niedziela, 15 lutego 2015

ROZDZIAŁ XXIX: "I jak tu być spokojnym?!"

Witajcie! Poniższy rozdział dedykuję mojej koleżance Gabrysi, a także nowej czytelniczce Rakshaa Keller! Zapraszam do czytania :)
_____________________
"I jak tu być spokojnym?!". Ale zacznijmy od początku... W dzień po mojej przeprowadzce odwiedziła mnie Ewa. Kuba świetnie to sobie wymyślił. On poszedł na trening i przysłał Ewę, bym nie została sama. Od razu zauważyła, że jestem w nie humorze i gdy spytała o powód to jej opowiedziałam czym się martwię.
- A potem obiecał, że się odezwie... ale nadal tego nie zrobił...
- Nie zależnie od tego co się dzieje, nie możesz się tak denerwować. Pamiętaj, że jesteś w ciąży...- Ewa zamyśliła się na chwilę- Ok... Powiem ci coś, ale jak co to nie wiesz tego ode mnie.
- Spoko nie wydam cię- obiecałam.
- Nie wiem czy powinnam ci to mówić..
- Jak powiedziałaś "A" to powiedz "B"
- Dobra... To jest jakaś grubsza sprawa- powiedziała, a ja spojrzałam na nią zdziwiona- To z Gregorem... To nie jest przeziębienie, grypa czy kontuzja. To jest coś poważnego- powiedziała ze smutkiem
- Skąd wiesz?
- Prosili bym ci nie mówiła...
- Boże Ewa... kto prosił?
- No..Kamil i Gregor...- tego już było za wiele. Po czymś takim musiałam już usłyszeć całą historię, ale widziałam po niej, że żałuje, iż cokolwiek powiedziała.
- Czego miałaś mi nie mówić?- spytałam spokojnie- Oni się nie dowiedzą, że mi powiedziałaś-zapewniłam ją.
- Oho... akurat- westchnęła cicho- Ok... Powiem ci.-"Cudnie!" ucieszyłam się, lecz wolałam milczeć i jej nie przerywać. Jeszcze by się rozmyśliła.- To było na mistrzostwach. Jak wiesz, pojechałam, by wspierać Kamila, więc byłam na ich treningach, seriach próbnych i w ogóle.- pokiwałam głową jednocześnie myśląc do czego ona zmierza.- I zaczęło się od treningu. Pierwszy skok Gregora całkiem całkiem, ale podparł. Drugi odległość kiepska... ledwo wylądował to odpiął narty i od razu przysiadł na pierwszej lepszej ławce, a później już nie skakał.
 - No i?!- zniecierpliwiłam się.
- Nie przerywaj bo się rozmyślę. Rozmawiałam potem z Kamilem i on powiedział, że to jest już normalne.
- Co?!- rzuciła mi wściekłe spojrzenie- Sorry...
- Stwierdził, iż od długiego już czasu dość często zdarza mu się nie ustać skoku, a jak coś takiego się zdarza, to potem jest jeszcze gorzej i więcej na treningach nie skacze. Podobno się przyzwyczaili...
- Tyle?
- No właśnie nie... Jest coś o czym nawet inni zawodnicy nie wiedzą. Rano przed pierwszym konkursem Kamil był światkiem, tego jak Gregor wymiotuje. Wiesz jaki on jest i od razu chciał z nim iść do austriackiego lekarza, ale Gregor stwierdził, że mu przejdzie... zachowywał się podobno jakby to było normalne... Potem mieli trening
- I co?
- No i własnie nic... normalnie skakał. Normalnie... kiepsko ale skakał. A konkurs pewnie widziałaś... pierwszy skok fajny, a drugi masakra i lądował na dwie nogi... Drugi konkurs sądzę że jest kluczowy.
- Dlaczego?
- Rano dokładnie to samo, znaczy się miał nudności. Gdyby był kobietą to bym go posądziła o to, że jest w ciąży, no ale nie jest. A konkurs sama widziałaś...
- Skoczył strasznie dziwnie- zauważyłam.
- Dokładnie. Jakby miał problemy w locie z utrzymaniem sylwetki i ratował się lądowaniem.
- Tak, ale stracił kompletnie równowagę i upadł- Ewa pokiwała głową.
- Od razu się pozbierał i zszedł ze skoczni. Coś mnie tknęło i podeszłam do niego. Siedział dobre kilka minut...i nawet się nie przebierał. Sądziłam, że się po prostu załamał i chciałam go pocieszyć. Usiadłam obok niego, a on... poprosił, bym pobiegła po lekarza, jakiegokolwiek. Jak go przyprowadziłam, to Gregor powiedział mu, że nie potrafi ustać na nogach. Był załamany... Lekarz sam nie wiedział co ma zrobić, bo Gregor nie chciał się zgodzić, aby zabrano go na noszach...Posiedział jakiś czas i  z pomocą lekarza wstał. Nikt o tym nie wiedział... zabrali go karetką do szpitala- powiedziała smutno- Ale on nie może się dowiedzieć, że ci powiedziałam- powiedziała błagalnie, a ja pokiwałam głową w zamyśleniu. Sięgnęłam po telefon i napisałam do niego.
"Obiecałeś, że się odezwiesz. Stęskniłam się już za tobą. Proszę odezwij się"
Poczułam jak po policzku spływa mi łza i szybko ją otarłam. Ewa posiedziała ze mną do powrotu Kuby, a potem pojechała do swoich rodziców. Cały czas próbowała mi wyjaśnić, że to pewnie przemęczenie, ale jakoś to do mnie nie przemawiało. Kończyłam obiad, gdy przyszedł do mnie brunet. Miał jakiś dziwny wyraz twarzy.
- Co ty na to, abyś pojechała za tydzień do... do Austrii?- spytał niepewnie i uśmiechnął się lekko- Gregor cię zaprasza do siebie. Przeprasza, ale nie mógł długo rozmawiać...
- Dzwonił?- Kuba pokiwał głową- Mam jechać do niego?- zamyśliłam się na chwilę-Niby na jak długo? Po co?- spytałam, a Kuba się zasmucił.
- Bardzo chciałby cię zobaczyć. Jak będziesz chciała to zostaniesz dłużej, a jak nie no to.. weekend?- zaproponował.
- Planica... Kruczek chce cię zabrać?
- Zaproponował to, ale to nie chodzi o mnie- zapewnił mnie. Mój narzeczony namawia mnie bym pojechała, na ile mi się podoba, do mojego byłego? To jakaś podejrzana sprawa. Gregor miał się do mnie odezwać, a tym czasem dzwoni do Kuby? "I jak tu być spokojnym?!". Oczywiście, że się zgodziłam. Kuba mógł spokojnie jechać na zawody, a ja miałam nadzieję dowiedzieć się o co chodzi. Podróż minęła mi przyjemnie i po 15 byłam już na lotnisku w Austrii. Rozejrzałam się za moim przyjacielem, ale go nigdzie nie było.
- Alicja?- usłyszałam i spojrzałam na jakiegoś chłopaka. "Znam skądś gościa..."-Gregor ma twoje zdjęcie... Ja jestem Lucas- powiedział z lekkim uśmiechem.
- Ma moje zdjęcie? Ok... Nie ważne- uśmiechnęłam się lekko- Cześć Lucas... Spodziewałam się twojego brata.
- Ta... Ale... on... był zajęty...i... poprosił bym cię odebrał.-"Ok....Podejrzane. Powiedzmy, że mu wierzę" Chłopak był naprawdę przesympatyczny i całą drogę nawijał. Bardzo fajnie się go słuchało. Po jakichś 25 minut stanęliśmy przed pięknym, z całą pewnością drogim domem. Lucas zatrzymał mnie jednak przed drzwiami- Ok.. Muszę ci o czymś powiedzieć...
- Oho... robi się ciekawie...- uśmiechnęłam się lekko- O czym?
- Gregor nie wie o twoim przyjeździe... to ja rozmawiałem z Kubą.- wytrzeszczyłam na niego oczy w zdziwieniu- Przeczytałem twojego SMSa i pomyślałem, że dobrze mu zrobi twoja wizyta... No to wchodzimy.
- No super... Wpraszam się mu do domu...- chłopak posłał mi przepraszający uśmiech i weszliśmy do środka. Dom był piękny... Przestrzenny, z dużymi oknami, a w salonie jedna ściana była cała ze szkła. Widoki zapierały dech w piersiach. Z całą pewnością właściciel sporo za niego zapłacił. Gdy tylko weszliśmy to zobaczyłam jakąś blondynkę, która od razu do nas podeszła.
- I co?- spytał mój towarzysz.
- Nic... Przykro mi, ale jeśli on nie będzie chciał, to ja mu nie pomogę. Powodzenia- posłała mu przepraszający uśmiech i pożegnawszy się wyszła.
- Kto to?
- Pani psycholog... Gregor się trochę załamał i nikt nie potrafi przemówić mu do rozsądku...- nie musiał mi nic tłumaczyć.
- Gdzie jest?
- Pewnie w swoim pokoju... po schodach i na prawo- powiedział z lekkim uśmiechem. Wzięłam głęboki oddech i weszłam na piętro. Od razu znalazłam pokój, gdyż Austriak miał otwarte drzwi. Leżał na łóżku przykryty kocem. Zaczęłam się zastanawiać czy śpi, ale on sam mi odpowiedział.
- Lucas daj mi spokój! Próbuję zasnąć. Weź wracaj do domu...- poprosił, nie spojrzawszy nawet na mnie. Weszłam do pokoju i przysiadłam na jego łóżku-Czy ja się wyrażam nie jasno? Próbuję zasnąć...- przyjrzałam się mu. Miał na sobie jasny t-shirt i sądząc po nogawce szare, dresowe spodnie. Rozczochrany niemiłosiernie... Na lewej ręce miał kilka siniaków, a  na prawej wenflon. Wyglądał okropnie... Delikatnie odgarnęłam mu z oczu włosy.
- To śpij... Nie będę ci przeszkadzać- powiedziałam z troską, na co chłopak od razu na mnie spojrzał.
- Ally? Co ty tu robisz?- spytał zdezorientowany i usiadł na łóżku.
- Cóż....Do niedawna byłam przekonana, że sam mnie zaprosiłeś... Okazuje się, że była to intryga twojego brata... więc jeśli ci przeszkadzam to jeszcze dziś wrócę do Zakopanego- stwierdziłam. Gregor po kręcił lekko głową i bez słowa mnie przytulił.
- Nie... Zostań- poprosił, a ja odwzajemniłam uścisk. Miałam ochotę się rozpłakać... Po kilku minutach chłopak odsunął się ode mnie. Miał łzy w oczach... "Boże.. Co się stało.,,"- Przepraszam, że w takim stanie... Nie sądziłem, że będę mieć gości... Pójdę się trochę ogarnąć- stwierdził i chciał wstać z łóżka, lecz stracił równowagę i opadł na łóżko z powrotem. W tej samej chwili po prostu się rozpłakał... To był straszny widok. Od razu obeszłam łóżko i go przytuliłam. Nie miałam pojęcia co robić. Chciałam mu pomóc, ale nawet nie wiedziałam co się dzieje.
- Mogę jakoś ci pomóc?- spytałam niepewnie- Może pójść po twojego brata?
- Nie, nie trzeba... Dziękuję, że tu jesteś... Przepraszam...- powiedział, a ja miałam wrażenie, że sama zacznę płakać.
- Jesteś moim bratem... Nie masz za co dziękować- powiedziałam i dostrzegłam, że się lekko uśmiechnął.
- Mam... Przepraszam-powiedział i wstał z łóżka po czym, na chwilę wyszedł. Wrócił po jakichś 15 minutach uczesany i ubrany. Co prawda również w dres, ale inny.
- Powiesz teraz co się stało?- spytałam, obserwując go. Przysiadł obok mnie i zamyślił się na chwile.
- W największym skrócie... mam guza w tylno-dolnej części mózgu...- powiedział załamany. "O mój Boże..."
- Ale to pewne?- spytałam próbując zachować spokój.
- Tak... Jak dzwoniłem do ciebie wtedy, to byłem w szpitalu. Zrobili mi badania i dali diagnozę...
- Musiałeś mieć poważne objawy... Czemu nic nie mówiłeś?
- I mam uwierzyć, że Ewa ci nie powiedziała?- spytał i spojrzał mi w oczy. Nie wiedziałam co powiedzieć, a on się lekko uśmiechnął- Na pewno ci powiedziała... Nie chciałem ci mówić, bo tylko byś się martwiła. Ona też nie wie wszystkiego... W szpitalu, podczas Mistrzostw, dowiedziałem się, że jestem zdrowy...
- Powiedzieli, że udajesz?!- nie chciało mi się w to wierzyć.
- Tak... Ale trener nie pozwolił mi skakać i poprosił bym zgłosił się do lekarza. Nikt z nas nie chciał robić afery... Byliśmy przekonani, że to jakaś grypa..czy coś w tym stylu.
- Dlatego powiedzieliście, że to przeziębienie... a potem Heinz chciał wmówić wszystkim, że masz kontuzje...żeby zyskać na czasie.
- Tak, ale Andreas został zaskoczony pytaniem i nie wiedział, co powiedzieć. Wyszło jak wyszło.
- Chłopcy wiedzą co ci jest?
- Nie... Wiedzą tylko, że coś jest nie tak. Ale Heinz miał im powiedzieć... Wiesz na początku sobie ze mnie żartowali. Śmiali się, że będą wujkami, bo prawie codziennie rano miałem nudności. Byłem święcie przekonany na początku, że to na tle nerwowym. W życiu byśmy nie pomyśleli, że to jest takie poważne... Może gdybym od razu poszedł do lekarza, to by było inaczej... W szpitalu chcieli od razu zakończyć diagnozowanie... Ale wypisałem się na własne żądanie.
- Gregor... to nie jest wyrok. Jest wiele możliwości leczenia...
- Tak wiem... Ale ja po prostu stchórzyłem... Boję się...
- To nic złego się bać- powiedziałam i go przytuliłam.
- W środę mam się zgłosić do szpitala... zrobią mi tą stereotaktyczną biopsję grubo-igłową... to brzmi strasznie...
- No... ale to nic takiego- zapewniłam go, a on się zaśmiał.
- Wiem na czym to polega... Uśpią mnie, zrobią mi otwór w głowie i pobiorą wycinek do badan. To wcale nie jest budujące...- "Kurczę! Miałam nadzieję, że nie wie co to..."
- Nie myśl o tym teraz... Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze.
- Możliwe, że już nigdy nie będę skakał...- powiedział załamany.
- To teraz nie jest ważne. Teraz musisz zająć się sobą. To wcale nie jest powiedziane, że nie będziesz skakał- próbowałam go pocieszyć jak tylko umiałam, ale nie było to łatwe. Udało mi się jakoś polepszyć mu humor i razem zeszliśmy do jego brata, który siedział sam w jadalni, gapiąc się na przygotowaną kolacje.
- Widzę, że już się u mnie zadomowiłeś... Koszmarne dzieciaki.
- Ej! Tylko nie dzieciaki!- zaprotestowaliśmy od razu z Lucasem, po czym wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Usiedliśmy do kolacji i zaczęliśmy jeść. Chłopak zrobił naprawdę dobre kanapki, to trzeba mu przyznać. Po kolacji Gregor przeprosił nas obojga i wrócił do swojego pokoju. Lucas chciał pójść za nim, ale go powstrzymałam.
- Nie musisz cały czas za nim chodzić, on sobie świetnie radzi. Nie rób z niego jakiegoś kaleki, bo go to tylko dołuje. Bierze jakieś leki?
- Tak. Głównie przeciwbólowe i na senne. To zależy od tego, jak się czuje. Dostaje też kroplówki...
- Dostaje morfinę?
- Raczej stara się jej unikać. Tylko jeśli naprawdę źle się czuje, a tak to woli wziąć coś słabszego, a potem coś na sen.
- Gdzie są wasi rodzice?
- W domu. Gregor poprosił nas wszystkich, byśmy na razie nie zawracali mu za bardzo głowy, ale mnie poprosił o pomoc- cieszyłam się, że nie był sam. To mogłoby skończyć się tragicznie. Jak się okazało dostałam pokój, obok pokoju Gregora. Całą noc nie zmrużyłam oka, myśląc nad sytuacją mego przyjaciela. Od momentu kiedy zrozumiałam, że to jest coś poważniejszego, modliłam się, aby się okazało czymś niegroźnym... Guz mózgu... i to tak fatalnie położony. Bardzo chciałabym się mylić, ale obawiałam się, że o skokach to on może już zapomnieć. Kluczowy będzie wynik badań. Może się okazać, że to nie jest bardzo poważne i w to chciałam wierzyć. Koło trzeciej w nocy zaszłam do kuchni, by napić się wody i wprawie zeszłam na zawał, gdy zobaczyłam w ciemności jakąś skuloną sylwetkę.
- Ja cię ukatrupię! Czy ty za punkt honoru postawiłeś sobie doprowadzenie mnie do zawału?!- zaśmiałam się
- Nie krzycz...- poprosił cicho, a ja od razu spoważniałam. Podeszłam do niego. Siedział na podłodze opatulony kocem i spoglądał w ciemność za szklaną ścianą.
- Co się dzieje?- spytałam z troską i usiadłam obok niego. Spojrzał na mnie i podzielił się ze mną kocem.
- Po prostu myślę... i odliczam czas- powiedział i wskazał na zegarek, który sobie postawił na przeciwko.
- O której możesz wziąć kolejną tabletkę?
- Najwcześniej o 9.40... Musi być minimum 12 godzin odstępu, a brałem jak kładłem się spać. Nie chcę cię wyrzucać... ale wracaj do domu... Jesteś w ciąży..
- Nie chcesz bym widziała cię w takim stanie?- westchnęłam cicho- Gregor ludzie chorują. Tak bywa... Nie musisz zgrywać cały czas takiego twardziela... Będzie dobrze.
- Boję się... jak cholera. Tego co będzie dalej... Wiem, że może się okazać, że to jakaś torbiel, albo coś takiego. Ale co jeśli nie? Co jeśli... jeśli umieram?
- Nawet tak nie mów... Nie wolno ci tak nawet myśleć. Nawet jeśli diagnoza będzie najgorsza z możliwych nie wolno ci się poddać- powiedziałam i go przytuliłam- Nigdy słyszysz? Nigdy nie możesz się poddać.
- Łatwo powiedzieć... Wiesz przez te kilka dni zdałem sobie sprawę, że ja tak na prawdę nic nie mam... Mam dużo pieniędzy... masę nagród... wiele tytułów o których niektórzy marzą przez całe życie, ale... To wszystko... to tak na prawdę nic... nic z tego nie sprawi, że wyzdrowieję... nie cofnie czasu bym naprawił to wszystko co zawaliłem...  za te pieniądze nie kupię tego co tak naprawdę jest najważniejsze... nie kupię miłości, szacunku...
- Schlieri... ale ty masz w okół siebie ludzi, którzy cię kochają. Masz rodziców, masz siostrę, brata... masz mnie. Jest wiele osób, które cię szanują... Nie zakładaj od razu najgorszych scenariuszy, proszę cię. Masz racje, może się okazać, że już nic ci nie pomoże, ale tak nie musi być. Pieniądze szczęścia nie dają i za nie zdrowia nie kupisz... ale mogą ci pomóc... daj telefon- poprosiłam, a on spojrzał na mnie zdziwiony i po chwili podał mi komórkę. Wstałam i wybrałam numer do lekarza ich kadry. Miałam nadzieję, że mi pomoże i się nie pomyliłam. Rozmawialiśmy przez dobre 20 min, ale finał był taki, że poinstruował mnie dokładnie co mogę zrobić i obiecał, poruszyć wszystkie kontakty, by mu pomóc. Wróciłam do Austriaka z morfiną, kroplówką i jego telefonem.
- Wstawaj kupko nieszczęścia, idziemy spać. 20 razy pytałam i możesz dostać teraz leki- powiedziałam z lekkim uśmiechem i podałam mu rękę by pomóc mu wstać. Gdy chłopak położył się w łóżku podałam mu leki, jednocześnie ciesząc się, że ma wenflon. Kiepsko by było gdybym o 4 nad ranem miała nagle zrobić sobie przyspieszony kurs trafiania w żyłę- Już za chwilę powinno być lepiej- powiedziałam z troską i usiadłam obok niego na łóżku. Głowa musiała boleć go niemiłosiernie, bo już po 15 minutach od podania morfiny zasnął. Opatuliłam go kołdrą i postanowiłam poczekać, aż skończy się kroplówka, by ją odpiąć. Znam historię tego, jak kiedyś do kroplówki zaczęła zasysać się krew, a to raczej nie należy do miłych rzeczy. Nie wiem nawet kiedy zasnęłam. Obudziłam się koło 8 przykryta dwoma kocami. Rozejrzałam się zdezorientowana... Gregor nadal spał. "I dobrze, niech śpi". Wstałam cicho i zeszłam na dół. Luckas właśnie kończył jeść śniadanie i pomachał mi na "Dzień Dobry".
- Nie budziłem cię, bo to by było nie ludzkie. Dzwonił lekarz, podobno załatwił w jakiejś klinice by tą biopsje zrobili mu już dziś. Zyska dzięki temu cztery dni... niby nic, ale zawsze coś. Zapisałem adres- powiedział i wskazał na kartkę papieru- Spakowałem go, więc jeśli się zgodzi to może jechać.
- Zgodzi się, już ja tego dopilnuję- powiedziałam z przyjacielskim uśmiechem. Chcąc mieć pewność, że badanie zostanie wykonane trzeba było jechać od razu. Czy tego chcieliśmy czy nie trzeba było go obudzić. Nie pomyliłam się i po nie całej pół godziny jechaliśmy do kliniki taksówką. Na miejscu Austriak został od razu przyjęty i przydzielono mu salę. Widziałam po nim, że się boi... Z resztą to by było dziwne, gdyby był spokojny. Dochodziła 12 gdy został zabrany i zostałam sama z Lucasem i ich rodzicami, którzy przyjechali na krótko przed zabraniem chłopaka.  Jego mama była kompletnie załamana i wyglądała jakby od tygodnia nie spała. Jego tata wyglądał nieco lepiej, ale mu również było trudno. Gdy Gregor został przywieziony jego mama musiała wyjść, widocznie była już na tyle wykończona psychicznie, że ją to przerosło. Chłopak cały czas był nieprzytomny i miał opatrzoną głowę. Oddychał sam, ale po tak poważnym zabiegu, został podłączony do aparatury, która monitorowała jego funkcje życiowe. Teraz trzeba było czekać na wynik badania. W pewnym momencie przyszła też Gloria i doszłam do wniosku, że zakłócam spokój ich rodziny, że tak to ujmę. Wyszłam na korytarz i usiadłam z laptopem. Już za chwilę miał się rozpocząć konkurs, którego nie chciałam przegapić. Udało mi się włączyć transmisję polską! "Co za ulga, nie będę musiała za dużo myśleć". Akurat dziennikarz rozmawiał ze Stefanem Kraftem o tym, jak chłopak czuje się z myślą, że na dwa konkursy przed końcem PŚ, jest w posiadaniu żółtej koszulki lidera, a jego rywale "depczą mu po piętach". Młody Austriak skwitował to żartobliwym
- Dzięki, że mi przypominasz...Starałem się o tym nie myśleć. A tak na poważnie... Nie ma nad czym myśleć. Chcę skoczyć na tyle na ile mnie stać, a co potem? To już nie będzie zależeć ode mnie.
- Ok... To ostatnie pytanie jeśli mogę. Chodzi o waszego kolegę z kadry...
- Domyślam się o co chodzi.- wszedł mu w słowo z niezwykłą powagą- Mnie jak i kolegom jest bardzo przykro, że wszystko potoczyło się tak, a nie inaczej. Nie zostałem upoważniony do tego, aby mówić o stanie zdrowia Gregora, więc przykro mi.- wzruszył ramionami.
- I co tylko tyle? Z tego co wiem to wasz trener już ustosunkował się do tej sytuacji i wiadomo, że Gregor Schlierenzauer jest chory. Czy wam powiedziano coś więcej?
- Tak to prawda, że Heinz ustosunkował się do tego co się dzieje, ale to on, a nie ja zostałem do tego upoważniony. Gregor kontaktował się z trenerem i już powiedziano tyle ile możecie wiedzieć. Od siebie mogę powiedzieć, że wielu z was powinno się wstydzić, że tak go potraktowaliście... Prawda jest jednak taka, że sam nie jestem bez winy i należą mu się ode mnie przeprosiny. Przykro mi... Co mogę powiedzieć... wszyscy wspieramy go duchowo i mamy nadzieję, że diagnoza będzie jak najbardziej optymistyczna.- powiedział z lekkim uśmiechem i odszedł od dziennikarza. "Mądry facet..." przemknęło mi przez głowę i skupiłam się na już rozpoczętych zawodach. Jak się okazało także tematem rozmowy komentatorów był Gregor. Byłam nawet ciekawa co tym razem mądrego mają do powiedzenia.
- Tak... Jak widzimy sytuacja ta nie jest łatwa. Wiemy, że jest małe prawdopodobieństwo, aby oglądał nas główny zainteresowany, ale i tak chcielibyśmy go przeprosić.
- Dokładnie... Jest nam naprawdę przykro, że pozwoliliśmy sobie na zgryźliwe uwagi pod adresem tego zawodnika. Nikt z nas się nie spodziewał czegoś takiego...
- Dla tych z państwa którzy nie wiedzą, wręcz tragiczne wieści przybywają z Austrii. Oczywiście chodzi o Gregora Schlierenzauera, który jak wszystkim wiadomo zaliczył bardzo nie udane MŚ, a po nich już się nam nie pokazał. Dziś rano trener kadry oficjalnie się do tego ustosunkował.
- To jest to o czym wspominał Stefan Kraft. Heinz Kuttin podczas konferencji powiedział to, o co został poproszony przez swego podopiecznego. Jeśli państwo pozwolą przytoczymy tę wypowiedź.
" Jest mi strasznie przykro, że przez kilka nie udanych startów ludzie zaczęli Gregora wyśmiewać, a co niektórzy nazywać go kłamcą i oszustem... Owszem w porozumieniu z nim dopuściliśmy się małego kłamstwa. To nie była grypa ani kontuzja, choć oboje... wolelibyśmy tą grypę, czy nawet poważną kontuzję kolana. Zostałem przez niego poproszony, aby powiedzieć jak to wygląda na prawdę. Na mistrzostwach doszło do kilku nie przyjemnych momentów w skutek czego, postanowił zgłosić się na specjalistyczne badania.- wziął głęboki oddech- Gregor nie chce, abyście wiedzieli co dokładnie się stało i z szacunku do niego mogę powiedzieć tylko tyle, że stan jego zdrowia jest bardzo poważny. W przeciągu najbliższych dni ma zostać przeprowadzone kluczowe badanie, by ostatecznie podać diagnozę...  Mnie jak i jemu jest bardzo przykro, ale kibice nie zobaczą go w sezonie letnim. Jego powrót stoi pod znakiem zapytania"
- Nie wiemy, co dzieje się z tym młodym zawodnikiem... ale humory jego kolegów i sztabu świadczą o tym, że wiedzą i to nie jest raczej budujące.
- Mnie najbardziej zaniepokoiło stwierdzenie  "Jego powrót stoi pod znakiem zapytania". Jakby Heinz chciał przez to powiedzieć, że nie wykluczają takiej możliwości, że on już nigdy nie wróci.
- Marek nie prorokuj. To by było straszne... - nagle poczułam jak ktoś mnie klepie po ramieniu. Uniosłam wzrok i zobaczyłam Glorie.
- Co się stało?- spytałam zdejmując słuchawki.
- Czemu siedzisz na korytarzu?
- Nie chciałam wam przeszkadzać.... Nie jestem nikim z rodziny i właściwie w ogóle mnie tam w ogóle nie powinno być- powiedziałam, na co dziewczyna siadła obok mnie.
- Masz prawo przy nim być. W końcu jesteś dla niego kimś ważnym- powiedziała z lekkim uśmiechem- Zdążyłam już trochę się o tobie nasłuchać. Chodź- zachęciła mnie i razem wróciliśmy do pozostałych. Humor nadal kiepskie, a Gregor spał. Usiadłam i wróciłam do oglądania wraz z Lucasem, któremu zaczęło się nudzić. Akurat na belce zasiadał Kuba. Wstrzymałam powietrze, gdy ruszył i w skupieniu obserwowałam jego skok. Trudno było się nie uśmiechnąć. Objął prowadzenie i za nic nie chciał go oddać. Pierwszą serię zakończył na 8 miejscu. Aż głupio się czułam, bo wszyscy byli tacy poważni, a ja siedziałam uśmiechnięta. Druga seria potoczyła się jeszcze lepiej i gdy dobiegła końca nie tylko ja się cieszyłam, ale również Luckas, który kibicował Kraftowi, a trzeba wspomnieć, że po pierwszej serii był 5. Na podium przedostatnich zawodów stanęli Kraft, który wygrał, Kamil, który do Stefana tracił jedynie 0,1 pkt i Freund, który do Kamila tracił 0,3 pkt. Kuba natomiast po swoim drugim skoku poprawił się o dwie pozycje i był 6. Wyłączyłam laptopa i spojrzałam na przyjaciela.
- Ty nie śpisz!- zauważyłam i cała rodzinka zerwała się z zajmowanych miejsc.
- Kabel...- powiedział z lekkim uśmiechem- Który jest?-uśmiechnęłam się.
- Szósty. Jak się czujesz?
- Jako tako... ale przynajmniej nie boli. Wiesz ile trzeba czekać na wyniki?
- Dokładnie to ja nie jestem pewna, ale z tego co kojarzę to kilka dni.
- Aha... Boże... ale tu tłumy. Ludzie ja jeszcze nie umieram, byłem tylko na badaniu. A tak całkiem serio, to szpital nie jest miejscem dla kobiet w ciąży. Tato.. mógłbyś ją odwieść? Ją i Lucasa. On świetnie sprawdza się jako pielęgniarka, a ona nie powinna zostawać sama.
- Ha ha ha... Udam, że tego nie słyszałem.- powiedział z lekkim uśmiechem i pożegnawszy się wyszliśmy z kliniki. Przed zaśnięciem napisałam do Kuby gratulacje i poszłam spać. Następnego dnia odwdzięczyłam się Lucasowi i zrobiłam mu śniadanie. Świetnie się spisywał i należała się mu nagroda. Razem postanowiliśmy pomóc Gregorowi i po odpisywać na listy fanów. Zajęło nam to całe przedpołudnie i skończyliśmy, gdy zabrakło nam autografów.
- Cóż... Ludzie z tej kupki i następni będą musieli poczekać, aż poczuje się lepiej.- dokładnie to samo pomyślałam. Wzięliśmy taksówkę i pojechaliśmy do kliniki, jak się okazało u Gregora nikogo nie było. Nikogo prócz pielęgniarki grającej z nim w szachy, ale ona wyszła praktycznie od razu, gdy przyszliśmy.
- To ja państwa zostawię. Dziękuję za rozgrywkę. - powiedziała z lekkim uśmiechem i zostawiła nas samych.
- O proszę... Jednak ktoś mnie odwiedził. Wczoraj wszyscy siedzieliście, nawet wujek wpadł, a dzisiaj nikogo- poskarżył się z lekkim uśmiechem. Przesiedzieliśmy z nim całe popołudnie i, gdy przyszedł czas, włączyłam kolejne, już ostatnie zawody. Oglądaliśmy całą trójką trzymając kciuki za Stefana, aby wygrał i tym samym zdobył kryształową kule.
- Widzę, że państwo świetnie się bawią. Tym bardziej mi przykro... Czy mógłbym przeszkodzić?- spojrzeliśmy wszyscy na drzwi i zobaczyliśmy lekarza. Od razu zamknęłam laptopa i wszyscy spoważnieliśmy.
- Ma pan wyniki?- spytał Gregor, a mężczyzna pokiwał głową- proszę, mówić przy nich...
- Jak pan sobie życzy. Panie Gregorze bardzo mi przykro, że muszę panu to powiedzieć, ale niestety spełniły się nasze obawy. Jest to nowotwór- powiedział smutno, a Gregor w tym momencie zasłonił twarz dłońmi.
- Jakie mam rokowania?- spytał pół szeptem i spojrzał na lekarza.
- Szanse zawsze są i nigdy nie wolno się poddawać, a pan ma naprawdę duże. Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli to ma pan szanse nawet wrócić do zdrowia.
- A jeśli nie?- spytał nieśmiało.
- W najgorszym wypadku zostało panu góra pół roku- powiedział z powagą. Spojrzałam z przerażeniem na Lucasa- Ale naprawdę... proszę być dobrej myśli- powiedział lekarz i zostawił nas. Spojrzałam na Gregora. Leżał z przymkniętymi powiekami, a po jego policzku spływała łza.
- Zostawcie mnie samego..- poprosił cicho.
- Gregor...wszystko będzie dobrze... Masz szanse wrócić do pełni zdrowia. Nie załamuj się- poprosiłam.
- Ona ma racje... Przecież jesteś Gregor Schlierenzauer! Nie możesz się poddać.
- Proszę... Wyjdźcie...
 Chcieliśmy się sprzeciwić, ale doszliśmy do wniosku, że ma prawo zostać sam. " W najgorszym wypadku zostało panu góra pół roku"... Słowa lekarza jak echo dźwięczały mi w uszach. Lekarz pomimo to dawał mu szanse i tego zamierzałam się trzymać.
_________________________________
Przepraszam, że dopiero dzisiaj!! Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie... Bardzo mi przykro, no ale jest rozdział i to jakiś plus. Będę wdzięczna za wasze komentarze :)
Chciałabym bardzo podziękować mojej koleżance Gabrysi, która pomogła mi z poprawnością, chociaż obie nie jesteśmy do końca pewne czy powinno być "Panie Gregorze" czy "Panie Gregor'u" To pierwsze jakoś lepiej brzmi, ale może ktoś z Was wie, że powinno być inaczej, dlatego jak co to proszę pisać :D 

Nie wiem jak wy, ale ja jestem w świetnym humorze!! Peter Prevc ustanowił nowy rekord świata!! Jaj! :D Kto wie, może już dzisiaj padnie nowy? :)
Następny rozdział najwcześniej za tydzień. Jeszcze raz przepraszam za takie opóźnienie i DO NASTĘPNEGO!

10 komentarzy:

  1. Dlaczego ? Dlaczego Ty to zrobiłas Schileri'emu ?! xd Miałam nadzieję, że może to jednak nic poważnego, a ty wyskoczyłaś z tym nowotworem xd Jeju, mam nadzieję, że jednak wszystko będzie dobrze i wyzdrowieje, no i wróci do skakania. Bardzo bym tego chciała ;3
    Ciesze się, że Ally jest przy nim teraz, wspiera go i wogóle - to się nazywa prawdziwa przyjaciółka ! <3 Hmm . .co by tu jeszcze powiedzieć więcej . . Mam nadzieję, że Gregor się nie załamie i wszystko będzie okey, w końcu ma przy sobie wiele osób którym na nim zależy, ma w nich wsparcie, kochają go :) No i Ci komentatorowie fajnie się zachowali przepraszając go ;3
    +No i dziękuję bardzo za tą dedykację ;*
    Z niecierpliwościa będę wyczekiwać newsa ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego jemu? Ta... Jakoś tak wyszło. Zwrócono mi uwagę, że biedak jest samotny i mnie też to nie dawało spokoju, więc postanowiłam coś z tym zrobić....Miałam kiepski humor i jak zaczęłam kombinować to wyszło jak wyszło. Uwielbiam Schlieri'ego i powiem Ci, mnie też to boli ;) Nie chcę spojlerować, ale "Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło" :D Jak Gregor przyjmie diagnozę i czy się załamie dowiesz się w kolejnym rozdziale. Tak... Prawdziwa przyjaciółka z tej Alicji :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. No i nie wiem co napisać. Rozdział bardzo długi z czego się bardzo cieszę. Tylko szkoda Gregora. Miał sobie znaleść dziewczynę, a nie mieli odkryć u niego raka. To mi się bardzo niepodoba. Ally jest świetną przyjaciółką. Mam nadzieje iż Gregor wyjdzie z tego i oczywiście znajdzie miłość, którą tak mu brakuje. Czekam na następny.
    Pozdrawiam Aldona :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :)
      Przepraszam za tego raka, ale jak już wspomniałam "nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło". Możesz być pewna, że go czeka happy end ;) Zbyt mocno kocham tego zawodnika <3
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Prawię płaczę :(
    Rozdział cudowny, ale za razem smutny. Nie lubiłam za bardzo Gregora w twoim opowiadaniu, ale teraz jest mi go strasznie szkoda. Wiem jak ciężko jest przetrwać raka, moja bliska osoba z otoczenia miała. Myślałam, że on będzie szczęśliwy, a tu taki wybryk zrobiłaś.
    Cieszę się, że Alicja i Lucas są przy nim i go wspierają.
    Czekam na następny i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pztm zapraszam na 7 :) http://dziekujezakazdachwile.blogspot.com/

      Usuń
    2. Dziękuję za komentarz :)
      Przykro mi z powodu tego kogoś... Mogę Ci obiecać, że Gregora czeka coś miłego :) Wiem, że on nie świecił przykładem, ale jak można było go nie lubić? Mam nadzieję, że uda mu się jeszcze podbić twoje serce ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. To czekam na szczęśliwe zakończenie dla Gregora :)
    Oczywiście dla Kuby i Alicji też :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej, serdecznie zapraszam do nas! :*
    Schlieri & Morgi <3
    http://dalam-ci-wiecej-niz-powinienes-dostac.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na 8 :)
    http://dziekujezakazdachwile.blogspot.com/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń