogodzą :(
    Ale na szczęście, chyba wszystko jest w porządku ;)
    Gregor, wcześniej go nie lubiłam, ale teraz szkoda mi go i to bardzo ;(
    Rozdział cudowny !
    Też bym chciała taką niespodziankę na urodziny, ale rzeczywistość jest inna :(
    Pozdrawiam i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :) No może faktycznie nie był do końca pozytywną postacią... ale sądzę że zdołał już udowodnić iż jest ok :) Mam taką nadzieję. Co do niespodzianki na urodziny, też bym taką chciała... ale muszę niestety przyznać Ci rację. Rzeczywistość jest inna...
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
    2. Zapraszam na szóstkę ;) http://dziekujezakazdachwile.blogspot.com/
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  4. Hej, właśnie skończyłam czytać Twojego bloga i mogę świało powiedzieć, że jest po prostu genialny i strasznie wciągający ;*
    A ten rozdział to po prostu cudo ;D
    Cieszę się że Ally i Kuba się pogodzili, choć nie ukrywam że on sobie u mnie swoim zachowaniem nagrabił ^^
    A co do Gregora to mam nadzieję, że nic poważnego mu nie jest ;/ No, z niecierpliwością czekam na newsa, w którym mam nadzieję wszystko się wyjaśni <3
    *A jeśli masz czas no i ochotę to zapraszam do siebie :)
    http://milosc-spotka-kazdego-z-nas.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mi miło :D Kolejny rozdział już dzisiaj. Z chęcią zajrzę, ale trudno mi powiedzieć kiedy. Jeśli chodzi o Gregora...No to za niedługo się przekonasz...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń